Gwiżdżący Malarz

Autor: AlexRose
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

 - Racja – powiedział, wbijając wzrok w kruka. Zaczął pogwizdywać, a zwierz rozpostarł skrzydła i przefrunął na szafę. Malarz się skrzywił.

 - Obraz – przypomniał mu człowiek, którego cylinder znajdował się teraz obok niego.

 - Ah tak.

  Wciąż pogwizdując, schylił się i przełożył kilka białych, płaskich pakunków, aż znalazł ten, który go interesował. Albo bardzo przypominał tamten, bo żaden z obrazów zapakowanych w papier nie był ani podpisany, ani nijak oznaczony.

 - Co słychać w mieście? - wręczył opakowane dzieło klientowi i podszedł do okna. Na parapecie siedziały trzy kruki. Nabił fajkę tytoniem, podpalił i wypuścił w ptaki obłok dymu. Zadziałało.

 - Ty mi powiedz – człowiek, który zdążył już przełożyć cylinder bliżej siebie, również zapalił fajkę. – Wciąż tylko przypatrujesz się ludziom i czytasz, napisane przez nich, gazety. Ja mam dosyć tego miejsca tak samo jak swojego życia.

 - Jak my wszyscy.

  Chmara kruków wzlatywała i opadała na kamienice, znajdujące się przy placu. Podrywały się do góry, gdy jakiś chłopiec próbował je kopnąć, kradły wypieki ze stoisk, przesiadywały na parapetach mieszkań.

 - Jak my wszyscy – powtórzył Malarz. Jakiś bezczelny kruk przeleciał tuż obok niego i usiadł na sztaludze z pustym płótnem. Malarz zatoczył się i przewrócił słoik z pędzlami, które potoczyły się po całej pracowni. Jego nienawistny wzrok powędrował w stronę ptaszyska. W gwizdaniu Malarza nie słychać było podenerwowania widocznego na twarzy.

 -  Prawdopodobnie jakaś sknera okrada przyzwoitych biedaków, dama czeka na rycerza na siwym koniu…

 - Mówi się białym – człowiek bez cylindra na głowie wypuścił z ust idealne kółko dymu.

  Malarz spojrzał się na niego ze ściągniętymi brwiami. Myślami był daleko od kobyły na której przyjechałby jakiś podrostek.

 - I tak dalej – dokończył.

 - Stajesz się coraz mniej towarzyski – zauważył klient.

 - Wina? – Malarz nachylił głowę w jego kierunku, przekonując, że jest bardzo towarzyski.

 - Pewnie dolałeś do niego jakiegoś rozpuszczalnika, czy Bóg wie czego – odmówił.

  Malarz wzruszył ramionami. Na parapecie siedziało z sześć czy siedem kruków, a na gzymsie powyżej pokrzykiwało jeszcze kilka.

 - Na mnie chyba już czas – człowiek bez cylindra na powrót był człowiekiem z cylindrem na głowie.

 Wyjął z kieszeni kopertę i położył ją na stoliku. – Odliczone.

  Malarz tylko wypuścił w powietrze kłąb dymu.

 - Na razie… - nigdy nie miał pamięci do imion.

  Człowiek w cylindrze podał mu dłoń.

 - Jak ci przypomnę i tak zaraz zapomnisz. Pozostańmy sprzedawcą i nabywcą.

  Malarz znów wzruszył ramionami i uścisnął dłoń nabywcy swojego obrazu,

 po czym został sam z płótnami. Odwrócił się do okna.

  W dole zadziwiająco dużo ludzi, pędziło w rozmaite miejsca.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
AlexRose
Użytkownik - AlexRose

O sobie samym: "I have measured out my life with coffee spoons" raindrops and horses' hooves hitting the ground. Jestem Alexandra, znaczy Obrońca. Urodziłam się ostatniego roku XX wieku. Dorastałam w małym miasteczku, gdzieś na zachodzie pięknego kraju z morzem na północy i górami na południu. Dokładnie tak, że zimą nigdy nie ma śniegu w górach, a latem nad morzem zawsze jest chłodno. Domem zwykłam nazywać małą, żółtą chatkę na skraju lasu. To tam odkryłam historie, które zamierzam pokazać światu. Tam nauczyłam się słyszeć milczenie i rozmawiać ze zwierzętami. Dzisiaj jestem na początku długiej drogi. Czas by wypłynąć z portu i poszukać wiatru na morzu.
Ostatnio widziany: 2021-12-03 12:31:40