Gwiazdka z nieba
- Jesteś już gotów? –
Odezwał się ciepły głos postaci z brodą.
- Na co? –
- By wypowiedzieć
życzenie. Jesteś pewien? –
- Tak jestem gotów. –
- Nawet nie spróbowałeś
czegoś zmienić. -
- Nic by się nie
zmieniło. Ona nic ode mnie nie chciała. –
- Pamiętaj, że nie
będzie odwrotu. –
- Jestem tego
świadom. Mam zamknąć oczy? –
- Gdy będziesz gotów
zamknij je i wyobraź sobie jak byś chciał, aby było. – Młodzieniec zamknął oczy
i wyobraził sobie, że spotkał się ze swoją ukochaną. Wszystko jej wyznał. Ona
także powiedziała, co do niego czuje. I wszystko dobrze się skończyło…
Gdy doszła do końca
parku zatrzymała się na chwilę, odwróciła w stronę drzew i pomyślała, że może
nie jest za późno. Może… Zaczęła biec. To był impuls. Nie wiedziała, dlaczego
biegnie. Chciała jak najprędzej wrócić na miejsce spotkania. Czuła, że musi.
Gdy dotarła na miejsce on leżał na ławce. Z jego ust nie unosił się ciepły
obłok pary a śnieg nie topniał na jego twarzy. Zasnął. Zaczęła płakać i
szlochać. Uklękła przed nim i trzymając jego bluzę szarpała i krzyczała. – Nie
odchodź! Nie odchodź! Kocham Cię. Słyszysz. – Jej głos ucichł – słyszysz? Nie
odchodź. - Zamknęła oczy i powtarzała te słowa przytulona do jego ciała. Czarna
postać stała wśród drzew i patrzyła oczyma koloru lawy na szlochającą
dziewczynę. Wyciągnęła rękę i uniosła wewnętrzną część dłoni ku nieznajomej.
- Jeszcze jedno
życzenie…- powiedziała zachrypniętym głosem uśmiechając się pogardliwie swą
pomarszczoną twarzą.
Tej nocy mróz zabił
wiele osób. Najczęściej byli to bezdomni. Jednak wyjątkiem był pewien park.
Policja znalazła w nim zamarznięte ciała mężczyzny pracującego w firmie
konsultingowej, ośmioletniego dziecka, dwudziestoczteroletniej kobiety, i
dwojga nastolatków. Nikt nie potrafił tego wyjaśnić. Nikt nawet nie próbował…