Gra Cienia
trochę inaczej. Zamiast pościgów szybkimi samochodami spędzał godziny przed biurkiem, zamiast strzelanin na ulicy stał czasami z radarem i łapał niebezpiecznych kierowców – Kurwa! Co to? Młody pojebało cię? – wąsacz parsknął kawą za okno, na chodnik poleciał również kubek. Młodszy policjant nie wiedział, co się dzieje, siedział wciśnięty w fotel i nie wiedział, co jest grane i co ma zrobić – Kto kazał ci słodzić moją kawę? I po jaką cholerę dodałeś mleko? Jesteś policjantem na służbie, a nie dziwką grającą wielką pannę! Kawa ma być zawsze czarna i gorzka! Rozumiesz? - Przepraszam, chciałem dobrze, sądziłem, że będzie panu smakowała – Młody siedział przerażony i nie wiedział, co ma zrobić. Chciałby się gdzieś schować, ale nie miał gdzie. Na widok jego przerażenia starszy kolega wybuchnął śmiechem. - Dobra, już spokojnie. Kupimy nową kawę, ale za tą nie oddam ci kasy. Teraz cicho bo muszę wszystko zgłosić – Młody zbladł, zastanawiał się po co Wąsacz będzie zgłaszam, że kupił mu złą kawę – Młody, muszę zgłosić co się działo tam na górze, a nie ostrzegać innych by nie prosili cię o kawę, wyluzuj wreszcie – doświadczony policjant był bardzo rozbawiony zachowaniem młodszego kolegi. - Halo centrala słyszycie mnie? Tu Kowalski z radiowozu 746. Halo? – odpowiedziały mu jedynie szumy. Spróbował ponownie, znów odpowiedziała mu cisza. Opalił silnik i odjechali. Cienie w aucie zdawały się przemieszczać w dziwny sposób, głównie na tylnym siedzeniu auta. Funkcjonariusze nie zwracali jednak na to uwagi. - Halo Kowalski, jedź sprawdzić mieszkanie przy Płockiej 144 numer lokalu 17 – odezwała się centrala. - Już ruszamy, co do poprzedniego zgłoszenia… - Kowalski słabo was słyszę, opowiecie wszystko jak wrócicie na komisariat – radio ucichło. Starszy policjant włączył migacz i zawrócił. Zaczynało już się ściemniać, a ich czeka jeszcze jedno zgłoszenie i to na drugim końcu miasta. Wąsacz nie lubił jeździć nocami, wolał służby w dzień, kiedy gówniarze boją się podskakiwać, nocami po pijaku to i kamieniami rzucają w funkcjonariuszy. Wolał takie zabawy zostawiać dla młodszych, chociaż nie chciał się do tego przyznać przed sobą, już dawno się zestarzał i przeszła mu ochota na aktywną pracę. Teraz wolał spokojnie posiedzieć za biureczkiem osiem godzin i mieć spokój, wieczorem w domu wypić piwo przed telewizorem i obejrzeć jakiś głupi amerykański film. Radiowóz wtoczył się leniwie na parking pod niskim, ale za to długim blokiem. Obaj funkcjonariusze spojrzeli po sobie, żaden z nich nie znał tego miejsca. Kowalski zjeździł przecież wszystkie ulice i uliczki w tym mieście i znał je doskonale. To miejsce jednak pominął. Nie pamiętał go, mimo że kilka dni wcześniej jechał całą ulicą Płocką. Tym razem wyszli obaj, Wąsacz kazał młodemu pozostać na dole przy drzwiach wejściowych do budynku, sam wszedł na ostatnie drugie piętro i szukał mieszkania numer 17. Farba ze ścian odrywała się, na każdym piętrze co kilkanaście metrów wisiały pojedyncze żarówki na kablach, dające jedyne oświetlenie w budynku. Szyby na klatce były powybijane, przy każdym powiewie wiatru światło zdawało się tańczyć, żarówki wirowały. Funkcjonariusz Kowalski podszedł do drzwi, na których widniała siódemka, jednak przed nią pozostał jedynie ślad po jedynce. Rozejrzał się wokoło, nie czuł się dobrze w miejscach takich jak to, mimo że nikogo nie było na korytarzu, rękę oparł o kolbę pistoletu. Wolał być przygotowany na wszystko. Oczami obejrzał futrynę i ścianę przy drzwiach w poszukiwaniu dzwonka. Nigdzie go nie dostrzegł, więc zapukał. - Proszę wejść panie władzo! – rozległo się wołanie. Najpierw Wąsacz nie był pewien, czy wejść. Przecież nie przedstawił się, a właściciel mieszkania wiedział kim jest. Po kilku sekundach dotarło do niego, że przecież podjechali na parking pod blokiem radiowozem i pewnie wtedy ich zauważyła. Na twarz wszedł mu uśmiech, sam śmiał się z siebie i swoich paranoi. Policjant