Emocjonalne Bez-gra-nicza
Dzisiaj ktoś postanowił mnie odwiedzić i zgasić płomień palący się w moim sercu. Nagle wszędzie wokół zapadła ciemność. W nowej bajce lęk rozgościł się wygodnie na samozwańczym tronie w samym środku świątyni mojego ciała. Wszystkie tęczowe elfy, pastelowe smoki i troskliwe misie schowały się w wielkim popłochu po kątach zainfekowanego wnętrza. Nie było też już więcej żadnego zaczarowanego ogrodu. Pewnej nocy nikt, dotknął mojej duszy ale ten dotyk był niezwykle lodowaty, dlatego zamienił żar oczu w lodową pustynię drętwoty.
Niespodziewanie przyszli nieproszeni goście i zabrali dosłownie całą mnie. Pozostała zaledwie słaba nadzieja skrywana krucho przed światem. Doskonale wiem ile ostatnim razem wysiłku kosztowała mnie próba rozpalenia ognia w pustej jaskini... Pamiętam jeszcze te szydercze krzyki strachu potęgowane echem odbijającym się od skamieniałego narządu odczuwania.
I znów, znienacka spojrzano we mnie, lecz teraz po raz pierwszy zrozumiałam, że ten kto przyszedł z nimi – to byłam ja.
Zlękniony lęk podniósł donośny alarm, szarpiąc się w obłędzie oraz tarzając po zgliszczach dawnego sanktuarium. Amokiem zwołał zewsząd strzygi, czarownice, strachy na wróble i inne lachy. Pozorny ratunek.
Im bardziej przerażony lęk wrzeszczał we mnie, tym głośniej słyszałam w sobie syreni śpiew a poszarpana i krucha esencja płynęła za tymi dźwiękami. Pamiętasz?
Zapamiętałam na zawsze.
Ale, pamiętam również wczorajszy poranek, kiedy dawno zapomnianą miłością On ponownie rozpalił płomień moim zmarzniętym sercu i dostrzegłam nieznaną jeszcze siebie... Szczęśliwą...
A wesołe kolorowe stworzonka wreszcie spokojnie wyszły z zakurzonych zakamarków mnie i uśmiechnięte zaprosiły do kolejnego radosnego tańca - jeszcze jednego życia.