"Dziwka c.d.V" ost.
Kolejny raz obudziłam się w szpitalu. Kolejny, z tym że teraz nie mogłam się ruszyć, bo mnie cos boli, teraz nie mogłam się ruszać dlatego że każdą część ciała miałam zagipsowaną, albo czymś zawiniętą, usztywnioną, lub miałam powpinane jakieś rurki, wężyki i motylki, Ponownie widziałam mnóstwo aparatury i sprzętu szpitalnego. Dalej ktoś o mnie walczył.
Ponownie czułam ból, nie mogłam skręcić głowy, cała była w bandażach, nie mogłam się nawet przekręcić, miałam na szyi kołnierz usztywniający i dłonie z plastikowymi motylkami, ponownie widziałam kroplówki, z tym że teraz coś jeszcze było na mojej twarzy, coś do oddychania, gdy delikatnie się poruszyłam wszystko potwornie mnie zabolało i włączył się jakiś alarm…
Zaraz po tym przy moim łóżku pojawiło się dwóch lekarzy i pielęgniarka, Popatrzyli na mnie i na aparaturę, która wskazywała, że skoro czuję ból to znaczy że żyję. Starszy doktor podszedł do mnie bliżej i powiedział:
-Dziecko miałaś dwie operacje, nie wiemy czy będziesz słyszeć na jedno ucho, nie możesz się ruszać i szczerze odradzał bym ci to bo leżysz w gorsecie, ma on pomóc twoim 5 złamanym żebrom wrócić na swoje miejsca. Ponadto masz cewnik i kroplówki ze środkami przeciwbólowymi i witaminami, byś odzyskała trochę siły, na buzi masz aparat do oddychania, miałaś z tym problem jak cię tu przywieziono więc pomaga ci on oddychać, jak już będziesz mogła robić to sama, zabierzemy ci go i wówczas porozmawiasz policją, teraz zostanie z tobą siostra i spróbujecie uzgodnić jakieś dane do karty, dobrze? Mrugnij mi oczami, jak masz siłę na to…
Mrugnęłam. Starszy lekarz patrzyła na mnie jeszcze chwilę, wziął mnie za rękę i powiedział cos w stylu dziecko uratujemy cię, ale nie byłam pewna tego co dokładnie usłyszałam, młodszy uśmiechną się do mnie i powiedział do pielęgniarki, że najpierw to trzeba znaleźć jakąś rodzinę moją…
Nie wzięłam tego do siebie, ciągle walało się w mojej głowie przekonanie że nie będę słyszeć na jedno ucho… Czy oni uważali, iż to jest takie normalne, że ucho nie jest mi potrzebne? Ale zaraz pomyślałam, że w sumie to po co mi one, przynajmniej nie będę słyszeć, że taka młoda a już dziwka…
Pielęgniarka usiadła na krzesełku obok mojego łóżka i mówiła spokojnie, jakby mnie nie chciała w ogóle oceniać…
-Ja jestem Joanna Nowaczyńska, pracuje w tym szpitalu jako pielęgniarka od 9 lat, więc wiele już widziałam i jestem przekonana, że chcesz żeby ci pomóc…
Podała mi swoją delikatna dłoń i mówiła dalej…
-Będę mówić teraz alfabet, ściśnij moją dłoń jeżeli wypowiem literę, na jaką zaczyna się Twoje imię…Dobrze?
Pierwszy raz lekko ścisnęłam jej dłoń. Potem zaczęła .Na A ścisnęłam jej swoją rękę, potem by to potwierdzić powtarzała wszystko dwa razy, szybko zgadła, że nazywam się Anna…
-… z nazwiskiem nie pójdzie nam tak łatwo chyba, że nazywasz się Nowak, albo Kowalska… nie ścisnęłam jej dłoni. Patrzyła na mnie tylko, Potem zapytała czy jestem z owego wielkiego miasta, nie ścisnęłam jej dłoni, zapytała czy chciała bym aby kogoś poinformowano, że tu jestem tez nie ścisnęłam jej dłoni. Pytała czy mam jakieś dokumenty przy sobie, bo jak mnie znaleziono nie miałam nic na sobie, ponownie nie ścisnęłam jej dłoni. Zadawała jeszcze parę pytań np. czy jestem uczulona na jakieś leki i ile mam lat. To były łatwiejsze pytania. Nie domyślałam się nawet, że tyle można powiedzieć, nic nie mówiąc. Gdy ściskałam jej rękę coraz słabiej powiedziała że nie będzie mnie już męczyć, po czym wstała i dodała jeszcze: