Dziecko alkoholika
Wszystko zaczęło się, gdy miałem 4-5 lat, zawsze wolałem spędzać czas z Tata i niż mama, z wiadomych względów synek- tatuś, córka- mamusia. Zaczęło się niewinnie i nie wyglądało na to, ze skończy się komornikiem, zabraniem mieszkania, czy moim alkoholizmem.
Pierwsze służbowe spotkania taty, częste wypady z kumplami do knajp, barów, restauracji, czy wyjazdów służbowych do hoteli. Wszystko by było Oki gdyby nie alkohol na każdym spotkaniu. Nie jeden drink, nie szklanka piwa, ale wódka, whisky, inne trunki w dużych ilościach. Pamiętam jak dziś, kiedy z niecierpliwością czekałem na tatę do 2-3 a nawet 7 rano żeby położyć się z nim i zasnąć. Mama mówiła synku, choć spać, a ja w zaparte, że ja chce z tata. Tata zawsze wracał, wracał, ale nie o własnych silach, zawsze, kiedy wracał śmierdział alkoholem. Odrażało mnie to, ale dalej ojca kochałem, chciałem być taki jak on.
Ja dorastałem ojciec się nic nie zmienił, więcej czasu spędzałem już przy boku mamy i dziadków, którzy uświadomili mnie w chorobie ojca, nie wierzyłem, ale z dnia na dzień, z kolejnych powrotów ojca do domu coraz bardziej zacząłem w to wierzyć. Ojciec nie potrafił nie pić, wciągnęło go tak bardzo ze każdego ranka wstając musiał wypić, chociaż 2 piwa, chcociaz kieliszka. Wtedy jak mówił normalnie funkcjonował.
Alkohol się przelewał, tatko nie znał umiaru, kupował coraz więcej, coraz częściej wychodził, coraz więcej kłócił się z mama, miał coraz więcej pretensji do nas- do mnie i mojego brata. Awantury, kłótnie stały się rutyna w naszym domu, każdego dnia to samo. Tak bardzo ojciec popadł w nałóg, że spadł na samo dno, nie miał już firmy nie mógł jej utrzymać, pieniądze wolał przepić, niż dać na dom, rodzinę. To było jak dobrze pamiętam około 1 miliona złotych. Nie pamiętam prezentów pod choinka czy na Wielkanoc od starego, nie było tego, czasami nawet jego nie było, bo stał pod sklepem i pił wódkę. Wstydziłem się, te obrazy ojca pijanego stojącego w Święta pod sklepem zapamiętam do końca życia. Zastanawiałem się będąc małym brzdącem, dlaczego tak jest, dlaczego wszystkie rodziny wokół mnie są szczęśliwe razem chodzą do kościoła, na spacery, a ja mam ojca alkoholika, który bije i mamę i nas. Po kilku dniach zauważyłem jak nie ma zegarka, ciuchów, szafek w pokoju, sprzętu AGD i RTV. Zastanawiałem się gdzie to wszystko może być, był w lombardzie naprzeciwko bloku. Tata potrzebował kasy na alkohol, więc zaczął zastawiać rzeczy codziennego użytku domowego. Już wtedy mając 7 -8 lat uświadomiłem sobie ze nie będę pił, nie będę bił ani swojej matki, ani swojej żony. Ile ja się napatrzyłem na opuchniętą mamy twarz, na siniaki na rękach, sam nie raz byłem siny, kazali mi mówić ze się wywróciłem. Ale czy każdego dnia miałem się wywraca?! W końcu nie chodziłem do szkoły, nauczyciele się pytali skąd te wszystkie rany, już zabrakło mi pomysłów na odpowiedzi, zacząłem w wieku 8 lat wagarować. Gdyby nie ojciec może skończyłbym, chociaż gimnazjum?!
Kolejne sytuacje, jakie sprawiły, że miałem uraz nie tylko do ojca, ale także do alkoholu, to pragnienie taty za wszelką cenę dostać wódkę do ręki. Kazał nam chodzić do sklepu, a jak nie sprzedawali dostaliśmy, wychodził sam wracał na czworaka, ale jeszcze było mu mało. Kiedy zobaczyłem jak mama zamyka drzwi do domu, a kluczyki ojca chowa, pomyślałem, ze to dobry pomysł. Ten pomysł Okazał się tą drugą gorszą stroną medalu, tata w pogoni za alkoholem potrafił przejść po rynnie z 2 piętra na parter i zeskoczyć, nie bał się niczego. To my umieraliśmy ze strachu przed wypadkiem. Mama mówił dobrze zabije się będzie koniec - koniec naszych problemów. Ale pomimo wszystko nie chciałem, aby umierał, nie chciałem dorastać bez taty. Wierzyłem, że się zmieni. Kolejne tygodnie nie przynosiły niczego innego, wiecznie to samo- wychodzenie przez okno, skakanie po balkonach. Było strasznie i to chyba zniszczyło doszczętnie moja psychikę. To właśnie po tamtych sytuacjach zacząłem przyjmować sterydy, z myślą żeby powstrzymać ojca przed wyskoczeniem z okna, aby walnąć starego za to, że podnosi rękę na matkę. Nie bałem się o siebie, chciałem pokazać ze potrafię walczyć i nawet kochanemu tatusiowi się przeciwstawić. Sterydy pomogły rozbudowałem się bary miałem większe, ale one i moja chęć zabicia ojca sprawiła ze psychika zwariowała. Zachorowałem na chorobę, której nazwy nikt nie potrafi wymówić, bo nie wiedzą czy rzeczywiście to mi dolega. Otóż zryta psychika, sterydy, dziecięcy strach, ból i krzyk sprawił, że zacząłem nie kontrolować swoich gestów, słów. Nie mogłem powstrzymać się- potrafiłem w każdej nawet w najmniej spodziewanym momencie krzykną, opluć, do matki i ojca zacząłem nie kontrolowanie się drzeć. To właśnie mama zauważyła te zmiany i poszła ze mną do lekarza, okazało się ze tej choroby nie da zwalczyć jest dożywotnią. Co mogłem zrobić nic, byłem chory ojciec też, a mama miała dwa kłopoty na głowie.