Dzieci boże. Część 2
Na wniosek Kisielewskiego do grupy współpracującej z CBŚ dołączono policyjną psycholog, która była przy tej sprawie od samego początku. Miała pomóc wychwycić różnicę w korespondencji i innej aktywności w internecie potencjalnych podejrzanych od momentu zgwałcenia pierwszej dziewczynki.
Policyjna machina ruszyła pełną parą. Wszyscy wyrabiali nadgodziny, a niektórzy odstawiali inne sprawy nad którymi równocześnie pracowali, bo to był cały czas ten sam wyścig z czasem, co wcześniej – jednak teraz zmierzali w kierunku konkretnych punktów orientacyjnych, a nie działali na ślepo i częściowo bez sensu.
Być może to już ostatnia prosta, pomyślał Daniel, i upolujemy cię bydlaku. Obyśmy tylko zdążyli zanim jeszcze kogoś skrzywdzisz… Tymczasem on gdzieś tam był. Czaił się i być może nadal planował swoje zbrodnie wciąż pozostając na wolności.
ROZMAITOŚCI
dzień trzysta dziewiąty
Kamil siedział w swoim mieszkaniu i popijał whiskey z lodem. Światło było zgaszone, a okna zasłonięte. Całkowita ciemność. Tylko on jaśniał swoim własnym światłem. Pociągnął jeszcze jeden łyk i z uśmiechem na ustach odchylił głowę do tyłu.
Wspominał tą chwilę, rozkoszował się nią. Za drugim razem, to było coś! Zwłaszcza kiedy ta mała istotka przestała kwiczeć, kiedy otwartą dłonią uderzył ją kilka razy w twarz. Wspomnienie nie milknącego echa przeżytych emocji pozwalało przetrwać mu kolejne szare dni, w których dotychczas nie mógł się odnaleźć. Tak, dotychczas nie wiedział co to naprawdę znaczy żyć, cieszyć się tym życiem. Walka z własną naturą to absurd.
Wspomniał, kiedy po raz pierwszy zaczął łowy. Najpierw bał się tego, ale potem… Potem sprawiło mu to przyjemność. Dwie pierwsze dziewczynki, które upolował to było naprawdę coś. Jednak, jak mówią, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Kamil doszedł do wniosku, że można by spróbować czegoś nowego. Oglądał wiele najprzeróżniejszych zdjęć krążących w internecie. Czas na chłopca zadecydował.
A może to nie apetyt mi rośnie?, pomyślał wychylając kolejny łyk. Może po prostu mam ochotę na rozszerzenie menu?
DZIECKO
dzień osiemdziesiąty trzeci
Laura nie była taką małą dziewczynką. Miała już osiem lat, co jeszcze niedawno uwielbiała podkreślać z dumą. Uwielbiała też bawić się z innymi dziećmi. Wprawdzie zabawa w chowanego w tym wieku to już było „dla dzieciaków”, ale były inne zabawy. Laura uwielbiała o nich opowiadać.
Siedziała teraz spokojnie przy stole, a jej tata karmił ją.
- No, jeszcze troszkę… – powiedział i podstawił jej łyżkę pod buzię. Chociaż Laura nic nie powiedziała, tata wiedział, że teraz już nic więcej nie zje. Nie powie też, że nie jest już głodna. Nie uśmiechnie się do rodziców, ani ich nie uściska. Nie pójdzie bawić się z koleżankami.
Odkąd brutalnie zgwałcił ją pedofil, nie mówiła, nie miała apetytu, ani się nie uśmiechała. Nie pójdzie też bawić się z koleżankami, bo wpadnie w panikę jeśli tylko w pobliżu nie będzie mamy, albo taty. A nawet jeśli będą, to i tak ich nie uściska, ani chociaż nie uśmiechnie się do nich.
- Skoro nie jesteś głodna – powiedział delikatnie tata – to pójdźmy poczytać książeczkę. Chcesz? Może twoją ulubioną?
Zamiast wybuchu radości, odpowiedziało mu obojętne spojrzenie dziecka, które doświadczyło zbyt wiele i zbyt złego nawet, żeby dorosły sobie z tym poradził. Tata wziął Laurę za małą rączkę i poprowadził do pokoju, żeby poczytać córce książeczkę.