Drops i nowy "BFF"
Drops i nowy „BFF”
Pewnego letniego, majowego popołudnia Drops wyglądając z zza okna zobaczył, że jest ładna pogoda. Postanowił, że nie spędzi tego słonecznego, ciepłego dnia w budzie. Zapytał Dżekiego czy się z nim nie wybierze nad staw, aby pokarmić kaczki.
- Może innym razem, nie najlepiej się dzisiaj czuję – odparł przyjaciel.
Dżeki postanowił więc zadzwonić do Kołtunki. Ta również odmówiła, mówiąc, że jest w stolicy u dziadka Filemona. Drops poszedł nad staw sam. Co prawda nie lubił sam chodzić, bo miał takie szczęście, że zawsze gdy wybierał się gdzieś bez towarzystwa, spotykał na swej drodze nieprzyjaciół, którzy nie przepuszczą żadnej okazji, aby mu dokuczyć. Rodzina ostrzegała, żeby nie szedł, bo źle się to dla niego skończy. Jutro też jest dzień – powtarzali – jednak Drops pozostał niewzruszony wobec tych próśb. Założył mały, zielony kapelusz z pawim piórkiem, które dostał w prezencie od Pani Paw za pomoc w ogrodzie, na nos założył duże, pomarańczowe, a na plecy zarzucił biały bezrękawnik z kapturem. Następnie założył swoje skórzane buciki i niepostrzeżenie wyszedł, zamknąwszy za sobą ciężkie, dębowe drzwi.
W drodze nad staw Drops z wielką ulgą patrzył na kalendarz w telefonie, który pokazywał, że do końca roku szkolnego zostało już tylko parę tygodni i znowu przyjdą upragnione i długo wyczekiwane wakacje. W tym roku wraz z rodziną planowali spędzić jeden tydzień nad morzem i jeden w górach. Ale to, co on przeżył w tym roku szkolnym, to chyba nikt nie przeżył. A były to następujące zdarzenia:
1) Jak zwykle był wyśmiewany w szkole
2) nie obyło się bez wyzwisk
3) i ostatnie które było najgorsze.
Koledzy założyli się o to kto się z nim zakoleguje, zostanie jego przyjacielem i będzie mówił wszystkie jego sekrety, które będą rozpowiadane całej szkole. Drops był tak naiwny, że dał się podejść. Bo bardzo chciał, aby się ktoś nim zainteresował, aby ktoś z nim porozmawiał. Cała ta farsa trwała przez trzy miesiące. Drops wiedział, że Franek, który podjął się wykonać to paskudne zadanie, ma złą opinie w szkole. Ale myślał, że ludzie się zmieniają i jeżeli ktoś chce się zakolegować, to trzeba spróbować, ale był w błędzie. Ta farsa trwałaby dłużej, ale niechcący podsłuchał rozmowę Franka przez telefon z kolegami: rybka złapała haczyk, jest naiwny jak małe dziecko, mam dużo niusów o Dropsie. Będzie się z czego pośmiać i co rozgadywać w szkole. Kiedy się o tym dowiedział wpadł w rozpacz. I tak właśnie o tym rozmyślał.
Zbierało mu się na łzy, więc usiadł na ławeczce nad stawem i zaczął się nad sobą użalać. Jakim on jest zerem, niedorajdą. Aż tu nagle, jakby tego było mało, pojawił się Franek z kolegami, którzy chcieli sobie znaleźć zabawę czyimś kosztem. Drops chciał uciekać, ale było za późno, było ich czterech. Trzech go złapało, jeden za prawą rękę, drugi za lewą, a trzeci wytarmosił mocno za uszy, które rozciągał na wszystkie możliwe sposoby. Franek, czyli ich „guru”, patrzył tylko na niego z góry i powtarzał: przez ciebie mam problemy w szkole, zapłacisz mi za to teraz i jutro wszystko odwołasz, co powiedziałeś dyrektorowi. A teraz szkoda takiego ładnego dnia na siedzenie na ławce. Domyślał się, jaki zaraz wyda rozkaz. Do wody z nim! – wrzasnął. Już mieli zanurzać mu głowę, aż tu nagle znienacka z drzewa niczym Robin Hood wyskoczył pies, który rozprawił się z jego wrogami. A trwało to chwilę, raz, dwa, prawy, lewy sierpowy, kop. Uciekali w podskokach, aż się za nimi kurzyło, wykrzykując przy tym: mamo ratunku!!! Kiedy jego wybawiciel wyjąwszy go z wody, doprowadził do ławki, na której usiadł i po chwili doszedł do siebie (nie mógł uwierzyć, że ktoś stanął w jego obronie). Zapytał się go: czy wszystko w porządku, Drops? Odpowiedział: tak, wielkie dzięki. Ale skąd znasz moje imię? Kim jesteś? Odpowiedział mi z uśmiechem na pysku: jesteś przecież gwiazdą w gimnazjum, grzechem byłoby nie znać takiej osobistości, jak ty. Wiem, że ci dokuczają. A wiesz dlaczego? Nie – odpowiedział ze smutkiem w głosie. Bo zazdroszczą ci tego, kim jesteś. A tak na marginesie, to nazywam się Ficek. I chce zostać twoim przyjacielem. Mogę ci zagwarantować, że nasza przyjaźń nie będzie taka, jaką ci zagwarantował Franek. Zaryzykuję – odpowiedział bez wahania Drops, z lekkim uśmiechem, na który Ficek odpowiedział też szczerym, dużym uśmiechem. Było widać w jego oczach, że nie oszukuje, że to, co mówi, to prawda. Drops zaproponował, że taki czyn, którego dziś dokonał jego nowy przyjaciel, trzeba nagrodzić dobrym ciachem. Ficek też się z nim zgodził i poszli razem do nowej cukierni „Pod Sosnami”, gdzie bliżej się poznali i polubili, jedząc przy tym duże, smakowite wuzetki oblane dużą ilością bitej śmietany. Okazało się, że Ficek ma podobny charakter do Dropsa i że tym samym się interesują. Na koniec spotkania wznieśli jeszcze toast za „przyjaźń na zawsze”. I od tej chwili, przez ostatnie tygodnie nauki Drops miał spokój, bo każdy bał się nowego przyjaciela.