Dług c.d.
-Gdziekolwiek, aby z tobą- uśmiechnęli się obydwoje- To może chodźmy nad rzekę?
Szli, trzymając się za ręce i podziwiając uroki natury: śpiew ptaków, płatki kwiatów oraz oddychali świeżym powietrzem.
-…i jak tam ci bez narkotyków, kochanie?
-Wspaniale- skłamał Maciek- Nie wiem jak mogłem z nimi żyć. Myślałem, że wtedy było pięknie. Myliłem się, teraz jest pięknie.
Poszli nad rzekę, gdzie zaczęli rzucać kamienie do wody jak bawią się małe dzieci. Sprawiało im to ogromną radość. Przycupnęli na trawie i zaczęli się przytulać. Maciek udawał, że wszystko jest w porządku. Bał się strasznie, choć jak widział Maję to czuł się bezpieczniej.. Patrzył się na nią, jakby ostatni raz ją widział. Swoimi ślepiami chłonął ją.
-Maju…
-…tak…
-Pocałuj mnie, jakby to był ostatni raz…
-Kocham cię, ale mam nadzieję, że to nie będzie nasz ostatni raz- uśmiechnęła się.
-Też mam taką nadzieję…
Całowali się namiętnie jak nigdy dotąd. Maćka ręka powędrowała w delikatne włosy. Sprawiało im to ogromną radość. Chcieli tak zostać jak najdłużej.
-Ciekawe, jak będzie wyglądał nasz ostatni raz?- zapytała.
-Może tak- wydukał Maciek, przerażając się.
Kontynuowali pocałunki. Rozumiejąc siebie, czując siebie. Ich usta stykały się w promieniach zachodzącego słońca. Skończyli. Wstali i podeszli do brzegu. Maciek stanął za Majką obejmując ją prawą ręką. Serce biło mu szybko. Nie mógł wstrzymać drżenia całego ciała. Pocił się i oddychał nierówno.
-Nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić- szepnął na ucho lekko przestraszonej Majki.
Z tylnej kieszeni wyciągnął po cichu scyzoryk. Rozłożył go i zaczął dźgać ją od przodu. Zamknął oczy, bał się patrzeć na te straszności, które wykonuje. Słyszał tylko jej przeraźliwy wrzask, który wwiercał się w ciało i chciał zniszczyć serce.
-Kocham cię!- krzyczał- Kocham cię, kocham!
Przestał, otworzył oczy. Ujrzał nie żywą Majkę, leżącą na ziemi. Zaczął płakać. Biegał po łące, nie kontrolując siebie. Czuł się jakby, ktoś zdzierał z niego skórę. Dosłownie wyrywał sobie włosy z głowy. Szok ogarnął jego poczynania. Biegał, skakał, krzyczał:
-O Jezu, co ja zrobiłem?! Maju, ja nie mogłem inaczej! Oni i tak by cię zabili. Zginęłaś przeze mnie! Przepraszam!!! O Jezu, co ja zrobiłem?!
Łzy płynęły jedne za drugimi. Zdobył się na odwagę i spojrzał na ciało Majki. Ubranie było przesączone krwią. Syknął z bólu. Widział siebie nieżywego. Błyskawica przedarła jego ciało na pół. Coś wyżerało mu sumienie, już kończyło.
-Co ja zrobiłem?!!- krzyknął ponownie, łapiąc się za głowę.
Wyrzucił z rąk zakrwawiony scyzoryk. Wyciągnął heroinę i cały potrzebny sprzęt. Zobaczył, że ktoś jest za nim. To przyjaciel. Mówił mu: „Dobij siebie, tylko ty zostałeś”. Poczuł się pewniej, ale spojrzał na ciało Majki i znowu ryknął jak zraniony niedźwiedź. Cały się trząsł. Nie wiedział, co ma robić. Usłyszał głos: „Pośpiesz się…, bo nie zdążysz. Przecież wiesz jak to się robi”. Zamiast ćwiartki grama, wziął dwa gramy heroiny. To miał być „złoty strzał. Rozpuścił na łyżce i wciągnął igłą do strzykawki. Wylewał trochę, bo nie mógł zwyciężyć drżenia rąk.