Dagger- płatny sztylet cz.V
ktor złapał dziewczynke w ramiona i przytulił ja. A ja popatrzyłam czy tłumik jest poprawnie założony i strzelilam do góry w wyjście awaryjne. Zatrzask puścił od razu. Wspięłam się bezproblemowo na dach windy i rozejrzałam dookoła. Syf i brud. Złapałam się za linę awaryjną i zaczęłam wspinać się w góre. - Jedźcie dalej.- szepnełam. - Na sam dół. - popatrzyłam pod nogi. Zauważyłam Viktora. Ten skinał głową i nacisnął guzik. Zamknał wyjście awaryjne. A ja z wielką determinacją wspinałam się dalej. Jak te bandziory skrzywdziły moją Mie to ich zabije. Co do jednego. Mia. Moje kochanie. Bądź cała. Okaż sie dobrym psiakiem i schowaj sie gdzieś. Błagam cię. Jesteś moją jedyną przyjaciółką. Tylko ty mnie rozumiesz. Co ja bez ciebie zrobie? Broń uwierała mnie za paskiem. Ale jeszcze tylko kawałek. Już widzę wyjście awaryjne. Już niedaleko. Piętro 8 minełam bardzo szybko. Jest.. wreszcie 9. Nie mogło być lepiej. Złapałam się za line tylko jedną reką, a w drugą wzięłam broń. Przestrzeliłam zatrzask i wydostałam sie na korytarz. Ta cisza jest dobijająca. Zaczęłam sie zakradać w stronę mojego pokoju. Nic z niego nie było słychać. Nawet najmniejszego szmeru. Tylko cisza... Może bandyci sobie już poszli? Nie! Nie mogę stracić czujności. Złapałam broń pewniej i stanęłam w otwartch drzwiach. Ostrożnie zaglądnęłam do środka. Na pierwszy rzut oka nie było nikogo. Meble porozwalane na podłodze, tak samo jak wszystkie inne rzeczy. Czego oni tu szukali. Wreszcie zauważyłam to co chciałam zauważyć. Mój psiak leżał koło kanapy w kałuży krwi. - Nie! - krzyknełam i wbiegłam do pokoju.- Mia! Boże! Nie! - oczy zapiekły mnie. Klęknełam przy psie. Nie oddychał. Dostał trzy razy w brzuch. Co za bydlęta. Zabili moją suczkę. W tym momencie usłyszałam za sobą szmery, powoli odwóciłam głowę i zauważyłam lufę broni wycelowaną we mnie. - Nie próbuj żadnych sztuczek. Połóż broń na ziemi i przesuń ją w moją stronę.- spojrzałam na mężczyznę. Był w kominiarce, więc nie widziałam jego twarzy. Jednak jego zielone oczy były niesamowite. Jaśniały blaskiem, jak oczy kota. Niespotykane. - Dawaj do cholery tą broń , chyba, że chcesz podzielić los swwojego zwierzaczka. Dzielny pies z niego był. Skakał do mnie i bronił się zaciekle.- pokazał mi pogryzione ramię. - Morderca.- wysyczałam kładąc powoli broń na ziemi. - A ty to niby kto jesteś?- zaśmiał się gardłowym śmiechem. - Teraz laleczko przesuniesz ta broń w moją stronę. No raz, raz. - odetchnełam głęboko i bardzo wolno popchnełam broń w jego stronę, gdy się lekko schylił ja skoczyłam do przodu, złapałam broń z ziemi i wypaliłam z niej dwa razy. Jedna kula trafiła go w podbrzusze, ,druga przeszyła lewą stronę klatki piersiowej. Mężczyzna zachwiał sie i upadł na plecy, robiąc przy tym niezły hałas. Pospiesznie zamknęłam drzwi i wróciłam do niego. Stanęłam nad nim z wycelowaną bronią w jego głowę. - Kto cię przysłał?- wysyczałam przez zęby. - I tak ci ... nie powiem..- mówił z dużą trudnością. Nie zauważyłam, że ostatkami sił sięgnał po broń. Zrozumiałam to dopiero wtedy gdy wypalił z niej, a kula drasnęła mnie w ramię. Ja wystrzeliłam mechanicznie z mojego berette i kula przeszła przez środek czoła mężczyzny.