Czyściec cz. 2

Autor: duncan
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Nie wydawało mi się też, że jeden czy dwa wypalone na imprezie skręty są w stanie wpłynąć jakoś na moje przyszłe życie. Na śmierć. Powiem szczerze – bardzo, bardzo nie chciałam przyjąć do wiadomości faktu, że jest to kolejny krok wprowadzający mnie na moje rondo. Wolałam o tym nie myśleć. Wolałam pozwolić sobie wielkodusznie na mały błąd. Bo tylko w takich chwilach czułam, że żyję naprawdę, że jestem w centrum świata, który sama dla siebie stworzyłam. Pokrętnie zadawało mi się, że wtedy byłam prawdziwa. Bez narzuconej przez świat formy, bez presji sprostania czyimś oczekiwaniom wobec siebie. A nawet bez wewnętrznego przymusu podążania za własnymi marzeniami. Piękny stan. Tu gdzie jestem nie ma marihuany. Może to i lepiej.

Tak jakoś się dzieje, że kiedy człowiek najbardziej potrzebuje innych ludzi, ma pod ręką same używki i ani jednej życzliwej osoby, poza panią w całodobowym monopolowym. Teraz wydaje mi się, że gdyby moje poszukiwania KOGOŚ były bardziej przyziemne, wymagania nie tak odrealnione, to oprócz tej pani podającej półwytrawne Carlo Rossi byliby inni ludzie, ciągle byłabym ja. Przecież na dobrą sprawę, można przeżyć fantastycznie swoje życie nie próbując przy tym zdobyć Mount Everest. Niektórym do szczęścia wystarczają Bieszczady. Zazdroszczę im, naprawdę. Mam też w związku z tym do Boga pewien żal. Już chyba teraz mogę to głośno powiedzieć, nie wyśle mnie przecież do Piekła. Jeżeli daje się komuś wspaniałe marzenia i wielkie ambicje, to wypadałoby też dać odwagę, by je realizować i odporną psychikę, by dzielnie znosić niepowodzenia i upadki. To byłoby fair.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
duncan
Użytkownik - duncan

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2015-09-19 08:57:53