Kamikaze
W obliczu zbliżającej się przepowiedzianej wielkiej wojny pełniliśmy dyżury w ramach międzynarodowego korpusu bezpieczeństwa i pokoju. Podczas gdy ja spałem, mój towarzysz winien czuwać przy biurku wyposażonym w dwa telefony i pilnować skrzyni z biurokracją oraz magazynu z bronią zamkniętego niczym szwajcarska skrytka bankowa. Jednak ja nie spałem, a on nie siedział przy swym stoliku. Słuchaliśmy radia i gadaliśmy. Dyżurny wyszedł zapalić. Wrócił po kilku chwilach do mojej jamy trzymając w ręku swe papierosy.
- Zajebałem fajki dyżurnemu. – oznajmił z głupawym uśmiechem.
Nasza służba dobiegała końca, czekaliśmy więc niecierpliwie na naszych sojuszniczych zmienników. Gdy się zjawili wymieniliśmy w uniwersalnym języku uprzejmości budujące morale w walce o pokój. Przywitał ich mój kompan, który bieglej władał językami obcymi.
- How are you?
- I’m fine. Thanks. And you?
- Thanks. I’m fine too. And you again?
- …? :-)
Jednak zmiana nie odbyła się rutynowo. Nie mogła. Na biurku dwa telefony. Zwykły i łączący bezpośrednio z dowództwem połączony z telegrafem. Dzwoni zwykły. Odbieram.
- Co jest?!
- Wpół do dziesiątej.
- I co?
- Już pora.
- Na co?
- Na wpół do dziesiątej.
Dotarło do nas, że nastał czas. Ostatnimi chwilami ciszy przed burzą wstrząsnęło złowrogie i podejrzane echo zbliżających się kroków. Jak spod ziemi wyrosło przed nami oblicze chudego starca z siwą brodą, ale to nie był Święty Mikołaj. Na głowie miał zabytkowy szpiczasty hełm, a wątłą pierś zdobiły trofea i ordery, od których wagi staruszek aż się garbił podpierając się laską z wyrzeźbionym na rękojeści drapieżnikiem.
- Przepraszam, że przepraszam. Tędy to prosto?
Słowa, które z trudem wydusił z siebie garbus potwierdziły nasze obawy. Nadeszła właśnie wojna. Panika. Telefon alarmowy. Depeszują z dowództwa zjednoczonych sił. Skoro w jednej chwili wszyscy wokół umarli ze strachu lub uciekli, przejąłem dowództwo i podjąłem dialog z najwyższym zwierzchnictwem odbierając depeszę ogłaszającą alarm.
- Alarm. Stop. Keep smiling. Odbiór.
- Przyjąłem. Stop. I love you. Odbiór.
- Fuck off. Fuck off. Odbiór.
- Repeat, please. Repeat, please. Odbiór.
- Bóg mówi: Musisz być szczęśliwy. Odbiór.
- Depesza nie czytelna. Stop. Wysyłam flotę. Bez odbioru.