Cudowny obraz pierwszego sekretarza (cz.2)
- Kto taki? – zapytał naczelnik Strugaczka.
- Jak to kto? – obruszył się starzec. – Podwórkowa kapela! Myślą, że będziemy tańczyć, jak nam zagra!
- Przecież oni od tego są, żeby grać do tańca – zdziwił się kierownik.
- Tak, ale powinni się liczyć z naszym zdaniem - mężczyzna powiedział już spokojniej, ocierając sobie pot z czoła. - A oni grają tylko to, co sami uważają za słuszne. I jeszcze nam wmawiają, że to wszystko jest dla naszego dobra.
- Przecież możecie się zbuntować i nie tańczyć - zasugerował Strugaczka.
- Kiedy nogi same się ruszają, do tej ich muzyki - odpowiedział mężczyzna, demonstrując kilka podstawowych kroków do jakiegoś latynoskiego tańca.
- Co to jest, bo ja się nie znam tak do końca? - zapytał kierownik, czerwieniąc się przy tym jak pomidor.
- Manipulacja! - odpowiedział starszy pan, odchodząc tanecznym krokiem do swoich spraw.
I nagle wszystko zamarło, stanęło w miejscu, jakby w oczekiwaniu na cud.
Strugaczka zdał sobie sprawę z tego, że może to być jedyna okazja, aby przez krótką chwilę było jak dawniej. Przebiegł przez podwórze prawie nie dotykając bruku i znalazł się przed wysokimi drzwiami na klatkę schodową. Wpadł do środka i zanim wybrzmiały ostatnie słowa odbite echem od ścian kamiennicy, on już był na półpiętrze. Przeskakując po trzy stopnie, wbiegł na piętro. Zatrzymał się przed drzwiami z łuszczącą się farbą. Nacisnął na klamkę. Szeroki korytarz przedzielała kotara zawieszona na drucie, spod której wystawało stare pianino. Po odchyleniu zasłony, stanął przed kolejnymi drzwiami. Otworzył je i znalazł się w kuchni. W kuchennej wnęce stało drewniane łóżko. Nad łóżkiem wisiał obraz, a właściwie pożółkła makatka z wyhaftowanym obrazkiem. Na obrazku był pierwszy sekretarz zanurzający dłonie w misce z mydlinami, a nad nim widniał napis: „Świat się kończy, ale ja umywam ręce”.
- Mam! – wyszeptał Strugaczka.
- Oddam za dwie bułki – wymamrotała wysuszona główka, wynurzając się ze świeżo wykrochmalonej pościeli.
- Pewnie jedną dla pani, a drugą dla gołębi? - zapytał naczelnik.
- Dla moich gołąbków w pierwszej kolejności - zaznaczyła główka i chciała coś jeszcze dodać, ale opadła na górę poduszek.
- Ma się rozumieć! - odpowiedział Strugaczka i zniknął za zasłonką.
***
- Musimy zrobić wszystko, aby rozweselić to miasteczko - powiedział pierwszy sekretarz, siorbiąc herbatę ze szklanki z metalowym uchwytem. - Trzeba opracować strategię, jakiś plan, znaleźć w budżecie wolne środki. Pan się tym zajmie, panie kolego.
- Rozumiem, że traktujemy tę sprawę priorytetowo? - zapytał przewodniczący, huśtając się na krześle.