Ciekawość prowadzi do...
Po długim i wyczerpującym biegu obie kobiety dotarły na skraj lasu Wellael. Sulenda nigdy nie zapuszczała się tak daleko, toteż uważnie starała się obserwować drogę, by wiedzieć, którędy ma wracać. Jednak w pewnym momencie zdała sobie sprawę, że straciła orientację. Poza tym w lesie czaiło się zło, którego bliskość w dalszym ciągu czuła.
Jej towarzyszka w milczeniu poprowadziła ją wąską ścieżką aż do ściany krzewów i zarośli. Szybkim gestem odsłoniła krzaki i skryła się za nimi dając dziewczynie gest ręką, by ta podążała za nią. Kiedy ta przedarła się przez zarośla, ujrzała niewielką chatkę, bardzo szczelnie schowaną w gęstwinie. Nigdy by nie przyszło jej do głowy, że ktoś może tu mieszkać.
Weszła do dość ponuro wyglądającej chaty. W kącie stał stary węglowy piec, z którego buchały od czasu do czasu iskry. Pośrodku w oczy rzucał się nadgryziony zębem czasu, masywny stół. Nic w tym pomieszczeniu nie byłoby szczególnego, gdyby nie ściany usłane wyrytymi w drewnie literami. Tego pisma Sulenda nie była w stanie rozszyfrować. Nadal nie rozumiała co się tak naprawdę stało, jednak liczyła na to, że kobieta, która chwilę temu uratowała jej życie, wszystko jej wyjaśni.
Jej wybawicielka ściągnęła z głowy kaptur. Oczom Sulendy ukazała się piękna kobieca twarz. Wyraźne rysy, smukły podbródek, czarne, długie włosy i ciemne oczy – w zasadzie nie tak ją sobie wyobrażała, sądząc po tym z jaką szorstkością i złością w głosie osoba ta ponagliła ją wtedy w lesie.
- Co tam robiłaś głupia?! Życie ci niemiłe? - odezwała się już nieco łagodniejszym, jednak zdecydowanym tonem kobieta.
- Nie... Ja tylko... - Sulenda nie wiedziała co ma powiedzieć. Nie ufała jej do końca, mimo że przed chwilą ta uratowała ją przed śmiercią.
- Jestem Asante. Masz szczęście, że byłam w pobliżu, bo już by cię nie było między żywymi. Zobaczyłam, że drzwi do chaty Bruny są otwarte.
- Dziękuję ci. Mam na imię Sulenda.
- Wiem kim jesteś. Bruna była twoją babcią. W jej domu od lat nikt się nie pojawiał. Każdy się panicznie boi tego miejsca. Jaka zła siła pchnęła cię w tamtym kierunku?!
- Nie myślałam, że to niebezpieczne.
- Ty nie zdajesz sobie z niczego sprawy, prawda? - zdziwiła się Asante, a jej i tak już wielkie oczy zrobiły się jeszcze większe. Uniosła brwi i uważnie przyglądała się Sulendzie.
- O czym ty mówisz? Co to była za istota?
- Hehe – Asante roześmiała się głośno. Jednak nie był to przyjemny śmiech. Raczej czuć w nim było nutę ironii. - Nie wiesz więc nic o tym co tak naprawdę robiła twoja babka. - Stwierdziła już z powagą.
Sulenda jedynie otworzyła usta. Była zaskoczona tym, że ktoś mógł wiedzieć więcej niż ona na temat jej babci.
- Bruna nie była zwykłą czarownicą.
- Czarownicą? A więc to co mówili ludzie było prawdą? - zdziwiła się Sulenda.
- Nie do końca. Owszem parała się ona magią, czarną magią. Ale nie to było najgorsze. Twoja babka ponad wszystko pragnęła stworzyć istotę o nadprzyrodzonych mocach.
Sulenda z coraz większym niedowierzaniem słuchała opowieści Asante i nie mieściło jej się w głowie, że to co mówi ta kobieta może być prawdą. Jednak na własne oczy widziała dowód na potwierdzenie tych nieprawdopodobnych słów.