Chata, którą wieki roztrącą
* * * I jeszcze jeden gość przybył do dworku Marcina. W kapeluszu z piórkiem i w czarnej pelerynie wszedł do salonu Piotr Skrzynecki. Zaraz kazał prowadzić się do piwnicy gdyż jak powiedział chce tam zorganizować koncert. Idąc za Wojtkiem nucił hymn Piwnicy: „Ta nasza młodość z kości i krwi, ta nasza młodość co z czasu drwi…” * * * - Marcinie list z Będzina przyszedł. Autor do nas pisze, autor książki o nas. - Co on tam pisze tym razem? Czytaj Jaśku. Drogi Marcinie! Cieszę się że role gospodarza spełniasz znakomicie. Z każdym umiesz porozmawiać, każdego zająć, gościsz ich jak należy, karmisz, poisz niczym magnat jakiś. Przyjdzie czas że i ja przyjadę na to spotkanie do was. Na miejscu posłucham jak gra Bach kantaty swoje, spróbuję twojej sławnej szynki, kołdunów i bigosu i wódki się napiję a potem będę po lasach spacerował, zdjęcia robił różnym dziwom leśnym, strumykom, pniom zmurszałym. A potem w salonie twoim wielkim wystawę zdjęć zrobię. Na jednym zachód słońca ukarzę ranną mgłę w lesie, który parę kilometrów od dworku twojego się zaczyna i kilometrami się ciągnie. A teraz Marcinie powiem ci że inne zdjęcia oglądałem, zdjęcia ludzi, których spalono tam gdzie ojciec Kolbe powiedział ZŁU-NIE. Oglądałem zdjęcia Marcinie na komputerze a na zdjęciach ruiny zamku i na tle tych ruin Żydzi będzińscy. I jedno spojrzenie na komputer a drugie w okno. A z okna mojego widać zamek. Odbudowany on, na niebiesko w nocy oświetlony, piękny widok daje, z każdej strony piękny. Patrząc w obiektyw jakże ci mogli przewidzieć że ja Marcinie 70 lat później oglądać ich w komputerze będę i pisać o nich w liście do ciebie – gospodarzu miły. To jest mistyka. Opowiedz to swoim gościom. Najbardziej to bym chciał usłyszeć co Juliusz na to Pozdrawiam autor książki „Chata, którą wieki roztrącą” i wcześniejszych też. * * * Piotr Skrzynecki oglądał piwnice Marcinowego dworku. Wybrał jedno pomieszczenie o gotyckich sklepieniach. - Tu - mówi – odbędzie się koncert. Zaproś tu Wiesia Dymnego. On napisze na pewno dobry tekst. Ja będę konferansjerem, a scenografię zrobi Matejko. Podobno jest tutaj. A teraz Marcinie napijmy się. Słyszałem że twoje wina są znakomite. - Pij Piotrze, pij. * * * - Szanowni Państwo. Miłe Panie, mili Panowie – zaczął Piotr Skrzynecki – zapraszam na koncert, na monologi nasze. Do piwnicy zapraszam. Ja w Piwnicy całe życie spędziłem. I codziennie po koncercie szedłem do Mariackiego kościoła popatrzeć na dzieło mistrza (Witam mistrza Stwosza). Niech mistrz siada i opowie nam jak to z kloców apostołów wyczarował, niczym sztukmistrz jakiś. - Czy nie zauważyłeś panie Skrzynecki – brat Albert głos zabrał – że Jezus też rzeźbił apostołów. Też z rybaków galilejskich celników wyciosał ludzi, którzy zapoczątkowali budowę gmachu, który do końca świata budowany będzie. * * * Długo potrwa program, który przygotował Piotr. Tymczasem na dziedzińcu zauważono dziwnie ubraną postać. Proste chłopskie ubranie jakby sprzed wieków, sprzed tysiąca lat. - Kim jesteś wędrowcze? Marcin doszedł do gościa, który z zainteresowaniem oglądał dworek. - Tu była kiedyś puszcza. Las wielki, bór ogromny. Ja tutaj żyłem, kiedy Litwa pogańska była. Dotarł do nas mnich który opowiadał o Bogu jedynym. Nie uwierzyliśmy. Zarąbaliśmy go siekierami i zakopaliśmy daleko w puszczy. Ale ta jego opowieść dr