Chata, którą wieki roztrącą
ch! Niewidzialny, Nieskończony, wiem że prorocy, którzy zajrzeli poza krawędź tajemniczego mieszkania, nie umieli widzianych rzeczy opisać”. * * * Do nich należał też gość Marcina, Juliusz. On też tam zajrzał. Opisać spróbował. Nie wyszło. * * * - Chodźmy się przejść. Marcin zaprosił na przechadzkę parę osób. - Pokażę wam uroki tego miejsca. Nie ma tu gór wielkich, które tak sławi pan Tetmajer, teren jest lekko pofalowany, rzeczka, lasy, zielone łąki. Spacerowali kilka godzin i noc ich na tym spacerze zastała. „Doprawdy nie jest ziemia mniej piękna niż niebo” – powtórzył za bohaterem swojego dramatu Jerzy Zawieyski. Nie ma brzydkich miejsc na ziemi. * * * Nie ma brzydkich miejsc? Są. Ja jestem z takiego miejsca brzydkiego. Dom nasz to brzydki czworak dokoła biedaszyby a w oddali dymiące kominy. A w domu bieda, chleba ciągle brakuje. To powiedziała Marysia. Z Warpia tutaj przyszła. Z Warpia dzielnicy miasta Będzina. Przyniosła z sobą worek węgla, który wykopała w biedaszybie. - Wrzuć ten węgiel – mówi – Marcinie do pieca. Ciepło będzie większe od ciepła z drewnianych kloców, które z puszczy litewskiej przynosisz. Tutaj świat inny. Świat książek, pięknej muzyki, a tam u nas na zachodnich kresach szarość i smutek. Czasu nie ma by czytać poezje. Praca od świtu do zmierzchu. Ja wiem opiszecie to, filmy nakręcicie i zrobicie dzieło sztuki z naszego życia. Pięknie wszystko sfotografujecie. Z brzydoty piękno uczynicie. Ale brzydota i bieda pozostaną. * * * „Być nie zauważonym by spotkać się z Tobą nie czytanym zbytecznym właśnie byle jakim…” Te słowa z wiersza J. Twardowskiego przeczytał brat Albert. Na głos przeczytał. Wszyscy na nie zareagowali gdyż oni byli zauważeni przez wszystkich. Byli czytani, podziwiani. Nagrodę już wzięli. A Marysia z Warpia, proste życie prowadziła. Tak to miała wyznaczone. A oni mieli tworzyć. Nie ma tu nic złego. Węgiel który przyniosła Marysia dawał przyjemne ciepło. Ciastem Marysię poczęstowano. Ona lubiła takie z posypką, drożdżowe, wyrośnięte. Opowiedz nam swoje życie Marysiu. Opowiedz Mario. * * * „Kiedy urządzasz ucztę, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych”. * * * Jednak przyszła. Wiadomo było że coś napisze, że widząc ten dworek, tych ludzi, napisze tekst, a ktoś napisze muzykę i jeszcze ktoś zaśpiewa i zostanie przebój na lata, na wiele lat. -Pani Agnieszko cieszę się że pani przyszła – Marcin powitał Agnieszkę Osiecką. - Widzę że pan zorganizował tu piękny bal. Dziękuję za zaproszenie. Chyba drugi raz pan mnie tu nie zaprosi. „Życie kochanie trwa tyle co taniec” – zaczęła pisać na serwetce Agnieszka. „Niech żyje bal bo to życie to bal jest nad bale Niech żyje bal Drugi raz nie zaproszą nas wcale…” I pisząc słyszała melodię. „…ta miss wykidajło wyłączy nam prąd w środku dnia” – pisała dalej. Niech żyje bal. * * * Marcin Cumft kazał Wojtkowi poprosić wszystkich gości do salonu. Kiedy wszyscy przyszli Marcin robiąc bardzo zaaferowaną minę wyrzekł te oto słowa: „Poprosiłem was wszystkich w celu zakomunikowania wam arcyniemiłej nowiny”. A wszyscy chórem ze śmiechem na ustach wyrzekli głośno: „Jedzie do nas rewizor”. Tak moi drodzy, pan Chlestakow jadąc z Petersburga zawadzi o nas. Będzie wesoło.