„Canis Maior” Rozdział I

Autor: jjoff
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

 Gdy już nadszedł wieczór i wracali ze sklepu rozpadał się okropny deszcz, Justyna wpadła w panikę i zaczęła szukać jakiegoś schronienia, gdyby ich za bardzo zmoczył to oboje straciliby barwy, a to oznaczało że straciliby też dobry humor który zyskali na zakupach, deszcz by wszystko zmył. Nie mogła do tego dopuścić. Pobiegły szybko pod most tam znalazły schronienie przed ulewą.

-Matkooooooo! - Justyna zdążyła stracić połowę kolorów

-Spoko to tylko deszcz.

-Psuje mi kolejny dzień.

-(...) Dlaczego tak wgl. Mnie wymyśliłaś? - rzuciło krówsko po chwili zamyślenia

-Dlaczego o to pytasz?

-A tak się po prostu zastanawiam, nie jestem prawdziwa prawda?

 Justyna nie wiedziała co powiedzieć, nigdy w życiu nad tym nie myślała, jakby powiedziała jej prawdę to by ją na pewno uraziło, nie mogła też skłamać. Stała pod ścianą.

-Nic nie mówisz.

-Słuchaj, nawet jeśli jesteś zmyślona to wcale nie znaczy że dla mnie jesteś bezwartościowa.

 Justynka trochę żałowała że Abigail jest aż tak inteligentna, szkoda też że nie mogła mieć prawdziwej przyjaciółki która nie byłaby wymyślona przez nią. Nie mogła nic z tym zrobić, każdego kogo zapraszała do swojego świata był tylko trochę – nic „zobowiązującego”, ktoś przychodził od czasu do czasu na kawę albo gwiezdny sok (sok świeżo wyciskany z malutkich gwiazdek, ale spokojnie odzyskiwały one swój blask po jakimś czasie), specjalność Justynki. Nikt nie zostawał na dłużej, może na tydzień chociaż, nikt jej też tego nie proponował aby ona została u kogoś na dłużej, nic na siłę.

-Jak nie? Przecież ja tak w sumie nie istnieję - kontynuowała Abigail - widzisz mnie tylko ty

-Inni też cię widzą przecież.

-Tylko jak są u ciebie w domu, nie możesz mnie przedstawić koleżankom ze szkoły jak np. jesteśmy na ulicy.

-Jesteś dla mnie najważniejsza.

-Równie dobrze mogłabyś sobie stworzyć coś innego i mnie by nie było – Abigail coraz bardziej się zadręczała.

-Ale mam ciebie najlepszą Mućkę na świecie, bo jesteś moją jedyną, moją.

 Krowa zaczęła płakać.

-Nie płacz – powiedziała z totalnej bezradności.

-Przepraszam znów złapałam doła, i się zadręczam – faktycznie Abigail straciła wszystkie wesołe kolory.

-Nic się nie stało, ale i tak nie chciałabym abyś tak o sobie uważała – Jak zwykle Justynka bardziej starała się pomagać innym niż zająć się sobą, z jednej strony było to godne pochwały, z drugiej jednak warto czasem bardziej zająć się sobą. Justynka zawsze była gotowa nieść pomoc innym.

-Postaram się już tak nie myśleć – Zgodziła się krowa.

 Deszcz padał i padał i nie było znaków żeby się polepszyło. Dziewczyny cały czas siedziały i rozmawiały ze sobą. Nagle jakiś chłopak przebiegł obok nich i ochlapał ich kałużą.

-Gdzie on się tak śpieszy? – zapytała Abigail.

-Chyba przed czymś albo kimś ucieka.

 

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
jjoff
Użytkownik - jjoff

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2016-10-19 19:36:30