Camrose. r.I.
I.
Wracałam właśnie z codziennej wizyty u psychologa. Ostatniej wizyty. Pan Mitchum stwierdził, że jego pomoc nie jest mi już potrzebna. Po dwóch latach, byłam znów gotowa by żyć na własny rachunek. Przez cały ten czas utrzymywałam się z drobnej pomocy mojej matki. Przeżyłam okropną tragedię. Do dziś pamiętam ten dzień, gdy mój były mąż wychodził skuty z sali rozpraw. Został skazany na dwadzieścia lat pozbawienia wolności za zgwałcenie dziewiętnastoletniej dziewczyny. Gdy tylko przypominam sobie tą kobietę, całą zakrwawioną, leżącą na podłodze w naszym wspólnym salonie, czuję ból. Nigdy nie będę w stanie mu tego wybaczyć. Nie mogłam patrzeć rodzicom tej dziewczyny w oczy, dlatego wyprowadziłam się do Camrose.
Zrobiłam sobie mały spacer. Dom nie znajdował się daleko, więc mogłam sobie na to pozwolić. Szłam powoli, jakbym prosiła Boga o zbawienie z tego bolesnego świata. Nadal próbowałam się pozbierać. Nie byłam jeszcze całkowicie sklejona, jednak czas upływa, a ja muszę żyć.
Gdy wchodziłam do mieszkania jak zawsze wyciągałam listy ze skrzynki zawieszonej na drzwiach wejściowych. Jak zwykle były tam tylko same rachunki. Postanowiłam, że zajmę się tym później i rzuciłam je na stolik, gdzie stała doniczka ze storczykami. Włączyłam telewizor i jak zwykle przełączyłam na wiadomości. Weszłam do kuchni, która łączyła się razem z salonem. Słuchając wiadomości, rozpakowywałam zakupy.
-Zostało otworzone nowe schronisko dla zwierząt, które ufundowała nam pani Haschus. Jego wygląd zdumiewa, przypomina pięciogwiazdkowe apartamenty. -powiedziała prezenterka.
-Jak zwykle -powiedziałam sama do siebie.
Po wypakowaniu zakupów, wyjęłam z górnej szafki półmisek i płatki zbożowe. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam mleko. Przygotowałam sobie mój ulubiony obiad. Nadal słuchałam lokalnych wiadomości.
-W Camrose Lake znaleziono następne ciało. Jest to kolejna ofiara nieostrożnych kąpieli.
Tydzień temu miałam rozmowę kwalifikacyjną. Nadal czekałam na telefon z gazety CamroseNews. Miałabym zajmować się wydziałem morderstw, nieszczęśliwych wypadków i samobójstw. To było właśnie to co mnie najbardziej porywało.
Po zjedzeniu wytwornego obiadu, usunęłam się z jadalni i poszłam do toalety. Przemyłam sobie twarz lodowatą wodą. Spojrzałam na zegarek, który widniał na mojej ręce. Była godzina szesnasta. Postanowiłam chwilę odpocząć po moim „wolnym dniu”. Położyłam się na kanapie w salonie i skierowałam głowę na telewizor. Przełączyłam na żenujący program, który zawsze mnie usypiał.
Z drzemki obudził mnie dźwięk telefonu. Ciarki przeszły mnie po całym ciele, gdy pomyślałam, że mógł być to szef CN.