By³o. I wróci...
Tymczasem szum silnika ko³ysa³ moj± jasn± g³owê. Tata jest dobrym kierowc±, ale musia³ oszczêdzaæ paliwo. Podró¿ trwa³a wiêc prawie dwana¶cie godzin. Jechali¶my do miejscowo¶ci £eba, gdzie ju¿ czeka³a babcia. Obraz z powrotnej drogi - babcia myj±ca siê rankiem w jakim¶ lesie przy przydro¿nym ¼róde³ku, podejrzewam, ¿e w zwyk³ej ka³u¿y. Jeszcze wspomnienie jakiej¶ du¿ej, kolorowej pi³ki, uliczki z drzewami i jakiego¶ wnêtrza z bardzo d³ugim korytarzem, jak w starym ocala³ym cudem w socjalizmie pa³acu. Wróci³em tam. W 2001 po obronie magisterki wsiad³em w poci±g. Wysiad³em w Gdyni, gdzie tyle razy bywa³em. To najszczê¶liwsze miasto w Polsce. Najlepsza jako¶æ ¿ycia. Zadowoleni mieszkañcy. Wystarczy wysi±¶æ z wagonu i wyj¶æ przed zdobiony w stylu retro (koniecznie z zabytkowym zegarem) dworzec, a wszelkie problemy choæ na chwilê ulatniaj± siê jak kamfora. Jednak wtedy nie by³o czasu. Mia³em do przejechania autobusem jeszcze d³ug± trasê, a¿ do £eby. Bêdê tam chodzi³ na dyskoteki i tañczy³ w rytm techno. Ale póki co autobus trzêsie, drogi jeszcze peerelowskie. Zbli¿a siê zmierzch, a ja muszê znale¼æ kemping, rozbiæ namiot, zg³osiæ siê do recepcji, op³aciæ pole biwakowe. Wtedy, gdy byli¶my wszyscy gdzie¶ pod Chojnicami, nie musieli¶my p³aciæ. ¯ó³ta skoda 105 L, kupiona za odszkodowanie za nacjonalizacjê i wyburzenie kina w Zawierciu, którego w³a¶cicielem by³ mój pradziadek, sta³a bez problemu zaparkowana nad brzegiem, poro¶niêtym trzcin±, szuwarami i tatarakiem. Kto¶ z s±siadów zaproponowa³ ognisko i kie³baski. Jak wtedy dawno temu w jakiej¶ podhalañskiej wsi, kiedy ognie trzaska³y wysoko w górê, by³ wczesny wieczór i nas czterech, a w³a¶ciwie piêciu w uroczym krajobrazie niskich gór. Bêdê po nich zasuwa³ góralem, z osiemnastoma biegami, jak gdy najpierw wyjecha³em na Koskow±, a potem pêdzi³em 10 km przez lasy, polany, rzeczki...
/cdn./