Burza
Pierwszy raz nasz ratownik ratował ”brak czegoś”. W tym przypadku nogi. Wiedział jednak jak. Zaaplikował morfinę aby zlikwidować ból. Po chwili podał ją także marynarzowi. By zatamować krwotok, zużył tyle gazy i bandaży, ile miał przy sobie lecz musiał czekać na przybycie medyka. Drugi lekarz uniknął tego widoku, lądując w oceanicznych falach. Teraz, z wodoszczelnym kaskiem, butlą tlenową i opanowaniem poddawał się sztormowi, unosząc się na wypychających wkładkach i czekając na pomoc.
Za chwilę wszystko będzie jasne. Albo się uspokoi, albo w słuchawce odezwie się głos Lidera „Ewakuacja”.
Teraz trzeba zamknąć oczy...
Jeszcze chwila...
Jeszcze moment...
Dlaczego narażamy się dla innych? Dlaczego rzucamy się w niebezpieczeństwo? Na pewno nie z rozsądku, ponieważ stawianie wszystkiego na jedną kartę rozsądne nie jest. To z tego względu, że w najgorszym scenariuszu ginie ratownik i osoba ratowana, w najlepszym nie ginie nikt. Rozsądek każe, więc by ratownik się nie narażał, wtedy uratuje się przynajmniej jedno życie.
Cóż się za tym kryje? Nauki wpojone nam poprzez dobre wychowanie? Może działa to przy opuszczaniu deski klozetowej, ale nie za bardzo gdy mamy szansę na osobiste sprawdzenie czy niebo istnieje.
Co myśli nasz bohater teraz, leżąc w szpitalnej pościeli i oglądając swoją twarz na pierwszych stronach gazet? Narażał się, bo tak trzeba? Właśnie! Bo tak trzeba. Podobno każde nasze działanie jest powodowane egoizmem, więc skąd bierze się poczucie słuszności? Skąd się bierze dobroć? I tak naprawdę, kogo odpowiedzi na te pytania obchodzą? Grunt, że istnieje, a wraz z nią, blizny i medale na zewnątrz, a spełnienie wewnątrz.
To niesamowite uczucie, dla którego warto zaryzykować widok błękitnego nieba.
Koniec