Bolą mnie trzy szóstki
Zanim zdążyłem spłodzić syna, posadzić drzewo i zbudować dom rozbolał mnie ząb.
Zaczął
bardzo niewinnie gdy akurat usiadłem na podłodze i zafascynowany
obserwowałem butelkę fińskiego piwa, którego denko było również
otwieraczem. Wynalazek genialny w swej prostocie, godny co najmniej
Nobla. Cóż, wynalazca nie mógł niestety na niego liczyć bo od pewnego
czasu, w swej nieskończonej mądrości, komitet przyznawał nagrodę "na
zachętę", a nie za realne osiągnięcia. Z szerokim uśmiechem na twarzy
kontemplowałem swoje odkrycie, kiedy równocześnie poczułem i usłyszałem
lekkie puknięcie jakieś pół centymetra od miejsca, w którym z
zewnętrznej strony twarzy hodowałem sumiastego wąsa. Moje wysiłki póki
co spełzały na niczym i mogłem konkurować jedynie z Małyszem w wieku
pokwitania, ale byłem człowiekiem równie często zbaczającym z tematu co
upartym.
Zmarszczyłem brwi.
PUK!
Syknąłem z bólu i
jednocześnie mimowolnie pochyliłem głowę. Środkowy palec prawej dłoni
wyekspediowałem w głąb jamy ustnej jakby chcąc równocześnie wyczuć i
pokazać co sądzę o źródle niespodziewanego impulsu. Ślina nagromadzała
mi się w kąciku ust szykując się do buńczucznego szturmowania podłogi
podczas gdy ja cierpliwie badałem ewentualne szkody.
CYK!
Ból tym
razem zaatakował nieco bardziej z tyłu i gwałtownie się nasilił.
Podniosłem się i kilkoma szybkimi krokami znalazłem się w łazience.
Zapaliłem światło i zbliżyłem do twarzy podręczne lusterko, które tak
naprawdę nie wiadomo skąd się tam wzięło.
Usta rozszerzyłem mniej
więcej w połowie tak jak Jagger, ale to wystarczyło żebym dojrzał
niepokojące czarne plamy obejmujące moją prawą szóstkę. Dziąsło
wydawało się pulsować niczym membrana głośnika, a ból najwyraźniej
ścigał się w intensywności uderzeń z coraz szybszym biciem mojego
serca. Językiem delikatnie dotknąłem góry zęba i natychmiast tego
pożałowałem. Wyjątkowo długa igła wystartowała z okolic korzeni i
pomknęła w górę rozdzierając mi gałkę oczną i wbijając w się głęboko w
okolice łuku brwiowego.
- Chryste- wybełkotałem i zatoczyłem się na wyjątkowo staromodną szarą pralkę.
Gdy
potrząsałem głową mógłbym przysiąc, że usłyszałem cichutki chichot
dobiegający z któregoś kącika mojego mieszkania. Zignorowałem go.
Dwoma
szybkimi ruchami odkręciłem kran i sięgnąłem po pastę do zębów.
Wszystko zmieszałem w filiżance dodając jeszcze resztki płynu do
czyszczenia jamy ustnej i pół tableki przeciwbólowej. Podniosłem mój
wywar i wlałem go w siebie nie bacząc, że plamię sobie moją czarną
koszulę w białe paski, która i tak służyła głównie do spania.
Zajęło
mi krótka chwilę dojście do wniosku, że najskuteczniej znieczulam się
gdy mieszając "napój" przekrzywiam głowę lekko w prawo, przymykając
przy tym lewe oko, a palec wskazujący (obojętnie który) wbijam w
okolice biodra.
To... jest... Sparta! Skurwysynu!- wykrzyczałem w
myślach od razu gdy poczułem się nieco lepiej, a lekkie mrowienie i
świeży smak zaczął rozchodzić się po kubeczkach smakowych.
Gwizdnąłem
lekko, spojrzałem w lustro, zawadiacko podniosłem fryzurę i... runąłem
jak długi na podłogę. Ząb nie dał za wygraną, przypuścił szałeńczy
atak, który wykrzywił mnie bardziej niczym biedną Emily Rose.
To... jest... Sparta.
Oczy
fundowały mi stroboskopowy spektakl gdy mrugałem nimi spoglądając na
pajęczyne pod sufitem. Pajęczyny robią pająki i nie mają pieprzonych
zębów, które mogą je boleć.
Chyba. Może niektóre mają. No może tak.
Próbowałem
zająć umysł choćby najbardziej abstrakcyjnymi myślami gdy przechylony
na prawo, z resztkami pasty do zębów w ustach i piana na koszuli
sunąłem w stronę komputera.
Podziękowałem Bogu za moje lenistwo, które przejawia się nigdy-nie-wyłączaniem-komputera i odpaliłem wyszukiwarkę.
"Domowe spsb..." KURWA.
Ząb.
"Domowe sposoby na ból zęba"
Enter.
Gdy
spojrzałem na mnogość porad, które zaoferowały mi strony www poczułem
radoś