Białe słuchawki
Weszła szybko do klasy. Trzasnęła starymi, drewnianymi drzwiami. Była wściekła. Miała łzy w oczach. Bolał ją brzuch, a serce szybko biło. Znowu usłyszała: "Zostaw go. On ćpa. Skończy w ośrodku. Po co mu pomagasz? On nie chce ani poprawić swoich ocen, ani swojego zachowania. Wiesz, co dzisiaj zrobił..."
Tak reagowali inni nauczyciele na jego krnąbrne zachowanie i jej próby tłumaczenia go. Jego nieprzestrzeganie zasad, słowne, złośliwe zaczepki. Był głośny, szczery, często przy tym wulgarny. Zawsze mówił to, co myślał. Nie umiał udawać uczuć. Nie lubił nauczycieli i jawnie to okazywał. Wiedziała, że trudno go zaakceptować, przyjąć takim, jaki jest, ale wiedziała, dlaczego taki był i wciąż miała nadzieję. I wiedziała, że nie ćpa. Nie ćpa...
Nie chciała go zostawić. Lubiła go. Wiedziała, że inni się mylą. Znała go przecież. Tak często i długo z nim rozmawiała. Lubiła go, bo był tak bardzo podobny do niej. Czasem wystarczył ułamek sekundy, jedno spojrzenie, a już wiedziała, co czuje, co chce powiedzieć. Wiedziała jednak, że jeśli on nie zmieni swojego zachowania, zakończy się to kolejnym wnioskiem do sądu, kolejną wizytą kuratora w domu i szkole.
Nie zostawię, nie mogę i nie chcę...- pomyślała i sięgnęła po telefon.
"Miki, chciałabym Cię poprosić o pomoc. Przyjdziesz do mnie? Musisz z kimś porozmawiać."- napisała szybko, bez zastanowienia. Miała nadzieję, że Mikołaj zgodzi się na jej pomysł, przyjdzie i jej pomoże. Wierzyła...
"Będę jutro. Zadzwonię, jak będę pod szkołą. Do zobaczenia, pani Aniu."- przeczytała kilkanaście minut później.
Ucieszyła się i uspokoiła. Mogła spokojnie wrócić do domu. Sięgnęła po dżinsową kurtkę, poprawiła kaptur czarnej bluzy, wyłączyła komputer. Sprawdziła, czy ma w torebce bezprzewodowe, białe słuchawki. Zawsze w drodze powrotnej do słuchała polskiego rapu i rozmyślała o minionym dniu, rozmowach z uczniami, ich rodzicami.
Kiedy przybiegła następnego dnia do pracy, czuła podekscytowanie. Nie wiedziała, jak potoczy się jej spotkanie z Mikołajem i ...
To było jej zadanie do wykonania na "tu i teraz". Musiała pomyśleć, jak to wszystko zorganizować, by wyglądało to na przypadkową rozmowę.
Wiedziała, gdzie ma lekcje. Znała jego plan na pamięć. Szybko wybiegła z klasy.
Pod salą od języka polskiego zobaczyła go. Nie chciała go jednak sama zagadywać. Nie lubił tego. Zawsze obawiał się krytyki, uwag na temat swojego zachowania. Udawała więc, że idzie do księgowości.
-Dzień dobry! - usłyszała jego donośny głos.
Spojrzała na niego i uśmiechając się, starała się zachować spokój. W dłoni trzymała klucze. Bawiła się nimi, by ukryć zdenerwowanie.
- Dzień dobry. Przyjdziesz do mnie jak zawsze po 14?- zapytała szybko.
- Nie wiem. Pomyślę. Zobaczę. Postaram się- mówił już ciszej.
- Będę czekała. Przyjdź. Obiecałeś mi pomóc przy wycinaniu tych liter do dekoracji- mówiła przekonywująco.
- Dobra. Pomyślę- powiedział od niechcenia i jak zwykle wyciągnął telefon.
Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale on tylko uśmiechnął się, spojrzał przed siebie i odszedł. Wiedziała, że i tak zrobi, co będzie uważał za słuszne. Rzadko słuchał rad innych. Był uparty. Nie lubił, gdy ktoś mu się narzucał, próbował przekonać.
Wróciła do sali. Byla spokojniejsza
Wyciągnęła z czarnego plecaka teczkę ze sprawdzianami, kartkówkami. Położyła ją na dużym biurku. Czekał ją długi i trudny dzień. Miała sześć lekcji, a potem...
Kilka godzin później patrzyła nerwowo na telefon. Nie była pewna tego, czy Miki ją odwiedzi. Wiedziała, że zawsze dotrzymywał danego jej słowa tak jak wtedy w te urodziny, ale... Nagle usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości.
"Jestem koło szkoły. Czekam tu na panią."- przeczytała szybko i odetchnęła z ulgą.
Uśmiechnęła się, schowała telefon do kieszeni ulubionej bluzy i energicznie wyszła z sali.
Kilka minut później stała naprzeciw Mikołaja. Jego promienny uśmiech przywołał wspomnienia sprzed kilku lat. Tego odśpiewanego na korytarzu "Sto lat" i radości, gdy mówił do niej:"Jestem. Obiecałem..." nigdy nie zapomni.