Anna i wampir

Autor: bobx46
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

   - Jak ci minął dzień? – zapytała.

   - Dobrze. A tobie, Aniu?

   - Wspaniale – uśmiechnęła  się.   –   Zrobiłam, wracając z pracy, zakupy: dwie pełne siatki. Trochę się nadźwigałam.

   - Mogłaś zadzwonić, przyjechałbym po ciebie samochodem.

   - Wiem,  ale  jakoś   tak   wyszło…   zresztą    miałam   coś   do  załatwienia po drodze. Nie gniewasz  się?

   - Żartujesz? Pewnie, że nie.

   Spojrzałem na Annę.  Długie i proste czarne włosy  spadały  kaskadą na   jej    smukłe   ramiona.   Zielone   oczy   patrzyły    na    mnie   z  ufnością   i  uczuciem.  W  świetle  dnia  rysowała się  szczupła  sylwetka    mojej  żony o  nienagannej  figurze,  którą  charakteryzowały   szerokie  biodra,  wąska  talia  i  drobne   sterczące   piersi.  Anna  ubrana   była tego dnia w  granatowy kostium.  Zdjęła pantofle i żakiet, pozostając w sięgającej do kolan  spódnicy oraz  białej koszuli. Po chwilii  zgrabnie ruszyła w stronę okna.  Jej włosy i koszula  falowały  w  przeciągu  otwartych  okien, bose stopy odbijały się na podłodze.

   - Idę się   odświeżyć, a potem przygotuję kolację – powiedziała, wychodząc z pokoju.

   Wróciłem myślami do przeszłości.

   Poznaliśmy się z Anną na trzecim roku studiów w jednym z toruńskich klubów. Ja  studiowałem  prawo, ona    zarządzanie  i  marketing.  Pobraliśmy   się  zaraz   po   obronie   dyplomów.   Ślub    był  cichy w zasadzie –   tylko  my  dwoje.  Nie  chcieliśmy   szumu,  wielkiej   gali,  tych   spojrzeń.  Miesiąc  później przenieśliśmy   się   do Warszawy. Oboje  robiliśmy    tak zwaną karierę:  ja  pracowałem w małej, prywatnej  kancelarii adwokackiej,  Anna   w  firmie  reklamowej. Zarabialiśmy,  jak na  polskie  warunki,  dobrze.  Wkrótce   kupiliśmy  na  kredyt   małe  dwupokojowe   mieszkanie,  które  pochłaniało   sporą   część   wspólnych    dochodów.  Nasze    wymarzone  „M”  położone   było  na jednym  ze  stołecznych osiedli  na  skraju   miasta.  Czterdzieści   pięć   metrów   na  czwartym  piętrze to  niewiele, ale i tak czuliśmy  się  szczęśliwi,  powiedziałbym  nawet  –  wybrani.  Na  marginesie zresztą – gdyby  nie   pomagali  nam rodzice, nic  by z tej naszej „samodzielności”  nie  wyszło. Kupiliśmy  trochę  używanych  mebli,   samochód  –  starego   grata  [jak   go  żartobliwie   nazywała Anna],  zagospodarowaliśmy  się. Dziś  wypadała   rocznica   naszego   pierwszego   spotkania   i równocześnie ślubu.  Powiedzieliśmy   sobie  „tak”  dwa  lata  temu w małym wiejskim  kościółku. 

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
bobx46
Użytkownik - bobx46

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2021-05-29 12:29:47