Anilia
– Idź do swoich – warknęła i odwróciła się na pięcie. Nie obchodziły ją już pióra i skóra zabitego potwora. Chciała jak najszybciej wrócić do fortecy i odpocząć, cała ta wyprawa zmęczyła ją bardziej niż niejedna tygodniowa wędrówka. Poza tym niedługo wstanie słońce a po drodze nie widziała żadnej zdatnej do noclegu jaskini.
– Proszę! – dobiegł jej uszu wilczy skowyt.
Jeszcze tego by brakowało. Wilkołak w wampirzym mieście. Pewnie chce z nią pójść na przeszpiegi.
– Zrobię co zechcesz!
Wzniosła oczy ku niebu. Jeszcze raz usłyszy jego jęk, to go po prostu zastrzeli.
Nagle się zatrzymała. Odwróciła powoli i spojrzała wprost w jego smutne oczy. Znowu się do niej zakradł szybko i bezszelestnie.
– Będę siedział pod bramą – powiedział stanowczo, chociaż głos i oczy mu drżały.
Westchnęła. Ruszyła dalej.
– To znaczy, że weźmiesz mnie ze sobą? – zawołał z nutką nadziei w głosie.
– Siedzieć pod bramą ci nie zabronię – rzuciła przez ramię, sama się zastanawiając czy te słowa nie znaczyły tyle, co „wezmę”.
***
Opowiadanie jest luźno inspirowane grą BloodWars (ale nie zastrzegam sobie do niej żadnych praw!)