Amelia....ciąg dalszy ciągów dalszych...
-Oj najmilsza, ucałuję Cię w policzek
-Nie chcę....
-No jak to?
-Bo miałes czansę ,teraz wracamy.
-Nie zgadzam się....
-Sie możesz nie zgadzać!!!
-Przystąp do mnie!!
-Że co?a Ty po jakiemu do mnie?
-Po polskiemu chyba staropolskiemu!
-O matulu , piłeś coś?
-Ciekawe kiedy , chyba nie wtedy kiedy pedziłem do Ciebie na ratunek, i nie wtedy kiedy żdałaś pocałunków i się rzucałaś na mnie...
-Co,co? Niby kiedy się rzucałam na Ciebie?
-Kochanie Ty się ciagle rzucasz na mnie jak nie słownie to fizycznie.
-Wiesz co, ja kieruje
-O nie....
-Tomek ,ale ty bredzisz już .,-Amelia otworzyła drzwi od strony kierowcy. Tomek złapał ją za ręke....
-Amelio kocham Cie , ale kieruje ja
-Absolutnie Ty masz zachwianą zdolność oceny sytuacji...
-Nie no co ty! Wszystko jest ok. Chcę Cię po prostu jakoś rozweselić.
-Wiesz to było miłe co powiedziałeś . Przepraszam Cię, wracajmy
-Nie przepraszaj. Ja się nie gniewam. Choć to słowo wyjatkowo ładnie brzmi w twoich ustach, w ogóle masz śliczne usta....
-Dobra, jedźmy...,- o men wreszcie ruszyli no proszę was ile można...ok ok
jechali było już fest ciemno . W aucie było cicho jak nigdy. Zero tematów. Chyba się nagadali. Aż dziwne...
-A pamiętasz?,- a jednak...
…...........
Amelia od dawna nie była w takiej sytuacji. Z jednej strony mąż a z drugiej Pan x .
Obaj w jakimś stopniu ważni, była troche rozdarta. Wiedziała , że musi to wszystko sobie poukładać. I zastanowić się który jest dla niej ważniejszy.
Podjechali pod jej dom.Wysiedli niby uśmiechnięci , ale jakieś napięcie czuło się w powietrzu.Staneli obok siebie. Pan x złapał Amelie w pasie i przyciągnął ku sobie.
-Jesteśmy moja droga
-Cieszę się
-Zjemy razem kolacje czy wolisz sama?
-Wiesz sama nie wiem co wolę...,- serce mówi zostań a rozum jedź do domu...eh
Nie chcę Ci nic obiecywać ani mówić wielkich słów
-Nie musisz zresztą nie wymagam tego,
-Wiem, ale czuje że jestem Ci winna jakąś odpowiedź
-Wcale nie. Choć nie powiem , że troche sam zrobiłem Ci pod górkę. Nie chcę byś kiedykolwiek żałowała swojej decyzji. I kiedyś wypomniała mi , że przeze mnie nie wyjaśniłaś sobie z mężem.
-Wiesz to nawet nie o to chodzi. Nie wiem czemu ,ale czuje się totalnie zagubiona. Niby wiem jak jest ,ale nie moge do końca tego ogarnąć i pojąć.
-Rozumiem twoje rozterki. Nie powiem ,że bardzo chce jej z Tobą dzielić . Wiem jednak że to gra również o moje losy. Więc proponuję usunać się w cień, dam Ci czas , przemyśl to i jeśli zatesknisz za mną odezwij się.
-Tomasz! Nie chce byś teraz odchodził..... znowu.
-Nie odchodzę.Daje Ci pomyśleć.
-Ale chcę pomysleć z Tobą!
-Moja droga będę Cię rozpraszał
-Tak? Ciekawe jak hehhe
-Już ja mam swoje sposoby
-Brzmi bardzo kusząco.
-Ami , odpocznij a jutro daj znać co postanowiłaś....,- Amelia nie chciała już tego komęntować czuła się opuszczona , nie chciała być sama, wcale nie chciała myśleć o tym co się stało. Ale widząc jego reakcje poczuła się zbędnym przedmiotem i to uczucie wywołało w niej gorzkie łzy.
-Moja droga co się dzieje? Dlaczego płaczesz?
…,-Amelia wyobraziła sobie jak mu wyjaśnia dlaczego płacze, krzycząc i płacząc, machając rękami . Ale oprzytomniała …
-Nic to nic , to z tych wszystkich emocji. Spokojnie dam radę. Jedź..,-uwolniła się z jego uścisku. Wyjęła klucz do domu i ruszyła na schody. On tam został troche walniety obuchem.
-Ami!
-Tomaszu do jutra . Dobrej nocy..,-weszła do domu szybko zamykajac drzwi by nie widział jej łez. Oparła się o dzwi i rozpłakała,