Alkoholik
Było jednak lekarstwo, otóż moja dziewczyna, Artystka z ASP lubiła alkohol równie jak ja, tak więc każdy weekend a czasem i na tygodniu potrafiłem wyleczyć się z tych lęków popijając drineczki z ukochaną, po czym kochaliśmy się szalenie i choć te pare godzin było beztroskich i miłych.
Postanowiliśmy się rozstać, ten okres wspominam jak karuzelę bo rozstanie sprowadzało się do spotkań z Zuzanną co kilka dni lub dwa tygodnie, picia z nią alkoholu, seksu, picia alkoholu z kolegami na imprezach, picia alkoholu samemu zadręczając się jak mi źle bez dziewczyny którą kochałem, pijąc znowu z Zuzanną po czym okazywało się że mimo zapewnień jak mnie bardzo kocha to wczoraj akurat piła z innym i też raczej nie był to kontakt tylko przyjacielski. Trwało to 4 lata i wyszedłem z tego poobijany jak skurwysyn, z psychiką szklanki którą każdy bez trudu mógł stłuc i zdeptać.
Dostrzegłem problem, poszedłem na terapię bo zacząłem dość mocno odczuwać lęk społeczny i już ciężko było mi nie tylko pracować z ludźmi ale także funkcjonować wśród znajomych, każde wyjście do sklepu wiązało się z napięciem.
W dalszym ciągu miałem jednak super lekarstwo, magiczny środek który działał natychmiast. Stawałem się niezwyciężony, wolny i nie czułem strachu. Tego dnia.. Następny dzień lub kilka odbijały się spotęgowanym lękiem który kiedyś po 3 dniowym piciu przerodził się w atak paniki po którym nie byłem w stanie wyjść z domu przez 2 miesiące. Było to 2-lata temu.
Od tego czasu biorę delikatną dawkę leków które pozwalają mi w miarę normalnie funkcjonować. Jednak dalej piłem, piłem bo dzięki magicznemu środkowi a właściwie w jedyny znanym mi i najłatwiejszy sposób mogłem uciec od rzeczywistości, uciec od strachu, uciec od tego że jestem po 30-tce a życie ułożyło się zupełnie nie tak jak sądziłem i tak jak bym sobie tego życzył.
Mam dookoła wciąż znajomych z którymi imprezowałem, jeden założył rodzinę i ma dwójkę dzieci, inny właśnie wziął ślub. Piją dalej, co weekend, może co 2 tygodnie. Dzwonią często i czasami z nimi wychodzę. Do chuja! Oni idą do przodu a ja w coraz większych długach, sam i z psychiką taką że jak ktoś krzyknie to niemalże się rozpadam.
Często mam żal że to akurat mnie spotkało. Z drugiej jednak strony cieszę się że dostrzegłem chorobę, wiem że jestem jednym z Nas i że nie poradzę sobie z tym sam. Od przyszłego tygodnia idę na mitingi, strasznie się boje ale wiem że nie ma wyjścia i że potrzebuję pomocy. Zrozumiałem że już nie chcę tak żyć, że jeżeli tak będzie dalej to się rozpadnę.
Wiem że z tego wyjdę, wiem również że zdarzenia oraz emocje jakich doświadczyłem pozwolą mi żyć bardziej, cieszyć się bardziej i cenić życie mocniej. Bardzo w to wierzę.
Nie pijący Alkoholik – dla mnie to brzmi dumnie !