Agent Stephen Rozdział VII
Rozdział VII
Wieczorem poprosiłem Wojtka, aby pożyczył mi niemiecki mundur swojego krewnego. On przez chwilę się wahał, czy aby to jest dobry pomysł, jednak po chwili zastanowienia zgodził się na to. Mundur był trochę mały, ale go ubrałem. Zabrałem z sobą niemieckie dokumenty, które otrzymałem jeszcze, gdy rozmawiałem z pułkownikiem.
W drodze do szpitala, tuż obok mnie zatrzymał się samochód z Oberstem Hoglem.
- Dobry wieczór panie Stephenie. Dokąd pan zmierza, o tak późnej godzinie ?
- Dobry wieczór. Idę do szpitala, w ważnej sprawie.
Hogel gestem ręki zaprosił mnie do samochodu.
- Cóż to za ważna sprawa, że nie może poczekać do jutra ?
- Muszę spotkać się z kobietą, która nie jest mi obojętna.
- Czy zechciałby pan przyjść na bal z okazji moich sześćdziesiątych urodzin, który odbędzie się jutro wieczorem ? Niech pan przyprowadzi swoją wybrankę. Nie wyobrażam sobie, gdyby pana tam zabrakło.
- Dziękuję bardzo za zaproszenie i z pewnością z niego skorzystam.
Po dotarciu na miejsce pożegnałem się z Hoglem i udałem się do bramy szpitala. Przed budynkiem spotkałem kobietę i spytałem się o drogę do oddziału pielęgniarek. Kiedy dowiedziałem się już, gdzie muszę się udać, szybko poszedłem po schodach na górę.
Na korytarzu zauważyłem Gabrielę idącą w moim kierunku.
- Witaj Gabrysiu. Muszę ci coś ważnego powiedzieć.
- Czy stało się coś strasznego ? – Przeraziła się kobieta.
- Ależ skąd, jak mogłaś tak pomyśleć ? Chciałem cię zapytać, czy zechciałabyś mi towarzyszyć na balu organizowanym przez Obersta Hogla ?
- Bardzo chętnie z tobą pójdę, tylko nie mam co na siebie włożyć.
- O to się nie martw, ja się tym zajmę.
- A właściwie kim jest ten cały Hogel ?
- Jest moim dobrym znajomym. Mój kolega przywiezie ci suknię, a ja przyjadę po ciebie wieczorem. Bądź gotowa.
* * *
Następnego dnia wieczorem podjechałem przed dom. Ubrany w garnitur udałem się po schodach na górę. Kiedy znalazłem się przed drzwiami, u progu stanęła Gabriela.
Wyglądała olśniewająco, ubrana była w bordową suknię odsłaniającą ramiona oraz dekolt.
Wsiedliśmy do samochodu i udaliśmy się na bal urodzinowy. Na miejscu zobaczyliśmy wiele ważnych osobistości. Okazując zaproszenie znaleźliśmy się w ogromnej sali, zdobionej złotem. Wśród tłumu ujrzeliśmy Obersta Hogla.
- Witam Cię drogi Stephenie.
- Dobry wieczór solenizancie, chciałbym przedstawić Ci moją przyjaciółkę, która jest mi bliska. Chcieliśmy wręczyć Tobie skromny prezent jakim jest złota papierośnica z Twoimi inicjałami.
- Dziękuje, ależ nie trzeba było, aż tak drogiego prezentu.
- Przecież to żaden kłopot.
Nagle moim oczom ukazał się major Britz, zmierzał on w naszym kierunku. Czułem, że moje serce biję mocniej. Z każdym jego krokiem ciśnienie w moich żyłach rosło. Podszedł do nas i nie zwracając uwagi na mnie przywitał się.
- Jak miło cię widzieć Hogel ! – prawie wykrzyknął.
- Również jest mi miło.
- O widzę, że jest tutaj również pan Stephen. Co u pana słychać ?
- Ja nadal zajmuję się tymi wszystkimi papierami. – powiedziałem cicho. Britz wiedział o co chodzi, więc nie zadawał więcej pytań.
- A czy pracujesz nad zadaniem, które ci powierzyłem ? – zapytał Hogel.
- Tak cały czas.- odpowiedział Britz.
Rozmawiali jeszcze przez chwilę. Przeprosiłem ich i udałem się na balkon, aby zapalić. Po chwili dołączyła do mnie Maria.