A co by było, gdyby... 4
- Ja swoje opowiadanie publikuję na takiej stronce, którą mi kiedyś znajoma pokazała. Też mogłabyś. Wtedy będę sobie bezpośrednio czytać z tej stronki twoją powieść.
- Dobra, tak zrobię –postanowiła Monika.
Monika była przeszczęśliwa. Skrycie marzyła o karierze pisarki, odkąd zaczęła pisać. Teraz czuła, że naprawdę może nią zostać, bo już miała wsparcie w postaci Pauli. Nie wszystkim od razu powie, że pisze i żeby ocenili, czy jej tekst się do czegoś nadaje. Ale już ma odwagę, żeby zrobić to, gdy tylko losy jej bohaterki zostaną uwieńczone happy endem. I chyba wróci do pisania wierszy. Może to pomoże jej poradzić sobie z pustką, jaka pozostała po nie żyjących członkach rodziny.
Gdy wróciła do domu, miała ochotę od razu usiąść do komputera, założyć profil na polecanej przez Paulę stronce i opublikować pierwszą część jej powieści. Musiała jednak to odłożyć, by przygotować obiad dla chłopaków. Bolało ją to strasznie, ale co miała zrobić? Obowiązki najpierw, potem przyjemności.Zrobiła na szybko naleśniki z serem, poszła jeszcze na szybkie zakupy i zasiadła na kanapę w salonie. Zobaczyła pełno kurzu na stoliku, telewizorze, meblościance… i znowu musiała przełożyć swoją randkę z klawiaturą. Jak zaczęła sprzątać, tak skończyła dopiero o siódmej na wieczór, bo po drodze sprzątnęła jeszcze swój pokój i łazienkę. Resztę pokoi zostawiła na następny dzień.
Gdy w końcu usiadła przed monitorem, oczy kleiły jej się niesamowicie. Ale pokonała zmęczenie i otworzyła przeglądarkę. Co musiała zrobić? Najpierw poszukać szkoły nauki jazdy. Potem wrzucić jakieś zdjecia na facebooka. Poszukać jakieś konkursy fotograficzne, a nuż uda się wygrać jakąś kasę. No i zacząć pisać kontynuację powieści. Od miesiąca nie oglądała tekstu, który napisała. No i wrzucić chociaż prolog na tę stronę.
Monika przeciągnęła się i zabrała się do roboty. Napisała do Elwiry, jak się nazywa ta szkoła, w której ona się uczyła. Elwira przesłała jej plakat reklamowy. Co więcej, wyraziła nawet gotowość towarzyszenia jej przy zapisie. Monika z zadowoleniem odhaczyła więc jedną rzecz z listy jako wykonaną. Potem przejrzała swoje najciekawsze zdjecia, których jeszcze świat nie widział i rezygnując z obróbki wrzuciła je na swój fanpage. Jakiegoś specjalnego zachwytu co do nich się nie spodziewała, bo mimo że ujęcia były ciekawe, to wszystko, co Moniki, wszyscy ignorowali. Spodziewała się lajków od kilku tych samych osób i nic więcej. Ale publikowała je, bo ciągle miała nadzieję, że jednak KTOŚ je zobaczy i doceni w końcu jej pracę i starania. Trzecie zadanie miała ochotę ominąć, jednak po przemyśleniu stwierdziła, że jednak poświęci trochę czasu na nie. Kliknęła na pierwszy lepszy link do strony z konkursami fotograficznymi, wybrała jeden, przeczytała dokładnie regulamin i przesłała sobie link na maila do niego, żeby nie zapomnieć wybrać odpowiednich zdjęć i wysłać. Na koniec z lubością otworzyła plik z tekstem powieści. Przeczytała prolog, potem kolejne rozdziały, których było dopiero dwa. Oparła głowę na dłoniach i się rozmarzyła.
W swojej książce opisywała to, co sama chciałaby przeżyć, ale co nigdy i tak by się nie stało, bo cudów na świecie już nikt nie dokonuje. I rodziców już nie ma. Najpierw miała być historia o bliźniaczkach pochodzących z dwóch różnych rodzin, zamienionych przy porodzie. Ale ta historia Monice w ogóle się nie kleiła. Zaczęła ją pisać w wieku siedemnastu lat i napisała zaledwie pięć króciutkich rozdziałów. Stwierdziła więc, że lepiej będzie całkowicie zmienić koncepcję. Najpierw napisze historie rodziców bliźniaczek z obu rodzin, a potem dopiero zajmie się samymi bliźniaczkami. Książka będzie miała trzy części – każda część to będzie inna historia. Pierwsze dwie to historie miłosne rodziców, a trzecia to przebojowa historia jej ukochanych bliźniaczek.