A co by było gdyby... 12, 13, 14
-A teraz zaśpiewaj – rozkazał niespodziewanie Bartek.
-Nie umiem śpiewać – powiedziała speszona.
-Dawaj, Monia, nie ma się co wstydzić- powiedział pełen zapału- Nikt nie będzie słyszał twojego fałszu oprócz mnie i moich rodziców w pokoju obok.
-Nie, lepiej ty zaśpiewaj, bo umiesz- wykręciła się.
-No, ale jak mam zaśpiewać, jeśli nie wiem, jak to ma brzmieć? Ty jesteś kompozytorką, nie ja. Ja nie wiem, co masz w głowie.
„O, matko” Monika była przerażona. Zwykła żartobliwa rozmowa przerodziła w zadanie nie do pokonania. Nigdy nie śpiewała sama przy kimś. Z grupą nie miała problemu ani samotnie podczas sprzątania, ale śpiewać solo przy kimś? Kto w dodatku głos miał jak‘ten ci śpiewa usedsomebody’?
- Ale ja nie potrafię – Monika była bliska załamania. Zrobiła się cała czerwona na twarzy ze zdenerwowania.
-Monika, nie masz się co przejmować. Sąsiedzi nie usłyszą- próbował ją przekonać.
-Bartek, ja nie potrafię. Nie wydobędę z siebie głosu.
-Dlaczego masz nie potrafić? -Bartek nie rozumiał. Dziewczyna była strasznie zdenerwowana. Aż tak się przejmowała swoim fałszem? Przecież nie ona jedna nie potrafi śpiewać, a wcale się tym nie przejmują.
-Nie wiem. Mam jakąś blokadę. Nie potrafię i już- Monika zaczynała być zła na Bartka. Może dla niego to nie sprawiało problemu zaśpiewać przed kimś, nawet przed tłumem ludzi, ale jej i owszem. Całe życie miała z tym problem. Jak miała śpiewać przed klasą, śpiewała najciszej, jak mogła, tak bardzo wstydziła się swojego piskliwego na wysokich tonach i niemalże basowo-łamiącego na niskich tonach głosie. Uważała swój głos za ohydny. I na pewno teraz nie zaśpiewa.
Bartek spojrzał na nią zdziwiony. Monika czuła się jak idiotka. Miała ochotę się rozpłakać. Wiedziała, że Bartek jej nie pomoże. Na pewno jej teraz odmówi. Po co ma się użerać z zakompleksioną koleżanką, którą od zawsze uważał za dziwaka?
-Dobra, nieważne- powiedziała, gdy odrobinę ochłonęła – Nie potrafię zaśpiewać sama, to nie zaśpiewam nigdy. I tak nikt by się nie dowiedział, że kiedykolwiek coś skomponowałam. Nie było tematu. Możemy ćwiczyć dalej to, co zwykle.
Powiedziała to obojętnym tonem, jakby jej było wszystko jedno. W środku jednak krzyczała. Była zła na siebie i na Bartka. Za to jaka ona jest, że nie potrafi jeszcze pokonać swoich wszystkich blokad z dawnej ‘ja’ i za to, jaki on jest, że zawsze był towarzyski i nie miał z niczym problemu. On mógł się uczyć w dzieciństwie czego tylko jego dusza zapragnęła, a ona jedynie o tym śniła i nadal tylko śni.
Bartek powiedział jednak coś dla niej totalnie niespodziewanego z jego strony:
- Musimy cię odblokować. Czemu nie potrafisz zaśpiewać? Ktoś cię kiedyś skrytykował i się teraz boisz?- Bartek był już poważny. I chciał jej pomóc. Monika była zaskoczona.
-Nie. Mam tak od zawsze… No, może od gimnazjum. W podstawówce aż tak jeszcze nie miałam.
- Ktoś ci coś nagadał, że się tak w sobie zacięłaś?– Bartek zaczął zadawać pytania jak psycholog. Wyglądał, jakby go to naprawdę obchodziło.
-Niespecjalnie. Nikt mi nigdy nie powiedział, że mój głos jest do bani. Sama to wiem. Ale nigdy oprócz zaliczeń na lekcji muzyki nie śpiewałam solo tak przy kimś.
-A nauczycielka co mówiła, kiedy zaliczałaś piosenki na ocenę?
-Że śpiewam ładnie, ale za cicho, że ledwo słychać- wyznała, przypominając sobie jedną z takich lekcji muzyki w podstawówce, albo w gimnazjum.