A co by było, gdyby... 10, 11
Poczekała na jego odpowiedź.
-No- przytaknął w ogóle się nie przejmując.
-Martwi się czy coś się dzieje.
-Nic się nie dzieje – powiedział obojętnie – Uczyć mi się nie chce, zaliczam tylko po to, żeby zdać, a nie po to, żeby iść na studia.
-To to ja akurat doskonale wiem. Ale czemu opuszczasz lekcje? Do tej pory się to nie zdarzało. Czy może mama nigdy o tym nie mówiła i po prostu tak robisz od zawsze, więc nie mam się czym martwić? Ale przecież jakby tak było zawsze, to by wychowawca do mnie nie dzwonił.
-Jak jakaś lekcja była nie ważna, bo było zastępstwo, na którym nic nie było do roboty, to nigdy na nie nie szedłem.
-Macie teraz tyle zastępstw? Jakiś nauczyciel zachorował?
-No, babka od matmy jest w ciąży. A że na zastępstwa przeważnie dają nam kogoś innego niż matematyka, to po co mam iść?
-Bo może akurat dadzą wam zadania do rozwiązywania. Niekoniecznie musi być nauczyciel z matmy, żeby odbyła się lekcja. U mnie tak było przynajmniej, że jak nie było nauczyciela, to przekazywał materiały i się uczyliśmy sami.
-No, ale powiedz, co to jest za lekcja bez nauczyciela? Jak mi ktoś matmy porządnie nie wytłumaczy, to nie zrobię zadania. Więc po co iść na lekcję? Bez sensu moim zdaniem.
-Są podręczniki, tam powinno być wyjaśnione. Jak przeczytasz, a nie rozumiesz, to możesz zawsze kogoś poprosić o pomoc. Chyba nie macie w klasie samych matołów z matmy.
-No, nie, ale jakse w domu przeczytam to rozumiem więcej niż na lekcji, na której wszyscy się pytają i dalej nic nie rozumieją.
-Jakbyś zrobił to na lekcji, to byś nie musiał marnować czasu w domu.
-Ale ja wolę zmarnować i mieć z tego więcej, niż bym to robił w szkole na lekcji.
Monice skończyły się argumenty. Znała Roberta i wiedziała, że mówi prawdę. Nawet ona sama nie raz miała problemy z matmą i dopiero jak w domu przysiadła, i na spokojnie sobie wszystko przeanalizowała, w końcu zrozumiała temat.
-Ale wiesz, że frekwencja się liczy do zachowania?
-Zachowanie na świadectwie i tak nigdy nie pokrywa się z rzeczywistym.
-Ale świadectwo ukończenia szkoły pokazujesz potem pracodawcy. Chcesz, żeby taki od razu na dzień dobry cię przekreślił, bo zobaczył na świadectwie zachowanie naganne?
-No, aż tak ze mną nie jest źle.
-Ale może być. Od tej pory masz chodzić na wszystkie zastępstwa, inaczej ci będę łeb truła.
-Dobra, dobra- powiedział niechętnie.
-I do nauki też się masz przyłożyć, żebym nie musiała się tłumaczyć sądowi, że nie wywiązywałam się ze swoich obowiązków ani się za ciebie wstydzić. Inaczej cię odeślą do ciotki Felicji i tyle będzie z twojego regularnego uczęszczania na lekcje.
-Taaak- przytaknął niezadowolony z reprymendy siostry. Wiedział, że miała rację, ale nie chciał tego po sobie pokazać. Czuł się dziwnie, że to Monika robi mu kazanie, a nie mama. Z mamą miałby jednak gorzej…