6A...
Jednak strach pozostał wielki. Nie było powrotu do pełzania. Trzeba teraz zacząć chodzić na dwóch łapach. Już nie widać robaczków, kamyczków, rybek, igiełek i innych detali. Już widzi się głównie to, co odległe, trzeba uważać, żeby nie upaść, widać prawie wszystko, a nie tylko pół metra przed nosem. Widać teraz wszystko. Zlany potem zerwałem się z posłania. "Ha, więc to tak było...no to strach się bać..." - powiedziałem półprzytomnie pod nosem, a w sali obserwacyjnej było pusto. "Tylko nie mów nikomu" - szepnął nieznajomy głos, jakby dziecięcy. "... nikomu....ikomu...komu..omu...mu..uuu." - echem odezwały się we mnie jakieś najczulsze struny instrumentu, jakim jest każdy ludzki organizm.
***