50+
- Smutne to, co mówisz. Powiedz, jak się to wszystko odbyło.
- Najpierw była rozmowa z nowym dyrektorem, że teraz będą nowe i ważne cele, że stawiają na młodych. Zaraz potem, że dostanę wypowiedzenie, bo wizja banku się zmieniła. Miał przygotowane wszystkie dokumenty do podpisania. Potwierdzałam w nich, że zapoznana jestem z decyzją i wyrażam zgodę na rozwiązanie umowy o pracę za porozumieniem stron. Żadnych podziękowań, żadnych wyjaśnień. Nic, co mogłoby mnie podnieść na duchu i pozwoliłoby mi wierzyć, że to z powodu innych czynników niż ten, że po prostu jestem zwyczajnie stara. Rozumiesz? Za stara, żeby pracować? Przecież nie jestem aż taka stara? No chyba nie jestem?
Patrzę na Marię i zastanawiam się, co powiedzieć. Widzę, jak łzy napływają jej do oczu i patrzę, jak niczym fala tsunami zalewa ją zwątpienie, że do czegokolwiek się nadaje. Patrzę na twarz, po której spłynęły już pierwsze łzy. W sumie nie jest stara. Nie jest młoda, ale za stara, żeby pracować z pewnością też nie jest. Szukam szybko w głowie jakiś sensownych argumentów, takich, żeby ją powaliły i żeby z miejsca uwierzyła, że to, co mówi nie ma sensu, że człowiek, który ją zwolnił zrobił to w bardzo nieprofesjonalny sposób i że to nie jej wina. Chcę jej powiedzieć, że jedyne, co może z tym zrobić, to nie pozwolić sobie samej na myślenie o tym w ten sposób. Uśmiecham się do niej najłagodniej jak potrafię i głośno mówię:
- Zdecydowanie nie jesteś za stara i nie pozwalaj innym na to, żeby mogli wpływać na to, co myślisz o sobie samej.
- Nie pamiętam, jak wróciłam do domu. - Maria po otarciu łez kontynuuje opowieść. - Jak mąż mi otworzył drzwi, to dopiero puściły mi emocje. Wybuchnęłam płaczem, jak małe skrzywdzone dziecko. Boże, jak dobrze, że był wtedy w domu. Przytulał, głaskał po głowie i powiedział, że to nie koniec świata, i że damy sobie radę. I tak właśnie jest. Dzięki niemu dajemy sobie radę. Wiesz, tak bardzo się wtedy ucieszyłam, że mam rodzinę. Tak na co dzień często nie pamiętamy, jak ważna jest ta druga osoba obok nas. Ale wtedy, wiesz Agata, on mi życie uratował. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby go wtedy nie było w domu. To wszystko było przed Świętami Bożego Narodzenia, wyobrażasz sobie? Idealny prezent na święta. Życzę im tego samego. A żeby było śmieszniej, to w czwartek była firmowa Wigilia, składaliśmy sobie życzenia, wszystkiego najlepszego, dyrektor opowiadał, jakie świetne wyniki mamy w naszym banku, a we wtorek po wigilii była ta rozmowa z dyrektorem, że dziękują mi za współpracę.
Pierwsze dwa miesiące były koszmarne, z domu nie chciało mi się wychodzić, wstydziłam się sąsiadów, bo myślałam, że wszyscy już wiedzą, że ja jestem bezrobotna. Płakałam, jak zostawałam sama w domu. Zabroniłam wszystkim mówić, że nie mam pracy. Nie wyobrażasz sobie, jak ogromnym wsparciem może być rodzina, wiesz? Nie pisz dokładnie jakie mam dzieci, żeby nie wiedzieli, że to o mnie.
Śmieję się. - Mario, przecież tyle osób ma dorosłe dzieci, może warto napisać, że to mąż, syn i córka Cię wspierali? Może to przeczyta jakaś zbuntowana, dorosła córka, która dzięki temu będzie bardziej wyrozumiała dla swojej matki, będzie dla niej wsparciem i pomoże przetrwać ten trudny czas? Może mąż, który od wielu lat był ze swoją żoną już tylko z przyzwyczajenia - odkryje swoją rolę na nowo?
- No dobrze, ale nie pisz, które starsze, żeby nie było wiadomo, że to ja.