2 dni
Dzień Pierwszy.
To miał być niezwykły weekend. Nic nie zapowiadało tego co miało się zdarzyć później. Budzik zadzwonił standardowo, 4:50. Otworzyłem oczy jak w letargu. Ciemna noc swobodnie krążyła jeszcze za oknem, pierwsze płatki śnieżnobiałego pyłu opadały na ciemne jeszcze ulice. Spokojnym krokiem wstałem z łóżka, wyprostowałem się a w głowie już miałem zapach pysznej kawy która zaraz wypije.
Nastawiłem czajnik ,włączyłem komputer żeby sprawdzić pocztę i pogodę . Zawsze lubiłem mieć wszystko zaplanowane żeby nic nie mogło mnie zaskoczyć. Pogoda okazała się dosyć zdradliwym odkryciem bo nie zapowiadali na dzisiaj opadów śniegu. A jednak…
Woda zaczęła się gotować, popędziłem jeszcze na bosaka do kuchni, w kilka sekund 2 łyżeczki rozpuszczalnej wylądowały w moim kubku..później woda..mleko(cukru przestałem używać od czasu kiedy bliska mi osoba odradziła, bo podobno szkodzi na organizm) momentalnie zapach świeżej kawy rozprzestrzenił się po mieszkaniu ,spojrzałem na przedpokój i na torby ustawione od największej do najmniejszej.
Usiadłem przed komputerem, sprawdziwszy pocztę, włączyłem wiadomości. Tradycyjnie nie było nic ciekawego. Kolejne zamieszki ,sprzeczki w sądzie , 5 osób zaginęło w Przywidzu , sport..Co??? 5 osób zaginęło w Przywidzu??!! Przecież to było miejsce gdzie mieliśmy jechać dzisiaj ze znajomymi!! Dosyć mocno zaciekawiony ta informacją zacząłem wertować pozostałe informacje o tym zaginięciu. Skończywszy pić kawę, odsłoniłem do końca rolety w mieszkaniu ,za szybą był odcisk ludzkiej dłoni, tak jakby ktoś na chwilkę oparł się na zewnątrz o okno. „cholerne dzieciaki” pomyślałem, nie mają co robić w nocy?! Miałem mało czasu, wiedziałem ze za godzinkę przyjadą znajomi. Czym prędzej wskoczyłem pod prysznic. Po porannej toalecie zacząłem zastanawiać się , czy oby na pewno wszystko spakowałem. Sprawdziłem swoje torby 3 razy, po czym doszedłem do wniosku ze chyba jako jedyny będę w pełni przygotowany. Po krótkiej chwili usłyszałem klakson samochodu. Szybkim krokiem podszedłem do okna. Tak..to oni..4 głowy w zaśnieżonym samochodzie. Każdy miał wyraz twarzy jakby dopiero co wstali z łóżka. Wystawiłem torby za drzwi ,zamknąłem zamek i czym prędzej udałem się w stronę samochodu . Śnieg skrzypiał pod moimi nogami niczym kawałki rozbitego szkła. Coś czułem ze to nie koniec przymrozków na ten weekend. Po upchaniu toreb do samochodu i przywitaniu się z kolegami , usiadłem na tylnym siedzeniu i mocno potarłem z zimna dłonie. Mimo tak krótkiego dystansu miedzy moim mieszkaniem a samochodem..odczułem ten przymrozek.
Samochód ruszył ,wycieraczki ledwo co oderwały się od szyb , czułem jak ogrzewanie zaczyna działać. Spontanicznie zapytałem się czy słyszeli cos o tych zaginionych osobach ,lecz nikt nic nie wiedział ,nawet zbytnio nie zainteresowali się tym. Jedyne co usłyszałem to „dobrze ze to nie my” po czym samochód dosyć gwałtownie przyśpieszył. Nie wiem czy to przez brak kawy a dokładniej to jej ilości ,ale obudziłem się już na miejscu. Domek był taki jak go sobie wszyscy wyobrażaliśmy. Cały z drewna,2 pietra ,duży taras a z niego widok na jezioro i mały pomost . Czym prędzej zabraliśmy swoje bagaże z samochodu i udaliśmy się do domku. Środek był o wiele piękniejszy niż na zdjęciach. Duży dostojny kominek na środku salonu ,przeszklone wejście na taras, schody z drewna, ze Az było czuć ten zapach wiśni przechodzący przez nasze nozdrza. Jak to typowi faceci ,każdy rzucił torby i pobiegliśmy na gore ,żeby każdy mógł zając jak najlepszy pokój. Mój okazał się idealny bo miałem widok na jezioro. Kiedy to wszyscy się rozpakowali ,zszedłem na dół . w kominku było już rozpalone ,alkohol rozlany po szklankach, wszyscy siedzieli na skurzanej białej sofie a za oknem coraz mocniej padał śnieg. Z minuty na minutę śnieg zaczął sypać coraz mocniej, tak ze widoczność przez okna ograniczała się tylko do dużego tarasu. Nie wiem kto był taki mądry, ale tak rozpalił w kominku ze nie można było normalnie oddychać. Szyby były zaparowane ,dlatego stwierdziłem ze czas najwyższy dotlenić się na tarasie. Ubrałem grubą kurtkę ,ciepłe buty i otworzyłem drzwi. Powiew szklistego mrozu przeszedł przez moje ciało. Podszedłem bliżej balustrady, wyciągnąłem papierosa i odpaliłem zapalniczkę. Mróz przybierał na sile z każdym wydechem dymu, obłok stawał się coraz gęstszy . Zacząłem rozglądać się po okolicy. Dookoła były same ośnieżone drzewa, piękna pełnia księżyca ,jakiś bezpański pies szczekał we wiosce obok. Lecz nagle przetarłem oczy ze zdumienia. Na moście stała kobieta ,odziana w piękna czerwona suknie. W ręce trzymała cos, czego nie mogłem dostrzec, bo była za daleko. Nie mogłem przestać na nią patrzeć, chciałem krzyknąć „czy nie jest Pani zimno?!” lecz usta miałem zamknięte. Nie wiem czemu ale widok jej, odzianej w ta czerwona suknie, wyzwalał dosyć nietypowa rządzę która tak na mnie działa że w myślach wyobrażałem sobie zapach jej perfum..ciała..myśli które blokowały mi racjonalne myślenie. Kobieta odwróciła się do mnie, czułem jej wzrok na swoim ciele ,chciałem wydusić chociaż jedno słowo ale nie mogłem. Nagle poczułem silna dłoń na swoim barku. Był to Krzysiek, który dosyć mocno zaniepokojony moja długa przerwa ,wyszedł zobaczyć co się dzieje. Raptownym ruchem odwróciłem się do niego żeby powiedzieć co widziałem. Nie spodziewałem się innej reakcji, usłyszałem jedynie „nie pij więcej”
Przez resztę wieczora nie mogłem zapomnieć o tej kobiecie ,miałem wrażenie jakby gdzieś tam czekała na mnie. W tych rozmyśleniach wieczór minął strasznie szybko ,nawet nie zauważyłem jak koledzy polegli przy dużej ilości alkoholu. Dorzuciłem trochę do kominka aby nie było im zimno. Posprzątałem resztki butelek, pozamykałem drzwi i udałem się pod prysznic. woda była naprawdę gorąca, podczas mycia mailem dziwne uczucie jakbym nie był sam w łazience, ciągle czułem na sobie czyjś wzrok. Za oknem było słychać gałęzie drzew ,które od tego silnego wiatru Az uginały się pod naporem śniegu który ciągle padał. Zapaliłem świeczki w pokoju i położyłem się na miękkim łóżeczku które było raczej przeznaczone dla 2 osób a nie dla jednej.
dzień 2
Dzień zacząłem chyba najwcześniej ze wszystkich. Ledwo co otworzyłem oczy, zobaczyłem ta sama kobietę w czerwonych szpilkach i czerwonej sukni..stała w progu mojego pokoju. Tak jakby czekała na moje zaproszenie. Momentalnie przetarłem oczy żeby sprawdzić czy to jawa czy sen. Ledwo otworzyłem z powrotem a jej już nie było ,w powietrzu unosił się zapach jej słodkich perfum. Dlaczego nachodzi właśnie mnie? Kim ona jest? Dlaczego jest taka samotna?
Znajomi jeszcze spali, więc żeby ich nie budzić zszedłem wolnym krokiem na dół , wyjąłem z torby kawę i zagotowałem wodę. Płomień w kominku dogasał, więc dorzuciłem dwie małe kłody żeby jakoś go podtrzymać. Śnieg za oknem sypał coraz mocniej. Drzewa były tak nim pokryte ze były ledwo widoczne za białego puchu. Nie wiem czemu ale ciągle chodziła mi po Glowie ta kobieta, jej smutny wyraz twarzy nie dawał mi spokoju. Mógłbym tak patrzeć jej w oczy godzinami, co z nią teraz się dzieje? Kogo teraz nachodzi w myślach? Z tymi rozmyśleniami chwyciłem gorący kubek kawy ,papierosa i udałem się na zewnątrz. Na dworze było chyba z 20 stopni na minusie, śnieg skrzypiał pod moimi nogami ze równie dobrze każdy mój kolejny krok mogliby usłyszeć z wioski obok. Droga na pomost była strasznie kręta i śliska, nawet nie jestem w stanie policzyć ile razy rozlałem kawę na śniegu. Pewnie nachodzi Ciebie pytanie, co ja takiego robię z kawą na dworze w taki mróz? Kawa jako jedyne źródło ciepła poza ubraniem pozwalała mi utrzymywać ciepło mojego ciała. Dzięki niej zapominałem na chwilę o mrozie jaki panuje na zewnątrz. Pomost był cały oblodzony, za gęstej gromady śniegu w oddali błyszczał przedmiot, ledwo co widoczny . podszedłem bliżej z samej ciekawości ,żeby zobaczyć co to jest. Schyliłem się i moim oczom ukazały się kombinerki. Były dosyć stare, widać było ze maja co najmniej 10 lat. Nie wiem czemu ale kleptoman siedzący we mnie nie pozwoliłby ich tutaj zostawić. Zmarzniętymi dłońmi schowałem je do kieszeni i czym prędzej udałem się do domku.
Nikt jeszcze nie wstał ,trochę mnie to zaniepokoiło ale przecież już nie pierwszy raz chłopacy tak zalali pałę ze spali do wieczora. Może to ta pogoda, może brak kawy..ale poczułem się okropnie senny. A ze nie było nikogo żywego na dole ostanowiłem ze i ja jeszcze na godzinkę się zdrzemnę. Nie minęło 20 min kiedy to usłyszałem odgłos kroków na schodach. Z każdym kolejnym szczeblem, odgłos stawał się coraz wyraźniejszy. Schody skrzypiały coraz mocniej. Z oddali wydawało się jakby to był odgłos szpilek. Leżąc tak wsłuchiwałem się w odgłosy za pokoju , do czasu aż ucichły pod moimi drzwiami. Otworzyłem jedno oko żeby sprawdzić o co chodzi. Nade mną stała kobieta w czerwieni, przyłożyła palec do moich ust, zanim zdążyłem się podnieść usłyszałem uspokajające „ciiiii” zamknąłem oczy, zapach jej perfum i jej ciała całkowicie mnie sparaliżował. Czułem jak bliskość jej ciała rozpala moje, gęsia skórka narastała z sekundy na sekundę. Jej delikatne ciemne włosy okryły moja twarz. Jej gorący oddech przeszywał moją szyję. Z każdą sekundą podniecenie narastało. Jej drobne ciało ułożyło się na moim niczym rozpalona kołdra. Moje dłonie złapały za jej biodra, lekko przycisnąłem do siebie. Z chwila kiedy to zrobiłem czułem jak twardnieją jej sutki. jej delikatny języczek przesuwał się wzdłuż ucha Az do moich ust. Ręce przesuwały się do góry, czułem jak wije się swoim ciałem na wszystkie strony. Chcąc ja pocałować ,złapałem za jej gęste włosy i lekko pociągnąłem do tyłu. Z tego okrzyku podniecenia uniosła się delikatnie i spojrzała na mnie. W ten usłyszałem od niej „Ciebie zostawiłam na koniec” po czym poczułem mocne uderzenie w skroń .obraz stawał się ciemniejszy, czułem ze zaraz zemdleje ,krew z głowy ściekała delikatnie niczym poranna rosa z drzew. Plama od krwi robiła się większa na białej pościeli. Poczułem kolejne cztery uderzenia. Ostatnie co zapamiętałem zanim straciłem przytomność, to widok upadających na kołdrę, zakrwawionych kombinerek. Dziewczyna zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Ostatkiem sił zacząłem krzyczeć o pomoc. Nikt nie odpowiadał. Próbując wstać z łóżka upadłem ,nie wiem czy to przez silne uderzenie czy przez dosyć mocny ubytek krwi ale zdawało mi się ze w drzwiach stoją moi znajomi a obok nich ta sama kobieta która zadała mi śmiertelne ciosy. Z ich głów również ściekała krew, byli bladzi a zarazem spokojni . każdy z nich patrzał na mnie z chłodem który unosił się w powietrzu. „nie martw się, zaraz wszystko się skończy” usłyszałem. Usnąłem. Podczas snu miałem wrażenie ze widzę swój dom, śnieg dopiero co zaczął padać, podszedłem do szyby i przyłożyłem jedną dłoń żeby zobaczyć czy jest ktoś w domu. Pełnia księżyca oświetlała mi drogę do domu..upadłem..|
Budzik zadzwonił standardowo, 4:50, otworzyłem oczy jak w letargu…
koniec