010 błyskawiczna medytacja na początku XXI wieku czyli Salto Afrodyty
Przychodzę do Cafe z Pasją, a tam przy barze już Pan Piotr siedzi. I jak tylko mnie widzi, to mówi:
- Afrodyta wywinęła wczoraj salto.
Siadam przy nim, na wolnym hokerze, a on rozwija temat.
- Wracała wczoraj do domu. Pośliznęła się i wywinęła salto.
- Jak to się stało? - pytam.
- Jak to się stało, jak to się stało. No normalnie się stało. Najebana była w trzy dupy.
- Nieprawda - oburza się Afrodyta, która w tym czasie wzięła i stanęła nam za plecami. - Nie byłam najebana w trzy dupy.
- To są twoje słowa - nadyma się teatralnie Pan Piotr. - Jak tylko mnie zobaczyłaś, powiedziałaś: „Piotruś, wiesz, co zrobiłam wczoraj w drodze do domu? Wywinęłam salto.”. Widziałem cię wczoraj, jak stąd wychodziłaś i byłaś już zdrowo najebana.
- Zdrowo, ale nie w trzy dupy - tłumaczy Panu Piotrowi różnicę Afrodyta.
- Jak to się stało? - pytam.
- Wracaliśmy z Fafim do domu i przechodziliśmy przez ulicę, a tam lód był, ale wiesz jaki? Taki przysypany śniegiem, że ni chuja nic nie widać. Fafik może poświadczyć. Prawda Faficzku?!
- Daj ty mnie już spokój z tym twoim saltem - irytuje się Faficzek.
- Nic nie było widać - kontynuuje niezrażona Afrodyta.
- I? - pytam o zakończenie.
- Pośliznęłam się i walnęłam dupą o lód, ale leciałam, jak do salta - kończy Afrodyta.
- Dobrze, że nie wylądowałaś na głowie - mówię.
- To samo mówię - zgadza się ze mną Afrodyta. - Dupa mnie do tej pory boli.