Que debemos pasar tiempo juntos. Tom II. Rozdział 40
W leśniczówce dzień zaczął się tak samo, jak każdy poprzedni. Z tą jednak różnicą, ze to Inka odpowiadała za wydanie śniadania lokatorom. Starannie udekorowała każdy talerz, pieczywo położyła w wiklinowym koszyczku i stawiając wszystko na tacy zaniosła całość do jadalni.
- Jak to pięknie pachnie – powiedziała Berenika, pochylając się nad parującym omletem.
- Paknie! – krzyknęła wesoło jej mała córeczka.
- Smacznego zatem – odparła radośnie Inez.
Zostawiając gości powędrowała do swojego pokoju. Pospiesznie spakowała w torbę rzeczy dla Julki, którą dzisiaj miała odebrać ze szpitala, a następnie zeszła na dół, by zjeść śniadanie i zażyć porcję antybiotyków. Brała je już drugi dzień. Niestety powodowały, że czuła się ciągle senna i zmęczona.
- Dlaczego mnie nie obudziłaś? – usłyszała, połykając właśnie tabletkę osłonową na jelita, zapisywaną przy kuracji antybiotykowej.
- masz dzisiaj nocny dyżur, więc powinieneś się wyspać – rzekła, odstawiając szklankę z wodą na kuchenny blat. Mężczyzna zaś podszedł do bliżej i tuląc ją pocałował w czoło.
- A to za co? – spytała.
- Chcesz dopłacić? – odparł, śmiejąc się. – Zbieraj się zawiozę cię i razem odbierzemy naszą chrześniaczkę.
Po kwadransie znajdowali się już w szpitalnym oddziale dziecięcym. Nie lubiła tu być. Tyle małych istotek cierpiało. Odkąd mała tu jest na korytarzu widziała płaczących rodziców. Sama też uroniła niejedną łzę. Teraz patrzyła na dwójkę rodziców tulących do siebie małą dziewczynkę. Kobieta usiłowała rozweselić małą. Jednak w jej oczach widać było strach i ból. To jest właśnie najtrudniejsze: dać otuchę i nadzieję dziecku, kiedy nam samym jej brak.
- Zobacz, kto tu na ciebie czeka – usłyszała nagle. Przed sobą zobaczyła małą, kruchą dziewczynkę, trzymaną w dłoniach Maksa. Poczuła ukłucie w sercu. Nie ona powinna stać w tym miejscu. Teraz poważnie czuła się, jak złodziejka. Julia ma tatę, który powinien się nią opiekować. Tymczasem Kajtek jest powodem cierpienia wielu osób., za które ona już nie chciała się tłumaczyć.
- Choć do cioci, kochanie – rzekła, biorąc dziecko na ręce. Ależ ona urosła. Z dnia na dzień staje się coraz większa. – Maks myślisz, że kiedyś to wszystko się zmieni? – dodała po chwili.
- Nie wiem kochanie, nie wiem. Miejmy nadzieję, ze tylko znajdujemy się w tunelu i w końcu wyjedziemy na pogodne tereny.
- Powinieneś spisywać niektóre swoje słowa.
- Tylko niektóre? – spytał, puszczając jej oczko. Po tych słowach objął ją i razem poszli na oddział, na którym leżała Basia. Widok nieprzytomnej siostry, bieli jej skóry i zmartwionych rodziców przyprawił ja o ból serca.