Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2013-04-01
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 176
Na tę książkę zamierzałam się od dawna, bo — co zapewne niezbyt patriotyczne z mej strony w świetle obecnych stosunków międzynarodowych — bardzo lubię literaturę rosyjską. Nieczęsto sięgam po współczesne dzieła, zazwyczaj czytuję klasykę, niemniej tym razem trafiłam na prawdziwą perełkę. Jest to bowiem świetna książka drogi, trochę w klimacie Gogola, bardzo wymowna na poziomie fabuły — czytelnik nieomal czuje trzaskający mróz i niecierpliwość bohaterów.
Akcja osadzona jest w niby-współczesności z rzadka tylko się objawiającej, bo bezdroża rosyjskiej prowincji trwają jakby poza czasem. Pojawia się doktor Garin, który wiezie szczepionki do wsi dotkniętej epidemią rodem z filmów o zombie. Misję jego sabotuje potężna zamieć, której intensywność zdaje się wręcz celowa. Ta długa podróż, w zamierzeniu mającej trwać zaledwie kilka godzin, przeradza się w istną odyseję, pośród której syrena-młynarzowa wabiąca doktora okazałymi wdziękami się pojawia i martwy olbrzym, któremu nos trzeba odrąbać. Są też Chińczycy sprawujący grabieżczą władzę nad zimowym krajobrazem i jego ofiarami, co odzwierciedla współczesne rosyjskie obawy przed przygranicznymi osadnikami zza wschodniej granicy.
To, co urzekło mnie w opowieści, to świetnie wprowadzone elementy realizmu magicznego. Pojawiające się tu raczej niecodzienne postaci, wyciągnięte nieomal ze słowiańskich podań i legend, potęgują wrażenie niesamowitości tej śnieżnej odysei. Klimat „Zamieci” jest gęsty, nieco melancholijny, pełen grozy, niezwykle wyrazisty. Łatwo w niego „wejść”.
Całość sprawia wrażenie jakiejś elegii prozą o zmaganiu się człowieka z przeciwnościami losu, z niemożnością dotarcia do — wcale nieodległego — celu. Wokół pustka, ciemność, lęk, niczego nie widać, niczego nie ma, a to co wyłania się z zamieci bywa niepokojące. Proste drogi prowadzą czasem miast do wioski — na cmentarz, zmęczony człowiek przestaje być sobą i tylko „produkty” witaminderów pozwalają przez chwilę docenić życie. Ale to moje dywagacyje, rozmaite insze interpretacje mogą być równie uprawnione, a i bez namiętnych rozmyślań sama fabuła „Zamieci” dostarcza czystej rozkoszy czytania.
Oczywiście nie zrobię Wam tego i nie powiem, jak się ta droga kończy. Pozwolę Wam dać się zaskoczyć Sorokinowi, zadumać się.
ARCYBŁYSKOTLIWA SATYRA NA NASZE PRZEJEDZONE I NIEOCZYTANE CZASY W naszym środowisku mówi się: ten kucharz dobrze czyta. Ja czytam przyzwoicie. A to...
Powieść 23 000 stanowi ostatnią część trylogii Władimira Sorokina, rozpoczętej kontrowersyjnym Lodem. Po Bro, obejmującym czasy poprzedzające akcję części...
Przeczytane:2014-06-15, Ocena: 4, Przeczytałam,
Na okładce powieści Władimira Sorokina widzimy niebieski zarys głowy konia, delikatnie zakryty przez przezroczystą, tajemniczą piramidę. Śmiem powiedzieć, że ów "obraz" idealnie odzwierciedla zarówno początek Zamieci, jak i jej irracjonalny, a wręcz dziwaczny świat, pełen nie tylko rosyjskiego folkloru, ale i niesamowitych wydarzeń.
Doktor spojrzał na głośny zegar ścienny z wagami w postaci domu baby Jagi: wskazywał kwadrans po drugiej. - Już po drugiej! (...) Zdobywaj dla mnie konie, choćby spod ziemi! Jeśli ja tam dziś nie pojadę, ty pójdziesz pod sąd. Za sabotaż. Znane państwowe słowo podziałało na zwiadowcę usypiająco. Przestał mamrotać i się usprawiedliwiać, jakby od razu zasnął. (...)
Zamieć od pierwszych stron otula nas rosyjskim klimatem niczym białym, puszystym śniegiem. Zbędne są tutaj informacje o miejscu akcji powieści, a nawet wiedza o pochodzeniu autora, bo nasz największy wschodni sąsiad jest wręcz namacalny w treści. Bez wątpienia jesteśmy tutaj winni podziękowania nie tylko autorowi, który swoimi opisami przybliża nam ów kraj, ale i osobie przekładającej, Agnieszce Lubomirze Piotrowskiej, która wspaniale poradziła sobie z dialogami, pozostawiając im nutkę rosyjskości. Aż chce się krzyknąć: dobra robota! - takie tłumaczenie to skarb.
Głównym motywem Zamieci jest bezapelacyjnie droga. Śmiem rzec, że to odrobinę rosyjski Władca Pierścieni, jednak zamiast hobbita, który musi zniszczyć pierścień, mamy lekarza, który za wszelką cenę musi dostarczyć szczepionkę. Doktor Płaton Ilijcz Garin spotyka na swej drodze różne dziwy, aczkolwiek nie wszystkie dziwami dla niego są - zaprzęg sześćdziesięciu koni wielkości kuropatw nie robi na nim żadnego wrażenia. Większym zaskoczeniem są przezroczyste piramidy rozrzucone na drodze i ożywione istoty rosyjskiego folkloru, takie jak olbrzymy i karły oraz... Chińczycy. Jednakże przeszkód i postaci, na które natrafia na swej drodze dzielny lekarz, jest znacznie więcej. Bohaterowie powieści są wyjątkowo zróżnicowani, każdy posiada indywidualne cechy (indywidualne, aczkolwiek całkiem rosyjskie), a wszystko to uraczone jest chaosem, w którym można stracić sens powieści, a także zagubić się jak w najprawdziwszej zamieci...
No, trafiło się z tą zamiecią...
W Zamieci Władmir Sorokin wielokrotnie zaskakuje czytelnika. Akcja powieści wielokrotnie zmienia się, choć tak naprawdę główny motyw nie zmienia się - droga wciąż ta sama, cel ten sam, jednakże jakby mimo przejechanej trasy, coraz dalej do miejsca docelowego. Szalona zamieć pochłania nie tylko głównego bohatera, ale i samego czytelnika.
Zamieć polecam przede wszystkim miłośnikom rosyjskiej literatury, folklorycznej fantastyki, Władmira Sorokina i osobom, którym niestraszna jest nieprzenikniona, lodowa kraina.