Dwudziestoczteroletnia Stefania doskonale wie, jak smakuje sukces. Skończyła z
wyróżnieniem studia dziennikarskie, pracuje w prestiżowym piśmie kobiecym, a jej książki
cieszą się niesamowitą popularnością wśród nastolatek. Stać ją na mieszkanie w centrum
Warszawy, dobry samochód i markowe ciuchy.
Kiedy z rodzinnej Drzewicy, z której wyjechała jako nastolatka, przychodzi zaproszenie na
ślub jej kuzynki, uznaje, że jest już dość silna, by zmierzyć się z traumą z przeszłości, od
której uciekła do stolicy. Ten nieoczekiwany powrót do przeszłości okaże się dla niej
początkiem czegoś nowego. Czegoś, na co czekała przez całe życie.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2018-06-07
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 308
Język oryginału: Polski
Stefania Trocka to dwudziestoczteroletnia kobieta, która wiele już w swoim życiu osiągnęła. Skończyła studia dziennikarskie z wyróżnieniem, ma wymarzoną pracę w kobiecym piśmie, a oprócz tego jest autorką popularnych książek dla młodzieży. Posiada mieszkanie w centrum Warszawy, dobry samochód, a także drogie ubrania. Wydawać by się mogło, że ma wszystko, jednak ma również spory bagaż doświadczeń, z którym musi się zmierzyć. Kiedy kilka lat temu wyjechała z rodzinnej Drzewicy, długo zmagała się z traumą, teraz jednak musi się z nią zmierzyć, ponieważ otrzymuje zaproszenie na ślub kuzynki.
Z twórczością Anny Szafrańskiej do tej pory spotkałam się tylko przy okazji lektury „Dziewczyny ze złotej klatki”. Pozycja ta zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Wiedziałam, że kwestią czasu jest tylko aż sięgnę po kolejną książkę tej autorki i tym razem mój wybór padł na tę najnowszą.
Zacznę od tego, że bardzo polubiłam styl autorki. Przedstawiona historia jest lekka, a przy tym zawiera mnóstwo humoru. Nie dajmy jednak się zwieźć, bo mimo tego, że książka praktycznie czyta się sama to porusza także trudniejsze tematy. Autorka zdecydowała się tu ukazać ból po stracie bliskich osób, osamotnienie z nim związane, a także trudności związane z mierzeniem się ze swoją przeszłością. Anna Szafrańska w tej lekko ponad 300-stronicowej opowieści zawarła tak wiele rzeczy, że z pewnością nie da się przy niej nudzić!
Główną bohaterkę, Stefanię, polubiłam niemal od samego początku, choć wciąż nie mogę się nadziwić jak tak młoda osoba tak szybko stała się tak majętna będąc dziennikarką. To jednak jedyna rzecz, która wydała mi się mocno przerysowana. Oprócz tego Stefcia, wciąż pamiętając jak się sparzyła w przeszłości, ma problemy z zaufaniem, ale mimo tego powoli pozwala sobie na zburzenie muru, który wybudowała lata temu. Podobała mi się przemiana jaką zaobserwowałam w bohaterce na kartach tej powieści. Kolejnymi postaciami, które były zyskały moją sympatię były Beata, czyli osoba, która przed laty pomogła Stefanii się pozbierać oraz jej babcia, osoba niezwykle mądra i serdeczna. Natomiast, jeśli chodzi o Michała to co więcej mogę o nim napisać, poza tym, że został ukazany jako ideał?
Przyznaję, że historia jest dość schematyczna. Myślę, że raczej niewiele osób będzie zaskoczonych rozwojem wydarzeń. Jednak kompletnie mi to nie przeszkadzało, ponieważ uważam, że jest to lektura idealna na letnie wieczory - pełna ciepła i bardzo zabawna. Zakończenie, także nie należy do najbardziej wyszukanych, jednak z całą pewnością sprawi, że będziecie wyczekiwać kolejnej części tak samo jak ja!
Patrząc na okładkę, mogłam przypuszczać, że najnowsza powieść Ani Szafrańskiej będzie jednym wielkim... lukrem. Widzimy kobietę z różowymi ustami, podkoszulkiem, pomalowanymi oczami, różem na policzkach, tło również jest różowe. Wydawała się przesłodzona ta okładka, ale jedna z blogerek, Adriana, zarówno i moja przyjaciółka, powiedziała, że jest to jedna z najlepszych powieści pisarki i wcale nie jest taka słodka, więc zaryzykowałam. Przynajmniej gdy się ma ochotę na słodkie, to można zerknąć na tę lekturę. Trochę się napchacie samym widokiem różu. :D
Posiada skrzydełka, które są dodatkową ochroną przed zagięciami i innymi zniszczeniami. Na jednym z nich przeczytamy słów kilka o autorce, a na drugim trzy polecajki, w tym właśnie Adriany Rak, autorki Uwikłanych, a już wkrótce może nie tylko jej debiutanckiej powieści... ;)
Strony są białe, czcionka dość wyraźna i duża, marginesy są zachowane tak jak i odstępy między wersami. Co mnie gryzło? Że niestety są literówki w tekście. I nie jedna, a ciut ich więcej. :(
Nie wiedziałam, naprawdę, czego spodziewać się po piórze autorki. Wprawdzie wydała już kilka powieści, miałam je nawet w planie przeczytać, ale wiecie, jak to jest z czasem. Zdecydowanie za mało, a lektur zbyt wiele. Grunt, że w końcu zmieniłam fakt, że poznałam cokolwiek pióra tej pisarki. I co mi z tego wyszło?
Same dobroci!
Nie spodziewałam się, że już od pierwszej strony mnie wciągnie oraz, że będzie mi się przyjemnie czytać. Anna Szafrańska posługuje się lekkim i przystępnym piórem, które sprawia, że mózg się wyłącza i całe ciało relaksuje. Znacie to uczucie, prawda? Taki totalny relaks i radość z tego, co mamy na kartach powieści. Nie spodziewałam się takiego zaskoczenia, ale to dobrze, bo teraz będę mieć motywację, by ponownie sięgnąć po książki tej pisarki, a już w szczególności po :Powiedz tak!", które wydawca opisuje jako "Już wkrótce".
Przyznam, że chwilami ciężko było mi się oderwać. Jeszcze na początku nie miałam problemu z odłożeniem jej na bok, ale to tez pewnie ze względu na to, że ktoś pracować musiał. :P Jednak gdy w domu przysiadłam nad lekturą, to jak kontynuowałam tak też dokończyłam za jednym zamachem z przerwą (krótką) na obiad.
Także zdecydowanie polecam pióro tej autorki bo warto poświęcić czas jej papierowym dzieciom, a już w szczególnie "Właśnie tak!", które miałam okazję przeczytać. ;)Stefania to młoda dziewczyna, nasza główna bohaterka. Wprawdzie przez jej dwudziestoczteroletni byt na tym ziemskim padole los potrafił uderzyć w nią nie raz i ze zdwojoną siłą. Było mi jej żal, nie ukrywam. Ale też pękałam z dumy widząc, jak sobie radzi. Nie każdy udźwignąłby taki ciężar... Poniekąd też rozumiem, że boli ją powrót do swojej przeszłości, rodzinnej miejscowości. Sama się przeprowadziłam, mam rodzinę w tamtym miejscu, ale to już nie to samo. Jakby nie patrzeć, minęło siedem lat, z grona przyjaciół nie ostał się prawie nikt, także... Coś o tym wiem.
Obserwując jej zachowanie - muszę też wyznać, że nieco mnie irytowała. Ok, los kopał ją po dupie kiedy chciał, zachowywała się wrednie momentami, a czasami iście przeciwnie, jak biedna, spłoszona sarenka. Ugh, przecież taka miastowa z niej kobieta, to co jest grane? Ale dobrze, że napsuła mi trochę krwi, bo też dzięki temu jej charakterystycznemu zachowaniu, dostałam coś, czego oczekuję od każdej lektury, a nie każda to niestety ma. Rzekłabym, że bardzo mała ilość powieści to ma, a mianowicie... EMOCJE.
Ale.
Skupmy się jeszcze na moment na bohaterach, a raczej podsumujmy moje paplanie.
Śmiem twierdzić, że Ania Szafrańska przedstawiła nam charakterystyczne postacie, z pewną tajemniczą historią, które mogłyby żyć w naszym świecie. Są realne, a w dodatku mają charakter, dzięki czemu nie są nudni i nie można powiedzieć o nich "nijacy". Dlatego bohaterowie to jak dla mnie kolejny plus dla całości.
Pisałam o emocjach, prawda? Może nie było one jakieś ogromne, bym płakałam niczym bóbr, ale i też nie cieszyła się jak głupi do sera. Główna bohaterka napsuła mi krwi, ale dzięki temu odczuwałam to, co ona. Czułam rozgoryczenie, czułam zazdrość, złość, ból... Czułam to wszystko i chwilami widziałam siebie. Może nie w każdej kwestii, ale zdarzyło się tak. Na moje oko to bardziej spokojna lektura, bez gwałtownych wydarzeń, które zmienią bieg wszystkich i wszystkiego. Ale na przykład sceny w altanie... Muszę przyznać, serducho zabiło mi szybciej, więc gratuluję Autorce. Obudziła nieco moje zaspane serce i roznieciła ogień - brawo! Dlatego też zżera mnie ciekawość o czym i o kim będzie "Powiedz tak!". :)Z powyższym cytatem zgadzam się i podpisuję rękami i nogami. Gdyby nie bliska mi osoba nie wiem, jak zniosłabym śmierć osoby z rodziny, naprawdę. Zawsze to jakoś... lżej.
Pomysł na fabułę jest dość ciekawy, a co ważniejsze, wydaje mi się, że w pełni wykorzystany. Historia zainteresowała mnie, a to najważniejsze. Nie nudziłam się, akcja powoli toczyła się do przodu, co jakiś czas zaskakując nas nowymi informacjami, które nieco zmieniały pogląd na wszystko. Myślę, że każdy znajdzie w tej książce coś dla siebie.
Jest to historia tak naprawdę o życiu, o perypetiach młodej dziewczyny, które przytrafić się mogły tak naprawdę każdemu z nas. Nie ma tutaj rzeczy nie możliwych, zbiegi okoliczności istnieją, wypadki chodzą po ludziach również. Los jest nieprzewidywalny i tak naprawdę nie wiemy co wydarzy się dnia następnego czy jeszcze dzisiaj w nocy. Ważne by umieć z życia czerpać jak najwięcej i nie tracić wiele czasu na smutki, a cieszyć się i korzystać z możliwości, jakie mamy. :)
Reasumując już chciałabym, stwierdzić, że jest to jak najbardziej lektura godna polecenia. Warto poświęcić jej swój wolny czas i zrelaksować się, co przy "Właśnie tak" wychodzi idealnie.
Bohaterowie są z krwi i kości, nie sprawiają wrażenia sztuczności. Pióro autorki jest przyjemne, wciągające i jestem pewna, że troszeczkę uzależniające. Nie wiem jakie Wy macie zdanie na temat książek autorki, ale ja poznałam tą recenzowaną dla Was i poczytałabym coś jeszcze... :)
Myślę, że śmiało mogę polecić tę książkę wszystkim świeżakom ciekawym tego, jakie książki pisze Ania Szafrańska - gorąco polecana przez Agnieszkę Lingas-Łoniewską. Chociaż zaczynając przygodę z tą historią pomyślałam, że chyba jestem ostatnia z ludzi żyjących i czytających, którzy nie znają jej pióra. :D
Polecam też tym, którzy lubią styl autorki, a jeszcze nie mieli okazji poznać tej pozycji. Gorąco polecam, bo warto naprawdę po nią sięgnąć!
Także... Polubiłam się z pisarką i chcę więcej, koniecznie! :)
Stefania Trocka ma wszystko można rzec kolokwialnie. Jest młoda, piękna i przede wszystkim odnosi już sukcesy, bo w wieku dwudziestu czterech lat jej pióro rozpoznaje wiele czytelniczek. Bo Stefcia pisze książki, książki dobrze sprzedające się. Oprócz tego pracuje w kobiecym czasopiśmie Inglot, gdzie również ma swoją rubrykę. Dziewczyna mimo swoich sukcesów wciąż jest sama, nie ma obok niej ani mężczyzny, ani członków rodziny. I nie chodzi o to, że jej nie ma otóż Stefania sama odcięła się od najbliższych po śmierci matki prawie dziesięć lat temu.
Teraz jednak otrzymała zaproszenie na ślub od swojej kuzynki Agnieszki. Z Agą spędziła całe swoje dzieciństwo i nastoletnie lata teraz jednak kuzynka wychodzi za mąż za wielką miłość Stefanii Pawła. Kobieta bije się z myślami czy jechać na ślub. Wie jednak, że nie może odmówić i przyjeżdża do rodzinnej Drzewicy. Tu władzę sprawuje ciocia Irenka siostra bliźniaczka zmarłej matki Stefanii, ale dużą rolę odgrywa Babcia. Starsza pani może i nie odzywa się zbyt często lecz doskonale orientuje się co kogo gryzie i zwykle jej rady mają sens. Dziewczyna wciąż rozpamiętuje wydarzenia sprzed lat i trudno jej się pogodzić z przeszłością, chce więc uciec do Warszawy. Po drodze dzwoni do Beaty, swojej mentorki zarówno w życiu zawodowym jak i prywatnym. ta stanowczo nakazuje jej wrócić i stawić czoła demonom. Niestety samochód odmawia posłuszeństwa, a Stefcia poznaje niezwykle przystojnego mieszkańca wsi Michała.
Jak można się domyślić znajomość ta rozpoczęta niezbyt fortunnie będzie miała swoją kontynuację, bowiem oboje zostali wybrani przez młodą parę na swoich świadków. I tu trzeba oddać sprawiedliwość autorce, która znajomość świadków wzbogaciła w bardzo mocno działające na wyobraźnię sceny romatyczno -erotyczne. Może się ktoś przyczepić do tego, że ich znajomość to tylko rzucanie się na siebie i nogi z waty , motyle w brzuchu. Fakt jest tych scen co niemiara, ale nie czepiajmy się, bo po pierwsze nie są one wulgarne, a po drugie skoro w normalnym świecie się takie coś nie zdarza to chociaż sobie o tym poczytajmy.
Ale książka ta to nie tylko romantyczne uniesienia, ale jest tu także sporo ważnych przesłań związanych z ważnością rodziny w życiu, o istocie przebaczenia. A prym w tych rozważaniach wiedzie wspomniana już Babcia. Ona to wypowiada ważne słowa : "Miłość jest sensem naszego życia. I nawet największa tragedia, jaka nas dotyka smakuje inaczej, gdy jest obok ktoś, kto potrzyma nas za rękę". A przesłanie skierowane jest nie tylko do wnuczki, ale do każdego z nas.
Jak ja lubię taki lekki i przyjemny styl pisania! Moje pierwsze spotkanie z autorką i zdecydowanie udane. Niby historia taka prosta, ale ile uczucia w niej. Bohaterowie uroczy.
Poznajemy młodą , 24-letnią Stefanię, która wybywa z małej miejscowości do Warszawy na studia. Potem znajduje pracę jako dziennikarka. Dużo pracuje, nie ma czasu dla chłopaków i miłości.
Jednak zaproszenie na ślub kuzynki sprawia, że Stefcia przyjeżdża w rodzinne strony i cóż... nie dość że musi zmierzyć się ze swoimi demonami z przeszłości, to jeszcze poznaje tam pewnego przystojnego i intrygującego mężczyznę... Tylko uroczy Michał czegoś jej nie powiedział... Czegoś, czego Stefcia w ogóle się nie spodziewała. Czy dziewczyna będzie potrafiła wybaczyć i ZROZUMIEĆ pobudki swojego ukochanego? Polecam :)
Książka przeczytana w ramach wyzwania "Olimpiada czytelnicza 2020" org.przez Pośredniczkę książek.
Dwudziestoczteroletnia Stefania przyjeżdża do Drzewicy na ślub byłego chłopaka i swojej kuzynki. Dziewczyna w głębi serca nie może pogodzić się z tym, że zostawiła tutaj serce, a jej młodzieńcza miłość stworzy rodzinę. Robi wszystko, aby nie dać po sobie poznać ile trudu sprawia jej ta wizyta, a myślami jest w Warszawie. Pewnego dnia niespodziewanie spotyka Pana Wolno-Mi-Wszystko, który stara się przełamać lód w jej sercu. Czy bohaterce uda się dotrzymać postanowienia i niewzruszenie wrócić do swojego życia w stolicy? Dlaczego tak naprawdę wyjechała, a teraz żałuje, że Paweł i Agnieszka biorą ślub? Dodatkowo, co wzbudziło w niej taką niechęć do wsi?
Ta książka, to idealna pozycja na poprawę humoru. Zastosowane tutaj dialogi są genialne i wywołują u czytelnika niekontrolowany uśmiech. Mimo, iż historia porusza poważne tematy, to nie ma smęcenia i ciężkich rozmów. Stefania reprezentuje typ kobiety, która mimo swojego młodego wieku, wiele w życiu przeszła. Jako nastolatka pochowała matkę, a jej ojciec w ramach rozpaczy wyjechał z kraju. Została pozostawiona sama sobie, z dala od rodziny i osób, które kochała. Nic dziwnego, że po przyjeździe do Drzewicy przemawiała przez nią agresja, ale ona po prostu bała się otworzyć na relacje z innymi i nie chciała zostać ponownie zraniona.
W powieści został poruszony bardzo ważny temat, jakim jest stworzenie związku z osobą po rozwodzie i posiadającą dziecko. Para, która została przedstawiona w tej sytuacji wiedziała, że ich drogi mogą połączyć się dopiero wtedy, kiedy drugi partner zaakceptuje dziecko i będzie w stanie stworzyć rodzinę. Rodzicielska miłość wygrywa wszystko i zdarza się, że osoba wchodząca do rodziny, w której brakuje jednego rodzica, ma pewne obawy. Nigdy nie wiadomo czy latorośl zaakceptuje partnera oraz czy ta dorosła osoba, będzie w stanie należycie wypełnić wszystkie obowiązki i sprostać nowym zadaniom.
Bardzo serdecznie polecam Wam tę książkę. Autorka zagwarantowała idealną dawkę humoru, a każda z postaci na swój pokręcony sposób kradnie serce czytelnika. Oczywiście na pierwszym miejscu staje babcia, która wiele w życiu doświadczyła i kieruje do bohaterki, czy też do nas, cudowne rady. Jeżeli szukacie lekkiej powieści na pierwsze dni lata, to koniecznie sięgnijcie po "Właśnie tak!". Ja tymczasem z wielką nadzieją wyczekuję kontynuacji losów Stefci.
Dwudziestoczteroletnia Stefania doskonale wie, jak smakuje sukces. Skończyła z wyróżnieniem studia dziennikarskie, pracuje w prestiżowym piśmie kobiecym, a jej książki cieszą się niesamowitą popularnością wśród nastolatek. Stać ją na mieszkanie w centrum Warszawy, dobry samochód i markowe ciuchy.
Kiedy z rodzinnej Drzewicy, z której wyjechała jako nastolatka, przychodzi zaproszenie na ślub jej kuzynki, uznaje, że jest już dość silna, by zmierzyć się z traumą z przeszłości, od której uciekła do stolicy. Ten nieoczekiwany powrót do przeszłości okaże się dla niej początkiem czegoś nowego. Czegoś, na co czekała przez całe życie.
Znam poprzednie książki autorki i wiem, że mogę spodziewać się niezapomnianych emocji. Nie inaczej było i tym razem. Jednakże pani Ania odeszła od new adult i dała się poznać czytelnikowi z zupełnie innej strony, bo powieści obyczajowej.
Od samego początku bohaterowie zawładnęli moim sercem. Wraz z nimi przeżywałam ich wzloty i upadki, uczucia, ból. Stefania, Stefcia - wcześniej jakoś specjalnie nie podobało mi się to imię, a tu wręcz je pokochałam. Stało się to za sprawą postaci głównej bohaterki. Pierwszoosobowa narracja pozwoliła na zżycie się z nią, poznanie jej myśli, uczuć i rozterek. Natomiast Michał, a raczej Pan Wolno-Mi-Wszystko, okazał się romantycznym, czułym, mądrym mężczyzną, ale skrywającym tajemniczą przeszłość. Czy będzie potrafił się otworzyć? Bardzo kibicowałam ich miłości, ale autorka rzuciła im wiele kłód pod nogi. Czy będą szczęśliwi? Natomiast drugoplanowe postacie zostali odpowiednio wkomponowane w opowieść i mają swój wkład w przebieg wydarzeń.
Wątek miłosny... ach rozpływam się. Autorka tak pięknie potrafi pisać o uczuciach, że nie sposób zapragnąć znaleźć się na miejscu bohaterów. Wszystko wychodzi jej bardzo naturalnie, szczerze, bez zbędnego słodzenia. Po prostu sama przyjemność czytania.
"- Miłość jest sensem naszego istnienia. I nawet największa tragedia, jaka nas dotyka, smakuje inaczej, gdy jest obok ktoś, kto potrzyma nas za rękę."
Pisarka opowiedzianą historią pokazuje, że aby móc stworzyć normalny, szczęśliwy związek, należy uporać się z przyszłością, bo ona prędzej czy później do nas wróci. Autorka uświadamia jednocześnie, że nigdy nie jest za późno, by rozpocząć nowe życie. Ale najpierw trzeba dać sobie na to szansę, pokonać przeciwności, jakie stawia na drodze przewrotny los.
"- Stefi... miłość to nie jest coś, co się wybiera. Ona albo nas dopada, albo nie. Jak śmiertelna choroba. To, czy ty się zakochasz w tym konkretnym mężczyźnie, nie zależy od ciebie. To, że pójdziesz do marketu i wybierzesz ser feta albo goudę, to tak. Ale nie jeśli chodzi o zakochanie. To po prostu się dzieje... właśnie tak! Jak pstryknięcie palcem."
To, co charakteryzuje powieści Anny Szafrańskiej, to lekkość, z jaką operuje piórem oraz język, jaki spotykamy na co dzień. Nie ma tu miejsca na niepotrzebne udziwnienia. Opisy są barwne i plastyczne, dzięki czemu można bez problemu wyobrazić sobie każde wydarzenie czy sytuację.
Niezwykle przypadł mi do gustu humor, jaki autorka włożyła między kartki powieści. Zabawne dialogi, pikantne, niekiedy złośliwe utarczki słowne pomiędzy bohaterami - to jest to, co w książkach uwielbiam najbardziej.
Fabuła na pierwszy rzut oka może wydawać się dość przewidywalna, lukrowa, jak różowa okładka, ale niech Was to nie zmyli, ona pod z pozoru prostą historią skrywa wiele cennych wartości, które stopniowo wychodzą podczas czytania. A co najważniejsze, zaskoczyło mnie zakończenie tej historii i będzie z tego kontynuacja. Jestem bardzo ciekawa jak potoczą się losy Stefci i Michała.
"Właśnie tak!" to słodko-gorzka powieść o miłości, która zjawia się niespodziewanie, o przeszłości z którą trzeba się rozliczyć, pięknej przyjaźni, zazdrości, strachu przed odrzuceniem i tajemnicach, które każdy z nas nosi głęboko w sobie. W moim przypadku lektura idealnie sprawdziła się podczas upalnego wypadu poza miasto. Gorąco polecam!
Bianca przeprowadza się wraz z rodziną do małej miejscowości w Saint Louis. Wkrótce ma zacząć naukę w nowej szkole. Zachowuje się jak córka idealna. I...
Nel to kochająca córka i siostra, czuła przyjaciółka, świetna uczennica, gwiazda szkolnego kółka teatralnego i przewodnicząca szkolnego...
Przeczytane:2019-09-08,
Różowa cukierkowa okładka sugeruje, że na kartach tej powieści czytelnik odnajdzie równie słodką historię. Nic bardziej mylnego. Po przeczytaniu tej książki jestem pełna sprzeczności, ponieważ moje myśli biją się ze sobą i nie do końca potrafię wyrazić, co czuję.
Główną bohaterką jest Stefania, czyli jedna z najbardziej irytujących mnie bohaterek literackich. Jest inteligentna, osiągnęła w życiu sukces i powiedziałabym, że wie, czego chce, no ale... Sama do końca tego nie wie. Z jednej strony nie widzi jej się wyjazd na ślub kuzynki, a z drugiej bardzo chce zobaczyć się z rodziną. Najpierw mówi, że nie potrzebuje żadnej miłości i uszczęśliwia ją tylko jej kot (Swoją drogą cudowne imię: Książę Filip), a następnie niemal rzuca się na jakiegoś gościa. Ja jestem w stanie zrozumieć wiele, naprawdę. Jednak takie mieszanie czytelnikowi w głowie, denerwuje mnie jak mało co na tym świecie.
Bardzo przyjemną w odbiorze bohaterką była zdecydowanie babcia głównej bohaterki. Uważana przez wszystkich za wredną i wyniosłą, mnie całkowicie kupiła swoją szczerością i taką siłą. Wiele razy było tak, że mówiła wnuczce to, co ja chciałam jej nawtykać. Babcia Stefanii to najlepszy głos rozsądku, jaki pojawił się w tej powieści.
Historia wciągnęła mnie od samego początku. Z każdą kolejną stroną byłam coraz ciekawsza tego, jak potoczy się dalej akcja. Po mniej więcej pięćdziesięciu stronach stwierdziłam z ręką na sercu, że jest to naprawdę świetna i zabawna książka. Niestety, chyba pochwaliłam ją zbyt szybko, ponieważ potem wszystko zaczęło się sypać.
Główna bohaterka doprowadzała mnie do szału swoim wiecznym niezdecydowaniem, fochami i hipokryzją. Nie mam bladego pojęcia, czy autorka specjalnie tak wykreowała tę postać, czy też może wyszło tak przez przypadek. Nie chcę też za bardzo w to wnikać. Jedno jest pewne, zdecydowanie nie polubiłyśmy się ze Stefanią.
Cieszę się, że Anna Szafrańska poruszyła w książce wątek utraty rodziny, porzucenia oraz miłości, która nawet w swojej prostocie potrafi czasem przestraszyć. Były to wątki wzruszające, które w jakiś sposób chwyciły mnie za serce i o których trzeba mówić.
Pomijając już irytującą bohaterkę, muszę stwierdzić, że Właśnie tak! to powieść pełna humoru, ciepła rodzinnego, złych decyzji, które uczą na przyszłość. Autorka pisze bardzo dobrze, dzięki czemu lektura jest znacznie bardziej przyjemna, a czas spędzony na czytaniu mija w ekspresowym tempie.
Mimo kilku wad nie mogę powiedzieć, że jest to zła książka. Jeżeli poszukujecie czegoś lekkiego do czytania, co umili Wam upływające godziny, to jak najbardziej sięgajcie po tę pozycję, a myślę, że się nie zawiedziecie.