Uzdrawiaczki

Ocena: 4.25 (4 głosów)

Autorka powieści "Czary w małym miasteczku", za którą została uhonorowana I nagrodą jury na Festiwalu Literatury Kobiecej.

Klimatyczna opowieść o zgromadzeniu uzdrawiaczek, które przez lata leczyły chorych i ratowały potrzebujących z opresji. Cechowały je mądrość i szacunek do ludzi. Obdarzone przez kolejnych panujących wszelkimi przywilejami, z poświęceniem służyły współmieszkańcom. Jednak gdy po cesarzu Wyszegu na tron wstąpił jego syn Nadbor, wszystko się zmieniło. Jego wzmagająca się paranoja sprawiła, że uzdrawiaczki stały się głównym celem ataków. Intrygi dworskie, podstępni doradcy, miłość do władzy, bunt i wielka namiętność w tle.

Jak długo ostanie się państwo, którego władca wypowiedział wojnę własnym poddanym? Ile ocaleje z wiedzy przekazywanej przez lata, jeśli na jej posiadaczki zostanie wydany wyrok śmierci? Co można czynić w czasach tyranii i zamętu, by uchronić swoją rodzinę od nieszczęścia?
Wszystko w duchu refleksji nad tym, na ile ludzkie losy są determinowane przez okoliczności, a na ile przez osobiste wybory i działania. Jakie postawy mogą przyjmować ludzie wobec panującej nad nimi tyranii?

Barwna, osadzona w świecie stylizowanym na średniowiecze powieść o sile miłości i przetrwania.

Marta Stefaniak urodziła się i wychowała na Podkarpaciu. Ukończyła studia matematyczne na Uniwersytecie Warszawskim. Jest autorką powieści "Czary w małym miasteczku", uhonorowanej nagrodą Pióra na Festiwalu Literatury Kobiecej.

Informacje dodatkowe o Uzdrawiaczki:

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2018-04-03
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: 9788381232258
Liczba stron: 780

więcej

Kup książkę Uzdrawiaczki

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Uzdrawiaczki - opinie o książce

Avatar użytkownika - Spadlomizregala
Spadlomizregala
Przeczytane:2018-05-15, Ocena: 5, Przeczytałam,

Szczepionki, antybiotyki przepisywane dzieciom od najmłodszych lat niczym witaminy, coraz głośniejsze protesty przeciwko faszerowaniu ludzi specyfikami wyniszczającymi całkowicie florę bakteryjną, wycofywanie leków ze sprzedaży, zyski koncernów farmaceutycznych przekraczające wyobrażenia zwykłego człowieka – to tematy, które są bardzo aktualne w mediach. Doskonale pamiętam, gdy Pawełek - całkowicie wyjałowiony antybiotykami regularnie przepisywanymi przez panią doktor - trafił pod opiekę naszego obecnego pediatry. Pamiętam zdziwienie tego człowieka, gdy zobaczył zawartość naszej domowej apteczki. Kazał wszystko wyrzucić. Nagle okazało się, że antybiotyk to nie jedyna droga ku zdrowiu. Wystarczy świadomy lekarz.

Wieki temu rolę takich lekarzy z powołania odgrywały uzdrawiaczki, szeptunki czy – jak niektórzy ich nazywali – znachorki. O ich sile, odwadze oraz gromadzonej przez lata wiedzy powstała niedawno bardzo ciekawa powieść autorstwa Marty Stefaniak Uzdrawiaczki. Z lekkim poczuciem wstydu odkryłam, że to nie debiut, a autorka jest już laureatką nagrody Pióra przyznawanej na Festiwalu Literatury Kobiecej. I choć jej najnowsza książka to ponad siedemset stron druku, to – nastawiona na co najmniej tygodniową lekturę – ostatnią stronę przewróciłam po dwóch dniach. Co prawda nie czytałam pierwszej powieści autorki, ale znając treść Uzdrawiaczek, wcale nie dziwię się wyróżnieniu.

To, czym Marta Stefaniak mnie urzekła to fakt, że stworzyła niezwykle klimatyczną powieść. Osadziła ją w znanych tylko sobie czasie i miejscu, choć na podstawie różnych przesłanek akcję można ulokować w średniowieczu. O miejscu właściwie niewiele można rzec, aczkolwiek chcę zaznaczyć, że pisarka tak plastycznie i barwnie opisuje wioski, miasta i zamki, że spokojnie w swojej wyobraźni czytelnik może stworzyć własną krainę, bez konieczności umiejscawiania jej na mapie. Już od pierwszych stron autorka wprowadza nas do zgromadzenia uzdrawiaczek, które - zorganizowane według swoich wewnętrznych zasad przekazywanych z pokolenia na pokolenie - cieszą się nie tylko niezwykłym szacunkiem ludu, ale również wieloma przywilejami nadanymi przez cesarza. Wszystko do czasu śmierci władcy i wstąpienia na tron jego syna, który okazuje się kompletnie niestabilnym emocjonalnie, podatnym na wpływy swoich doradców paranoikiem. Jego wymysły dotyczące możliwości utraty władzy stają się podstawą do podejmowania decyzji, których skutkiem jest nie tylko całkowite zniszczenie stowarzyszenia, ale również prawdziwa wojna domowa. W ogarnięciu fabuły pomaga fakt, że Stefaniak prowadzi swoją historię dwutorowo – z jednej strony towarzyszymy ocalałej z pogromu uzdrowicielce Aldzie, a z drugiej jesteśmy świadkami niezwykle brutalnych metod tłumienia buntu wśród poddanych oraz postępującej choroby psychicznej cesarza..

Uzdrawiaczki to powieść o przetrwaniu, powołaniu, radzeniu sobie z przeciwnościami losu. To piękne świadectwo zarówno kobiecej siły, jak i męskiej dumy. Druga strona medalu jest przerażająca, bowiem to także powieść o tyranii i zniewoleniu. Niestabilny psychicznie cesarz Nadbor oraz jego doradca i jednocześnie dowódca drużynników Tanchelm są uosobieniem zła, które dotyka prostych ludzi. Coraz wyższe podatki, samowola poborców, zastraszanie… Dlaczego to wydaje mi się tak bardzo współczesne? Podczas lektury nie opuszczała mnie myśl o tym, że pewne mechanizmy – choć teraz bardziej „uczłowieczone” – bez względu na czasy zostają takie same, że być może wszystko dzieje się w średniowieczu, a gdyby wznieść się ponad fabułę, można by odnieść wiele sytuacji do czasów współczesnych. Zdaję sobie sprawę, że można mi zarzucić zbyt daleko idące wnioski lub wybujałą wyobraźnię, ale chyba o to chodzi w książkach – o jej pobudzanie. Jeśli uznamy, że to jeden z ważniejszych celów pisarzy (pisarek), to Marcie Stefaniak należy się za to piątka z plusem.

Zastrzeżenia? Owszem, istnieją. Uważam, że można było ograniczyć tę historię do pięciuset stron. Kilkakrotnie miałam wrażenie powtarzających się scen, jakby snuta niespiesznie opowieść ulegała zapętleniu, podczas gdy produkowanie nadmiernej treści nie było tutaj do niczego potrzebne. Ta książka sama się broni – jest ciekawa, momentami wzruszająca, czasami bulwersująca, często drastyczna. Tymczasem opisy kolejnych prób zduszenia buntów przez dowódcę wojsk cesarskich Bertrama, jego ciągłe odcinanie języków, podpalanie ciał, palenie wiosek w końcu stały się już tylko kolejnymi powtórzeniami, wywołując wrażenie, że gdzieś coś się zacięło. Przez chwilę przemknęło mi przez myśl, że autorka nie ma pomysłu na połączenie różnych fragmentów puzzli w jeden obraz, jednak to nie była prawda. Wszystko się udało, choć muszę przyznać, że w mojej głowie podświadomie rysowało się nieco inne zakończenie. Tego jednak absolutnie nie mogę traktować jako zarzut. Umiejętność zaskakiwania czytelnika powinna być ambicją każdego pisarza. Marcie Stefaniak to się udało, dlatego, jeśli nie przeszkadzają Wam w lekturze gabaryty, lubicie utonąć w dłuższej prozie, wczuć się w średniowieczne klimaty zamków i wsi, to bardzo polecam Uzdrawiaczki – tutaj znajdziecie to wszystko, a nawet wiele więcej.

Link do opinii

Gdy znalazłam tę opasłą książkę na półce w bibliotece pomyślałam to coś dla mnie. Opis z tyłu oczywiście zachęcający, wzięłam.
No i tak rozpoczęłam czytanie, początek niezły zgromadzenie kobiet, a właściwie dziewcząt i dziewczynek, które pod kierownictwem kilku starszych i uznanych w sztuce leczenia szkoli się. To nie tylko zwykłe czary mary, ale sztuka rozpoznawania roślin, sztuka zapisu w księgach ( co na ten czas było dosyć niezwykłe) przepisów na nalewki, mikstury i inne procedury. To także od czasu do czasu towarzyszenie starszym w wizytach u chorych, aby podejrzeć jak to się robi. A trzeba dodać, że kwalifikowanie dziewczynek  też miało swoją procedurę i choć najczęściej wywodziły się one z biedoty to musiały wyróżniać się sprytem i ciekawością świata.
Akcja powieści toczy się w mieście Wyżogród, gdzie kobiety są poważane, ale do czasu zmiany na tronie cesarskim. Nowy władca jest bardzo niechętny działalności uzdrawiaczek, słuchający podszeptów, że trują, szkodzą itd. Nie trudno się domyśleć, że rozkręca się akcja wyłapywania i zabijania niczemu niewinnych leczących.
I tu pojawiają się w sumie główni bohaterowie powieści uzdrawiaczka Alda i jej ukochany Gorozd syn miejscowego mistrza garncarskiego.
Młodzi uciekają przed śmiercią i docierają do maleńkiej wsi, gdzie osiadają. Rozpoczynają swoje nowe życie od zera nie mając nic. I tu akcja związana z tytułowymi uzdrawiaczkami zamiera, bo przez dobrą większość powieści mamy historię dorabiania się owych uciekinierów wszystkiego : od jakiejkolwiek odzieży po odrobinę jedzenia i dach nad głową. W międzyczasie akcja przenosi się na dwór cesarski, gdzie drużynnicy relacjonuję władcy swoje wyprawy przeciwko góralom pochowanym w kniejach. Mamy tez kilka akcji poborcy podatkowego ograbiającego podległe mu wioski z darów na daninę.
I tak toczy się opowieść i toczy nie mając nic odnośnie wykorzystywania wiedzy i umiejętności Aldy. Dopiero końcówka książki przynosi odmianę. Szkoda, bo wycinając wiele powtarzających się sytuacji, odchudzając tym samym tomisko, akcja zyskałaby na atrakcyjności. A tak wyszła ciekawa opowieść, ale nie o uzdrawiaczkach

Link do opinii
Avatar użytkownika - emiliarusinek82
emiliarusinek82
Przeczytane:2020-08-02, Ocena: 3, Przeczytałem,
Avatar użytkownika - Muminka789
Muminka789
Przeczytane:2018-11-10, Ocena: 5, Przeczytałam,
Inne książki autora
Czary w małym miasteczku
Marta Stefaniak0
Okładka ksiązki - Czary w małym miasteczku

Powieść zbyt realistyczna, by była magiczna i zbyt magiczna, by była realistyczna.Mieszkańcy cichego niewielkiego miasta na prowincji pozornie wiodą spokojne...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy