,,Tampony? Ja nie używałam i żyję", ,,A w tej czapeczce to nie będzie córce za ciepło?", ,,Depresja? Jaka depresja? Ludziom się nudzi, to wymyślają", ,,Za bardzo boli? To okres, musi boleć".
Z takimi pytaniami polskie kobiety mierzą się każdego dnia. A problemów, które spotykają na swojej drodze, jest niemało. Depresja poporodowa, nierówności płacowe, przemoc ekonomiczna.
Też tak mam! to zbiór minireportaży o kobiecej codzienności w Polsce.
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2021-11-10
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 304
"Nie jestem sama, może są nas miliony"
Magdalena Kostyszyn w swojej książki "Też tak mam" porusza bardzo trudne tematy. Opisane w nich historie kobiet dotyczą macierzyństwa, depresji poporodowej, molestowania, przemocy ekonomicznej, czy też samotności. Książka napisana jest prostym językiem, czyta się ją szybko i uważam, że to naprawdę wartościowa lekturą, choć nie ukrywam, tematy te nie są mi obce. Czytając, kilka razy sama do siebie powiedziałam "Też tak mam". Takich kobiet jest na świecie wiele, większość z nich boi się przyznać do swoich problemów. Ile z nas zmagało się z depresją poporodową? Czy jesteś w stanie przyznać się do tego?
Ta książka to lektura dla wszystkich, nie tylko dla kobiet, które po przeczytaniu może w końcu przestałyby wytykać palcami inne kobiety, ale również dla mężczyzn, by choć w niewielkim stopniu poznali świat i problemy z jakimi na codzień musimy sobie radzić.
Minusem jest to, że książka zdecydowanie mogłaby być dłuższa, a poruszone w niej problemy bardziej rozwinięte. Mimo to, uważam że książkę warto przeczytać.
Idąc do biblioteki, zwykle mam przygotowaną swoją listę literackich pragnień, ale dodatkowo podpytuję bibliotekarki/bibliotekarzy o ich propozycje. Niektórzy doskonale znają moje upodobania, więc trafność ich podpowiedzi oscyluje na poziomie 90%. Aż sama jestem pozytywnie zaskoczona. Może powinnam tu przychodzić, by obstawiać totka? Ostatnio na moje zapytanie, co ciekawego w bibliotece piszczy, pani pogalopowała między regały i przytaszczyła mi stosik książek. Postawiła go obok tego, który wcześniej sama wybrałam i… masz tu czytelniku placek. Co wybrać? Skoro limity obowiązują. Wertowałam, medytowałam, oblizywałam się i… byłam bliska płaczu, bo tyle wspaniałości przede mną, a tylko niektóre mogę dostać. Żal. Zaczęłam więc przykrą weryfikację. To wezmę ze sobą teraz, a to innym razem i proszę mi to zapisać na przyszłość. Do listy na przyszłość miała się też dostać Magdalena Kostyszyn z tytułem „Też tak mam”. Tym razem zwyczajnie nie bardzo miałam ochotę na literaturę faktu. Ale tu rezolutnie wkroczyła pani bibliotekarka z kołem ratunkowym, podpowiadając, że pod nazwiskiem Kostyszyn kryje się facebookowa „Chujowa Pani Domu”. Wprawdzie parę razy trafiłam na jej wpisy, ale dokładniej się jej nie przyglądałam. Widząc twarz bibliotekarki, stwierdziłam, że spróbuję. Podsumowując, zdecydowałam się przeczytać, ale się nie cieszyłam (to ma być parafraza jednego z polityków, lecz nie wiem, czy odpowiednio wyraźnie wybrzmiała). Wyboru dokonałam raczej ze względu na… bibliotekarkę. Gnając z nowym pakietem do domu, już w głowie układałam sobie zestawienie, po co sięgnę w pierwszej kolejności. Kostyszyn faworytką nie była. Trafiła na listę oczekujących.
Tyle tytułem przydługiego wstępu, ale potem, gdy już zanurzyłam się w „Też tak mam”, popołudnie minęło, nie wiem kiedy i – ku mojemu zaskoczeniu – było po lekturze. O czym pisze Kostyszyn? Autorka podzieliła książkę na trzy rozdziały, tytułując je „macierzyństwo”, „praca”, „kobiecość”. Teraz już chyba możecie się domyślić, jaką tematykę znajdziecie w środku. Kostyszyn zamieściła obszerne fragmenty rozmów z kobietami, które dzielą się swoimi przeżyciami po urodzeniu dziecka, opowiadają o pierwszych dniach spędzonych w domu z maleństwem. Opisują sytuacje związane z pracą, wyzwaniami, jakie na nie czekały i o szeroko rozumianej kobiecości. Ostatni rozdział, który o niej traktuje, jest chyba najbardziej zróżnicowany. Nic dziwnego, kobiecość przecież twarzy ma wiele. Ale książka nie jest laurką. Nie ma tu zachwytów nad pulchnym bobasem, nie ma radości na widok pierwszych ząbków, nie ma szczęścia przy rodzinnych obiadkach. Co więc jest? Pewnie każda z nas spotkała się z komentarzami typu „A ty jeszcze nie masz męża?” A jak już ma męża, to „A ty jeszcze nie masz dzieciaczka? Już pora, bo zegar biologiczny tyka.” I dalej „Jak można nie chcieć mieć dzieci?”, „Po co ci praca, skoro masz męża?” I tym podobne uniwersalne prawdy na życie. Na życie kobiety oczywiście. Bo mężczyznom zwykle nikt takich pytań nie zadaje ani nie obdziela tego typu radami. Swoją drogą czy to jeszcze czysta podpowiedź czy może już przemoc werbalna?
Czytając Kostyszyn, dochodzimy do wniosku, że z kobiecością jak z księżycem. Do tej pory dostrzegaliśmy tylko jedną jej stronę. Przez wieki wtłaczano nam do głowy, że kobieta ma być przede wszystkim żoną i matką. Potem łaskawie dołożono do tego, że może być szczęśliwą żoną i matką, o ile sobie na to zasłuży i o ile to szczęście odpowiada cudzej definicji. Ale jest jeszcze inna twarz kobiecości, która zawsze była, ale być może nie miała odwagi czy siły się ujawnić, by nie zostać odsądzonym od czci i wiary. Twarz, która nie pragnie dzieci, nie pragnie męża, a zwyczajnie pragnie żyć po swojemu i iść własną drogą. Ten rodzaj wrażliwości zwyczajnie nie mieści się niektórym w głowach.
Na dodatek z „Też tak mam” dowiadujemy się, że kobiet, które chcą wyrwać się ze zniewalających stereotypów, przybywa. Co więcej, kobiety te mają czelność mówić o tym głośno i rozsiewać ziarno wywrotowej niesubordynacji. Kostyszyn pokazuje również konsekwencje społeczne wyborów oraz cenę, jaką przychodzi płacić za życie na pokaz, na niby, dla innych, gdy traci się siebie i wpada w szpony zobojętnienia. Kobiety otwierając się przed autorką, opowiadają, jak szamotały się z samą sobą, z rodziną, z mężem/partnerem, który okazywał się tyranem psychicznym, ekonomicznym czy wizerunkowym. Kobiety mówią: nie jesteś sama, jest nas coraz więcej, takich, które zmagają się z depresją, z szykanowaniem, zastraszaniem przez własne rodziny, które (z czystej miłości przecież bo z czegóż by innego) wpędzają kobiety w stany odrętwienia, apatii, złości czy furii. Załamania, stany lękowe, chęć odebrania sobie życia to tylko niektóre fakty, które odsłania autorka.
Kostyszyn obnaża też mity ekonomiczne, np. czy kobieta prowadząca dom ma prawo do wynagrodzenia? Czy sprzątanie, gotowanie, prasowanie to kobiece hobby, zajęcie czy praca? Nie, nie ma tu odpowiedzi wprost, ale jest doskonały punkt zaczepienia do… do czego? Dyskusji? Nie, nie naukowej, bo ta dawno się toczy, są przecież badania, tomy analiz. Czas na zastosowanie wniosków w praktyce.
Myślę, że Kostyszyn ma dużą szansę dotrzeć do wielu kobiet i dodać im skrzydeł, zwłaszcza do tych, które ją śledzą w „internetach”. Bohaterkami „Też tak mam” w dużej większości są kobiety wykształcone, więc wydawałoby się, że takie osoby trudniej styranizować i uwięzić w mentalnej klatce. Okazuje się jednak, że to nie o inteligencję czy wiedzę chodzi, ponieważ traktowania jak „wyrób kobietopodobny” może doświadczyć – jako dziecko, nastolatka czy dorosła – każda z nas. Kostyszyn przytaczając historie żon i matek, pokazuje, jak bardzo potrzebna jest zmiana podejścia społeczeństwa do roli kobiet i przede wszystkim zmiana świadomości ich samych. Uwidacznia, że nie ma jednego słusznego wzorca kobiecości. Każda z nas ma swój i ma prawo wg tego wzorca żyć i kochać, bez narażania się na wytykanie palcami i stygmatyzowanie.
Siłą „Też tak mam” Magdaleny Kostyszyn są bez wątpienia opowiedziane historie – współczesne, prawdziwe i szczere do bólu. Może na spacerze niejedną z nich minęliśmy, nawet nie zdając sobie sprawy, w jak silnych kleszczach tkwi jej bohaterka. Jak wspominałam, w „Też tak mam” wypowiadają się kobiety. To one wyciągają na światło dzienne swoje emocje, przeżycia i pragnienia. To one zwierzają się, jak desperacko wołały o pomoc. Natomiast sama Kostyszyn od siebie dodaje tylko suche fakty. Rzadko trafi się jej ocena, trudno również znaleźć, by przymiotnikami opisywała rzeczywistość. Ona ją pisze faktami. Prawdę powiedziawszy stylistycznie kojarzyła mi się z „27 śmierciami Toby’ego Obeda” Joanny Gierak-Onoszko. Tam również mówiły fakty. Bez zbędnego komentarza. Fakt. Cięcie. Następna odsłona. Bez emocji w narracji, ale z bombą emocji w sercu czytelnika.
"Nie jestem sama, może są nas miliony." To motto idealnie oddaje sens tej książki. Autorka uświadamia nam, że nie jesteśmy jedyne, które mają problem z macierzyństwem, pracą, co miesięcznymi bólami menstruacyjnym czy samotnością w tłumie. Tak naprawdę każdy rozdział mógłby stanowić temat na osobne książki. Pani Magdalena daje nam kumulacje emocji w pigułce. Przeczytałam tą książkę jednym tchem. Wzruszyłam się w pewnych momentach. Jednak najważniejsze jest to, że uświadomiłam sobie, że nie jestem sama. Ta książka idealnie wpisuje się w aktualny czas i sytuacje w kraju. Może dlatego tak bardzo zmusza do refleksji. Kobietki czytajcie, bo otworzą Wam te historie oczy. Mam marzenie, aby do tej książki sięgnęli też nasi mężczyźni, współpracownicy i pracodawcy- zmieniliby podejście, zrozumieli nasze lęki, obawy i ból z którym się mierzymy w naszym codziennym życiu.
Czuję ulgę. Czuję, że nie jestem jedyna. Czuję się zrozumiana. Ale czuję też złość, jest mi niedobrze i mam ochotę krzyczeć. Jestem bezsilna i przytłoczona.
Depresja poporodowa i dusząca opinia innych na brak dzieci. Przemoc ekonomiczna i bierność zawodowa. Miesiączka, samotność czy molestowanie. Wszystko to znajduje dla siebie miejsce w tekstach Magdaleny Kostyszyn. Wszystko, co w pewnym stopniu jest mi bliskie, bo dotyka mnie lub kobiet, które znajdują się obok.
Lubię formę krótkich reportaży, a teksty Magdaleny Kostyszyn potrafią zaangażować czytelnika i zwrócić jego uwagę na tematy, które dzieją się obok na taką skalę, że zwykle... Akceptuje je. Pozostaje bierny. Widzi, ale żyje dalej, bo zawsze tak było i zawsze będzie. Autorka nie szuka rozwiązań, nie daje nadziei, ale samo poruszenie tych tematów jest już zmianą. Zmowa milczenia przestaje istnieć, a do opinii publicznej dociera kolejny głos o problemach często bagatelizowanych czy traktowanych jako tabu.
Podczas lektury moje wnętrzności zostały zgniecione słowami, które nie raz pojawiły się już wcześniej w mojej głowie. Byłam przytłoczona odbiciem rzeczywistości, jaką znałam i wobec której pragnęłam się buntować. Ale czułam przede wszystkim wdzięczność, że nareszcie ktoś mówi o tym wszystkim głośno i dba o zwiększenie świadomości.
I oto dochodzimy do sedna ,,Też tak mam". Chodzi właśnie o zwiększanie świadomości. O nic więcej i nic mniej. Tylko i aż. I tak jak literacko coś może nam nie leżeć w tekstach autorki (choć mi czytało się je bardzo dobrze, a przytaczanie słów innych kobiet sobie cenię), to nie możemy zaprzeczyć temu, że mówią one o tematach na tyle ważnych, iż warto głos ten nagłośnić. Dlatego! Czytajcie! Słuchajcie! Poznajcie w dowolnej formie!
Pierwszy antyporadnik w wersji #nofilter, z którego (nie) dowiesz się między innymi:- jak nie gotować i nie prowadzić gospodarstwa domowego,- jak...
Przeczytane:2022-07-17, Ocena: 4, Przeczytałam,
W Y K R Z Y C Z A N Y b ó l…
Książka „Też tak mam” Magdaleny Kostyszyn, to historia wielu kobiet, które gdy tylko dostały szansę wypowiedzenia się, wykrzyczały swój ból. Ten krzyk jest autentyczny i poruszający.
Najważniejsze, aby usłyszeć, choć w przypadku lektorki, nie da się nie usłyszeć. Od początku miałam wrażenie, że aktorka mówi bardzo ekspresyjnym głosem, jakby chciała zakrzyczeć wszystkie komentarze. Szybko zrozumiałam, że inaczej nie da się oddać bólu i złości, jakie wyłaziły z każdego słowa. Chce się uciec od tego krzyku, ale tak by było najłatwiej, udać, że nas to nie dotyczy. Ale dotyczy, bo poruszane tematy są tak znane i szerokie, że każdy, jeśli nie osobiście, to przez znajomą osobę zetknął się z nimi.
Książka Magdaleny Kostyszyn, to zbiór minireportaży o losach kobiet, o przekraczaniu granic, niezrozumieniu drugiego człowieka, o zamiataniu pod dywan, o życiu na pokaz, o krytyce i ocenie.
Komentarze kobiet, ich codzienne życie a w tle:
depresja poporodowa
wychowanie dzieci
posiadanie dzieci( nie mogę mieć dzieci; nie chcę mieć dzieci)
niepełnosprawne dziecko w rodzinie
choroba, nagły wypadek
przemoc emocjonalna
przemoc ekonomiczna
nierówności płacowe
bóle menstruacyjne
depresja
molestowanie
gwałt
Nie zacytuję żadnej z bohaterek. Nie napiszę nic na konkretny temat. Nie dam rady.
Takie losy mogłam mieć ja czy Ty. Każda z nas mogła tego doświadczyć. Tyle kobiet tego doświadczyło. Wysłuchałam wszystkich komentarzy identyfikując się z niektórymi. Dużo tu szczegółów, odsłaniających swoje "ja” każdej z bohaterek. Bardzo głębokie i trudne tematy, delikatne, ocierające się o intymność.
Myślę, że dużo kobiet powie - „Też tak miałam”, „Też tak mam”, „Uff! Nie jestem sama”, „ Jestem zdrowa” „Jestem normalna”.
Tyle problemów skumulowanych w jednym miejscu.
Jest jeszcze jeden temat, który już nie był taki głośny, brzmiał bardziej spokojnie, raczej smutno. Temat „wyciszony”, który zrobił na mnie duże wrażenie. Słuchałam go kilka razy, bo zeszły się tam przepiękne cytaty, np.
Agatha Christie - „To nie brak ludzi, ale brak relacji między nimi daje poczucie osamotnienia"
Arystoteles - „Samotność jest piękna, ale potrzebujemy kogoś, aby nam powiedział, że samotność jest piękna”.
Jeśli dla kogoś książka za bolesna, to zachęcam do posłuchania, chociaż rozdziału 11 o samotności.
Życie jest zmienne, dziś jesteśmy królami a jutro może być różnie.
Ulotność chwili…
Ulotność życia…
Najważniejsze, abyśmy nie byli w tym życiu sami. Na pewno mamy obok siebie takie kobiety, mężów, partnerów, ojców, matki, dzieci, którzy wspierają i dzielą z nami wszystkie problemy i współuczestniczą w naszym życiu, a nie żyją obok.
Wymyśliłam takie zdanie ostatnio, że nieznajomość życia szkodzi. Przyjaciel powiedział, że znajomość życia też szkodzi. Ważne, aby nie być w tym życiu samemu. Warto pochylić się nad tą książką, bo przecież to jest tak, że my już swoje przeżyliśmy, ale przecież mamy dzieci, córki, drugiego człowieka obok siebie, rodziców, rodzinę, przyjaciół, na których powinniśmy być wyczuleni i uważni. Mimo, że czasy się zmieniają, jest większa świadomość społeczna, to takie rzeczy się ciągle dzieją. Już nie można zwalać na wychowanie czy powiedzenie, „bo takie były czasy”.
AleBabka AleBabka
Ps. Ciężko było mi napisać tę recenzję. Pierwszy audiobook i od razu taki trudny. Pomyślałam, że z wielką ciekawością przeczytałabym męski punkt widzenia i też komentarze mężczyzn.