Ktoś ucieka… przez pola gdzieś we Francji. W zagajniku parkuje luksusowe audi. W strumieniu usiłuje zmyć krew z fotela, z pasa i rąk… Zaciera wszelkie ślady. Zabiera plecak i odchodzi. I zabiera coś jeszcze…
W nieznośnym upale wśród obezwładniającej ciszy i w paraliżującym słońcu idzie przed siebie. Tylko dokąd? Tego nie wie. Nie ma pieniędzy, żadnych planów, za to ma siniaki na twarzy. Dowiadujemy się, że jest Anglikiem. Widzimy, że jest inteligentny i wrażliwy. Domyślamy się, że jest młody. Wiemy, że musi się ukrywać…
W desperacji wchodzi do ogrodzonego drutem kolczastym lasu i dociera do wyglądającej na opuszczoną farmy. Prosi o wodę młodą tajemniczą kobietę z dzieckiem na ręku…
Nie spodziewa się, jak szybko i w jakich dramatycznych okolicznościach będzie mu dane tu wrócić. I w jak deliryczno-surrealistycznej scenerii, przywodzącej na myśl scenerię największych XIX i XX-wiecznych mistrzów prozy, będzie uwięziony - a może ocalony.
To brzydko-piękne odcięte od świata miejsce i jego zagadkowi mieszkańcy są wielką mroczną tajemnicą. Choć w tej nieodgadnionej dziwności wszystko i wszyscy są aż do bólu prawdziwi – w swoich słabościach, porywach szlachetności, w swoich zbrodniach i karach…
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 2019-12-09
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 336
Tytuł oryginału: Stone Bruises
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Radosław Januszewski
Seana poznajemy w momencie, kiedy próbuje pozbyć się samochodu w niewielkiej francuskiej miejscowości. W ten sposób próbuje odciąć się od plam krwi na siedzeniu pasażera. Chętnie rozstaje się także z telefonem, który szybko naprowadziłby policję na jego ślad. Nie wiemy jednak, co zrobił, ani jakie ma plany. Nie mamy pojęcia, przed czym ucieka. Wiemy tylko, że nie może mu to przynieść niczego dobrego. Tego samego zdania jest także autor książki, który już na początku powieści pcha bohatera w stronę kłopotów. Sean wpada w pułapkę na pilnie strzeżonej farmie. Wydaje się, że nie tylko on ma coś do ukrycia.
Kolejne strony to przeplatanie się bieżących wydarzeń z retrospekcją, która powoli tłumaczy nam powody ucieczki tego tajemniczego Anglika. W dalszym ciągu nie wiemy o nim zbyt wiele, zupełnie jakby Beckett uznał, że wszelkie szczegóły są w tej opowieści zbędne. Powieść została napisana bardzo sprawnie, czyta się ją z prawdziwą przyjemnością, ale to zupełnie inny typ książki, niż wcześniejsze dzieła autora. Brakuje tutaj fantazyjnych morderstw i wspaniałego doktora Huntera. Tą historią autor całkowicie odcina się od swojego niezwykłego cyklu, który zapoczątkowany został przez Chemię śmierci. Myślę, że w ten sposób zrobił duży błąd. Powieść jest wyraźnie słabsza i napisana jakby na siłę.
W Ranach kamieni niewiele się dzieje, w zasadzie ciężko uwierzyć, że tym razem Beckett oferuje nam dziwnie sielankową powieść o zacisznej, francuskiej farmie. Bohater spokojnie przystosowuje się do panujących tam zwyczajów, jakby zapominając o przeszłości i kłopotach. Nie oznacza to jednak, że w nowym miejscu nie spotykają go przykrości oraz że brakuje mu nowych dylematów. Szybko przekonujemy się, że sielanka to sprawa zupełnie pozorna, a każde wypowiedziane bez namysłu słowo może ściągnąć na Seana kłopoty.
Autor wykreował dziwny świat, z którym od początku coś jest nie tak. Na farmie panuje przejmujące zimno i wszechogarniający mrok, niebędące bynajmniej związane z pogodą. Beckett oferuje nam także interesujące, dosyć złożone sylwetki bohaterów. Ich działania wiele razy nas nie tyle zaskakują, co martwią, w końcu niecodziennie spotykamy się z obrazem szalonej rodzinki. Najmocniejszy punkt tej powieści to jednak jej zakończenie, które przesunęło szalę na korzyść książki.
Nieprzenikniony mrok, skrzypienie łodzi unoszących się na ciemnej toni i zrujnowany magazyn. Na Nabrzeżu Rzeźników właśnie wybiła północ. Sierżant Jonah...
„Im coś jest głębiej, tym dłużej przetrwa. Martwe ciało odcięte od światła, powietrza i ciepła może trwać prawie wiecznie. Jednak...
Przeczytane:2018-02-19, Ocena: 5, Przeczytałam, 26 książek 2018, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2018 roku -41, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu,
Fantastyczna książka, zachwyciła mnie nie mniej niż „Chemia śmierci”. Na początku zaskakuje swoją innością – trup nie ściele się gęsto, krew nie leje się strumieniami a jednak... napięcie, niepokój i nerwowość rośnie z każdą przeczytaną stroną.
Sean, główny bohater, w dość niecodziennych okolicznościach trafia na farmę, która znajduje się w idyllicznym wręcz krajobrazie, pełnym słońca, łanów pszenicy, łąk, lasów, jezior… Wydawało by się raj i sielanka. Ale miejsce jest dziwne - odosobnione, wyalienowane,otoczone drutem kolczastym a ludzie zamieszkujący farmę są nie mniej dziwni- milczący, ponurzy, posępni i odizolowani od świata.
Akcja książki jest powolna, spokojna, niespieszna, wydawało by się nudna. Ale to tylko ułuda, iluzja gdyż nie wiadomo kiedy zaczynamy odczuwać niepokój i zdenerwowanie. Tajemnica goni tajemnicę, a każde wyjaśnienie rodzi nowe pytania i wątpliwości. Nic tu nie jest pewne, nic oczywiste. Napięcie się potęguje a obezwładniający strach trzyma nas w szachu aż do samego końca. A zakończenie książki jest zaskakujące, wstrząsające i dramatyczne.
Książka napisana jest bardzo plastycznym i obrazowym językiem. Wspaniale wykreowani bohaterowie, ze swoimi wadami, słabościami, niedoskonałościami czy wręcz ułomnościami z jednej strony a okruchami dobroci z drugiej są bardzo prawdziwi. Ale trudno ich zrozumieć i ja nawet nie próbowałam. No i atmosfera – to zderzenie sielskości i makabry - dla mnie majstersztyk. To wszystko powoduje, że książkę czyta się bardzo szybko, gdyż wręcz hipnotyzuje – czyta się i czyta i nie ma dobrego momentu by ją odłożyć. Polecam.