MARTIN SERVAZ WALCZY O HONOR I WŁASNE ŻYCIE.
Departament Ariege, jesienna pełnia księżyca. Z pogrążonego w ciemnościach lasu nagle na szosę wybiega jeleń. Jeleń o ludzkich oczach. Odbywa się polowanie, ale celem nie jest dzikie zwierzę. W czasie skomplikowanego śledztwa Servazowi przyjdzie stawić czoło potwornościom rodem z najgorszych koszmarów. Czy walka o słuszną sprawę może usprawiedliwiać czynienie zła?
W najnowszej książce mistrz thrillera Bernard Minier mierzy się z szaleństwem naszych czasów: przemocą, zemstą, manipulacją. Polowanie to niezwykle aktualna powieść o życiu przesiąkniętym strachem.
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2021-11-09
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 384
Tytuł oryginału: La chasse
W momencie, w którym zaczynam myśleć o twórczości Bernarda Miniera przypominają mi się moje z nią początki. Ciężko mi czasem uwierzyć, że po jego pierwszą książkę sięgnęłam dziesięć lat temu. Był to jego debiut, a nazwisko było dziesiątki razy mniej znane niż teraz. Książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Tak ogromne, że od tych dziesięciu lat regularnie sięgam po książki autora. Cały czas wyczekuję premier i z wielką chęcią czytam kolejne tytuły. Tym razem nadszedł czas na kolejną książce z cyklu o Servazie, czyli „Polowanie”.
Po tych dziesięciu latach czytania książek Miniera wiem, że jego twórczość to dla mnie pewniak jakości. Wiem, że mi się spodobają i zostanę zaskoczona kolejnym pomysłem autora. Tak też było w przypadku „Polowania”. Historia szybko mnie wciągnęła. Kolejne rozdziały pokazały mi trochę dziwne i przerażające wydarzenia, które mnie tylko przyciągały, a nie odpychały. Byłam ciekawa kto tak naprawdę poluje, a kto jest ofiarą. Wraz z ekipą Servaza nie mogłam się doczekać rozwiązania śledztwa. Rozwiązanie ani trochę mnie nie zawiodło.
Historia opisana w książce „Polowanie” w dużej mierze skupia się na śledztwie. Jednak autor nie zapomniał pokazać co dzieje się w prywatnym życiu komendanta i jakie zmiany w nim zaszły. Przez te lata bardzo polubiłam głównego bohatera i nie wyobrażam sobie, żeby jakiś tom serii nie namieszał w życiu Martina.
Dający lubić się bohaterowie to nie jedyny plus tej książki. Największa jej zaleta to zdecydowanie zagadka. Najpierw zostałam zaciekawiona pierwszymi poszlakami śledztwa. Później wraz z ekipą chciałam dobrać się do gaci złych ludzi. Następnie pojawiły się kolejne dowody, które trochę namieszały i utrudniły rozwiązanie sprawy. Na sam koniec dostałam ciekawe rozwiązanie z małym elementem zaskoczenia, bo nie powiązałam wszystkich faktów przed bohaterami.
Zachęcam po sięgnięcie po książkę „Polowanie”, jak i inne książki spod pióra Miniera. Mi teraz pozostaje czekanie na kolejną premierę.
Spotkanie z Martinem Servazem mogłam odbyć dzięki Wydawnictwu Rebis, któremu dziękuję za egzemplarz do recenzji.
Cóż…, ja nie jestem obiektywna w temacie cyklu z Martinem. To zdecydowanie mój ukochany bohater literacki i już za samą tę postać Minier dostaje ode mnie wysokie noty.
Kolejne makabryczne śledztwo Martina. Tym razem w otoczeniu pandemii i niepokojów społecznych dręczących Francję Servaz próbuje rozwikłać sprawę bestialskich polowań na młodocianych przestępców, w ramach wymierzania im sprawiedliwości, której uniknęli w obliczu systemu. Równocześnie zostaje postawiony w obliczu walki o życie ukochanej Lei.
Początkowo akcja rozwija się powoli ale sukcesywnie przyspiesza aż do emocjonującego finału.
Ta powieść dość wyraźnie pokazuje jak groźny jest fanatyzm, przeświadczenie, że jest się jedynym, słusznym mścicielem występującym w obronie sprawiedliwości, której nie są w stanie właściwie wymierzać wyznaczone do tego organa.
Ponadto z powieści wyłania się dość przykry obraz społeczno-politycznej Francji, pełnej uprzedzeń, przywiązanej do dawnych wartości i tradycji, tęskniącej za dawnym porządkiem. W fabule Miniera ten kraj jest pełen homofobii, rasizmu, fanatyzmu religijnego i religijnych ekstremistów, a lokalna władza przymyka na to oczy w imię źle pojętego spokoju w mieście. Zresztą wychodzi, że w tym kraju to w ogóle strach się bać: nieletni są sprawcami 40% brutalnych napaści i 1/3 włamań. Szok. A policja to największe zło.
Dla mnie duży plus za brak kontynuacji wątku Marianne (któraż to w poprzednim tomie „Dolina” cudownie powróciła) oraz za to, że Martin dostał miłą szansę na ułożenie sobie życia za jakim w gruncie rzeczy zawsze tęsknił.
Drugi plus za wspaniałą charakterystykę Servaza. Lepiej bym tego nie ujęła: „Servaz był wolnym elektronem, niemożliwym do kontrolowania elementem, fanatykiem prawości”; „Uczciwy glina, ale człowiek niespokojny, dręczony przez różne demony, zawsze na ostrzu brzytwy”; „Antybohater – ale mimo wszystko bohater. Mieszanka siły i kruchości”; „Niezłomny”.
No ideał po prostu :)
Nic więcej nie powiem. Powieści Miniera to klasa sama w sobie. Nie ma tu ani bylejakości, ani powierzchowności, ani prześlizgiwania się po tematach. Każda postać ma swój unikalny charakter i rys.
Jedno mnie tylko zakuło w oczy: Rozdział 9, s. 71: "- Tu jest jakby luksusowo - stwierdziła Samira".... Naprawdę? Panią tłumaczkę chyba nieco poniosło. To stwierdzenie, tak charakterystyczne dla pewnej wyrazistej postaci z pewnej polskiej komedii, któreż to w polskim świcie szeroko rozumianej rozrywki, stało się niemal kultowe, do tej książki po prostu nie pasuje. To nie ten styl wypowiedzi bohaterów.
Mam nadzieję, że to nie ostatnia część z Martinem.
Polecam.
Poraz kolejny Martin Servez musi zmierzyć się z dość nietypową sprawą.
Jest środek nocy, pełnia. Na wąską drogę pośród lasu wybiega jeleń. Wracający z nocnego dyżuru lekarz nie zdążył zahamować, czego skutkiem jest potrącenie zwierzęcia. Będąc w szoku po wyjściu z samochodu, zauważa że to w co uderzył to nie zwierzę a człowiek z ogromną głową jelenia. Najwidoczniej ktoś urządził sobie polowanie, jednak celem nie są zwierzęta, a ludzie. Do sprawy zostaje przydzielony komisarz Servez. Wraz ze swoimi współpracownikami będzie musiał zmierzyć się z trudnym i skomplikowanym śledztwem, które stanie się niemałą sensacją w mediach.
Kolejna raz przeniosłam się do Tuluzy i uczestniczyłam w śledztwie prowadzonym przez komisarza Serveza. Autor jak zwykle nie zawodzi, chociaż uważam że ta część jest troszkę słabsza od tych, które do tej pory przeczytałam. Mimo, że autor oparł swoją powieść na prawdziwych wydarzeniach, które miały miejsce we Francji po zamordowaniu czarnoskórego mężczyzny przez policjantów, to jednak pomysł na fabułę, w której pierwsze skrzypce grają mężczyźni z głowami zwierząt uważam trochę mało realistyczny. To co najbardziej lubię w powieściach Miniera, to sposób budowania napięcia, podczas czytania czuć niepewność, w którą stronę posunie się śledztwo i jakie będą tego konsekwencje. I tak też było tym razem. Sięgając po książki Miniera wiem, że dostanę dobry thriller, z zawrotną akcją i mnóstwem zagadek do rozwiązania. Książkę czyta się niezwykle szybko a to za sprawą, krótkich rozdziałów i częstych zwrotów akcji. Jest już siódmy tom przygód Martina Serveza, ale śmiało możecie czytać bez znajomości poprzednich części, choć nie ukrywam, że dobrze by było zacząć od początku choćby po to by poznać niektóre smaczki z życia komisarza.
Polowanie czas zacząć. Uwaga, nadchodzą myśliwi. Tropią. Zwierzyna ucieka. Goni przed siebie, przerażona w ciemnych przestworzach lasu. Jak daleko jest w stanie im uciec? Wybiega na ulicę, prosto pod nadjeżdżający samochód. Pisk, nagłe hamowanie, wstrząs dla kierowcy … Co to było? Zwierzę? Człowiek? Ale te oczy …
Rozpoczyna się trudne i żmudne dochodzenie, prowadzone przez Servaza i jego ekipę. Auto potrąciło człowieka, który był przebrany w maskę jelenia. Jak się wkrótce okaże to tytułowe polowanie to zbawienna akcja ludzi władzy, majętnych o wielkich wpływach. Za cel obrali sobie oczyszczenie świata ze zła. Oni wymierzają sprawiedliwość, chociaż nie mają ku temu żadnych argumentów. Samozwańcza władza. Uważają, że wszystko co czynią, to w imię lepszego życia, w słusznej sprawie. A świat trzeba oczyścić z przestępców i zbrodniarzy. Ale czy oni są lepsi? Czy ich ręce są czyste i nieskażone? Czy zawsze postępowali prawie i słusznie?
Autor pod pretekstem tajemniczej akcji polowania na zło obnaża gęstą i zepsutą atmosferę społeczną we Francji. Pokazuje nam smutny obraz kraju ogarniętego strajkami, niepokojami i zamieszkami, walką klasową i napływem imigrantów. Kraj targany rozgrywkami politycznymi i walką o wpływy i władzę. Kraj skorumpowany i opanowany niemocą. A rządzący zaślepieni, obdarci z jakichkolwiek zasad, u których morale sięgnęły dna. Ukazuje się ich wynaturzona natura, prym wiodą zabójcze instynkty i pobudki. Na własne oczy widzimy, do czego może doprowadzić deprawacja władzy i jej przekonanie o nieomylności i wyższości.
Cennym atutem tego mocnego i zatrważającego thrillera jego mroczna i gęsta atmosfera, przesiąknięta grozą i niepewnością. Tego nie sposób ubrać w słowa, ale przez całą lekturę odczuwałam strach i niepokój, nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać, do czego autor jest się jeszcze w stanie posunąć. Przerażające, ale jakże emocjonujące i przenikliwe. Nie znam wcześniejszej twórczości Bernarda Miniera, ale już wiem, że muszę sięgnąć po jego inne utwory, aby utrzymać wysoki poziom adrenaliny, do jakiego mnie autor przyzwyczaił.
Znakomicie skrojona fabuła, spójna i logiczna, w efektownym wykonaniu, z realnie wykreowanymi bohaterami. Nie napawa optymizmem, ukazuje zepsucie w szeregach ludzi władzy, policjantów, sędziów, wojskowych. A więc tych, którzy powinni dbać o nasze bezpieczeństwo i zapewnić nam spokój.
Muszę ostrzec przed tą powieścią. Nie sięgajcie po nią jeżeli macie problemy z oddychaniem czy kołatającym sercem. Żeby nie było, że nie ostrzegałam … Czytacie na własną odpowiedzialność … Ciekawość powinna w was pokonać wszelki strach ...
Kiedy szaleńcy uzurpują sobie prawo do walki o sprawiedliwość. Ba! Gorzej, gdy ją także wykonują. Ale… Może być jeszcze gorzej. Bo najgorsi są szaleńcy zakamuflowani!
Martin Servaz rozpoczyna kolejne śledztwo. W swojej długiej karierze tzw. trudnych śledztw miał już sporo, ale… to zaskoczyło go szczególnie. Ktoś urządził sobie polowanie na człowieka! Kto? Dlaczego? To dwa podstawowe pytania. Choć w głowie Servaza od razu zaświtały kolejne ważne pytania – ile takich polowań już było i ile jest zaplanowanych. Na razie nie wypowiada ich głośno na forum. Pozwala sobie na szczerość tylko w swojej grupie. A w jego grupie stara gwardia i jeden młokos. Czemu tak bardzo zależało mu, aby być w grupie Servaza? Fakt, krążą o nim już legendy: nieszablonowy, nietypowy, elokwentny, niezależny, nieprzejmujący się obowiązującym regulaminem, ale … skuteczny. Cholernie skuteczny. Czy tak będzie i tym razem? Tym pytaniem zakończę część dotyczącą fabuły.
Bernard Minier stworzył kolejny szalenie ciekawy kryminał. To moje trzecie spotkanie z Martinem Servazem i trzecie udane. Jest tu wszystko to, co lubię w książkach Miniera. Niebanalne śledztwo, nieoczekiwane zwroty akcji, napięcie (w odpowiednich momentach podsycane), świetnie nakreślone tło, zwrócenie uwagi na problemy, z którymi borykamy się na co dzień.
Akurat w tej książce mocno zaakcentowane są trzy problemy poboczne: poprawność polityczna, imigranci, koronawirus. Tak, teraz nie zawsze w przestrzeni publicznej można nazwać rzeczy po imieniu, bo konsekwencje mogą być poważne… Tak, Francja ma olbrzymi problem z imigrantami. Bywają takie dzielnice we francuskich miastach, do których policjanci wybierają się wyłącznie cywilnymi samochodami. I to nigdy nie są zwykłe patrole. To są patrole podwyższonego ryzyka. Zamieszki… ich widmo unosi się nad francuskim niebem nieustannie. Wystarczy jedno niefortunne słowo, wystarczy jedno niefortunne wydarzenie… Koronawirus… Zmagamy się z nim wszyscy i to jest nasza nowa rzeczywistość. Nie ma tu dyskusji na temat koronawirusa. On po prostu jest, a więc jest i godzina policyjna, są lockdowny, jest niepewność jutra nieco większa niż zazwyczaj, są obowiązkowe maseczki (tak, utrudniają identyfikację nawet jeśli monitoring mógłby pomóc…).
Czekam na kolejną powieść tegoż autora. Z pewnością nie zawiodę się :)
Akcja powieści dzieje się we Francji, dokładnie rok temu. W czasie pandemii, maseczek, godzin policyjnych i lockdownu. Jest dziwna zbrodnia, ktoś stoi za tajemniczymi zaginięciami. Ktoś usiłuje wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę. Kiedy policja jest bezradna, kiedy zawodzą sądy, oni polują na ofiarę i sami wymierzają sprawiedliwość. Kim są ci oni? Czy Martinowi uda się trafić na ślad tajemniczej społeczności?
Autor porusza tematy polityczne, przedstawia kraj z jego problemami, zbrodniami i rasizmem. Wziął na celownik rozpad i demoralizację społeczeństwa francuskiego i pokazuje dokąd to wszystko może zmierzać. W książce pojawia się dużo postaci, a francuskie, często trudne imiona i nazwiska troszkę utrudniają czytania. Po czasie można się do tego przyzwyczaić. Pomimo tego książkę dobrze się czyta, akcja jest szybka, podczas czytania wyczuwa się jakąś mroczną tajemnicę, którą chce się szybko poznać. Podobało mi się to, że możemy trochę poznać życia prywatnego Martina Servaza, jednak cała akcja toczy się głównie wokół zbrodni i problemów w kraju.
Zakończenie daje szansę na ciąg dalszy, a ja chętnie po następną książkę sięgnę.
Bernard Minier jak zawsze do tej pory mnie nie zawiódł. Mam wrażenie, że w rzeczywistości, tak jak tu w fabule, znajdą się ludzie, którym się wydaje, że są zbawcami narodów. I którzy nie przebierają w środkach, żeby swoje cele, bez względu na koszty, osiągnąć. Na wszystko mają wytłumaczenie i argumenty, potrafią omamić swoimi wizjami wiele osób i pociągnąć je za sobą. Stanowią swoisty autorytet i wydają się sobie nieomylni. Rzeczywistość na szczęście weryfikuje takie poglądy i działania a komendant Servaz i jego ekipa jest na miejscu. I mimo wielu kłód rzucanych im pod nogi dotrą do prawdy i powstrzymają szerzące się szaleństwo.
W wigilijny wieczór Christine Steinmayer, znana dziennikarka radiowa, wybiera się na pierwsze spotkanie z rodzicami narzeczonego. Przed wyjazdem...
Maj 1993. Zwłoki dwóch sióstr zostają znalezione na brzegu Garonny. Dziewczyny, ubrane w pierwszokomunijne sukienki, siedziały naprzeciwko...
Przeczytane:2021-11-11, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
„Niektórych ciemności nie rozproszy żadne słońce”.
Martin Servaz powraca. Ciekawa byłam, czy tym razem Autor podoła moim wymaganiom i spełni niemą prośbę, by już raz na zawsze zamknąć temat Marianne i seryjnego mordercy Juliana Hirtmanna (kto czytał od początku przygody Martina, ten wie, o czym piszę). Obiecałam sobie, że jak teraz Minier skrewi, to nie przeczytam już kolejnego tomu z francuskim policjantem kryminalnym. W końcu kilkakrotnie odgrzewane kotlety stają się niesmaczne i ciężkostrawne.
Noc. Księżyc. Las. Dookoła żywej duszy. Jednak na szosie, która powinna być o tej porze pusta, pojawia się samochód, a jednocześnie zza jednego z drzew wprost pod koła wypada zwierzak. Gdy załamany kierowca wysiada z auta, wie, że widok zwłok będzie go prześladował do końca życia, ponieważ potrącił nie zwierzaka, tylko człowieka z głową jelenia. Z łopatki chłopaka wystawał bełt. Na miejsce zdarzenia w trybie alarmowym zjawia się policja. Servaz rozpoczyna śledztwo wraz ze swoją nieodłączną specyficzną grupą znaną z poprzednich tytułów, czyli z Samirą i Vincentem. Po czasie okazuje się, że człowiek mimo młodego wieku już miał całkiem sporo za uszami i trudno byłoby go nazwać grzecznym i sympatycznym. Jaka tajemnicza siła kryje się za śmiercią chłopaka? Czy w tuluskich lasach ktoś urządza sobie polowanie, w którym zwierzyną jest człowiek?
Jak napisał sam Autor „Misja autora powieści: wymyślać historie prawdziwsze od rzeczywistości”. Tym razem udało mu się wypełnić misję. Za takim Minierem tęskniłam, takiego Miniera oczekiwałam, takiego Miniera chcę czytać! W końcu losy Martina Servaza popchnął we właściwym kierunku. Już nie było wiecznych, nudnych do bólu wtrętów dotyczących przeszłości. W tej historii Martin znów stał się taki jakim go poznaliśmy w „Bielszym odcieniu śmierci”, w końcu było ciekawie od początku aż do samego końca. Interesujący, choć nieco schematyczny pomysł, ale bardzo dobre wykonanie. Akcja miała dość szybkie tempo, nie było zbędnych przestojów czy opisów, a mroczny klimat utrzymywał się do ostatniego rozdziału. W trakcie lektury miałam co prawda skojarzenia z filmem „Trybunał” z 1983, ale w niczym nie przeszkadzało to w odbiorze samej historii.
Książka praktycznie czytała się sama, a po jej skończeniu zostałam z myślami dotyczącymi sprawiedliwości, systemu sądownictwa. Rozmyślałam o ofiarach i o drapieżcach, o zmieniającej się wciąż ludzkiej mentalności i moralności. Czy branie sprawiedliwości we własne ręce jest dobre? Konieczne? Czy walka o słuszną sprawę może usprawiedliwiać wyrządzanie krzywdy innej osobie? Same dygresje Autora na temat kondycji współczesnej Francji pod względem ekonomicznym, społecznym trochę przerażają.
Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję Wydawnictwu REBIS.