Etta Spencer, cudowne dziecko skrzypiec, pewnej nocy traci wszystko, co znała i kochała. W jednej chwili zostaje przeniesiona z bezpiecznego Nowego Jorku do miejsca oddalonego o wiele mil i... lat.
Kiedy pojawia się w 1776 roku, jej śladem rusza Nicholas Carter, młody łowca nagród, zatrudniony przez potężną rodzinę Ironwoodsów. Tajemniczy podróżnik w czasie ukradł przedmiot o niewysłowionej wartości. Jedynie Etta może go odzyskać. Jeśli jej się powiedzie, zostanie odesłana do swoich czasów.
Etta i Nicholas wyruszają w niebezpieczną podróż przez kontynenty i w poprzek czasu, Im bardziej zbliżają się do prawdy, śmiertelna gra Ironwoodsów nabiera tempa. Grozi jej nie tylko rozłąka z Nicholasem, ale i zamknięcie drogi powrotnej do domu... na zawsze.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2017-10-11
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 426
Tytuł oryginału: Passenger
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Maciej Pawlak
- Któremu musiałbym się przyznać, że chłopiec kabinowy zaskoczył mnie i dźgnął łyżką, gdy schodziłem pod pokład? Przeklęty szczeniak. Wolałbym już, żeby mnie usmażyli w głębokim tłuszczu.
Dowiadując się o nowej książce autorki "Mrocznych umysłów", wiedziałam, że muszę ją kupić. Okładka jak i opis z tyłu książki zainteresowały mnie a ja podekscytowana czekałam na dzień premiery oraz na paczkę, ze znajdującą się w środku książką. Gdy ta doszła rozpoczęłam od razu lekturę "Pasażerki". Czy nowa powieść Alexandry Bracken przypadła mi do gustu? Czy "Mroczne umysły" są wybitnym dziełem autorki w porównaniu do tego? Przekonasz się tego czytając dalej moją recenzję.
Etta Spencer to obiecująca uzdolniona młoda skrzypaczka, ze spokojnym życiem. Niestety wszystko się zmienia, gdy dziewczyna w brutalny i okropny sposób zostaje powiadomiona o swoim niezwykłym darze przez mafię podróżującą w czasie, którzy porywają jej matkę i zabijają wielbioną przez nią mentorkę. Dziewczyna wyrusza na poszukiwania, w towarzystwie XIX-wiecznego pirata, Nicholasa Cartera.
Książka bardzo podobała mi się, lecz lekturę tej książki mogę uznać za jedynie namiastkę poprzedniej trylogii autorki. Akcja w książce jest wartka i dynamiczna. Momentami nie wiedziałam co się właśnie stało w książce, co po zrozumieniu spotykało się zazwyczaj z moim entuzjazmem. Opisy epok przypadły mi do gustu, zapewne przez nadawany przez nie klimat, przez co czułam się jakbym wędrowała z bohaterami po różnych czasach. Bohaterów polubiłam od pierwszych stron (oprócz drobnych wyjątków) i kibicowałam im w każdej napotkanej przez nich przygodzie.
Niestety momentami nie odczuwałam uczuć ani myśli bohaterów, przez skomplikowane i chaotyczne opisy autorki. Kolejnym minusem był u mnie brak strachu o bohaterów w kulminacyjnych momentach książki, co mogę wytłumaczyć niezrozumiałymi opisami ich historii. Myślę jednak, iż te opisy spowodowane były uczuciami odczuwanymi przez autorkę w momencie pisania powieści, dlatego wzmogło to jedynie moje odczucia dotyczące "Pasażerki".
Polecam tę książkę fanom twórczości Alexandry Bracken oraz osobom, których interesuję motyw przenoszenia się w czasie.
Główną bohaterką "Pasażerki" jest Etta Spencer, młoda i niezwykle utalentowana skrzypaczka, która spokojnie żyje w Nowym Jorku. Można powiedzieć, że nic jej nie zagraża, jej świat jest pełen kojącej muzyki, aż w jednym ułamku sekundy Etta trafia do 1776 roku, gdzie poznaje młodego i przystojnego Nicholasa Cartera. Zadanie Etty jest proste: odnaleźć przedmiot, który pozwoli powrócić jej do czasów, z których przybyła. Zadanie to nie jest jednak łatwe, gdyż musi ona zaufać piratowi, który przyzwyczajony jest do bardzo chaotycznego stylu życia. A na dodatek kobiecie grozi niebezpieczeństwo...
"Pasażerka” to fascynująca podróż przez epoki, miejsca, historię oraz wydarzenia . Pomysł na stworzenie tuneli czasowych, które przenoszą podróżnika do przeszłości, jest bardzo ciekawy. Akcja powieści już od pierwszych chwil jest w stanie pobudzić wyobraźnię czytelnika. Czasem wydaje się też być powolna i leniwa, a czasem zbyt szybka i urozmaicona. Cała powieść jest dynamiczna i czyta się ją prawie jednym tchem.
"Zastanawiała się, czy przez te wszystkie podróże w czasie nie zapomnieli o najważniejszym - że żyć należy nie w przeszłości ani w przyszłości, ale tu i teraz. A na przyszłość przyjdzie jeszcze czas."
Postaci są bardzo dobrze zbudowane, losy bohaterów poznajemy głównie z perspektywy Henrietty i Nicholasa. Ona - uparta i inteligentna dziewczyna, on - lubiący rozboje. Miłość głównych bohaterów pokazuje, że może odebrać rozum.
Bardzo podobało mi się, że słownictwo nie było zbytnio wyszukane, czego się obawiałam. Książkę czytało się płynnie i nie musiałam co chwile zaglądać do słownika. Na plus również jest to, że autorka wplatała czasami fakty historyczne. Nie zabrakło również dbałości o szczegóły, jak np dokładny opis części statku i jego wyposażenia, co barwnie wpływało na wyobraźnię.
Wiele wątków nie zostało jednoznacznie wyjaśnionych co sprawia, że chce się czytać kolejny tom. Książka naprawdę bardzo mi się podobała i szczerze ją polecam."Pasażerka" to książka pełna przygód i miłości, więc każdy znajdzie coś dla siebie.
"Uważam, że należy obrać cel i do niego dążyć, nie zaś, że cel powołuje człowieka do czegokolwiek."
czytampierwszy.pl
.
Młoda Etta w dniu swego wielkiego debiutu na skrzypcach zostaje pochłonięta do zupełnie niego i obcego świata pełnego podróżników w czasie. Zostaje wyrwana z tego co dla niej znane, od ludzi, których kocha i przniesiona prosto do nieznanej jej epoki (1776 rok) pełnej piratów, wypraw morskich i walk o statki. Jak się okazuje, życie młodej dziewczyny będzie zależało od Nicholasa – pochmurnego i władczego pirata, który jest niechcianym członkiem rodziny Ironwoodów. Głowa rodziny Iroonwoodów, która rządzi światem podróżników zleca Nicholasowi i Ettcie niebezpieczną misję odnalezienia zaginionego artefaktu. Jak zakończy się niebezpieczna misja dwójki nastolatków? Czy Nicholas otworzy się przed Ettą? Czy czyhające niebezpieczeństwo rozpali wzajemne uczucia pary podróżników?
„Pasażerka” to moje pierwsze spotkanie z prozą Bracken. Muszę niestety przyznać, że książka trochę mnie rozczarowała. Owszem fabuła ciekawa ii momentami porywająca, jednakże strasznie mi się czytając dłużyła. Początek był dla mnie bardzo ciężki i nudy. Czasami ma się wrażenie, że rzeczy nieistotne są rozwleczone (np. opis kolacji na statku), a rzeczy ważne są pomijane. W pewnych momentach brakowało mi również szczegółowego opisu odwiedzanych przez Nicholasa i Ettę miejsc. W książce brakowało mi „tego czegoś”, momentami miałam ochotę odłożyć książkę, jednakże sam historia mnie interesowała. Opisywanymi wydarzeniom brakowało dynamizmu i większego rozmachu. Szkoda, bo wątek podróży w czasie można by było ciekawie opisać, wykorzystując rożne wątki historyczne, których niestety mamy tutaj niewiele. Niewątpliwym minusem książki, jest to, że język osób z poszczególnych epok niczym się nie różni, więc autorka kiepsko przygotowała się pod względem zmian i ewolucji językowych.
Co do głównych postaci to naprawdę nie da się ich nie lubić. Etta to młoda, pomysłowa i rezolutna nastolatka, która pragnie zostać sławną skrzypaczką. Niewątpliwym plusem jest to, że Ette poznajemy jako „normalną dziewczynę” – nie jest ni rozpieczoną nastolatką, ani też urodzoną twardzielką – dzięki czemu wydaje się być bardziej realna. Nicholas zaś to młody człowiek, którego doświadczył w życiu zbyt wiele. Los nie był dla niego łaskawy. Jest „marnotrawnym” i niechcianym krewnym panującej rodziny Ironwoodów. Mimo wielu przeszkód i niedogodności losu, chłopak nie podaje się i nie traci woli walki. Jest odważny i opiekuńczy. Zawsze wypełnia zlecone mu zadania. I w tym miejscu dochodzimy do wątku miłosnego. No bo przecież od początku staje się dla nas jasne, że Nick i Etta zakochają się w sobie. Osobiście bardzo lubię wątki miłosne, jednakże w przypadku „Pasażerki” maiłam wrażenie, że przysłonił on całą fabułę. Większa część książki jest poświęcona wewnętrznym monologom bohaterów, aniżeli samym wydarzeniom. Mimo wszystko relacja łącząca tę dwójkę jest dojrzała, rozwija się z każdą stroną i dojrzewa na oczach czytelników.
Niewątpliwym plusem książki jest to, że autorka w treści porusza i zwraca uwagę na bardzo ważne kwestie egzystencjonalne. Przekazuje życiową mądrość pokoleniom. Dodatkowo opisywany dar podróżowania w czasie jest pisany szczegółowo co zaciekawi niejednego czytelnika fantastyki. Na sam koniec warto wspomnieć o pięknej okładce, która woła z półek czytelników.
Moja ostateczna ocena to 6/10. Czy sięgnę po drugi tom? Możliwe, ale to przy okazji bo nie ukrywam, że zakończenie, które Bracken zaproponowała w „Pasażerce” było nie do zniesienia. Historia po prostu się urwała…
Nawet gdyby ktoś zmienił przeszłość, a konsekwencje okazałyby się na tyle znaczne,
że zmodyfikowałby oś czasu, ty nie przestałabyś istnieć.
Żyłabyś dalej, a przestałby istnieć jedynie świat, który znałaś.
Zastanawialiście się kiedyś jak to jest mieć pasję, dla której poświęca się wszystko inne? Na przykład porzuca się szkołę, by grać w piłkę czy skakać na nartach. Albo rezygnuje się z zakładania rodziny, by rzucić się w wir pisania książek. Etta Spancer zostawiła chłopaka, koleżanki i całe życie towarzyskie, żeby zrealizować się jako skrzypaczka. Grała bez przerwy i całkiem dobrze jej szło, aż do momentu jej debiutu w słynnym nowojorskim Mecie. Wtedy dowiedziała się, że posiada jeszcze jeden, zupełnie wyjątkowy talent.
Człowiek mógł przeczytać sto książek o przekonaniach i mentalności ludzi minionych epok,
ale bezpośrednie zetknięcie z okrucieństwem i ignorancją robiło piorunujące wrażenie.
Owszem, Etta potrafi podróżować w czasie. Chociaż, trzeba przyznać, dowiedziała się o tym w dość brutalny i niespodziewany sposób. Wbrew własnej woli Etta zostaje zabrana z Nowego Jorku XXI wieku i ląduje na pirackim okręcie, gdzieś na wodach Atlantyku. W czasach XVIII wieku pomaga jej się odnaleźć Nicholas Carter, który jednak nie robi tego bezinteresownie. Za dowiezienie Etty do ówczesnego Nowego Jorku pirat ma obiecaną sowitą nagrodę.
Jednak... rejs po Oceanie Atlantyckim trwa na tyle długo, że Etta i Nick zaczynają się w sobie zadurzać, co komplikuje życie i plany obojga.
Miłość z natury jest samolubna, prawda?
To pod jej wpływem uczciwi ludzie zaczynali pragnąć tego, do czego nie mieli prawa.
Odgradza człowieka od reszty świata, wymazuje czas, odrzuca rozsądek.
Sprawia, że człowiek ulega urojeniu, że może walczyć z tym, co nieuniknione.
Że pragnie się czyichś umysłu i ciała.
Że nabiera się przekonania, jakoby zasługiwało się na miejsce w czyimś sercu.
Tam, gdzie pojawia się młoda, ładna dziewczyna i przystojny, niewiele starszy chłopak, prędzej czy później musi zaiskrzyć. Nie inaczej jest w "Pasażerce". Nicholas, który początkowo zainteresowany jest tylko wypełnieniem założonego planu, z czasem zauważa, że pasażerka jego statku nie jest mu obojętna. Czuje się za nią odpowiedzialny i jest gotów zerwać umowę, byle tylko uchronić Ettę przed najgorszym i pomóc jej wrócić do swojej współczesności. Nick nie jest osamotniony w swych uczuciach, bowiem Etta również zaczęła się już zakochiwać w młodym piracie. Co więcej, jak przystała na nowoczesną Amerykankę, to ona robi "pierwszy krok" i rozpoczyna flirt z chłopakiem. Szybko okazuje się, że ich związek staje się priorytetem dla obojga.
Tutaj pojawia się mój pierwszy minus dla "Pasażerki". Wyjdę tu pewnie na staroświecką dewotkę, ale trudno, muszę to napisać. O ile bardzo lubię wątki miłosne, o tyle siedemnastolatka uprawiająca seks w książce dla młodzieży jest, moim zdaniem, lekką przesadą. Owszem, w powieści nie jest to napisane wprost. Jednak co innego może się kryć pod tymi słowami?
Nicholas pochylił się nad nią i pocałował, a ona drgnęła, spragniona jego dotyku.
Poczuła, jak coś w niej budzi się do życia, tak jakby dopiero teraz stała się pełna i kompletna.
Gdy nakrył ją swoim ciałem, poruszył się w harmonii z rytmem jej ciała, zatraciła się w tym uczuciu, rozpuściła się w nim jak ziarenko soli w oceanie, a to, co znalazła w tej miękkiej i ciepłej ciemności, nie miało początku ani końca, bo ten czas należał do nich i tylko do nich,
i dał początek swojej własnej wieczności.
Ale związek Etty i Nicka to tylko wątek poboczny powieści. Bo w "Pasażerce" przede wszystkim chodzi o zadanie, które ma wykonać Etta, córka zbuntowanej podróżniczki Rose. Rose ukryła tajemnicze astrolabium, które potrafi czynić cuda, a które jest obiektem pożądania wszystkich skłóconych ze sobą rodzin podróżniczych. O miejscu kryjówki wie tylko Rose oraz jej córka, której zaszyfrowała to w liście. Co ważne, Etta i Nicholas mają bardzo mało czasu na znalezienie astrolabium, do przemierzenia mają różne kraje i różne wieki, a po piętach depczą im strażnicy, Ciernie i... Sophia, która chce wygryźć ze stanowiska swojego dziadka, potężnego Cyrusa Ironwooda.
Tak w skrócie wygląda fabuła "Pasażerki". A co ja myślę o książce Alexandry Bracken?
Bardzo trudno było mi się wgryźć w tę powieść. Być może jestem już za stara na piratów, podróże w czasie i tajemnicze przedmioty zmieniające wszystko. Na pewno nie pomógł mi też fakt, że praktycznie wcale nie czytuję książek tego gatunku i o takiej tematyce. Być może czytelnicy młodsi ode mnie szybciej wczują się w opowiadaną historię.
Rzeczą, którą zaliczam raczej do minusów, jest to, że w sposobie wypowiedzi osób z XVI, XVII, XVIII, XIX, XX i XXI wieku nie widać żadnej różnicy.
Najbardziej nie podobało mi się to, w jaki sposób kończy się powieść. Rozumiem, że gdy w planach jest napisanie kolejnej części książki, musi pozostać jakiś rąbek tajemnicy, coś nieodkrytego, co sprawi, że czytelnicy będą chcieli (i musieli) sięgnąć po kontynuację. Ale "Pasażerka" urywa się naprawdę w połowie historii. Nie odpowiada mi to ;)
Na koniec wad zostawiłam sobie perełkę, która dosłownie zbiła mnie z tropu, gdy tylko ją przeczytałam:
Etta kątem oka złapała zabłąkany promień słońca, który odbił się od czegoś błyszczącego w rogu.
Tak, tam w kącie, pod samą ścianą, leżało coś, co mogło być nożem do masła.
Znalazł się w jej ręku, nim pojęła, że rzuca się w jego kierunku.
Wsunęła go między fałdy sukni. Co ty wyrabiasz? – zrugała się w myślach.
Ścisnęła w dłoni rękojeść, ważąc miniaturowy oręż w dłoni,
przyciskając palce do zdobienia uchwytu.
Była uzbrojona i niebezpieczna.
Nie wiedziała, jak dokładnie miałaby walczyć nożem do masła, gdyby zaszła potrzeba.
No to teraz miłe słowa na temat "Pasażerki".
Po pierwsze: cudna okładka, która zauroczyła mnie w pierwszym momencie, gdy ją zobaczyłam. Aż słyszałam jak krzyczy: "Przeczytaj mnie!!!". Uległam.
Podoba mi się to, że Nicholas jest czarnoskóry i że w książce poruszony jest zarówno wątek rasizmu, jak i równouprawnienia. Nie do końca jest to rozwinięty wątek, ale jednak jest i to jest fajne.
Autorka przemyca w powieści ważne treści i zachęca do refleksji nad nimi.
Czy polecam "Pasażerkę"? Nie powiem, żeby była zła, bo to nieprawda. Myślę, że spokojnie można ją polecić tym, których fascynują podróże w czasie. Fani powieści przygodowych powinni być usatysfakcjonowani.
Książkę przeczytałam dzięki portalowi CzytamPierwszy.pl.
Co łączy współczesną nastolatkę i osiemnastowiecznego pirata? Jedna noc, która była w stanie zmienić wszystko. Nowojorska dziewczyna cofa się do 1776 r. i nagle...jej życie znajduje się w rękach tajemniczego Nicholasa. Przed nią nie lada wyzwanie - musi odzyskać tajemniczy przedmiot, który okaże się jej przepustką do domu. Czy z pomocą nowo poznanego towarzysza uda jej się tego dokonać? Podróże w czasie, prawdziwa przyjaźń - to wszystko w jednym miejscu. Usiądź więc wygodnie i... zaczytaj się!
PODRÓŻ PRZEZ WIEKI
Etta Spencer mieszka w Nowym Jorku. Gra na skrzypcach, podobno naprawdę świetnie. Tak właściwie wychowała ją Alice, jej nauczycielka gry na instrumencie. Matka Etty (właściwie to Henrietty, ale woli zdrobnienie) była, ale jakby obok. Wycofana, żyjąca swoim życiem, do córki zbliżała się tylko wtedy, kiedy karmiła ją opowieściami na dobranoc. Etta nawet nie przypuszcza, że jeden wieczór i jeden występ przewrócą jej życie do góry nogami. Dziewczyna nagle budzi się wyczuwając pod nogami dziwne chybotanie, słysząc krzyki nad głową, a na ciele czując jakieś cudaczne drapanie i ciężar. Okazuje się, że to bitwa na statku, a ona ma na sobie gorset i długą suknię. Jest rok pański 1776, a ona właśnie przeżyła atak piratów. Etta jeszcze nie przypuszcza jakie tajemnice skrywały przed nią matka i nauczycielka. Nie ma też pojęcia, jaka przygoda już puka do drzwi…
„Pasażerka” Alexandry Bracken jest kolejną wariacją na jeden z ulubionych popkulturowych tematów: podróży w czasie i przestrzeni. Całą zabawę zapoczątkował niechybnie „Wehikuł czasu” H. G. Wellsa. Przez kolejne lata powstawały dziesiątki klonów, wariacji i odmian tematu, od książek, przez film, aż po seriale. Wydawałoby się, że już nic nowego nie można tu wymyślić, a jednak wyobraźnia ludzka jest nieskończona… Udowodniła to „Pasażerka”. Bracken (która na zdjęciu na okładce wygląda jak dziewczynka, choć dziewczynką od dawna nie jest) postanowiła dokonać rzeczy nieco karkołomnej: połączyć przygodę z historią miłosną, na tle podróży przez czasy i epoki. Historia miłosna też nie jest banalna, bo uczucie łączy współczesną, nowojorską dziewczynę z osiemnastowiecznym piratem. Przeszkód na drodze tego uczucia jest jeszcze kilka, ale o tym cicho sza, po co zabierać innym radość z czytania.
Muszę się tu do czegoś przyznać: nie jestem miłośniczką takiego mieszania gatunków. Z daleka trzymam się od kryminałów z wątkiem miłosnym, jak przygotówka to nastawiam się na wariacje o doktorze Jonesie, a nie na wzdychanie i amory. „Pasażerka” pozytywnie mnie zaskoczyła. Przygody jest tu całkiem sporo, dzieje się też niemało, ale wątek romansowy jakoś nie przytłacza, nie usiłuje nachalnie przebić się na pierwszy plan (chociaż czasami mu się jednak udaje). Bracken z aptekarską precyzją dawkuje nam ( i bohaterce) informacje o podróżach w czasie, ich paradoksach, a także o przeszłości samej dziewczyny i jej rodziny. Ten mały zabieg sprawia, że książkę chce się czytać dalej, bo przecież za kilka kartek dowiemy się więcej o Ironwoodach, Lindenach, Helmlockach i ich pogmatwanej historii. Autorka stawia też standardowe pytania: czy przeszłość da się zmienić, a jeśli tak, jak wpłynie to na przyszłość? A skoro wpłynie, to po co w ogóle podróżować w czasie? Niby banał, ale odpowiedzi zawsze trochę się różnią, zależnie od autora.
„Pasażerka” może i świata nie zmieni, może i nie jest wybitna, ale napisana na tyle sprawnie, że z chęcią dowiem się, jak ta historia się potoczyła (bodajże w kwietniu pojawi się tom drugi). Warto jeszcze wspomnieć o jednej rzeczy, już tak na marginesie – wydawnictwo SQN ma chyba patent na dobre okładki. Ta do „Pasażerki” jest naprawdę świetna. Reasumując: wielbicielom przygody mogę polecić z czystym sumieniem, tym tęskniącym do romantycznych historii też. Sprawnie napisana, niezbyt przekraczająca ramy logiki, nie nudzi ani prze chwilę. Że temat ograny? Czary, miłość i morderstwo też, a ciągle ktoś o tym pisze…
"Pasażerka" opowiada o losach Etty, utalentowanej młodej skrzypaczki, która w niespodziewanych okolicznościach przenosi się w czasie. Dziewczyna nie była świadoma posiadanego daru, a jak się okazuje stanowi on swoiste bogactwo. Henrietta trafia na statek, którym zarządza uroczy i inteligentny młodzieniec Nicholas, który również okazuje się być podróżnikiem. Oboje są skazani na wykonanie zadań zleconych przez tyrana będącego głową bezwzględnego rodu Ironwoodów. Mają oni odnaleźć tajemniczy artefakt, który w nieodpowiednich rękach może doprowadzić do nieodwracalnych zmian w historii świata.
Nick i Etta przeżywają wspólnie kolejne przygody i nie mogą powstrzymać uczucia, które między nimi się rodzi, a które wydaje się być nieosiągalne, ponieważ oboje pochodzą z całkowicie innych czasów.
Powieść jest świetnym przykładem literatury przygodowej z wątkiem romansu i elementami fantastycznymi. Akcja jest wartka i od pierwszych stron wciąga. Niewinne uczucie rodzące się między bohaterami, ich rozterki, paradoksy wynikające z podróży w czasie i różne scenerie toczących się wydarzeń stanowią spójną i interesującą całość.
Czytając kolejne strony czułam się jakbym była towarzyszem ich podróży, ponieważ książka wzbudza emocje i jako czytelnik szczerze się kibicuje głównym bohaterom.
Postaci są bardzo dobrze zbudowane, losy bohaterów poznajemy głównie z perspektywy Henrietty i Nicholasa. Momentami akcja niespodziewanie zwalnia, odwraca się o 180 stopni lub przeskakuje z jednego wątku do drugiego. Miłość głównych bohaterów i ich zachowania momentami zdają się być infantylne, ale usprawiedliwiam to tym, ze miłość potrafi odebrać rozum, a okoliczności w których przyszło funkcjonować Etcie i Nickowi nie są sprzyjające. Całość bardzo mi się podobała, ale niestety zakończenie pozostawiło niedosyt, ponieważ narracja została zerwana w punkcie kulminacyjnym i nie jest nam dane poznanie rozwiązania akcji. Oczywiste jest, że wszystko to nastąpi w kontynuacji, ale jednak czuję lekki zawód, ponieważ wszystkie wątki pozostały bez jednoznacznego wyjaśnienia.
Czytając tę powieść poczułam się znowu jak nastolatka i to im ją najmocniej polecam, ale uprzedzam, że w tym wieku, takich książkach z dużą łatwością może przychodzić zakochiwanie się w bohaterach. :D
Kilka dni temu skończyłam czytać Pasażerkę i mogę śmiało stwierdzić że podróżowanie w czasie nigdy nie było tak proste. Ale pierwsze kilka słów o autorce. Alexandra Bracken ma już w swoim dorobku serie Mroczne umysły (którą niestety porzuciłam po pierwszym tomie) wydana w Polsce przez Moondrive. Stąd pewne oczekiwania i uprzedzenia do autorki. Tutaj wielkie brawa dla wydawnictwa SQN za piękną okładkę, która samym wyglądem sprawiła mi dużą radość.
Tłoczone litery i matowa gustowna grafika na pewno przyciągną wszystkie okładkowe sroki :) Książka zaczyna się od koncertu skrzypcowego jako że Etta, główna bohaterka jest uzdolnioną artystką. Tylko coś idzie nie tak. Wybuch, śmierć nauczycielki, dziwna dziewczyna i okropny dźwięk, który ją przyzywa to tylko początek. Nagle znajdujemy się w ogniu abordażu na pirackim statku, którym dowodzi śniady Nicholas (tak, do niego będziemy wzdychać). Tutaj według mnie zabrakło opisu zdezoriantowania Etty, totalnie pominięty został wątek wprowadzenia dziewczyny i przy okazji nas, czytelników w to co się stało. Etta dzięki temu nie czuje się bynajmniej zaskoczona cała sytuacja i jedynie co zaprząta jej głowę to Nick, rzekome kłamstwa matki i śmierć Alice. Okej, ale dla mnie czegoś tu brakło.
Dalej poznajemy motywy dla których Sophia (to ta dziwna dziewczyna) ściąga Ette do 1910 roku, a mianowicie ma odnaleźć przedmiot o mocy budowania tuneli czasowych, który jej matka ukryła przed Ironwoodem i tylko nasza bohaterka może go odnaleźć. Oczywiście pomaga jej Nicholas któremu dziewczyna nie jest obojętna.
Tutaj zaczyna się wyścig przez stulecia, lądujemy w Londynie w czasie wojny, w dżungli w 1685 roku i między innymi w Damaszku. Niestety, ale te skoki w czasie są słabo przygotowane przez autorkę. Miejsca są tylko nakreślone bez jakiegoś rozwinięcia czy choćby tła historycznego. Wiem, że to książka przygodowa, ale jednak brakowało mi tego.
Pewno ciśnie się na myśl porównanie do Trylogii Czasu Kerstin Gier, bo mamy ten sam motyw podróży w czasie. Na szczęście tylko to jest podobne. Wydaje się że Pasażerka ma być lekturą dla starszych czytelników, bardziej rozbudowaną i z dojrzalszą bohaterką jednak to akcja Trylogii jest bardziej przemyślana i dopracowana.
Mimo kilku zastrzeżeń zachęcam do poznania świata piratów widzianego oczami Etty, sama czekam na kolejny tom.
"Pasażerka" to nowa książka Alexandry Bracken, autorki bestsellerowej serii "Mroczne umysły". Tym razem poznajemy historię nastoletniej skrzypaczki Etty i młodego korsarza Nicholasa. Ich losy splatają się, gdy dziewczyna odbywa swoją pierwszą podróż w czasie. Etta trafia na statek pełen piratów. Dowiaduje się, że należy do potężnej rodziny Ironwoodów. Stary Ironwood każe dziewczynie oddać skradziony przez jej matkę tajemniczy przedmiot, astrolabium, który pozwala tworzyć nowe tunele do podróżowania w czasie. Jeżeli tego nie zrobi, jej matka zginie, a Etta zostanie uwięziona w innej epoce na zawsze. Młoda skrzypaczka zostaje wciągnięta w niebezpieczną intrygę razem z Nicholasem. Nie wie, czy może mu zaufać, ale zaczyna coś do niego czuć. Tylko czy para z zupełnie innych epok może być razem? Etta wyrusza w podróż po egzotycznych miejscach i w poprzek czasu razem z młodym piratem. Mają tylko kilka dni, żeby odnaleźć i zwrócić astrolabium, inaczej dziewczyna pożegna się ze swoim dotychczasowym życiem.
"Pasażerka" to powieść lekka i przyjemna. Pomysł na fabułę jest intrygujący, bo mamy tutaj nie tylko podróżowanie w czasie, ale i wątek piratów. Co prawda, było tego wątku bardzo mało, więc jeżeli ktoś nastawia się na książkę w klimacie "Piratów z Karaibów" to będzie zawiedziony. Bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani. Są tu zarówno postacie dobre, jak i te złe. Emma i Nicholas są postaciami pozytywnymi. Wnoszą do książki dużo humoru i zaskarbiają sobie sympatię czytelników. Jak można się domyślić, nawiązuje się między nimi uczucie. Wątek romantyczny w książce jest ciekawie przedstawiony. Nie jest sztuczny ani cukierkowy i nie jest to wątek pierwszoplanowy. Występuje tu również motyw dyskryminacji rasowej. Nicholas jest czarnoskóry i w niektórych epokach spotykamy się z rasizmem.
Dużym atutem książki jest pierwszoplanowy wątek, czyli podróżowanie w czasie. Jest on bardzo ciekawie wytłumaczony, w sposób łatwy do odebrania. Bohaterowie przemieszczają się do innych epok za pomocą tuneli. Etta i Nicholas podróżują między innymi do Londynu, Kambodży i Damaszku. Każde miejsce jest inne, do tego w różnych epokach. Drugim plusem jest piękna okładka. Znajduje się na niej butelka, w której jest pokazany współczesny świat. Pod butelką jest jej cień, w którym umieszczony jest statek piracki. Wydawnictwo SQN stanęło na wysokości zadania, wydając tę książkę. Warto ją mieć na swojej półce ze względu na ciekawą historię i piękną okładkę.
Niestety, w książce są też minusy. Fabuła jest interesująca, ale dość schematyczna. Podróżowanie w czasie, rodzina Ironwoodów i starzec Cyrus. Te wszystkie elementy bardzo przypominają mi "Trylogię Czasu" Kerstin Gier. Po drugie, początek historii bardzo się dłuży i jest dość nudny. Dopiero w dalszej części akcja zaczyna się rozkręcać. Jeszcze jedną rzeczą, na którą muszę zwrócić uwagę, jest mało wyczerpujący motyw piractwa. Mógłby być odrobinę bardziej rozwinięty, a cała historia byłaby ciekawsza i mniej schematyczna.
Podsumowując, "Pasażerka" to lekka i zabawna lektura z ciekawymi bohaterami. Mimo kilku minusów uważam, że książkę warto przeczytać. Polecam wszystkim, których interesuje motyw podróżowania w czasie. Zaskakujące zakończenie pokazuje, że na pewno będzie dalsza część, na którą czekam z niecierpliwością, żeby poznać dalsze losy Etty i Nicholasa.
http://metropolisofbooks.blogspot.com/
Akcja leci tak: Etta gra na skrzypcach, gdy nieświadomie odtwarza nutę, która powoduje przejście przez czas do otwarcia. Zostaje uprowadzona i trafia na statek w XVIII wieku, gdzie poznaje Nicholasa(drugi POV). Etta dowiaduje się, że musi spełnić misję, czy tego chce czy nie, dla potężnej rodziny, która wykorzystuje podróże w czasie, by zwiększyć swoją moc i bogactwo.
Etta trafia do miejsca w dawnych czasach, na długo zanim się urodziła, gdzie poznaje mężczyznę okrutnego i chciwego, który nakazuje jej odnaleźć ważne urządzenie, grożąc zabiciem jej matki.
Etta i Nicholas nagle znajdują się w Londynie, a potem w Kambodży, wszędzie gdzie dziwaczna i intrygująca matka Etty była i które to miejsca malowała i / lub opowiadała o nich tajemnicze historie Etcie. Teraz ona musi złożyć je do kupy, znaleźć urządzenie i przechytrzyć wroga.
Trzymam się mojej opinii, dopóki nie przeczytam Wayfarer, ale mam nadzieję, że niektóre punkty fabularne i lokalizacje będą częściej w drugiej części wykorzystywane. TAK wiele niesamowitych wydarzeń i postaci zostało wprowadzonych, a potem już nigdy do nich nie powrócono. Ale uwielbiam historie osadzone na statkach, więc byłem podekscytowana w pierwszej połowie! Nicholas był moją ulubioną postacią - zdobył mnie nieco bardziej niż Etta.
Najsilniejszą częścią tej książki było zahaczenie przez Alexandrę Bracken o dyskusję o rasizmie i seksizmie w dawnych czasach.
Było więc mnóstwo elementów historii, którą uwielbiam (głównie podróże w czasie i statki). I wciąż mam zamiar kolejne części, mimo, że książka nie była idealna ... fabuła ciągnęła się w tak wielu miejscach. Musiałam pracować, żeby czytać dalej i robię to głównie dzięki potencjałowi książki, zamiast tego, co pokazane jest tam naprawdę.
Jeśli ktoś nie lubi narracji trzecioosobowej, szerokich opisów miejsc i wydarzeń, historii i podróży w czasie, to raczej nie przebrnie przez "Pasażerkę". Polecam jednak reszcie!
12/15/2017
Uwielbiam motyw podróży w czasie. Ostatnio z takim motywem spotkałam się w "Trylogii Czasu" i po prostu się w niej zakochałam. Dosłownie wszystkie trzy tomy przeczytałam trzy dni. Właśnie dlatego, że tak bardzo lubię motyw podróży w czasie nie mogłam odpuścić sobie "Pasażerki". Ta książka podobała mi się troszkę mniej niż "Trylogia Czasu", ale mimo wszystko spełniła moje oczekiwania i naprawdę bardzo dobrze mi się ją czytało.
Naszą główną bohaterką jest Etta Spencer, która jest bardzo uzdolnione muzycznie i potrafi wspaniale grać na skrzypcach. W chwili kiedy ma zadebiutować na scenie, dochodzi do kilku wydarzeń, które przenoszą ją w przeszłość na statek na którym poznaje naszego głównego bohatera, czyli pirata Nicholasa Cartera.
Ta dwójka przeżyje ze sobą wiele przygód i zwiedzi wiele zakątków świata w różnych okresach czasu, aby tylko dopełnić misję, która została powierzona Ettcie.
Jeśli chodzi o fabułę to autorka naprawdę się postarała. Razem z bohaterami przeżywamy wiele ciekawych i zaskakujących przygód. Czytając tą książkę raczej na pewno nie będziesz się nudził.
Bohaterowie są naprawdę dobrze wykreowani. Zarówno Etta jak i Nicholas to bohaterowie, który nie boją się stawić czoło wyzwaniom i zawsze próbują znaleźć rozwiązanie z trudnej sytuacji. Urzekło mnie również to jak autorka ukazała ich wzajemną troskę o siebie.
Książka naprawdę bardzo mi się podobała i szczerze ją polecam.
Statek, potajemnie rozmowy Nicka i Etty, król nie-wiem-co-tu-robię Chase i psychopatka mająca fioła na punkcie emancypacji kobiet – tak bym opisała bohaterów i po krótce fabułę książki, którą niedawno skończyłam czytać. Krótko. I moim zdaniem daje nam to jakiś obraz. Bo kto z nas nie chciałby podróżowac w czasie? Czy chociażby tak jak Etta – główna bohaterka, spędzić jeszcze jedną chwilę z bliską osobą, która niedawno odeszła? Albo po raz kolejny poczuć ten smak wolności, gdy miało się po kilkanaście lat? Osobiście poznać jednego z największych twórców renesansu, faraona starożytnego Egiptu czy Ludwika XVI straconego przez gilotynę? Większość z nas.
Mowa oczywiście o "Pasażerce" Alexandry Bracken. Młodziutkiej, amerykańskiej pisarki, o której nigdy nie słyszałam i dopiero po wygooglowaniu okazało się, że jako autorka już gościła na polskim rynku wydawniczym dzięki "Mrocznym umysłom". Było to dla mnie dużym zaskoczeniem.
"Pasażerka" została wydana w przepiękny sposób. Minimalistycznia okładka, ale zarazem przepełniona ukrytym znaczeniem. Przezroczysta butelka, w której zamknięta jest panorama Nowego Jorku (jak mniemam) na tle przygaszonego turkusu, niekoniecznie morza. Jest to butelka, w której, jak myślę, została zamknięta przyszłość Etty jak i jej plany czy marzenia o zostaniu światową skrzypaczką, i których na nieszczęście nie może teraz spełnić. Poniżej jakby odbita w lustrze wody jest ta sama butelka, ale tym razem w statkiem w środku. Tak jakby łódź i wszystko z nią związane (włącznie z Nickiem) stały się jej drugim domem, drugim Nowym Jorkiem, chociaż trochę starając się zapełnić pustkę po metropolii. Jak wiemy do takich butelek wkładano listy, aby trafiły do odbiorcy, który ją wypatrzy pośród fal morza. Chcieli w ten sposób przekazać coś innym pokoleniom. Być może okładka w ten sposób próbuje nam przekazać sytuację Etty, która będąc świadoma czekających ją zagrożeń, na przykład pochłonięcia przez czas, chciała, aby nie została zapomniana, nie straciła swojej tożsamości, żeby ktoś wiedział, że kiedykolwiek ktoś o imieniu Henrietta Spencer istniał. Przyjemna w dotyku, a przede wszystkim pachnąca typowo dla nowo wydrukowanych książek.
Cudo należące do Alexandry Bracken wprowadza nas wbrew pozorom w świat fantasy, mimo mylącej okładki. W końcu występowanie w powieści motywu podróżowania w czasie oraz podróżników nie spotyka się w romansach. Ale! Nie zabraknie też wątku romantycznego. Już od pierwszej strony książka wciąga nas życie Etty Spencer – nastoletniej skrzypaczki, która ma zadatki na to, aby zostać artystką światowej skali. Wychowuje ją matka, która nie zachowuje się tak, jak w naszych wyobrażeniach powinna postępować rodzicielka. Często jest oziębła, jej każde zdanie zasnuwa nuta tajemnicy, a do tego w od pewnego, krótkiego czasu stała się miła, co zdecydowanie zwiastuje kłopoty. Zdecydowanie bliższa jest jej nauczycielka gry na skrzypcach – Alice, która przygotowuje ją do ważnego koncertu, próbą generalną przed jej debiutem. Jednak w dniu widowiska wszystko się komplikuje, a sama Etta musi zapomnieć o swojej karierze, ponieważ zostaje porwana przez tajemniczą dziewczynę. Okazuje się, że trafia do osiemnestego wieku – wieku ograniczeń, posiada umiejętność podróżowania w czasie, a jej bliskie osoby wiedziały o tym od początku i nie raczyły ją o tym poinformować. Poznaje tam młodego kapitana statku Nicholasa Cartera, z którym od momentu poznania łapie nić porozumienia, ale który także musi dostraczyć ją i jej porywaczkę do przywódcy podróżników. U starca dowiaduje się, że ma za zadanie odnaleźć bardzo stary artefakt, który jej matka ukryła przed rodziną Ironwoodów z tylko jej znanych powodów. Jednak czy Etta zdąży odnaleźć abstrolabium, aby uratować matkę? Tylko co jeśli w czasie podróży zmieni zdanie i postanowi się zniszczyć antyk zamiast go oddać w złe ręce? Czy będzie gotowa pogodzić się z faktem, że już nigdy nie zobaczy Alice? Pozwoli zakiełkować uczuciu rosnącemu w jej piersi wobec Nicka, wiedząc, że lada chwila ich drogi egzystencji się rozejdą?
Pierwszy raz czytałam książkę, w której głównym wątkiem byłoby podróżowanie w czasie. Słyszałam oczywiście o "Trylogi czasu", ale jakoś nie ciągnęło mnie do niej. Pewnie dlatego, kiedy usłyszałam o czym jest ta powieść, byłam totalnie na nią nakręcona. Jednak książka mimo tylu pochwał, dziesiątek gwiazdek na lubimy czytać i milionów pozytywnych, wręcz zachwycających się nią recenzji jest przez pierwsze sto pięćdziesiąt stron nudna i kompletnie niewciągająca. Niektórzy mogą się ze mną nie zgadzać, ale sam fakt, że skończyłam ją czytać dopiero trzy tygodnie od otrzymania, mówi za siebie. Akcja ciągnie się zastraszająco powoli, wstyd mówić, ale z głęboką nadzieją czekałam na jakikolwiek dłuższy dialog. Później fabuła zaczęła się rozwijać, poznaliśmy Nicka, coś się działo, ale nie było to coś, po czym byłabym zachwycona; w sumie sama nie wiem co, ale nie wciągnęło mnie. Przez jedną trzecią powieści nadal byliśmy na statku, a o prawdziwym zainicjowaniu akcji nie było nigdziej słychać. Jak już wcześniej wspomniałam jest to pozycja z wątkiem podróży w czasie. Nowe miejsca, inny wiek czy też odrębne prawa i obyczaje dla poszczególnych płci. Spodziewałam się fajnego sposobu na przeskoczenie do różnych epok, jakiegoś magicznego środka do celu, dzięki któremu odczułabym tę zmianę w otoczeniu czy inny charakter miejsca. I moim zdaniem było to zadowolająco przedstawione, ale zabrakło mi tego "czegoś".
Podczas czytania pierwszego tomu w ogóle nie utożsamiałam się z bohaterami. Nie przeżywałam razem z nimi ich przygód. Byli, w moim wrażeniu papierowi, nieprawdziwi i mimo dobrych dialogów, tacy sami. Nie chodzi mi o płeć czy inne aspekty fizyczne, a o zachowania charakterystyczne dla danego bohatera, które odróżniają go od innych. Aczkolwiek istniały między nimi drobne różnice, ale nie było to coś, dzięki czemu zapamiętałabym bardziej postacie. Jedyną odskocznią była dla mnie relacja Etty i Nicka, która jak dla mnie została przedstawiona w cudowny sposób. Nie była dołująca, ani też taka, że po pięciu stronach miało się jej dosyć. Ich uczucie rozwijało się powoli, bez pośpiechu, a nie tak jak w tanich romansidłach – miłość od pierwszego wejrzenia. Dodatkowo urzekli mnie Jack i Sophia. Myślę, że to dlatego, że krewna Ironwoodów była sarkastyczna, wredna i podchodziła pod czarny charakter, co jest dla mnie jak wygrana w jakimś teleturnieju, a Jack był tak słodki i niewinny w swojej pracy na statku, że nie dało się go nie lubić.
Cała książka związana jest w jakiś sposób czasem, czytelnik czytając ją, zapoznaje się z nowymi zawiłościami, momentami były one totalnie abstrakcyjne i nie do zrozumienia, mimo długich, wyjaśniających przemów bohaterów. Jednak czasami w dużej mierze pomagały ogarnąć zamysł książki. Tak samo było z opisami, często przydługie deskrypcje akcji nudziły, za to charakterystykę uczuć bohaterów moglabym czytać na okrągło. Przepełnione uczuciami, emocjami sprawiały, że głęboko w sercu sama czułam to samo. Do tego zagadki pozostawione Ettcie przez matkę były czymś tak niesamowitym, że sama próbowałam zgadnąć, o co w nich chodzi. Sposób szyfrowania wiadomości był dla mnie czymś zupełnie nowym i zaskakującym. W piękny, ale też bardzo realistyczny sposób przedstawiona została żałoba Etty po stracie Alice. W żaden sposób nieprzerysowana, ukazywała prawdziwe emocje, które targają osobą po śmierci kogoś bliskiego. Podobnie było z końcową relacją Etty i Nicka. Był to jedyny moment, w którym naprawdę czułam to, co oni przeżywają. Byłam tym tak poruszona, że czytając ich rozmowę w domu Hasana o mało się nie popłakałam, uświadamiając sobie, że oni naprawdę już mogą się nigdy nie spotkać. Ich drogi się rozejdą, wrócą do swoich naturalnych czasów, a uczucie, które zaistniało w 1776 roku przepadnie na zawsze.
Wielkie brawa za słownictwo, kóre nie było też jakoś bardzo wyszukane, że co chwila musiałabym sprawdzać w słowniku, ale było w każdym aspekcie przystosowane do nas, młodych czytelników. Gdzieniegdzie były wplatane pojedynce fakty historyczne, co naprawdę uważam za duży plus. Do tego te wszystkie wyrazy określające części statku czy też jego wyposażenie, a nawet karę stosowaną w dawnych czasach na nieposłusznych żeglarzy – były miłym akcentem, które wzkazywało na dbanie nawet o takie szczegóły.
Natomiast jeśli chodzi o zakończenie, to nadal w głowie ma jedno wielkie "co?!". Totalnie mnie zbiło z tropu i za żadne skarby bym się nie tego nie spodziewała. Zakończenie zarazem mnie zszokowało, ale było też dziwne. Nie wiem jak to wyłumaczyć bez spoilerowania, ale w jednej chwili coś było, a w drugiej już nie. Zdezorientowało mnie to.
Podsumowując, "Pasażerka" jest to książka nie tylko o podróżowaniu w czasie, ale też o miłości, ktora nie miała prawa zaistnieć. O konieczności wyboru pomiędzy ratowaniem kogoś bliskiego, a uratowaniem ludzkośći czy też ułożeniem sobie spokojnego życia u boku Nicka, które nie do końca jest lepszą opcją, ale także o walce z żałobą. I mimo jej kilku wad, myślę, że ta książka niesie ze sobą pewne wartości, które zostaną na zawsze w moim życiu.
Pasażerka to moje pierwsze spotkanie z Alexandrą Bracken. Początkowo byłam mocno zniechęcona do tej książki, czytałam ją z długimi przerwami prawie dwa miesiące. A to tylko dlatego, że bookstagram był nią bardzo nasycony i dużo osób jednak wyrażało o niej pochlebne opinię, podkreślając jednocześnie, że pierwsza część książki wypada dość blado. Druga część jednak przyćmiewa początkowe braki i sprawia, że ocena nie jest aż tak surowa.No i to doskonałe podsumowanie tej właśnie pozycji. Pierwsze 150 stron wymęczyło mnie okrutnie! Nie bardzo wiedziałam co się dzieje, książka wydawała mi się chaotyczna, a tempo akcji zbyt wolne, bez życia. Później jednak zaczęła się prawdziwa przygoda, ale nie morska! Bo najlepsza część historii według mnie rozpoczęła się właśnie wtedy, gdy bohaterowie zeszli na ląd.
Pasażerka opowiada o Ettcie Spencer, żyjącej w XXI wieku młodej dziewczynie mieszkającej wraz z matką w Nowym Jorku. Etta jest uzdolniona muzycznie, jest oddana swojej pasji, a jej dotychczasową życiową miłością są właśnie skrzypce. Na drugi plan odrzuca swoje życie towarzyskie, wszystko by sprostać oczekiwaniom matki oraz jej trenerki - Alice.
Drugim bohaterem jest Nicholas Carter, wilk morski, posiadający całkiem niezłą historię swojego życia. Najważniejsze jest jednak to, że żyje w 1776 roku. Co sprawia, że ta dwójka się spotyka? Dość nietypowa cecha łącząca głównych bohaterów to ich ponadnaturalne zdolności do podróżowania i to nie byle jakiego, a podróżowania w czasie! Powodem dla którego dziewczyna zostaje wyrwana ze swojego naturalnego czasu są między rodzinne konflikty, a nasza bohaterka stanie przed rozwiązaniem ich. A raczej nie będzie miała innej możliwości, jeśli chce by jej rodzina mogła nadal żyć. Etta jest zaskoczona możliwościami, które się przed nią otwierają. Szybko okazuje się jednak, że nie może bez opamiętania podróżować pomiędzy latami, zmieniać biegu wydarzeń i bawić się tym niewątpliwym darem. Musi wykonać misję jej powierzoną. A w całym tym przedsięwzięciu będzie towarzyszył jej nie kto inny jak przystojny korsarz - Nicholas.
cała recenzja na : https://bookpleasure.blogspot.com/2017/10/pasazerka-alexandra-bracken.html#more
Etta Spencer od dziecka pilnie ćwiczyła, by pewnego dnia zostać sławną skrzypaczką. Kiedy ten moment w końcu nastaję, życie Etty przechodzi całkowitą rewolucje. W ciągu kilku sekund opuszcza Nowy Jork i ląduję w roku 1776. Dziewczyna może liczyć tylko na przystojnego korsarza, który musi wypełnić swoje zadanie i dostarczyć ją tajemniczemu mężczyźnie. Tylko Eta może odnaleźć dawno zaginiony przedmiot, by mieć szanse na ocalenie siebie i matki, jednak w tej pogoni za dawnym życiem, pojawiają się uczucia, które mogą odmieć całkowicie bieg tej historii.
„Pasażerka” to kolejna książka o podróżach w czasie. Dałam się skusić autorce, pięknej okładce oraz opisowi, który wiele jest obiecujący. Moje oczekiwania były wysokie, jednak mam mieszane uczucia względem tej powieści.
Sama bohaterka jest świetnie wykreowana. Podoba mi się jej początkowy szok, dezorientacja i ostatecznie determinacja. Możliwość podróżowania w czasie potrafi przerazić, dlatego uczucia bohaterki są w pełni zrozumiałe. Początkowo może wydawać się słaba, lecz tak naprawdę ma silny charakter i łatwo ją polubić. Ważną rolę odgrywa Nicholas, który ma swoje priorytety i marzenia, lecz presja rodziny i chęć usamodzielnienia się, oraz poznania własnej matki, są silnym i nie do końca dobrym motywatorem. Uroczy, odważny i przystojny. To taki bohater, do którego można bezkarnie wzdychać.
Dobrze wykreowani bohaterowie to podstawia i autorce udało się to w stu procentach. Pewnie zastanawiacie się co też nie spodobała mi się w tej książce. Cóż mogę powiedzieć, liczyłam na coś więcej. Wątek podróży w czasie był już wykorzystywany tak często, że chyba nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Mamy bohaterkę z talentem, nieokrzesanego młodzieńca, wpływową rodzinę, miłość, urok minionych epok, oraz walkę o władzę! Czyli wszystko to, o czym już wielokrotnie czytałam. Książka nie jest wielce oryginalna, ale zła z całą pewnością też nie jest.
Autorka ma doskonały styl. Czytając dostrzegałam dojrzałość jej szlifu literackiego. Opisy są niezwykle plastyczne i łatwo sobie wyobrazić poczynania bohaterów oraz ich otoczenie. Początek jest toporny, bardzo duża ilość opisów potrafi przytłoczyć. Akcja nie jest najszybsza, lecz owe opisy wypełniają chwilowy przestój. Autorka ujawnia przeszłość bohaterów, a ich opowieści o morskich wyprawach są naprawdę ciekawe. Druga część książki jest znacznie lepsza. Mniej zasad, więcej akcji i szalonych emocji. Rozwój wątku miłosnego bardzo mnie zadowolił, a sami bohaterowie zachowują się bardziej swobodnie.
„Pasażerka” nie jest zaskakującą powieścią, jednak bohaterowie są przesympatyczni i to oni czynią tę powieść wyjątkową. Sam finał jest tak zaskakujący, że pragnę dorwać w swoje ręce kontynuację! Książka bardzo przyjemna, idealna na jesienne wieczory, a urok dawno minionych epok potrafi wprawić czytelnika w rozleniwiony i przyjemny nastrój. Polecam 6/10!
Etta Spencer – nastoletnia dziewczyna i świetnie utalentowana skrzypaczka. Wieczór jej debiutu na scenie w Nowym Jorku przerywa otwarcie tunelu do innego świata. Niczego nie świadoma Etta trafia z zatłoczonego i ogromnego Nowego Jorku na nieznaną dla niej piracką starą łódź oddaloną o wiele mil i lat od jej domu. Poznaje tam kapitana statku Nicolasa Cartera. Na statku dowiaduje się, że pochodzi z rodziny podróżników, którzy potrafią podróżować w czasie dzięki swoim zdolnościom. Etta dowiaduje się, że wróci do domu tylko wtedy, gdy wykona zadanie powierzone jej przez Cyrusa Ironwooda, czyli znalezienie tajemniczego przedmiotu. Zlecenie okazuje się bardzo niebezpieczne i trudne do wykonania. Czy uda jej się odnaleźć sekretny przedmiot? Czy uda jej się wrócić do domu? Odpowiedź na to pytanie na pewno zna każdy jej czytelnik. Ciekawy wątek w książce rodzi się, gdy Etta i Nicolas zaczynają do siebie coś czuć. Starają się trzymać swoje uczucia na wodzy, ponieważ wiedzą, że pochodzą z różnych epok. Jednak nie udaje im się to, bo są w sobie naprawdę zakochani.
Akcja tej powieści potrafi zaciekawić czytelnika. Czytając ją czujemy jakbyśmy to my byli głównymi bohaterami. „Pasażerka” to lekka, dynamiczna i przyjemna książka, którą można przeczytać w jeden wieczór. Z każdą przeczytaną kartką, chcemy dowiedzieć się więcej i więcej o losach bohaterów. Powieść zaliczana jest do kategorii wiekowej nastolatków, młodzieży, ale ja uważam, że warta jest przeczytania przez starszych jak i tych młodszych. Książka wyczekiwana przez wielu i mnie również. Bardzo bałam się tego, że może okazać się niewypałem, niezbyt dobrze napisaną opowieścią oraz że autorka nie wykorzysta szansy na napisanie naprawdę dobrego utworu. Ale myliłam się! Naprawdę wielkie brawa należą się autorce za bardzo dobrze napisaną książkę i wykorzystanie w 100% tematu przewodniego. Finał „Pasażerki” okazał się bardzo zaskakujący i intrygujący. Powiem szczerze, że czekam na kontynuacje przygód Etty Spencer i liczę na to, że Alexandra Bracken podejmie się napisania kolejnego bestsellera.
Paulina Długosz
Intrygująca i nieszablonowa historia, dzięki której poznajemy losy Etty Spencer, zaledwie osiemnastoletniej, współcześnie żyjącej nastolatki, która zostaje wciągnięta w tunel czasoprzestrzenny, który wyrzucaja ją wiele mil i lat od jej miejsca zamieszkania. W ten sposób trafia do 1776 roku wprost w ramiona Nicholasa Cartera, młodego korsarza...
Nieświadoma swoich zdolności dziewczyna zostaje wciągnięta w niebywałą intrygę oraz dowiaduje się, że ktoś czyha na jej życie oraz jej matki. Etta szybko musi nauczyć się odróżniać swoich przyjaciół do wrogów, których całe hordy otaczają ją z każdej możliwej strony. Równolegle w powieści ważą się losy Nicholasa Cartera, również młodego podróżnika w czasie, będącego jednak zaprawionym w bojach korsarzem, który nie miał pojęcia, że istnieje przejście do XXI wieku. Ta magiczna para towarzyszy czytelnikowi przez cały czas, prowadzi go przez świat stworzony piórem Alexandry Bracken. Autorka włożyła niemały wysiłek w kreację bohaterów i realiów społeczno-historycznych, z jakimi przyszło im się zmierzyć. Każda z epok oddana została w wyjątkowy i szczegółowy sposób, tak by czytelnik mógł poczuć atmosferę morskiej przygody, nalotu bombowego podczas II wojny światowej, wyprawy po Kambodży w roku 1685 czy Paryża wieku XIX. Z tą książką nie bała bym się przemierzyć wszystkie oceany i morza. Autorka zabiera bowiem czytelników w niezapomnianą morską podróż, wciągając ich w niekończący się wir akcji i zabiera w poszukiwaniu skrzyń pełnych nie złota, ale tajemnic do odkrycia. Choć książka jest skierowana głównie do młodzieży posiada w sobie to co, co czyni z niej interesującą lekturę, choć zdecydowanie napisaną niewyszukanym, prostym i lekkim językiem, który najłatwiej dociera do młodszych czytelników. Długie i dokładne opisy, które dziwnie pasowały mi do tej pozycji sprawiały, że książkę czytało się szybko, ponieważ brakowało przestojów poświęconych jedynie opisom, a te były umieszczane wybiórczo, w niektórych momentach, niekiedy rozbite na kilka mniejszych części, pozwalających czytelnikowi nie znudzić się, a powoli wyobrażać sobie otaczający go świat. Dzięki temu wykreowany przez autorkę świat wydawał mi się wystarczająco prawdziwy czy czuć na twarz chłodną morską bryzę, by moje oczy łzawił od zbyt mocnego wiatru, a stopy bolały od zbyt długiego krążenia po pokładzie. Autorka na poziomie zadbała o to by jej opowieść zabrała czytelników tam gdzie nie są w stanie ponieść ich nogi, a jedynie wyobraźnia. „Pasażerka" to lekka, ale całkiem dobrze napisana, dynamiczna i pełna wartkiej akcji młodzieżówka, która pozwala oddać się przygodzie i po prostu dobrze bawić, o ile czytelnik nie będzie zbyt wnikliwy względem drobnych nieścisłości fabularnych oraz wykaże się cierpliwością w poznawaniu morskiej nomenklatury. W kategorii young adult powieść Bracken będzie jedną z lepszych pozycji literackich, która w bardzo przyjemny sposób pozwoli poznać historię powszechną i jej uroki.Książka autorstwa Alexandry Bracken "Pasażerka ' opowiada historię nastoletniej Etty Spencer.
Etta to współczesna bardzo utalentowana młoda skrzypaczka, w wieczór swojego debiutu zostaje przeniesiona w przeszłość przez dziewczynę zwaną Sophie. Bohaterka trafia do roku 1776 na statek płynący do Nowego Jorku tam też poznaje pirata Nicolas'a Carter'a . Dziewczyna niezwłocznie postanawia odnaleźć sposób by wrócić do swoich czasów i domu. W trakcie podróży poznaje sekret skrywany dotąd przez swoją matkę. Gdy statek dobija do brzegów osiemnastowiecznego Nowego Jorku Etta eskortowana przez Nicolas'a i Sophie idzie na spotkanie z Cyrus'em Ironwoodem. Sposobem na powrót dziewczyny do swoich czasów okazuje się niebezpieczne zlecenie wydane przez Cyrus'a Ironwood'a. Etta wraz z towarzyszącym jej Nicolas'em wyruszają w pełną niebezpieczeństw podróż przez tunele czasu.
Ciekawym wątkiem w książce jest rodzące się pomiędzy Ettą, a Nicolas'em uczucie.
Mimo że pochodzą z dwóch różnych epok i starają się trzymać swoje uczucia w ryzach, zbliżają się do siebie.
Akcja powieści już od pierwszych chwil jest w stanie pobudzić wyobraźnię czytelnika. Czasem wydaje się też być powolna i leniwa, a czasem zbyt szybka, jakby wymagała większego urozmaicenia. Jednak mimo to całość tekstu zachowuje swój dynamiczny rozwój i czyta się ją prawie jednym tchem. Barwy i autentyczności postaciom oraz miejscom akcji dodaje fakt, iż autorka sprawnie używa zwrotów z epok oraz barwnie opisuje epoki, do których trafiają bohaterowie.
"Pasażerka" jest zarówno wciągającą i fascynującą powieścią przygodową, jak i porywającym czytelnika romansem. Książka wzbudziła we mnie wiele pozytywnych emocji i wrażeń, czytając, można wczuć się w emocje bohaterów oraz klimat panujący w fabule. Piękna oprawa dodaje charakteru, cieszy oko czytelnika i bardzo zachęca do sięgnięcia.
Nowa powieść autorki „Mrocznych umysłów” skupia się na Etcie, młodej dziewczynie mieszkającej we współczesnym Nowym Jorku, która jest początkującą skrzypaczką z ogromnym talentem. W wieczór, gdy ma zagrać dla śmietanki towarzyskiej staje się jednak coś, co wywraca jej życie do góry nogami. Przenosi się w przeszłość do drugiej połowy XVIII wieku, na piracki (choć legalny) statek Nicholasa Cartera. Tam też dowiaduje się, że należy do rodziny podróżników, którzy dzięki swoim zdolnościom są w stanie podróżować w czasie, a Etta znalazła się na okręcie Nicholasa, bo musi znaleźć tajemniczy przedmiot dla głowy rodziny Ironwoodów. Czy jej się to uda?
Wątek podróży w czasie jest znany nie od dziś i tak naprawdę każdy autor ma inny pomysł jak poprowadzić fabułę, by była ona jak najbardziej wiarygodna, ale też by wyróżniała się na tle innych. Dawno temu czytałam Trylogię Czasu Kertin Gier, gdzie w czasie można podróżować dzięki swej krwi, a w książce „Tysiąc odłamków ciebie” za pomocą specjalnego urządzenia. Pomysłów jest cała masa. Alexandra Bracken poszła w prostotę i podróżnicy mogą się przenosić w czasie już przez sam fakt, że są podróżnikami.
Jeśli chodzi o fabułę to przez większość książki podobała mi się. Była to prawdziwa przygodówka, naszpikowana zwrotami akcji, zmieniającymi się miejscami i przede wszystkim czasem. Jak w każdej powieści dla młodzieży nie mogło zabraknąć wątku miłosnego, ale on akurat był świetnie wyważony, a nawet do pewnego momentu w mniejszej ilości niż aspekt przygodowy. Spodobało mi się to! Główny cel książki, szukanie tajemniczego przedmiotu nie było przysłonięte aż tak bardzo przez wątek romantyczny między dwójką bohaterów. Patrzę na tę książkę i w głowie mam myśl „akcja, przygoda”, co obecnie jest mało spotykane, nie oszukujmy się. Więcej wszędzie jest miłości niż porządnej dawki adrenaliny, pościgów czy nieprzewidzianych okoliczności.
Co do samej Etty… jej siła woli, chęć przetrwania i dążenie do celu jest bardzo na plus, jednak wydaje mi się ona małą, zagubioną dziewczynką, która jakimś cudem okazuje się lepszą, kobiecą wersją Indiany Jonesa niż skrzypaczką. Jednak wciąż pozostaje nieco zagubiona. Jest w moim odczuciu płaską postacią, bo poza chęcią utarcia nosa wrogowi, to nie pokazała mi prawdziwego charakteru. Nie wspominając już o drugoplanowych postaciach, które są jedynie tłem, ale jakby ich nie było, to też by się nic nie stało.
„Pasażerkę” porównałabym do bogatej kolacji rodem z wyższych sfer. Przystawka świetna, dobra promocja, budująca napięcie i chęć posiadania. Potem dania główne, czyli rozbudowanie akcji, rozwijanie się jej, a kiedy przychodzi do deseru, który powinien być ukoronowaniem całej kolacji, to okazuje się, że jest tak w połowie skali. Nie ukrywam, że czegoś mi w niej zabrakło. Może lepszego wykreowania bohaterów? Co do fabuły, to nie mogę się przyczepić, bo była ciekawie zarysowana, a wątek romantyczny nachalny może trochę bardziej pod koniec, ale ogólnie wychodząc zgrabnie w stosunku do całości. Nie wiem… liczę na to, że druga część, którą przeczytam ze względu na przygodę, będzie lepsza, choć pewnie klątwa drugiego tomu da o sobie znać.
Podsumowując, jest to dobra książka. Nie jest może wybitna, bo nie czekam z niecierpliwością na kontynuację jak to jest w przypadku drugiego tomu „Buntowniczki z pustyni”, ale jest fajną przygodówką, z dynamicznymi zwrotami akcji. Jednakże myślę, że nie są one w stanie się obronić w moich oczach, nad czym szczerze ubolewam, bo miałam ogromną ochotę przeczytać „Pasażerkę”. A jednak czegoś mi w niej zabrakło. To tak jakby pójść do restauracji, zamówić najdroższe danie a dostać to średnie.
Szaleńczy bieg przez epoki, historię zwieńczony subtelnym uczuciem między dwójką bohaterów?
,,Pasażerka" to książka do której podchodziłam z dość sporego rozmiaru rezerwą. Nie chciałam się sparzyć, nie chciałam zrazić się do wątku podróży w czasie.
Nie zawiodłam się ani trochę.
Od momentu, gdy Etta znalazła się w Nowym Jorku roku 1776 akcja nabrała takiego tempa, że przez książkę wręcz się płynęło. Podobały mi się opisy. Momentami czułam się jakbym przemierzała czas wzdłuż i wszerz razem z bohaterami. Czytając jakąkolwiek książkę nigdy nie wyczekiwałam tak wątku romantycznego, który na szczęście się rozwinął. Czy sposób jest ujść życiem z bombardowania Londynu podczas wojny, dżungli pełnej niebezpiecznych gatunków zwierząt, Francji z czasów Wielkiej Rewolucji i wędrówki przez pustynię i się nie zakochać?
Alexandra Bracken doskonale wyważyła wątek podróży w czasie i rodzącego się uczucia. Pomimo wątku miłosnego to co było motywem przewodnim tej książki, czyli podróże w czasie, nie zeszły na dalszy plan.
Książkę polecam każdemu, kto lubi tematykę podróży w czasie. Tym którym jakoś nie podchodzi taki wątek także polecam, a nuż i im przypadnie do gustu.
Dziś chcę napisać kilka słów o nowej książce, którą miałam przyjemność przeczytać dzięki portalowi CzytamPierwszy.pl.
Książka ta przedstawia losy młodej Etty Spencer, która ma wielki talent muzyczny i gra na skrzypcach, niestety pewnej nocy traci wszytko,co znała i kochała. Z współczesnego Nowego Jorku dziewczyna zostaje przeniesiona do 1776 roku na statek piratów. Etta jest przerażona, nie wie co ma robić, nie wie gdzie jest i dlaczego przeniosła się w czasie. Poznaje tam Nicholasa, który od razu polubił dziewczynę i obiecuje jej pomóc wszystko zrozumieć.
Etta musi odzyskać tajemniczy przedmiot o wielkiej wartości, ale niestety jeśli jej się nie uda dziewczyna już nigdy nie będzie mogła wrócić do swojego domu i czasów które zna najlepiej. Dlatego ona i Nicholas wyruszają w podróż po różnych epokach i miejscach starając się odnaleźć ten tajemniczy przedmiot oraz uratować mamę Etty. Czy to się im uda? Dowiecie się, gdy przeczytacie tą książkę.
Po pierwsze muszę pochwalić piękną okładkę, która bardzo mi się spodobała i oczywiście zachęciła do czytania. Niestety z treścią było trochę gorzej, tej książki nie czyta się szybko, bo trzeba bardzo się na niej skupić. Styl aktorki jest zrozumiały, ale przeszkadzały mi miejscami te rozbudowane opisy pomieszczeń itd. Czasami książka, zanudzała mnie, bo akcja toczyła się bardzo wolno i musiałam ją odkładać na półkę.
Czy jest to książka godna polecania?
Owszem, wszystkim, którzy lubią powieści przygodowe z małym wątkiem miłosnym można polecić i zachęcić do czytania.
Czy żałuję, że przeczytałam tą książkę?
Nie, ale czytałam o wiele lepsze i ciekawsze książki. Z pewnością sięgnę po kolejną część, bo nie lubię zaczytać serii i jej nie kończyć. Pomysł autorki jest naprawdę bardzo oryginalny, bo jeszcze takiej książki nie było, ale ja spodziewałam się czegoś więcej, czegoś mi w niej zabrakło, a może po prostu już wyrosłam z takich książek?
Podsumowując na pewno mogę stwierdzić, że jest to dobra książka i godna polecenia wszystkim, którzy chcą oderwać się na chwilkę od rzeczywistości i przeczytać ciekawą i interesującą książkę.
Moja ocena to 6/10.
Pasażerka to książka, która zainteresowała mnie już samym opisem. Zawsze lubiłam opowieści umiejscowione w czasach historycznych, do tego koncepcja przenoszenia się w czasie wydała się bardzo intrygująca. Jako fanka Obcej, Diany Gabaldon, która jest w bardzo podobnym klimacie, po prostu nie mogłam się oprzeć.
Etta Spencer jest młodą skrzypaczką, która jest tuż przed swoim wielkim debiutem. Kariera ta kosztowała ją wiele wyrzeczeń i ciężkiej pracy, ale na reszcie jej marzenie ma się spełnić. Ona chce, aby zazwyczaj chłodna matka była z niej dumna. Tuż przed debiutem, Etta ma zagrać jeszcze jeden koncert w nowojorskim MET muzeum. Nie wszystko jednak idzie zgodnie z planem. Podsłuchuje rozmowę jej nauczycielki z swoją matką, która wprowadza mętlik w głowie dziewczyny. Zdeterminowana udowodnić im, że jest zdolna pokonać wiele przeciwności, wychodzi na scenę. Niestety, podczas występu ogłusza ją dziwny dźwięk, który rujnuje jej występ. Porwana w wir niespodziewanych i przerażających sytuacji, do których prowadzi ją hałas, ona trafia na statek XVIII-wiecznego pirata, Nicholasa Cartera. Od tego momentu jej życie już nigdy nie będzie takie same, mimo, że bardzo stara się, aby do niego wrócić. Etta zostaje wplątana w niewyrównane rachunki jej matki, dowiaduje się o swoim prawdziwym pochodzeniu, a nawet być może poznaje mężczyznę swojego życia.
Chociaż historia głównej bohaterki zaczyna się dość mozolnie to z każdą stroną jest coraz lepsza. Oryginalna fabuła nabiera tempa i staje się coraz bardziej intrygująca. Tajemnice, niewyjaśnione sprawy, zagadkowe wiadomości oraz niebezpiecznie postacie sprawiają, że śledzisz losy bohaterów z zapartym tchem. Historia staje się wciągająca i niechętnie będziesz ją przerywać.
Koncepcja przenoszenia w czasie, jak nieprawdopodobnie to nie brzmi, jest bardzo wiarygodna. Niesamowicie było podróżować z bohaterami po naprawdę różnych latach i kontynentach. Opisy nie są długie, za to barwne i mogą pobudzić nie jedną wyobraźnię.
Nie byłabym sobą gdybym nie doceniła romantycznych momentów. Są one subtelne, ale chemia między bohaterami jest doskonale zbudowana i nie sposób odmówić jej wywoływania uczuć i emocji. Mimo, że bohaterów różnią epoki, to są oni dobraną parą i łatwo ich polubić, i im kibicować.
Prawdą jest, że książka ma podobieństwa do Obcej, Diany Gabaldon. Szczególnie główna bohaterka Etta ma dużo z Claire. Jest tak samo uparta i zadziorna. Co uznaje za ogromny plus, gdyż właśnie takie bohaterki lubię najbardziej.
Poza wartką akcją i pełnych napięcia przygód, książka ma także dużo zabawnych momentów. Naprawdę można się nie raz uśmiać i dobrze przy niej bawić. To tylko wzbogaca tą historię i sprawia, że jeszcze lepiej się to czyta.
Będę z niecierpliwością czekać na kontynuację losów głównych bohaterów w kolejnej części. Jestem ciekawa, jak sobie poradzą z nowymi przeciwnościami i gdzie ich to zaprowadzi. Jednak pomimo naprawdę dobrych odczuć po przeczytaniu tej książki nie jest to historia, która mnie porwała na tyle, aby ocenić ją wyżej niż 4 gwiazdek.
W książce cały czas coś się dzieje i są to wydarzenia, które ciekawią czytelnika. Możemy przeczytać tu opisy miejsc takich jak Londyn, Paryż czy Damaszek z różnych okresów w historii. Autorka zadbała o każdy szczegół stworzonej przez siebie powieści, dzięki czemu nie czułam niedosytu, a nawet wręcz przeciwnie - zakończenie sprawiło, że z niecierpliwością czekam na kolejny tom, aby sprawdzić, jak potoczą się losy naszych bohaterów.
Pasażerka jest książką młodzieżową, przez co miałam pewne wątpliwości. Jak się okazało - niepotrzebnie, ponieważ rozwijająca się akcja i dobrze wykreowani bohaterowie wzbudzili moje zainteresowanie i wciągnęłam się w tą historię jak w mało którą. Dlatego jeśli szukacie naprawdę przyjemnej pozycji, przy której sami będziecie mogli podróżować w czasie, zdecydowanie polecam Pasażerkę - ja jestem bardzo zadowolona.Uwielbiam zagłębiać się w książki przygodowe. Kiedy mogę poczuć zapach słonej wody, usłyszeć trzepot mewich skrzydeł, trzaski pokładowych lin. Od razu czuję się jak prawdziwa pirat.
Z jednej strony jest 1776 rok. Wtedy piraci "legalni" i nielegalni pływali po morzach i oceanach ziemskich wód. Ciężkie czasy kiedy mogłeś być zarówno Panem jak i niewolnikiem. Żeby móc żyć w tym świecie potrzeba wiele odwagi i samodzielnych decyzji. W tym świecie żyje Nicholas Carter, który z powodu koloru swojej skóry szuka wolności na morzu, gdzie czuję władze, pieniądze, przygodę i wolność! Jednak nie wszystko jest takie proste, bo nawet poza największe wody sięgają go kajdany czasu.
Z drugiej strony XXI wiek, Nowy Jork i muzycznie uzdolniona Henrietta "Etta" Spencer. Dziewczyna od małego uwielbiała muzykę, grE na skrzypcach i w dzień swoich osiemnastych urodzin ma przeżyć debiut. Dla niej muzyka to całe życie, a debiut to wielki krok dla jej kariery. Poznajemy ją wtedy gdy jest pewna, że swoje życie dąży za muzyką.
Dwa inne światy, podobne charaktery ale inni ludzie i przekonania. On z XVIII wieku, ona z czasów współczesnych. Łączy ich uczucie ale jest między nimi wielka granica.
Wszystko zmienia się w feralną noc. Podsłuchując rozmowę swojej mamy i mentorki, którą znała od małego jest przekonana, że w nią nie wieżą i nie są przekonane, że Etta da radę. Pod wpływem emocji koncert przed debiutem nie udaje się, a wszystko zmienia swój bieg! Etta nie wie co się dzieje i czemu idzie za dziewczyną którą poznała przed koncertem. Ktoś ich goni, a po drodze widzi jak jej mentorka, a zarazem przyjaciółka Alice ginie. Pogrąża się w rozpaczy, a nieznajoma wpycha ją do innego świata.
Nicholas Carter jest nareszcie wolny od łaski Ironwoodów i niewoli, którą jako czarnoskóry mężczyzna miał od dzieciństwa. Dostał zlecenie, by przetransportować dwie kobiety do Nowego Jorku. Jednak, by to zrobić musiał odbić statek i przewieść je spokojnie na drugi koniec świata. Jednak poznając Ettę, nie może jej opuścić i pozostaje z nią dłużej niż zamierzał. Znów wpada w pułapkę rodziny Ironwoodów i musi pilnować Etty, by zdobyć tajemniczy przedmiot.
Książka zbudowana jest spójnie. Co rozdział widzimy punkt widzenia Etty i na zmianę Nichalasa. Powieść posiada dużo detali i reguł, które rozwijają się w książce stopniowo. Podróż w czasie to trudna sztuka i o potknięcia nie trudno, bo każde miejsce różni się kulturą, językiem, obyczajem, trzeba się do wszystkiego dostosować i uważać, by nie wpaść przypadkiem w wir wojny czy w paszczę dinozaura! Bohaterowie poznają różne osoby, w rożnych etapach życia. Historia rozwija się w zawrotnym tempie. Po przeczytaniu opowieści nie znalazłam nieścisłości i spraw ściśle nie związanych z bohaterami. Nie było też dziwnych sytuacji ani scen które nie współgrały z całą książką. Autor bardzo ciekawie i w skrócie przedstawia detale świata w jakim się znaleźliśmy. Tak w jednej trzeciej książki trochę tempo zwolniło ale już po paru rozdziałach tempo nabrało zawrotnego tempa. Można się wczuć w ducha każdej epoki. Niektóre miejsca są miłe i bezpieczne, inne kolorowe, a jeszcze inne niebezpieczne. Autorka dla mnie bardzo dbała o szczegóły dzięki czemu mogłam się wczuć w daną sytuację i lepiej ją rozumiałam.
Dla mnie dużym plusem są bohaterowie. Etta jest silną, odważną i upartą kobietą. Umie podejmować szybko decyzje i szybko dostosowuje się do sytuacji, mimo braku fachowego przygotowania.
Nicholas też ma swoje pięć minut w książce. Poznajemy jego burzliwą przeszłość. Zbudza to w czytelniku refleksje, dlaczego stał się takim człowiekiem jakim jest. Perypetie bohaterów, mimo, że nie są łatwe prowadzą do wspólnego celu.
Niezwykle barwna okładka jak dla mnie mówi, że w środku jest bardzo kolorowa opowieść. Autorkę odkryłam w jej nowym wcieleniu. Książka splata niezwykłą przygodę, dużą dawkę historii i nutkę miłości. Poznajemy jak łatwo jedną zmianą można zmienić bieg zdarzeń. Historia już od pierwszych stron była ciekawa i pełna zwrotów akcji. Miałam pewne przeczucia jak zmienią się losy bohaterów, jednak nie wszystko się sprawdziło. Duża część zdarzeń mnie zaskoczyła za co wielki plus. Alexandra Bracken miała świetny pomysł na książkę i oby tak dalej!
Rozmarzona nastolatka we mnie zakochała się w tej historii! Zatem pozwólcie, że też skorzystam z możliwości cofnięcia się w czasie o kilkanaście lat i spróbuję opowiedzieć Wam o „Pasażerce” z perspektywy bezkrytycznie zauroczonej dziewczyny.
Plan Etty na najbliższe chwile był prosty: zagrać na skrzypcach podczas koncertu w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku. Musiała tylko pokonać własną tremę i oddać się muzyce. Ale coś nie pozwoliło jej dokończyć utworu i parę chwil później znalazła się … na statku. Na Atlantyku. W 1776 roku! A statek, na którym płynęła, został właśnie przejęty przez piratów. Nowym kapitanem jednostki został Nicholas, który też miał prosty plan: odstawić Ettę i jej towarzyszkę w określonym czasie do Nowego Jorku. Tu ich losy miały się rozejść. Ale dla Etty to nie był koniec niebezpiecznych przygód!
Nie będę ukrywać, że w tej powieści liczył się przede wszystkim wątek romantyczny. Rozwijająca się znajomość Etty i Nicholasa nieustannie mnie rozczulała. Pierwsze rozmowy, przypadkowy dotyk (a tych przypadków było coraz więcej i więcej), opiekuńczość chłopaka i zadziorność dziewczyny. Nicholas kreowany był na idealnego bohatera dziewczęcych fantazji, pełnego intrygujących sprzeczności: silny i oczytany, dżentelmen i łotr. Etta miała w nim partnera rozmów i obrońcę w niebezpieczeństwie, ona mogła czuć się przy nim spokojna, ich wrogowie wręcz przeciwnie. Tylko jaka czekała ich przyszłość? Na jak długo los skrzyżował ich drogi?
Bardzo cieszyłam się, że autorce udało się uniknąć irytujących schematów, jednocześnie stawiając na pewniaki tam, gdzie było to niezbędne. Pozytywnie zaskoczyło mnie, to że w kluczowych momentach Etta nie zachowywała się tak, jak przewidywałam, nie musiałam krzywić się na jej pełne sprzeczności zachowanie. Patrząc na to, w jakiej sytuacji się znalazła: daleko od domu, w niebezpieczeństwie, cieszę się, że odkryła w sobie nieznaną dotąd siłę, wolę walki i duszę podróżnika. Że nie poddawała się nawet wtedy, gdy jej działanie było skazane na porażkę.
Pod pozorem lekkiej i przyjemnej powieści dla młodzieży, autorce udało się w „Pasażerce” przemycić parę ważnych wartości. Zwróciła uwagę na dyskryminację ze względu na płeć, czy kolor skóry. Nie dała czytelnikowi wyboru, zmuszając do pokochania głównych bohaterów, bez potrzeby oceniania w nich tego, co było od nich niezależne. To ważna lekcja tolerancji, poruszana w powieści na tyle często, że ma szansę nie zniknąć wśród rozkwitającej miłości i ekscytujących przygód.
Tak jak wspomniałam na początku, zachwyciłam się powieścią. Co prawda czasem do głosu próbował dojść rozsądek, a przez głowę przebiegała myśl, że historia znajomości Etty i Nicholasa była bardziej nierealna niż samo podróżowanie w czasie, ale szybko go uciszałam i mogłam dalej cieszyć się czystą przyjemnością płynącą z lektury książki. Bo „Pasażerkę” bardzo dobrze mi się czytało, nawet biorąc pod uwagę to, że skusiłam się na wersję elektroniczną i trochę namęczyłam się z przesuwaniem stron po ekranie telefonu (ale to moja wina, za późno zorientowałam się, że w trybie pełnokreanowym pojedyncza strona wyświetla się w odpowiedniej wielkości). Nie zabrakło silnych emocji, a przywiązanie do bohaterów sprawiało, że mocno przeżywałam wszystkie przeszkody na ich drodze.
Wśród powieści dla młodzieży z wątkiem fantastycznym dominują dystopie. Dlatego podobał mi się zupełnie inny pomysł autorki, który udało się jej zrealizować z bardzo dobrym efektem. Alexandra Brecken zabrała mnie w ekscytującą podróż przez różne kraje i epoki, opisując ich piękno i ograniczenia, stopniową odkrywając coraz więcej faktów z rodzinnej historii Etty. Sprytnie wybrnęła z finałowej sytuacji bez wyjścia, więc teraz nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kontynuację. Polecam wszystkim kobietom o młodych duszach – popuśćcie wodze wyobraźni i dajcie porwać się w tę emocjonującą podróż z „Pasażerką” i jej towarzyszem!
www.ensorcelee.pl
Alexandra Bracken "Pasażerka" książka przyciąga już samą okładką, jest bardzo tajemnicza a zarazem magiczna aż ma się ochotę zacząć czytać ją jak najszybciej.
Etta ma osiemnaście lat jest bardzo utalentowaną skrzypaczką która ma przed sobą szanse na ogromną karierę. "Zawsze na sekundę przed zetknięciem się smyczka ze strunami następował ten moment, gdy wszystko stawało się dla Etty krystalicznie jasne. Kiedyś żyła dla tej chwili, gdy bez reszty skupiała się na grze, a wszystko inne schodziło na dalszy plan." Wszystko zmienia się w jedną noc w pewnym momencie jest w Nowym Jorku a w drugim na otwartym morzu. Jest wiek XVIII, Etta jest na statku a wokół niej korsarze którzy mają doprowadzić ją do Ironwooda. "Etta zerwała się na nogi, ogarnięta nagłą trwogą. (...) Statek. Omiotła go wzrokiem już wcześniej, zanim spadły na nią te wszystkie żagle, a ona pod wpływem uderzenia niemal ujrzała poprzednie wcielenie." Jej niebezpieczna przygoda zaczyna się dziś, musi znaleźć rodzinną pamiątkę ponieważ życie jednej z jej bliskich osób wisi na włosku.
Kocham podróże i kocham o nich czytać, książka ma idealne tempo ciągle coś się dzieje i losy bohaterów śledzi się z zapartym tchem. Podoba mi się to że nie ma zamieszania w akcji która toczy się w różnych wiekach, gładkie, jasne przejścia nic nie dzieje się szybko ale też nie zanudza długimi opisami. Postacie są ciekawe niektóre trudno rozgryźć inne są owiane tajemnicą każdy znajdzie coś dla siebie.
Ciekawa podróżnicza powieść dla włóczykijów, dla osób lubiących fantastyczny świat ale też dla tych które siedzą w fotelu i pod ciepłym kocykiem lubią snuć marzenia o podróżach, nie mogę się doczekać aż przeczytać część drugą.
Książka wciągająca nas w podróż po przeszłości, zaczynając czytać tą powieść zgadzamy się wyruszyć w niezapomnianą podróż!!! Co się stanie, gdy zwykła choć niesamowicie uzdolniona dziewczyna odkryje, że jej talent jak i całe życie było tylko przykrywką ? Etta jest niesamowitą skrzypaczką, poświęciła nauce gry na skrzypcach całe swoje życie, przez co praktycznie nie miała życia towarzyskiego. Swoją przyszłość zawsze wiązała z muzyką. Jej starsza nauczycielka-Alice jest dla niej jak babcia, która kocha ją całym sercem i zawsze wspiera. Jest wychowywana tylko przez matkę, która ma ogromne zdolności malarskie i umie opowiadać wspaniałe historie, jednak z czasem oddalają się od siebie, co uwiera w serce młodą skrzypaczkę. Dziewczynę poznajemy tuż przed jej wielkim debiutem. Wszystko wydawało się takie piękne, a jednak zostało zniszczone… Wszystko zaczyna legnąć w gruzach, a rozpoczyna się to od nieprzyjemnych dźwięków, które rozrywają jej głowę,potem dochodzi śmierć kogoś ukochanego i w pewnym stopniu porwanie, a następnie tylko ciemność. Gdy zaczyna odzyskiwać przytomność, nie może dojść do siebie, nie chce uwierzyć w to co widzi. Z centrum XXI wiecznego Nowego Jorku trafia na statek, który znajduje się na środku oceanu. Wokół niej trwa walka , a na ziemi leżą prawdziwe ludzkie zwłoki. Jest zdezorientowana i zagubiona. Wyruszy w podróż po miejscach i czasie, zobaczy wydarzenia, które znamy z lekcji historii. Nie będzie sama, tylko czy to wystarczy? Wraz z Nicolasem, czyli piratem poznanym na okręcie, będzie po kolei odkrywała tajemnice swojej rodziny . Nicolas jest wyrzutkiem, który coś osiągnął. Odsunięty od rodziny z krwi i kości, odnalazł spokój u ludzi, którzy go ocalili. Stał się wyśmienitym piratem, którego statek i woda są prawdziwym domem. Jedyne o czym marzy to własny okręt. Zamierza go kupić z pieniędzy otrzymanych za dostarczenie dwóch dziewczyn, znajdujących się na podbitym przez niego i jego załogę statku. Jednak z początku łatwe zadanie, zdaje się bardzo komplikować. Nicolas jest rozdarty między tym czego pragnął a tym co mógł mieć, nie wiedział jak postąpić… Wie, że musi jej pomóc za wszelką cenę i choć z początku wydaje mu się, że robi to z powodu czystego zysku, szybko odkryję, że tak naprawdę nigdy nie chodziło o pieniądze, tylko o nią…tą niesamowitą istotę, która wkroczyła w jego życie z dnia na dzień i pokazała mu jaki może być świat. Damaszek, Paryż, dżungla czy Londyn- nie ważne gdzie i w jakim czasie się znaleźliśmy, to wraz z bohaterami mogliśmy odkrywać uroki i okrutne tajemnice tych miejsc.
"Pasażerka" to książka pełna przygód i miłości. Jej główną bohaterką jest Etta Spencer, młoda i niezwykle utalentowana skrzypaczka, która wiedzie normalne życie w Nowym Jorku. Można by rzecz, że nic jej nie zagraża, a w jej głowie wyłącznie płynie kojąca jej duszę muzyka:)
Lecz nie tym razem... Młodej kobiecie zaczyna grozić niebezpieczeństwo. W jednym ułamku sekundy Etta trafia do 1776 roku, gdzie poznaje równie młodego i przystojnego korsarza Nicholasa Cartera. Zadanie Etty jest jedno - odnaleźć przedmiot, który pozwoli powrócić jej do czasów, z których przybyła. Zadanie to nie jest ani trochę łatwe, gdyż musi ona zaufać piratowi. Osobie, która przyzwyczajona jest do rozrób i bardzo chaotycznego stylu życia. Czy jej się to uda? Czy odważy się ona zaufać Nicholasowi?
Etta nie ma innego wyjścia, musi w bardzo zawrotnym tempie odnaleźć drogocenny przedmiot, którego wartość jest aż niewysłowiona.
Historia opisana w książce nabiera bardzo szybkich obrotów. Z początku fabuła może okazać nam się oczywista, ale z czasem zaczyna nas zaskakiwać, a samo czytanie staje się dla nas przyjemnością. Im bardziej wgłębiamy się w prawdę, im więcej faktów poznajemy, tym bardziej dostrzegamy czyhające na każdym kroku zagrożenia. Czy powrót do domu jest taki oczywisty? Czy pokona ona potężny ród Ironwoodów? Przekonajcie się sami. Uważam, że warto sięgnąć po tą lekturę i przekonać się na własne oczy, jaki świat potrafi być piękny i brutalny jednocześnie.
Nigdy jeszcze nie czytałam książek napisanych przez Alexandrę Bracken, dlatego byłam pozytywnie nastawiona do nowej autorki jaką będę miała okazję poznać. Uwielbiam zapoznawać się z literaturą historyczną jak i kryminalną z przeplatanymi wątkami romantycznymi co jeszcze bardziej zbliżyło mnie do powieści. Kiedy tylko trafiła w moje rączki, wzięłam się za nią. Chwyciła mnie za serce już od pierwszych stron. To lekka, przyjemna, idealna na jesienne wieczory i jednocześnie bardzo dynamiczna lektura pełna nierozwiązanych zagadek. Dostarcza nam wiele emocji - przede wszystkim uśmiechu. Finał to był po prostu SZTOS, dlatego z niecierpliwością czekam na kontynuację w Polsce i mam nadzieję, że się nie zawiodę. Muszę przyznać, iż autorka odwaliła kawał dobrej roboty, a jej język jest bardzo przyjemny w odbiorze. Zdecydowanie polecam książkę wszystkim, którzy chcą się na chwilę oderwać od rzeczywistości i przeczytać coś niesamowicie intrygującego.
Poznajemy uroczą młodą Ettę, której życie kręci się wokół grania na skrzypcach i na staraniu się o dumę w oczach matki. Potem nagle jest wielkie BUM i przenosimy się do innego miejsca, innego czasu, innych ludzi. Piracki statek który przed chwilą podbił amerykańską flotę nagle zdobywa dwie dodatkowe panny które Nicholas – młody pirat musi odstawić na ląd. Etta nie wiedząca co się dzieje, stara się dopasować to otoczenia, a potem sprawy nagle przybierają inny zwrot akcji. Żeby wrócić do swoich czasów musi odnaleźć przedmiot który zmieni przeszłość i przyszłość. Do tego dziewczyna będzie potrzebować Nicholasa. Czy Nicholas ją opuści? Czy zdradzi ją, aby otrzymać własną nagrodę? Pasażerka to książka pełna przygód, zwrotów akcji i emocji które przenoszą nas w różne światy.
Jestem zachwycona jest stylem. Jest to kwiecisty język, dopasowujący się do czasów w których obecnie się bohaterowie znajdują. Jest tam wiele obcych słów, inny akcent, inne obyczaje. Wspaniale kreuje otoczenie, ludzi i wydarzenia. Czasami jest odrobinie chaotycznie wszystko napisane, ale można bardzo łatwo zatracić się w historii.
Bohaterowie są super. Lubię wszystkich oprócz tej suczy Sophi. Zarozumiała baba, ale musi być kilka czarnych charakterków, czyż nie? Oczywiście Dziadyka, Pan okrutny Cyrus Ironwood jest sukinkotem jakich mało. To taka Cruella de Mon. Ma potężny wpływ na całą książkę, niekoniecznie dobry wpływ.
Nicholas - uwielbiam go. Jest zatracony w swoim bólu, ma potężne zahamowania, podejmuje się ogromnego ryzyka i ceni honor nade wszystko. Bezpieczeństwo Etty jest dla niego najważniejsze, zaczyna mu na niej zależeć choć ma ogromne zahamowania.
No i Etta. Wesoła Etta która chociaż nic nie wiedziała o podróżowaniu, nagle radzi sobie z tym wszystkim bez problemu. Trochę mi to przeszkadza. Za mało to jest realne, żeby osoba która pierwszy raz bez żadnego uprzedzenia znajduje się w innych czasach tak super sobie radziła. Oczywiście ma powód dla którego musi się starać, jednak jak na to, że jest nastolatką, to na prawdę mi to trochę przeszkadza. Dziewczyna zaczyna mieć inne, bardziej realne w tej sytuacji marzenia, a także głębokie plany co do zamkniętego w sobie Nicholasa.
Ta ich relacja trochę mnie też irytowała. Po prostu raz szli do przodu, a chwile później cofali się o dwa kroki. Było to troszeczkę nie realne.
Bardzo mi się podoba to, że akcja nie jest do przewidzenia. Nie wiemy co się będzie dziać, popełniają błędy, poznają nowych ludzi, muszą zdecydować się komu zaufać, a kogo uznać za wroga. Muszą rozwiązywać zagadki, a końcówka totalnie mnie zaskakuje. Nie tego się spodziewałam i błagam w duchu, żeby druga część jak najszybciej wyszła, bo nie mogę się doczekać co będzie dalej! Chcę wiedzieć jak to się skończy, jeżeli w ogóle się skończy, chcę wiedzieć jak rozwiązana zostanie ta zagadka, a ja nie mam cierpliwości dlatego będę cierpieć katusze czekając na tą kolejną część!
Autorka idealnie tworzy opisy miejsc, wydarzeń. Kreuje coś co nie zostało wcześniej wymyślone. Historia jest bogata w akcje, niesamowicie oryginalna i naprawdę dobra. Nie da się oderwać, a myśli po przebytej przygodzie zostały na długo w mojej głowie. Aleksanda Bracken przygotowała wspaniałą przygodową historię nie tylko dla nastolatek, wciąga, uczy, karci, pokazuje błędy.
Dużym plusem były opisy, kwieciste słowa, język dopasowujący się do epoki. Nicholas do końca mówił typowym XVIII wiecznym akcentem, a nasza Etta próbuje się dopasować. Plusem były też wątki historyczne. Widać, że autorka poświęciła temu dużo czasu. Są uwzględnione porównania pomiędzy Nowym Yorkiem z czasów Etty, a także z czasów Nicholasa. Sprawia to, że człowiek zaczyna się zastanawiać jak bardzo zmieniło się jego miasto w którym się wychował i czy zachowałby taki spokój jak Etta. Autorka tak bawi się akcją, że książka kończy się w samym środku. Byłam zdruzgotana bo gdybym miała pod ręką drugą część to zaczęłabym ją czytać od razu, a teraz muszę czekać.
Minusami jest to, że bohaterka zachowuje taki spokój. Zamiast panikować, jest osobą wyglądającą jakby robiła to nie raz. Czasami brakuje takiego dramatyzmu w akcji który na pewno trzymałby w napięciu. Minusem jest też trochę źle zrobiony wątek miłosny. Wydaje mi się, że jest troszeczkę nie realny, albo idzie za szybko, albo się wszystko cofa. Mogło być trochę więcej takich wydarzeń, przygód, za szybko się to wszystko potoczyło.
Podsumowując, te minusy nie są tak duże jak plusy dlatego daje tej książce ocenę 8/10. Lubię Ettę, jestem niesamowicie ciekawa co będzie dalej i bardzo lubię sumiennego Cartera. Mam wiele pytań i mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać na kolejną część. Chcę podkreślić jeszcze raz, że świat, historia i otoczenie stworzone przez Autorkę nie tylko działają na naszą wyobraźnie. Działają na nasze sumienie, uczą, karzą, a także pokazują błędy. Pokazane jest jak bohaterka zmienia myślenie, jak zaczyna rozumieć, że chwila obecna jest najważniejsza. Trzeba się nią cieszyć i korzystać maksimum tego ile było nam dane.
Więc polecam bardzo serdecznie, książka jest niezwykła.
Podróże w czasie i uczucie, które nie ma prawa istnieć, z góry skazane na porażkę - czy to brzmi jak recepta na sukces? Ona - nastolatka z dwudziestego pierwszego wieku, obiecująca skrzypaczka. On - ciemnoskóry osiemnastowieczny pirat na usługach znienawidzonego manipulatora. Nigdy nie powinni byli się spotkać, a gdy ich misja dobiegnie końca, każde wróci do swojego czasu naturalnego i więcej się nie zobaczą. Czy ta świadomość cokolwiek zmieni, gdy przewrotny los mimo wszystko skrzyżuje ich drogi?
Etta Spencer dla gry na skrzypcach poświęciła wszystko. Nie ma przyjaciół, rozstała się też z chłopakiem, by mieć więcej czasu na ćwiczenia. Wielkimi krokami zbliża się jej debiut - wydarzenie, któremu podporządkowała całe dotychczasowe życie. Przedtem ma jeszcze wystąpić na prywatnym koncercie w Metropolitan Museum of Art. Zdarzenia przybierają jednak niespodziewany obrót i... dziewczyna jakimś cudem przenosi się w czasie, do roku 1776. Odzyskuje świadomość na pokładzie statku przejmowanego właśnie przez piratów. Ale to dopiero początek. Aby móc wrócić do domu, Etta musi wypełnić pewną misję. Czy uda jej się na czas odnaleźć zagadkowy artefakt i uratować swoją matkę?
Możliwość podróżowania przez epoki i kontynenty to interesujący motyw sam w sobie. Gdy bohaterowie muszą się przy tym sporo natrudzić, szukając właściwych przejść, a na każdym kroku czyha na nich niebezpieczeństwo, robi się jeszcze ciekawiej. Oś czasu kontroluje bezwzględny Cyrus Ironwood, trzymając żelazną ręką wszystkie rodziny podróżników (a raczej to, co z nich zostało). Ettę czeka naprawdę trudne zadanie, lecz jest gotowa zaryzykować własne życie w obronie tych, których kocha. Dysponuje tak wielką odwagą i wolą walki, że praktycznie nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. Dobra, troskliwa, pełna wiary w ludzi, ale przy tym zadziorna i nieustraszona - z miejsca zdobyła moją sympatię. Polubiłam również Nicholasa, choć nie od razu przypadł mi do gustu. Ale kto oprze się urokowi takiego czarującego i przystojnego pirata? Z pozoru obojętny, skupiony na swoim kontrakcie i obiecanej zapłacie, nosi w sobie ogromne pokłady bólu. Nie chce pozwolić sobie uwierzyć, że to czego pragnie, może być na wyciągnięcie ręki. Najbardziej nieprzewidywalną postacią jest jednak Sophia. W tej ambitnej i gotowej na wszystko dziewczynie tkwi duży potencjał i mam wielką nadzieję, że w kolejnych tomach serii zostanie w pełni rozwinięty.
"Pasażerkę" przeczytałam niemal jednym tchem. Nie mogłam się od niej oderwać i to pomimo bardzo niewygodnego i irytującego formatu - 3/4 książki przebrnęłam w wersji elektronicznej, po czym przerzuciłam się na papierową i mogłam wreszcie odetchnąć z ulgą. Co dziwne w moim przypadku, w lekturze nie przeszkadzały mi zbytnio nawet literówki, a było ich niestety całkiem sporo. Historia opowiedziana przez Alexandrę Bracken przywodzi mi na myśl "Poszukiwaczkę" Arwen Elys Dayton, lecz choć łączy je parę podobieństw, "Pasażerka" zdecydowanie mocniej mnie wciągnęła. Poza tym wątek miłosny wydał mi się bardziej przekonujący, naturalny i przyprawiał o szybsze bicie serca. Wyjątkowe, zapadające w pamięć postaci oraz porywająca i pełna niespodziewanych zwrotów akcji fabuła sprawiły, że czas spędzony z powieścią Bracken minął mi naprawdę szybko. Zafascynowana śledziłam losy bohaterów, a zakończenie mną wstrząsnęło i pozostawiło z silną potrzebą poznania dalszego ciągu historii. Nie zamierzam jeszcze żegnać się z Ettą i Nicholasem, przeciwnie - bardzo się cieszę, że to dopiero początek. Czekam na kolejne tomy, a jeśli lubicie dobre fantasy z ciekawym wątkiem miłosnym (i nie będziecie walić głową w ścianę przy każdej napotkanej literówce), polecam "Pasażerkę" i Wam :)
ogrodksiazek.blogspot.com
Podróże w czasie. Wydawać by się mogło, że to jedynie mrzonki, coś nieosiągalnego, nierealnego. Jednak czy aby na pewno? 17-letnia Etta jest (nie)zwykłą nastolatką, niesamowicie utalentowaną skrzypaczką, nieustannie szukającą aprobaty jej matki. Wkrótce ma mieć miejsce jej wielki debiut, na który czeka już od tylu lat, poprzedzić go ma natomiast koncert w Mecie, mający być jej ostateczną, najważniejszą próbą. Jednak podczas występu dzieje się coś dziwnego, dziewczyna zaczyna słyszeć przeraźliwy hałas, którego zdawać by się mogło nie słyszy nikt poza nią samą. Podążając za dźwiękiem, w pewnym momencie zostaje popchnięta przez kogoś w przód wprost w drgającą przed nią przestrzeń, po czym jej świat rozpada się niczym upuszczone lustro. Gdy odzyskuje przytomność orientuje się, że znajduje się na XVIII-wiecznym statku, gdzieś pośrodku Atlantyku. Na okręcie kończy się właśnie abordaż, a jego nowym kapitanem ma zostać nie kto inny jak Nicholas. To właśnie na jego towarzystwo zostanie skazana nastolatka podczas podróży w czasie i przestrzeni. Kim tak naprawdę jest Etta i w jakim celu została przeniesiona właśnie w to miejsce? Czy uda jej się wrócić do swojego domu, do swoich czasów?
"Pasażerka" jest to pierwsza część serii stworzonej przez Alexsandrę Bracken, której drugi tom miał światową premierę w styczniu tego roku. W pozycji tej prowadzona jest narracja trzecioosobowa. Akcja powieści rozgrywa się w różnych czasach i miejscach, takich jak ówczesny i XVIII-wieczny Nowy York, Londyn za czasów drugiej wojny światowej czy też dawny Paryż. Jeżeli natomiast chodzi o głównych bohaterów, moją ogromną sympatię wzbudził Nicholas. Na pozór zimny i dbający jedynie o własne dobro pirat, idący po trupach do celu, który w głębi duszy jest całkowicie inną osobą. Odrzucony jedynie ze względu na kolor skóry, nie mógł wieść życia takiego, na jakie zasługiwał. Z kolei Etta zyskała z moich oczach swoją zawziętością, odwagą, którą w pewnych momentach można by uznać wręcz za lekkomyślność oraz ciętym językiem, którym nie jeden powodowała uśmiech na mojej twarzy. Niestety niewiele mogę powiedzieć na temat bohaterów drugoplanowych, gdyż tak naprawdę w książce przedstawione są jedynie szczątkowe informacje ich dotyczące.
Jeżeli natomiast chodzi o sam styl pisania Bracken, nie przypadł on mi zbytnio do gustu. Tak jak jeszcze szczegółowe opisy poszczególnych miejsc kompletnie mi nie przeszkadzały, a w sumie były wręcz zaletą, tak przydługie rozmyślania i rozterki głównych bohaterów okropnie mnie nużyły. Sam początek historii był dosyć mozolny, całe szczęście akcja zaczęła nabierać tempa mniej więcej w połowie pozycji i utrzymała je do samego końca. W książce tej, szczególnie w pierwszej części, gdy wydarzenia mają miejsce na statku, występuje masa słownictwa okrętowego. Dla mnie, jako studentki kierunku związanego z budową okrętów i jachtów jest to spora zaleta, jednak dla osób niezbyt orientujących się w tym temacie może być to uciążliwe, i zdecydowanie przydałyby się przypisy na dole strony.
Pomysł na fabułę jest naprawdę niesamowity i zawiły, podróże w czasie i przestrzeni, wojny klanów oraz tajemnicze astrolabium, którego zdobycie będzie celem wędrówki Nicholasa i Etty. Zakończenie w pozycji tej jest oczywiście otwarte, tom ten zapewne miał za zadanie jedynie wprowadzić czytelnika w ten niezwykły, pełen tunelów świat. W książce w dosyć ciekawy sposób poruszony został również wątek miłosny, który momentami rozładowywał napięcie i nadawał lekkości.
Podsumowując jest to interesującą pozycja przygodowa z delikatnym romansem w tle. Pełna niesamowitych miejsc, częstych zwrotów akcji i dobrego humoru. Jeżeli lubicie takie klimaty, nie zawiedziecie się, ja z pewnością sięgnę po kolejny tom.
Książka opowiada o współczesnej nastolatce o imieniu Etta, a właściwie to Henrietta i osiemnastowiecznym piracie Nicholasie Carterze. Na okładce można przeczytać, że książka "chwyta za serce już od pierwszych stron i nie puszcza aż do nokautującego wielkiego finału" (Sarah J. Maas). Czy się w 100% zgadzam z tym zdaniem? Niekoniecznie. Nie mówię, że książka była zła, bo taka nie była. Była dobra, zabrakło mi jednak tego czegoś, żeby pozostał we mnie efekt wow i już nie mogła doczekać się kolejnej części, ale od początku.
Główną bohaterkę poznajemy gdy ta szykuje się do swojego wymarzonego debiutu, dla którego poświęciła dosłownie wszystko, przyjaciół, chłopaka, swój wolny czas. Jedna noc zmienia jednak wszystko. W niewytłumaczalny sposób znajduje się w roku 1776 na statku, który jest właśnie atakowany przez piratów. W taki sposób poznaje głównego bohatera Nicholas.
Historia zapowiadała się bardzo dobrze. Miejscami jednak mnie nudziła, akcja toczyła się za wolno. Przyspieszyła dopiero mniej więcej gdy do końca zostało ok 150 stron. Podobał mi się motyw przeskakiwania w czasie i to, że autorka nie skupiła się tylko przeskoku w czasie w danym miejscu, ale można było przeskoczyć do innych krajów. Co do samych bohaterów bardzo polubiłam Nicholasa. Od samego początku wiedział czego chce i kim jest. Miało to pewnie związek z jego doświadczeniami w przeszłości. Etta czasami mnie wkurzała. W jednej chwili była słaba, bała się, a już w następnej robiła coś szalonego, niezgodnego z tym jak zachowywała się wcześniej. Pewnie dlatego nie byłam w stanie się do końca z nią zżyć.
Ogólnie oceniam książkę dobrze. Przyjemnie się ją czytało i pewnie sięgnę po kolejną część jak już zostanie przetłumaczona.
Etta pozornie jest zwykłą dziewczyną z nowojorskiej dżungli. No właśnie, POZORNIE, bo w końcu ile współczesnych nastolatek potrafi perfekcyjnie zagrać na skrzypcach utwory Bacha? Albo ile dziewczyn nie ma żadnych przyjaciół, anie nawet znajomych, a jedynymi kompanami do rozmów są mama oraz nauczycielka muzyki? No i w końcu ile młodych ludzi potrafi podróżować w czasie? Etta na pewno spełnia wszystkie te warunki. Jednak sama nie zdaje sobie z tego sprawy (przynajmniej z tej ostatniej kwestii). Uświadamia sobie to dopiero w momencie kiedy budzi sie na statku płynącym do XVIII-wiecznego Nowego Jorku.
Szczerze mówiąc zawsze z pewną obawą podchodzę do książek, w których główny bohater początkowo nie ma pojęcia o "magicznej" stronie świata. Boję się, że autor nie sprosta temu zadaniu, które sobie wyznaczył i to wprowadzenie będzie po prostu bardzo sztuczne (z czym już miałam do czynienia). Jednak Alexandra Bracken poradziła sobie z tym momentem bardzo płynnie i nie raził mnie on podczas czytania.
Dużym plusem w "Pasażerce" jest również bardzo dobre przygotowanie się autorki do napisania tej książki. W każdym rozdziale widać, że sporo czasu poświęciła na zbieranie informacji o muzyce, różnych epokach i miejscach, ubiorze ludzi w poszczególnych czasach i ich zachowaniu, jednocześnie nie zanudzając czytelnika przydługimi opisami.
Jednak jak w większości książek także i w tej znalazłam minus. W "Pasażerce" jest nim wątek romantyczny. Zazwyczaj bardzo lubię je w książkach, ale ten, moim zdaniem, był zbyt naciągany i nierealistyczny, a mając na myśli nierealistyczny wcale nie chodzi mi o to, że wybrankiem Etty jest XVIII-wieczny, legalny pirat. Nie potrafiłam po prostu znieść tego, że po na prawdę krótkiej znajomości (niecałe dwa tygodnie, serio?!) wyznają sobie dozgonną miłość. Na początku ten romans zapowiadał się bardzo dobrze, był raczej poboczną kwestią, jednak z czasem przysłonił on wszystko inne i "Pasażerka" zamiast o podróżach w czasie i wspaniałych przygodach opowiadała o romantycznej relacji dwójki ludzi.
Reasumując, pomimo tego feralnego romansu na prawdę dobrze bawiłam się przy tej książce i prawdziwą torturą było oderwanie się od niej, a zaskakujący finał pozostawił po sobie duży niedosyt.
https://kacikmilosnikowksiazek.wordpress.com/2017/09/11/pasazerka-alexandra-bracken/
Książka ukazuje historie 17-letniej skrzypaczki – Etty Spencer. Gdy dziewczyna wreszcie dostaje szanse na wymarzony debiut, dla którego poświeciła całe swoje życie, jej światopogląd zmienia się diametralnie, gdyż zostaje porwana przez Ironwoodów do roku 1776 i zmuszona do odnalezienia artefaktu, który rzekomo został skradziony przez jej matkę wiele lat temu. Na miejscu poznaje przystojnego i tajemniczego Nicholasa Cartera, który zawładnął umysłem dziewczyny od pierwszego wejrzenia. Im bliżej końca tym partnerzy coraz bardziej zbliżają się do siebie i do gorzkiej prawdy, która była skrywana przez wieki. Życie wszystkich ludzi zależy od powodzenia niebezpiecznej misji. Czas połączył młodych kochanków, lecz to właśnie on może rozdzielić ich na zawsze. Czy uda im się odnaleźć mistyczny przedmiot zanim zrobią to wrogowie? Czy Etta ocali tych, na których najbardziej jej zależy?
Uwielbiam książki, gdzie motywem są podróże, bądź dawne czasy. I tutaj się nie zawiodłam. Autorka idealnie oddała klimat tamtych miejsc, od pirackiego XVIII-wiecznego statku przemierzającego Atlantyk, przez niebezpieczny Londyn w czasie wojny, aż po upalny i egzotyczny Damaszek. Czytając możemy poczuć się jakbyśmy tam byli. Perfekcyjnie oddany jest także język epoki, w której rozgrywa się akcja. W ten sposób poznajemy obyczaje, zachowania tamtejszej ludności. Alexandra Bracken pisze w sposób bardzo przyjemny. Zabawne, czasem ironiczne dialogi, ciekawie urozmaicają powieść. Zdarza się, że akcja momentami zwalnia, lecz po chwili nabiera tempa, więc nie jest to w żadnym wypadku uciążliwe.
Bohaterowie „Pasażerki” są cudownie wykreowani. Etta na początku przedstawiona została jako cicha, nie mającą swojego zdania. Gdy w końcu musi zmierzyć się z przygodą, sama siebie nie poznaje. Staje się silna, waleczna, lecz jak każdy posiada chwile zwątpienia. Nie przerasta to jej jednak, ponieważ do końca walczy o sprawiedliwość. Ciągle dążyła do wyznaczonych celów, mimo wielu przeciwności losu. Jest ona typem, z którym wiele osób możne się utożsamić. Nicholas od dziecka musiał pracować nad tym, kim się stał. Był samotny, zamknięty w sobie. Nie miał dobrych stosunków z rodziną, która go wykorzystywała, lecz przyjaciół zawsze dobrze traktował i służył pomocną dłonią. Jako pirat przestał przejmować się opiniami innych i skupiał się na sobie. Dopiero, gdy spotkał dziewczynę swojego życia zrozumiał, że nie wszyscy są tacy sami. Przy niej się otworzył, poczuł czym jest prawdziwa miłość.
Serdecznie polecam tę książkę, niezależnie od wieku. Historia jest bardzo oryginalna i wciągająca. Ukazane jest wiele ważnych problemów, z których nie zdajemy sobie do końca sprawy (np. dzieci, które ponoszą odpowiedzialność za błędy rodziców). Występuje dużo zwrotów akcji, które zapierają dech w piersi. Gdy zaczniecie czytać „Pasażerkę” gwarantuję, że nie będziecie mogli się od niej oderwać!
Pasażerka" Alexandra Bracken wpadła w moje ręce zupełnie niespodziewanie. Nie miałam jej w planach, nigdy o niej nie słyszałam dopóki nie wypatrzyłam jej w markecie. Mając na uwadze, że książki na przeczytanie czekają na moich półkach bardzo długo, tę poznałam szybko po zakupie. Tematyka inna niż te, które czytuję. Gatunek również odmienny. Z zapałem wzięłam się za czytanie. Szybko zderzyłam się z mało przystępnym stylem autorki. Uniemożliwiał mi on w zasadzie przez całą książkę swobodne czytanie. Niestety. Jednak! Jeśli mowa o historii tutaj opowiedzianej, jestem bardzo usatysfakcjonowana. Rzeczywiście było to coś innego, dla mnie świeżego. Chłonęłabym jeszcze bardziej gdyby nie styl jakim włada Bracken.
Niniejsza powieść to pierwsza część serii o tytule Passenger.
Główna bohaterka to utalentowana muzycznie Etta Spencer, która w jednym momencie traci wszystko, co dotychczas posiadała i przenosi się z bezpiecznego Nowego Jorku o wiele lat wstecz do roku 1776. Tam poznaje Nicholasa Cartera, którego losy zależą od Inroowodów, pewnej potężnej rodziny. Wraz z mężczyzną rozpoczyna poszukiwania pewnej cennej rzeczy. Od powodzenia tej akcji zależy czy przeniosą się do swoich czasów czy też na zawsze przyjdzie im zostać tutaj gdzie są... Motywacja jest więc wysoka, prawda?
Mimo, że historia jest interesująca i z przyjemnością wracam do niej pamięcią, mocno wbił mi się w głowę trud przebrnięcia przez nią. Podejrzewam, że w innym układzie rozpisywałabym się o ,,Pasażerce" w samych superlatywach.
Kto lubi podróże w czasie i przygody, ten niech zdobędzie bilet na drogę, czyli książkę Alexandry Bracken Pasażerka. Ja swój bilet do przygody zdobyłam na portalu www.czytam.pierwszy.pl.
Nikt cię nigdzie nie przeniósł. Po prostu odbyłaś podróż. Sama.
Przenieśmy się do współczesnego Nowego Jorku i oczekujmy na koncert charytatywny, w którym wystąpi niespełna osiemnastolatka Etna Spencer, cudowne dziecko skrzypiec. Trema nastolatki jest niczym w porównaniu z natłokiem uczuć i emocji, które zaraz staną się jej udziałem na skutek zbiegu okoliczności. W jednej chwili Etta traci wszystko, co dla niej najważniejsze, co znała i kochała i… przenosi się w czasie. Trafia do 1776 roku. Znajduje się na statku gdzieś na Atlantyku, który właśnie jest atakowany przez piratów.
Wysłano nas na skraj świata po coś, co najprawdopodobniej nie istnieje
Jej los nie zależy już od matki i nauczycielki skrzypiec, lecz od XVIII-wiecznego pirata Nicholasa Cartera, którego wiąże kontrakt z potężną rodziną Ironwoodów. Etta zostaje pasażerką na statku kapitana Cartera. Wkrótce dziewczyna się dowiaduje, dlaczego przebyła podróż w tunelu czasu. Tylko ona jest w stanie odzyskać pewien wartościowy i tajemniczy przedmiot, mityczny artefakt o bezcennej wartości. Gdy jej się to uda, wróci do swoich czasów, lecz wpierw musi odbyć niebezpieczną podróż po epokach i egzotycznych miejscach, w poprzek czasu. Etta od tego momentu staje się podróżniczką w czasie, zaś jej partnerem jest pirat Nick.
Zawsze istnieje jakieś wyjście, trzeba go tylko poszukać.
Nastolatka ma do wykonania bardzo trudne zadanie, ale nie niemożliwe. Trudność jest o tyle większa, że Etta nie wie o swoim darze – zdolności do podróżowania w czasie. Nie została odpowiednio przeszkolona do podróżowania tunelami czasu oraz nie nabyła innych umiejętności. Jest niczym niezapisana tablica, co z drugiej strony jest plusem. Na swoje drodze po epokach i kontynentach pasażerkę i jej partnera spotyka wiele niebezpieczeństw z lądu i powietrza. W dodatku siepacze Cyrusa Ironwooda i Ciernie są na ich tropie. Jakby tego było mało, Etta przyciąga niebezpieczeństwa jak magnes, czasami coś odruchowo, bezmyślnie powie lub zrobi i problemy gotowe. Zwroty akcji zaskakują bohaterów i czytelnika, zagrożenie pojawia się z różnych stron, a najgorsze z nich to zamknięcie drogi powrotnej do XXI wieku, i to na zawsze. Jednak owe zagrożenia nie są przeszkodą, by narodziła się miłość…
Nieważne, kogo się kocha, ale jak się kocha.
Wątek miłosny między dwójką głównych bohaterów pojawia się naturalnie, rodzi się z fascynacji drugą osobą, w pierwszym kroku jej wyglądem, potem charakterem i osobowością. Zbliża ich do siebie wspólna podróż i niebezpieczeństwa czyhające na nich na każdym kroku. Młodzi ludzie nie mają czasu dla siebie, bowiem ważniejsze jest zadanie do wykonania w ściśle określonym czasie. Stawka jest zbyt wysoka, by dali się rozproszyć uczuciom, ale czasami nie trzeba wiele, by okazać komuś miłość.
Gramy role, jakich wymaga od nas dana epoka, i nie mieszamy się w sprawy społeczne, nie tykamy prawa i obyczajów.
Bohaterowie są jak aktorzy na scenie. Scenami są epoki, w których oni odgrywają nadane im role zgodnie z regułami gry danej epoki. Czerpią z ich ofert i cieszą się, a gdy przychodzi pora na kolejne przedstawienie, przenoszą się tunelami czasu na inną scenę, do innego egzotycznego teatru. Podróżując, biorą udział w szalonym wyścigu z czasem. Muszą dokonywać niemożliwych wyborów, pracując dla dobra świata, poświęcają własne. Muszą chronić oś czasu i powstrzymywać zapędy Ironwooda. Gra jest warta świeczki. Pytanie tylko, kto gra na dwa fronty? Kto jest po czyjej stronie?
Przejścia łączą lata, a nie dni.
W swej powieści autorka wykorzystała znany motyw podróży w czasie, poruszania się tunelami do innych wymiarów. Ów motyw autorka zmodyfikowała na swoje potrzeby.
Przedstawiła swoją wizję osi czasu z jej zagięciami i załomkami, starymi i nowymi liniami czasu. Wygląda to jak udrapowana tkanina… historii. Przedstawiła spójną koncepcję czasu, dodała kilka ciekawych elementów, w tym ów tajemniczy przedmiot poszukiwany przez wszystkich.
Meandrowali wśród ruin dającej się we znaki nie mniej od spiekoty.
Ładny „kwiatek”, prawda? Na szczęście to rzadkość, choć i znalazłam błąd ortograficzny. Autorka ma dobry styl, umie operować językiem i łączyć różne jego odmiany, choćby współczesny język młodzieżowy i stylizację językową charakterystyczną dla danego okresu i miejsca. Momentami taka mieszanka jest zabawna, a widać ją szczególnie w dialogach Etty z Nickiem. Z kolei barwne, literackie opisy miejsc, do których trafiają podróżnicy, oddają ich piękno, niezwykłość i realność. Aż chce się samemu wybrać tam w podróż na urlop. Akcja zwalnia również, gdy bohaterowie rozmyślają, zmagają się z rozterkami. Tempo akcji jest zmienne, daje czytelnikowi odpocząć od podróży i niebezpieczeństw, by po chwili podnieść mu poziom adrenaliny i kortyzolu. Koniec powieści to dramatyczne wydarzenia z promykiem nadziei w tle. Na szczęście to pierwszy tom serii Passenger. Nie pozostaje nic innego, jak czekać na drugi tom.
Ta bitwa należy do nas, piratko.
Wprawdzie Pasażerka Alexandry Bracken to powieść skierowana do młodych czytelników, ale i ci starsi polubią XXI-wieczną nastolatkę o pirackim sercu, jej partnera z XVIII wieku. Ta książka to bilet do emocjonującej przygody w czasie po lądach i oceanach, do różnych epok z miłością w tle. Wskakujcie na pokład i zostańcie pasażerem na gapę!
Jeśli mam być szczera, to nie spodziewałam się czegoś tak dobrego spod pióra autorki "Mrocznych umysłów". Alexandra Bracken w "Pasażerce" dodała świeżości motywowi podróży w czasie. Zupełnie nowe spojrzenie na temat, niebanalni bohaterowie i plastyczne opisy miejsc sprawiają, że książka wyróżna się spośród innych powieści młodzieżowych. A już zakończenie mnie dosłownie powaliło. Już nie mogę się doczekać, jak dorwę w swoje ręce drugi tom.
Etta Spencer to nastolatka, która wiąże swoje życie z karierą skrzypaczki. Od najmłodszych lat szkoli się pod okiem doświadczonej kobiety imieniem Alice. Tuż przed bardzo ważnym występem jej nauczycielka zostaje postrzelona, a dziewczyna niespodziewanie przenosi się w czasie do odległej przeszłości. Najpierw znajduje się na statku, w czasie akcji podróżuje do Paryża czy Kambodży. W każdym z tych miejsc towarzyszy jej Nicholas Carter, który jest osiemnastowiecznym piratem. Okazuje się, że młoda podróżniczka, aby wrócić do swoich czasów musi zdobyć coś, co prawdopodobnie miała we władaniu jej matka. Czy Etta pokona wszelkie trudności, aby ocalić zagrożenie, które może spotkać jej rodzicielkę? A może przywódca rodu Ironwood'ów przekaże jej takie informacje, że nie stanie po stronie rodziny?
"Chcę, byś to zapamiętała: koniec końców liczy się tylko nasz wybór.
Nie marzenia, nie słowa i nie obietnice."
Chętnie sięgam po książki, w których akcja rozgrywa się w kilku płaszczyznach czasowych. Nie spodziewałam się, że z Ettą wyruszę w podróż, aż tyle razy. Powieść tę wyróżnia fakt, że główna bohaterka nie zgłębia tajemnic przodków dzięki kronikom czy wspomnieniom, a sama podróżuje w czasoprzestrzeni i doświadcza minionej kultury. Etta w każdym nowym miejscu musiała na nowo odnaleźć się, skrycie poznać panujące tam obyczaje i przystosować się do nich. Nie mogła pozwolić sobie na to, aby zostało odkryte jej prawdziwe pochodzenie. Czasami wielu wskazówek udzielał jej Nicholas, ale we współczesnych czasach, to dziewczyna tłumaczyła swojemu towarzyszowi jak działa cywilizacja.
"- Jak to ujął Wolter?
Twoja rasa tak różni się od naszej, jak buldogi różnią się od terierów. [...]
- Przeczytawszy Woltera, mogę powiedzieć, że ten cytat dotyczył spanieli i ogarów
- wyrzekł zimno Nicholas. - Interesujące jednak jest to, że ostatecznie wszyscy jesteśmy tylko psami."
Poprzez wykreowaną fabułę Autorka porusza wątek związany z tym, ile jesteśmy w stanie zrobić dla najbliższych oraz jak daleko człowiek jest w stanie posunąć się, aby poznać prawdę. Bardzo podobała mi się determinacja bohaterki. Podziwiam ją za to, że bezproblemowo potrafiła odnaleźć się w nowych sytuacjach i nie widziała trudności w postawionych jej zadaniach.
Uważam, że na uznanie zasługuje prezentacja minionych czasów. Alexandra Bracken przekazała istotne wiadomości odnośnie danej epoki, jednocześnie nie zatracając się w niezbędne szczegóły. Cieszyło mnie, że dany okres czasowy nie cechował się niezrozumiałym dla nas słownictwem, ale nie zabrakło charakterystycznego postępowania czy stereotypów, którymi kierowali się ludzie w minionych stuleciach.
"Zastanawiała się, czy przez te wszystkie podróże w czasie nie zapomnieli o najważniejszym
- że żyć należy nie w przeszłości ani w przyszłości, ale tu i teraz.
A na przyszłość przyjdzie jeszcze czas."
Jeżeli chcecie wyruszyć w niezapomnianą podróż, to koniecznie sięgnijcie po „Pasażerkę”. Wykreowana akcja wciągnie Was do świata Etty i z zapartym tchem będziecie śledzić jej losy, a na koniec oczekiwać na dalszą część jej historii.
Pasażerka
Alexandra Bracken
Cykl: Passenger (tom 1)
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Ett
a Spencer spełnia swoje marzenie. Zrezygnowała z życia towarzyskiego dla muzyki. Od zawsze chciała wystąpić przed publicznością grając na skrzypcach. W "tym" dniu jest świadkiem kiedy jej najbliższa osoba, którą traktuje jak rodzinę kłóci się z jej matką. Jest w szoku bowiem z ich wymiany zdań dziewczyna sądzi, że jej opiekunka nie chce, aby dziewczyna brała udział w swoim debiucie. Wywnioskowała, że nie nadaje się jeszcze na tak wielki występ. Zrozpaczona poddaje się swojej muzyce, gdy coś zakłóca jej granie. Zostaje "pochłonięta", budzi się na statku myśląc, że ktoś zrobił jej kawał. Poznaje Sophię, która również "skoczyła". Etta nie ma pojęcia, co się stało i gdzie dokładnie jest. Nicholas Carter tłumaczy jej co się stało. Okazuje się, że jest na statku piratów, ale w 1776 roku. Jest bękartem z rodziny Ironwood, również potrafi podróżować w czasie, ale ma zakaz ze względu na przeszłość.
To nie koniec problemów dziewczyny, pewien mężczyzna chce czegoś od niej. Przedmiotu, który ponoć jej matka ukradła jego rodzinie. Etta postanawia na własną rękę znaleźć cenny skarb i za wszelką cenę wrócić do swoich czasów. Zegar tyka, a z nim minuty do końca. Jeśli dziewczynie nie uda się wrócić do domu, zostanie tutaj na zawsze...
......................................................................................
I tak zaczyna się podróż, pełna zdrad, intryg i tajemnic. Kto jest przyjacielem, kto wrogiem? Kim jest Sophia? Co wspólnego z tym wszystkim ma jej matka? Komu można zaufać i w jaki sposób odkryć zagadki zostawione przez innych?
"Chcę, byś to zapamiętała: koniec końców liczy się tylko nasz wybór. Nie marzenia, nie słowa i nie obietnice"
OKŁADKA:
Nie mogę przestać na nią patrzeć, jest wspaniała, piękna i taka tajemnicza. Świetnie oddaje historię Etty i Nicholasa. Nawiązuje do całej otoczki skoków w czasie. Można interpretować ją na wszelkie sposoby. Szczerze sięgnęłam po nią właśnie ze względu na okładkę, choć znam twórczość autorki. Miałam okazję przeczytać cykl "Mroczne umysły" i byłam nieźle nakręcona na kolejne dzieła.
Pomysł na książkę dobry. Uwielbiam podróże w czasie (młodzieżówki) dzięki nim mogę oddać się fantazji. Poznać różne wymagania, obowiązki i ubiór w danej epoce. To jest pożądane, choć autorka skupiła się bardziej na szczegółach pomieszczeń niż reszty. Miałam pewien niedosyt tego "skakania w czasie", brakowało mi dokładniejszego opisu ubioru, zachowań. Nie mówię, że było źle, ale dla nie zbyt mało.
"Miłość z natury jest samolubna, prawda? To pod jej wpływem uczciwi ludzie zaczynali pragnąć tego ,do czego nie mieli prawa.Odgradza człowieka od reszty świata, wymazuje czas ,odrzuca rozsądek .Sprawia , że człowiek ulega urojeniu, że może walczyć z tym ,co nieuniknione. Że pragnie czyjegoś umysłu i ciała. Że nabiera się przekonania ,jakoby zasługiwało się na miejsce w czyimś sercu"
Książkę trzeba czytać bardzo uważnie, każdy szczegół okazuje się kluczowy i ważny, nie powinniśmy "zgubić rytmu". Trzeba zarezerwować kilka godzin i oddać się tej przygodzie.
Cała akcja jest dość powolna, chciałoby się przerzucić parę stron i czytać dalej. Niestety to wystawienie swojej cierpliwości na próbę.
"Zastanawiała się, czy przez te wszystkie podróże w czasie nie zapomnieli o najważniejszym - że żyć należy nie w przeszłości ani w przyszłości, ale tu i teraz. A na przyszłość przyjdzie jeszcze czas"
Co, do postaci. To mam straszne mieszane uczucia. Schematyczni, naiwni, niedoświadczeni, ale to może przez ich wiek? Przyznam, że dla mnie oni byli zbyt drętwi, bez jakiś prawdziwych uczuć. Ot są bo ktoś musiał być, prawda? Ich sposób mówienia i tok myślenia czasem doprowadzał mnie na skraj rozpaczy.
Dobrym posunięciem była niewiedza dziewczyny. Dzięki temu możemy razem z nią odkrywać wszystko związane z podróżami w czasie. Kolejny plus za odmienność Nicholasa, żeby nie zabrzmiało to jakoś głupio: czarnoskóry, jego tok myślenia jest utrzymany na zasadach, że jemu nie należy się biała kobieta. Żyje i myśli jak ktoś, kto żyje w XVII wieku. Nie wiem czy zrozumieliście mnie w tym momencie.
"- Jak to ujął Wolter? Twoja rasa tak różni się od naszej, jak buldogi różnią się od terierów. [...]
- Przeczytawszy Woltera, mogę powiedzieć, że ten cytat dotyczył spanieli i ogarów - wyrzekł zimno Nicholas. - Interesujące jednak jest to, że ostatecznie wszyscy jesteśmy tylko psami"
Romans
Pięć lat po zniszczeniu tak zwanych obozów rehabilitacyjnych, w których więziono i torturowano niezliczone dzieci, siedemnastoletnia Suzume ,,Zu" Kimura...
Mam na imię Gabe. Zawsze byłem tym, który zostaje w tyle. Chcę się wyrwać z pogrążonego w beznadziei miasta i zapomnieć o potwornościach, które...
Miłość z natury jest samolubna, prawda?
To pod jej wpływem uczciwi ludzie zaczynali pragnąć tego, do czego nie mieli prawa.
Odgradza człowieka od reszty świata, wymazuje czas, odrzuca rozsądek.
Sprawia, że człowiek ulega urojeniu, że może walczyć z tym, co nieuniknione.
Że pragnie się czyichś umysłu i ciała.
Że nabiera się przekonania, jakoby zasługiwało się na miejsce w czyimś sercu.
Więcej