Czy istnieje uniwersalna recepta na udany związek?
Czy warto wszystko poświęcić dla rodziny?
Czy realizację marzeń można odłożyć na później?
W grudniowe popołudnie zdesperowana kobieta porzuca dotychczasowe życie, aby odnaleźć męża, który kilka lat wcześniej wyemigrował w poszukiwaniu lepszej pracy. Jej decyzja budzi wiele emocji wśród mieszkańców miasteczka, a skromny pawilon, w którym prowadziła drogerię, czeka na nowego najemcę.
Wśród chętnych jest Ewa, która realizuje się zawodowo, a dzięki wsparciu męża, Adama, nawet po urodzeniu bliźniaków nie zwolniła tempa. Teraz ma apetyt na kolejny krok, tylko czy jej ambitne plany idą w parze z pragnieniami męża?
Pawilonem interesuje się również tęskniąca za dorosłymi dziećmi Agata, żona burmistrza Kozienic, która na co dzień zajmuje się domem, matką i schorowanym psem. Pawilon przypomina Agacie o marzeniu sprzed lat, które być może teraz mogłaby spełnić.
Zbliża się pierwsza rocznica ślubu Mai i Krzysztofa, a do ich domu nieoczekiwanie przyjeżdża Ada, siostra cioteczna Mai. Tak jak kiedyś ona, chce zacząć w Kozienicach nowe życie. Tymczasem młode małżeństwo przeżywa trudne chwile...
Nadchodzą święta Bożego Narodzenia, czas rodzinnych spotkań, pełen wzruszeń, rytuałów i oczekiwań. Czy Gwiazda Betlejemska przyniesie „pokój ludziom dobrej woli”, jak chce tego kolęda?
Wydawnictwo: Skarabeusz
Data wydania: 2018-10-28
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 328
Lubię powieści ze świątecznym klimatem. Lubię ciepłe, ale nie landrynkowe czy ckliwe historie. Ta na pewno jest ciepła, choć pokazuje wiele ważnych problemów: potrzebę bliskości, zrozumienia, podązania za marzeniami. Problemy młodego małżeństwa i problemy kobiety doświadczającej syndromu opuszczonego gniazda. Poznajemy też zapracowaną panią weterynarz, jej męża mającego ekstremalne hobby i ich urocze bliźnięta. Co ich łączy? Pewien pawilon...
"Noc komety" to kontynuacja losów bohaterów, których poznaliśmy już w "Białym latawcu", jednak to w jaki sposób jest prowadzona narracja umożliwia czytanie obu powieści niezależnie.
Ponownie zaglądamy do Kozienic, by przyjrzeć się życiu Mai i jej męża Krzysztofa, u których pomieszkuje Ada - siostra cioteczna Mai, która podobnie do niej chce rozpocząć w tym miasteczku nowe - lepsze życie. Okazuje się też, że świeżo upieczeni małżonkowie nie są tak szczęśliwi jak, teoretycznie, być powinni.
W tle co jakiś czas przemyka niczym cień Mario.
Poznajemy Ewę, młodą panią weterynarz, matkę bliźniąt, którą wspiera maż Adam, miłośnik zdobywania ośnieżonych szczytów. Kobieta bardzo dużo pracuje, ma plany rozbudowy swojej działalności i wytrwale dąży do ich realizacji.
Jest też Agata, żona burmistrza Kozienic, która choć dawno wypuściła dzieci z gniazda, nadal chyba sobie z tym nie poradziła i tkwi w rytmie życia jaki wiodła przez lata. Mąż jej nie rozumie, dzieci studiują, schorowana i zgorzkniała matka, stale coś komentuje, a jej ukochany pies powoli odchodzi.
Ich wszystkich łączy historia kobiety, która porzuciła prowadzony przez nią pawilon i pojechała szukać męża, który wyemigrował za granicę, zostawiając żonę z... długami.
Do tego wszystkiego akcja toczy się od początku do końca grudnia - najbardziej rodzinnego miesiąca w całym roku.
Mając jeszcze w pamięci dość lekki charakter pierwszej części zaparzyłam sobie herbatę i zatopiłam się w ten małomiasteczkowy klimat. Rozdziały w "Nocy komety" ponownie przypominają kartki z kalendarza, a tytuły podrozdziałów pochodzą z innych polskich piosenek.
Bohaterów jest dość dużo, jak w "Białym latawcu", niektórych już znamy, a innych autorka dopiero nam przedstawia. Pani Ewelina Matuszkiewicz ma dar do charakteryzowania postaci, w taki sposób, że nie ma możliwości pogubić się w ich gąszczu, ponadto na samym początku mamy coś w rodzaju drzewa genealogicznego, do którego zawsze można zajrzeć.
Najpierw poznajemy wycinki z życia, z dnia każdej z rodzin, a potem wszystko się w jakiś sposób ze sobą splata.
Kiedy pisałam o pierwszej części wspomniałam, że raczej nie zostawi nas ona z głową pełną przemyśleń, a jedynie umili wieczór - w przypadku drugiej części jest kompletnie inaczej.
Bohaterowie stają się bardzo prawdziwi, to nie tylko mogą być nasi sąsiedzi, których widzimy gdzieś tam zza firanki, to możemy być my. To świetny przykład na to jak pozornie idealne życie, może być więzieniem, w którym tracimy cel i się dusimy. Tak się przyzwyczailiśmy do swojej codzienności, że nie potrafimy jej zmienić, mimo że mamy ku temu możliwości.
Dlaczego bliscy ludzie stają się dla siebie ciężarem i podcinają sobie wzajemnie skrzydła?
Dlaczego nie potrafimy mówić otwarcie tego, co się nam nie podoba i zwlekamy z podjęciem decyzji, która wszystkim wyszłaby na dobre? Nie dzielimy się smutkiem, poczuciem straty czy tęsknotą, choćby za zwierzęciem...
Po co stale niektórzy z nas umartwiają się, niepotrzebnie, w wiecznym poświęceniu, skoro - raz - nikt tego od nich nie wymaga, dwa - nikomu to nie służy?
Po co zakładamy, że na wszystko, co możemy mieć, musimy w jakiś sposób zasłużyć?
Ile razy zdarzyło się nam tak się zafiksować na jakimś marzeniu, że stało się ono obsesją, a w gruncie rzeczy przestało ono już mieć dla nas jakiekolwiek znaczenie?
Pierwszy raz spotkam się z literaturą obyczajową, która nie sięga do jakichś odległych wydarzeń historycznych, nie bazuje na wielkich tragediach, a jedynie na prostym życiu. Potrafi wciągnąć w swój świat i przedstawić go w interesujący sposób. To była dobra książka! Czekam na "Cudne manowce"!
Czy cel uświęca środki? Skąd brać odwagę, by zmienić swoje życie? Jak rozpoznać, co jest dla nas naprawdę ważne? Czterech przyjaciół, Iwo, Milo...
Czy da się zacząć wszystko od nowa?Co jest wart związek oparty na kłamstwie?Czy można ujawnić powierzone tajemnice? Słoneczny dzień w Kozienicach, uroczym...
Przeczytane:2019-12-29,
Ostatnio wzięłam się za kolejną książkę świąteczną, mianowicie "Noc komety" Eweliny Matuszkiewicz. Jest to bardzo ciepła opowieść. Podobno wcześniejsze losy bohaterów możemy poznać w poprzedniej książce autorki. Jednak nie czuć tego czytając tą powieść. Fabuła jest tutaj wielowątkowa. Poznajemy postacie zamieszkujące w Kozienicach i borykających się ze swoimi problemami. Każdy dzień grudnia w książce to nowy rozdział,który dzieli się na mniejsze podrozdziały. Widzimy przygotowanie bohaterów do świąt w międzyczasie podejmujący ważne życiowe decyzje. Naprawdę ta książka m się podobała. Mimo że była taka naprawdę zwyczajna, jakbym podglądała sąsiadów przez okno. Ilość postaci w ogóle mnie nie przytłoczyła i od razu wpadłam w rytm książki. Niby nie ma w niej nic nadzwyczajnego a porywa. Zdecydowanie polecam ją na ten czas, bo poczuć można podczas jej czytania niepowtarzalny klimat.
Za egzemplarz książki dziękuję @wydawnictwoskarabeusz ❤️