Mów do mnie

Ocena: 4.5 (6 głosów)

Mam tak przynajmniej dwadzieścia razy dziennie. Robię coś albo coś mówię, albo coś widzę i mam ochotę wysłać pocztówkę do tego miejsca bez adresu, w którym teraz przebywasz: „Szkoda, że Cię tu nie ma”.
Nie ma dobrych słów, by wyrazić ból po stracie. Nie ma słów, które pomogłyby walczyć z pustką po kimś, kto odszedł. 
To dlatego Melanie zaczęła malować. Jej matka była dość ekscentryczną artystką, wspaniałą kobietą. Zmarła przedwcześnie na raka. Melanie maluje, by poczuć jej bliskość.
To dlatego Damon zaczął robić zdjęcia. Carlos, jego najlepszy przyjaciel, był fotografem. Odebrał sobie życie. Damon chce zrozumieć, dlaczego. Wierzy, że przez obiektyw jego aparatu zobaczy świat oczami Carlosa.
Dla obojga sztuka to terapia, światło nadziei w trudnym powrocie do normalności. 
Spotykają się podczas prób do szkolnej wersji Otella. Mają ze sobą wiele wspólnego, coraz dłuższe rozmowy przynoszą obojgu ulgę. Przekonują się, że czasami wystarczy, by ktoś nas wysłuchał, bo zainteresowanie życzliwej osoby to najlepsze lekarstwo na smutek.

Informacje dodatkowe o Mów do mnie:

Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: 2018-02-15
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN: 9788327631152
Liczba stron: 240

więcej

POLECANA RECENZJA

Kup książkę Mów do mnie

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Mów do mnie - opinie o książce

Zacznę od okładki, która bardzo przypadła mi do gustu. Duży księżyc, dwoje nastolatków... Podświadomie czułam, że to nie będzie lekka lektura... Niestety nie posiada skrzydełek, co jest też normalne u tegoż wydawnictwa. Przez to nie ma dodatkowej ochrony i szybko może się niszczyć, więc lepiej uważać... 
Co do samego wydania nie mam zastrzeżeń. Nie znalazłam w tekście literówek, a odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Czcionka jest duża, dzięki czemu czyta się szybko i wygodnie. 
Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką i muszę przyznać, że udane. Decydując się na tę książkę nie wiedziałam jakim piórem będzie się posługiwać autorka i czy akurat przypadnie mi do gustu. Moje obawy były w tym przypadku zbędne, ponieważ już po kilkunastu stronach polubiłam się z jej stylem i śledziłam z zainteresowaniem losy bohaterów. Sonia Belasco posługuje się prostym, przejrzystym i przyjemnym piórem, które polubić jest w stanie każdy. Nie miałam jakichkolwiek blokad czy barier przy czytaniu Mów do mnie. Nie jest to plastyczny styl, a bardziej młodzieżowy. Autorka nie przynudza, popycha akcję do przodu, więc spokojnie - nie zaśniecie przy czytaniu jej.
Reasumując uważam, że Sonia Belasco napisała kawał dobrej lektury, z drobnymi mankamentami o których już za moment, ale mimo to można śmiało sięgnąć po nią, ponieważ jest tego warta. 


Bohaterowie, jacy zostali nam przedstawieni w tej lekturze są doprawdy przeróżni. Mają różne zdania w tematach tabu, różnią się charakterem i nie są neutralni. Za to dziękuję autorce bo głównie poprzez bohaterów ukazała nam część problemów z jakimi zmierzają się nastolatkowie i ogólnie ludzie w dzisiejszych czasach. 
Melanie oraz Damon stracili osoby, które były dla nich bliskie. Przeżywają żałobę na swój sposób, inaczej. Niemniej jednak było mi ich żal. Wiem, jak to jest stracić kogoś bliskiego i nie móc z tą osobą porozmawiać... 
Polubiłam zarówna Damona, jak i Melanie. Są to sympatyczne postacie, które kryją w sobie bardzo wiele i nie chcą tego z siebie wydusić. To ich męczy jeszcze bardziej, przez co nie mogą pogodzić się ze stratą.
Reasumując uważam, że są dość dobrze wykreowanymi bohaterami, których jesteśmy w stanie polubić, którym współczujemy i chcemy dla nich jak najlepiej. Myślę, że ich polubicie. 
Emocje... Niestety, ale tutaj jest ten mankament, o którym wspomniałam wyżej. Nie poczułam uczuć, które czuli Damon czy Melanie. Pustka totalna i szkoda, bo gdyby nie to, książka w moich oczach byłaby rewelacyjna, a tak to jest tylko dobra. Żałuję, że kwestia uczuć została potraktowana gorzej, że kompletnie nie została dopracowana. Dowiadujemy się również, że sama autorka straciła chłopaka, który popełnił samobójstwo. Myślałam, że przekaże nam jakieś głębsze odczucia, ale nie... Szkoda.Podoba mi się to, że powstaje coraz więcej książek o tematyce samobójstwa, śmierci, stracie kogoś bliskiego. Oczywiście nie podoba mi się to, że kogoś tracimy, tylko to, że zaczyna się o tym coraz więcej mówić. Że pokazuje się innym, że nie jest sam, że zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji, wsparcie, nadzieja na pogodzenie się z nieobecnością drugiej osoby. Warto o tym rozmawiać i ogólnie warto rozmawiać. Bo na przykładzie przyjaciela Damona, Carlosa - zabrakło rozmowy i poprowadziło do nieodwracalnej straty. Autorka pokazuje jak tragicznie może skończyć się życie człowieka, gdy nie wyjawi tego, co go męczy. Trochę to przykre, bo nawet jeśli ma się przyjaciela i nie mówi takich rzeczy... Trudny to temat, ciężko mi o tym pisać. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie... 


Reasumując cieszę się, że miałam okazję poznać powieść o takiej tematyce, trudnej ale bardzo ważnej. Może powieść nie jest doskonała, ale jest dobra i warto poświecić jej kilka chwil. Myślę, że mogłaby być dedykowana wszystkim tym, którzy stracili kogoś bliskiego, czy nawet młodzieży. To są wciąż tematu TABU, o których warto pamiętać, o których warto rozmawiać. Jestem przekonana, że niektórym osobom z pewnością przypomni kilka spraw czy tez wskaże drogę. Polecam również wszystkim zainteresowanym. Nie jest to może lektura z górnej półki, ale mimo wszystko warto jej poświęcić kilka chwil. :) 

Link do opinii
Avatar użytkownika - Czasemtakjest
Czasemtakjest
Przeczytane:2019-03-10,

Śmierć i strata bliskiej osoby to ciężki temat. Ból, tęsknota, żal do nie wiadomo kogo - cała gama uczuć. W moim życiu raz przeżywałam taki okres, kiedy zmarła moja mama i wiem, że żadne słowa nie są w stanie wyrazić tego, co wtedy czułam i czuje do dziś. Bo czas wcale nie leczy ran...


"Mów do mnie to powieść" o takiej właśnie stracie. Dwoje młodych ludzi, dopiero wchodzących w świat dorosłych  musi radzić sobie z brakiem najbliższych osób, a jednocześnie z samymi sobą. Nie jest im łatwo, to na pewno. Czy znajdą sposób na swą samotność? Czy poradzą sobie z demonami?


Melanie to młoda malarka, o ile tak można ją nazwać. Maluje, bo to samo robiła jej niedawno zmarła mama. Melanie próbuje w ten sposób poczuć się bliżej mamy. Jednak mimo wielu prób, tęsknota jaką odczuwa nie słabnie.


Damon stracił przyjaciela, najlepszego. Obwinia siebie o to, że mógł zrobić więcej, mógł zauważyć, że z kolegą dzieje się coś złego. Tylko, że nikt nie mógł przewidzieć, że wesoły, pełen wigoru nastolatek targnie się na swoje życie. Poczucie winy sprawia, że Damon zamyka się w sobie, a jednocześnie zaczyna interesować się fotografowaniem, bo tym pasjonował się jego przyjaciel. Robiąc zdjęcia, pragnie oddać koledze hołd, a jednocześnie poczuć się znów, jakby wszystko było po staremu. 


Tych dwoje praktycznie w jednej chwili straciło grunt pod nogami. Z bezpieczeństwa zostali wepchnięci w coś, czego nigdy nie znali, w uczucia złe i niszczące, które potrafią spowadzić na młodego człowieka depresję. Na szczęście przypadkowo spotykaja się podczas organizacji spektaklu szkolnego i dość szybko okazuje się, że są dla siebie jak balsam. Rozmawiają coraz częściej i coraz dłużej, a jedno potrafi doskonale zrozumieć drugie. W trudnych chwilach to przyjaźń i miłość potrafią ocalić dusze młodych...


Fabuła zapowiada się ciekawie prawda? Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że będzie smutno, nostalgicznie, a zarazem romatycznie. Niestety Kochani, nie jest. Domyślam się, że autorka chciała, by książka zawierała prawdziwe myśli i odczucia bohaterów, jednak nie do końca jej się to udało. Czytając, miałam wrażenie jakby ta para była bez emocji. Ich żal jest "w teorii", bo w "praktyce" mamy rozmowy, dzięki którym dowiadujemy się co czują młodzi, ale nie mamy czynów, genialnie przedstawionych twarzy wykrzywionych z żalu, ani myśli pełnych skrajnych emocji i tęsknoty. No nic nie ma. Mówią, mówią, ale to wszystko jest bez entuzjazmu. 


Sama autorka ma poprawny styl literacki. Pisze ładnie, mądrze, ale dość prosto, bez upiększeń. Być może w przypadku książki młodzieżowej ma to głębszy sens, jednak w moim przypadku mogę porównać powieść do ziemniaków bez sosu - po prostu sucho.

Oprócz wad, są też i zalety. Sonia Belasco świetnie równoważy opisy z dialogami i nie nakręca sztucznie tematu. Widać, że tkwi w niej olbrzymi potencjał i mocno wierzę w to, że w następnej powieści wykorzysta go do końca.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Girl-from-Stars
Girl-from-Stars
Przeczytane:2019-03-10,

kochajacaksiazki.blogspot.com

Po raz kolejny (nieświadomie) sięgnęłam po książkę dla młodzieży, poruszającą tematykę dość „ciężkiego kalibru”: samobójstwo, śmierć, strata bliskich, żałoba.
Nie tak dawno miałam okazję przeczytać „Lato Eden”, która była bardzo ciekawą i dobrze napisaną historią, choć nie zapadającą w pamięci na zbyt długi czas. Czy „Mów do mnie” Soni Belasco wypadło lepiej?

Mam tak przynajmniej dwadzieścia razy dziennie. Robię coś albo coś mówię, albo coś widzę i mam ochotę wysłać pocztówkę do tego miejsca bez adresu, w którym teraz przebywasz: „Szkoda, że Cię tu nie ma”.
Nie ma dobrych słów, by wyrazić ból po stracie. Nie ma słów, które pomogłyby walczyć z pustką po kimś, kto odszedł.
To dlatego Melanie zaczęła malować. Jej matka była dość ekscentryczną artystką, wspaniałą kobietą. Zmarła przedwcześnie na raka. Melanie maluje, by poczuć jej bliskość.
To dlatego Damon zaczął robić zdjęcia. Carlos, jego najlepszy przyjaciel, był fotografem. Odebrał sobie życie. Damon chce zrozumieć, dlaczego. Wierzy, że przez obiektyw jego aparatu zobaczy świat oczami Carlosa.
Dla obojga sztuka to terapia, światło nadziei w trudnym powrocie do normalności.
Spotykają się podczas prób do szkolnej wersji Otella. Mają ze sobą wiele wspólnego, coraz dłuższe rozmowy przynoszą obojgu ulgę. Przekonują się, że czasami wystarczy, by ktoś nas wysłuchał, bo zainteresowanie życzliwej osoby to najlepsze lekarstwo na smutek.

Wyobraźcie sobie teraz sytuację, w której macie pomysł na swoją książkę. W Waszych głowach tworzą się wizje niektórych scen, czy też dialogów. Każdą z nich spisujecie na osobnej karteczce. Następnie wrzucacie je wszystkie do jednego pojemnika, po czym losujecie przypadkowe części Waszej historii i sklejacie je w całość, bez przejrzenia ich treści. Takie było właśnie „Mów do mnie”.

Sonia Belasco stworzyła tak chaotyczną i niespójną historię, z jaką już dawno nie miałam do czynienia. Autorka kompletnie nie umiała przejść płynnie z opowieści teraźniejszych, do wspomnień z przeszłości. W praktyce wygląda to tak, że na początku czytasz co się dzieje aktualnie w życiu bohatera, ale po przeczytaniu dwóch stron, uświadamiasz sobie że co najmniej od połowy strony odczytujesz już jego wspomnienia z przeszłości. Nie ma chyba nic bardziej irytującego.

Sam pomysł na książkę nie był zły, choć ogólnie rzecz biorąc, książka ta jest bez żadnego polotu. Kompletnie nie potrafiłam utożsamić się z głównymi bohaterami. Pomimo tego iż cała ta historia porusza ciężką tematykę, to jednak nie wzbudziła ona we mnie żadnych emocji. Ani smutku czy rozpaczy, radości czy szczęścia. Nic. Przeczytałam tą książkę z jedną, nie wyrażającą żadnych emocji miną.

Sam wątek romantyczny również mnie nie zachwycił. Jest to dość dziwne, biorąc pod uwagę mą duszę romantyka. W ogóle nie wyczułam tej chemii między głównymi bohaterami. Odnosiłam wrażenie, że to uczucie między nimi zostało stworzone tak na siłę. Lepiej byłoby z tego zrobić taką prawdziwą przyjaźń, niż mało wiarygodną miłość.

Kolejnym zarzutem wobec tej książki jest to, że „Mów do mnie” nie ma żadnej akcji. Fabuła tylko tak płynie, i płynie… Pomimo że książka liczy sobie niewiele ponad dwieście stron, to czytało mi się ją dość mozolnie. Nie potrafiła mnie zainteresować tak na dłuższą metę. Powiem wprost: nudziła mnie.

Podsumowując, „Mów do mnie” jest dość dużym niewypałem. Co prawda historia ta miała jakiś potencjał, ale niestety wykonanie zupełnie mi się nie spodobało. Gdybym miała określić ją dwoma przymiotnikami, byłyby to: chaotyczna i nudna.

Moja ocena: 4/10

Link do opinii
Avatar użytkownika - verreads
verreads
Przeczytane:2018-03-15, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,

Utrata kogoś bliskiego zawsze jest ogromną zmianą w naszym życiu. Nagle cała dotychczasowa hierarchia wartości całkowicie się zmienia, a ogromna, przygnębiająca pustka, która pojawia się w nas samych, jest nie do wypełnienia. Melanie rak odebrał matkę, osobę, z którą rozumiała się bez słów, która zawsze, w każdej sytuacji stała po jej stronie. Damon z kolei stracił swojego najbliższego przyjaciela, Carlosa, który był dla niego jak brat. Oboje zaczynają szukać ukojenia w sztuce, w pasjach, które tak wiele znaczyły dla ich przedwcześnie zmarłych bliskich. Damon skupia się na fotografii, na ulotnych ułamkach sekund chwytanych przez obiektyw aparatu, natomiast Melanie znów zaczyna malować, przelewając na tworzone przez nią obrazy wszelkie negatywne emocje. Czy uda im się choć w pewnym stopniu pogodzić się ze stratą? Czy jest to w ogóle możliwe?
 
"Ale zdjęcia to nie wszystko, co po sobie zostawiamy. Ani listy, ani rysunki czy obrazy, ani domy, samochody, pieniądze czy ubrania.
Zostawiamy również ludzi."


                      W pozycji tej prowadzona jest narracja w pierwszej osobie, co z pewnością działa na jej korzyść. Podzielona jest ona między dwójkę głównych bohaterów, dzięki czemu poznajemy dogłębnie ich uczucia, a sama historia przedstawiona z dwóch różnych perspektyw jest świetnym rozwiązaniem. Co więcej, na początku każdego z rozdziałów pojawiają się krótkie wstępy, które kierowane są przez Melanie i Damona bezpośrednio do ich bliskich. I to właśnie te strony są najbardziej poruszające i budzą w czytelniku masę emocji.
 
                       Bohaterowie to barwni, świetnie wykreowani dorastający ludzie, którzy mimo młodego wieku mają za sobą spory bagaż doświadczeń. Melanie to postać, która wciąż szuka swojej drogi. Chociaż ze swoją mamą miała doskonały kontakt i stawiała ją sobie za wzór do naśladowania, wciąż czuła się przez nią lekko przytłoczona, żyła z myślą, że nigdy nie osiągnie tak wiele jak ona, nigdy nie będzie na tyle dobra, piękna, zdolna czy zabawna. Po jej stracie dziewczyna w końcu zaczyna szukać własnej tożsamości, może odrobinę po omacku, ale jednak. Damon z kolei po śmierci Carlosa kompletnie nie odnajduje się już w codziennym życiu, zmiana szkoły i otoczenia ma choć trochę uśmierzyć jego ból. Wkrótce jednak szkolna sztuka, w której ma zagrać samego Otella sprawia, że trudne wspomnienia wracają ze zdwojoną siłą. Uwagę przyciąga również pozornie drugoplanowa postać Tristana, przyjaciela Melanie, który z całej trójki zyskał moją największą sympatię. Jego odmienna orientacja sprawiała, że jego życie już od dawna nie należało do najłatwiejszych, a mimo wszystko starał się we wszystkim szukać pozytywnych aspektów, a jego dobra energia przelewała się na pozostałe postaci. 
 
                     Styl autorki jest lekki, przystępny w odbiorze, dostosowany głównie do młodszych czytelników, ale jak widać nie potrzeba wyszukanych słów i przydługich opisów, by stworzyć piękną historię. Nie jest to łatwa w odbiorze pozycja, a wszystko to ze względu na emocjonalny ładunek, który za sobą niesie. Obezwładniający ból, rozżalenie, niezrozumienie...  Ale przede wszystkim w niezwykle poruszający sposób zostało ukazane, jak wielką rolę odgrywa w naszym życiu ktoś, kto nas naprawdę zrozumie, kto nosi podobny bagaż doświadczeń. Nie ma co się oszukiwać, osoba, która nie przeżyła w swoim życiu podobnej straty, nie ma bladego pojęcia o tym, co się wówczas czuje, jak momentalnie wszystko kompletnie się zmienia. Ta pozycja w subtelny sposób obrazuje, że osoby na pozór całkowicie nam obce, mogą być nam pod pewnymi względami najbliższe.
 
                          Chciałabym, by właśnie takie pozycje dla młodzieży częściej pojawiały się na czytelniczym rynku. Wartościowe, niosące pewne przesłanie, skłaniające do refleksji. Polecam ją głównie młodszym czytelnikom, chociaż myślę, że i starsze osoby sporo z niej wyniosą.

Link do opinii
Avatar użytkownika - dominika_jachimowska
dominika_jachimowska
Przeczytane:2019-03-10,

Dla Damona i Melanie sztuka to terapia. Głęboka pustka po stracie kogoś bliskiego i ból, jaki towarzyszy im nieustannie, to coś, co wypełnia każdy ich dzień, każdy moment, każdą sekundę. Swój ogrom uczuć gromadzą w sobie, bo nie ma dobrych słów, które mogłyby wyrazić ich cierpienie.

To dlatego Melanie chwyciła za pędzel i zaczęła malować, choć zawsze wydawało jej się, że nie doścignie talentu swojej zmarłej matki. Melanie, malując, może poczuć jej bliskość choć przez chwilę.
To dlatego Damon poddał się sztuce fotografii, uwieczniając każdy ulotny moment na zdjęciach. Jego najlepszy przyjaciel Carlos, który odebrał sobie życie, patrzył na świat przez obiektyw aparatu.

Kiedy Damon i Melanie spotykają się podczas prób do szkolnego przedstawienia teatralnego, wiedzą, że wiele ich łączy. W końcu ten rodzaj smutku i tęsknoty w oczach człowieka może dostrzec tylko ktoś, kto sam przeżywa to samo. Im dłuższe rozmowy prowadzą, tym bardziej przekonują się, że zrozumienie bliskiej osoby to najlepsze lekarstwo na nieniknącą pustkę w sercu.

Czytając Mów do mnie, przekonałam się, że młodzieżówka młodzieżówce nie równa – że historie na pierwszy rzut oka mające ze sobą wiele wspólnego, mogą różnić się między sobą diametralnie. Mając w pamięci fantastyczne Listy do utraconej Brigid Kremmerer, których młodzi bohaterowie zmagali się z pełną smutku codziennością, bez wahania sięgnęłam po powieść Soni Belasco, której fabuła od razu skojarzyła mi się z tą wyjątkową historią Declana i Juliet. Niestety, jak się okazało, dwie książki pozornie podobne, nie mogłyby bardziej odstawać od siebie poziomem.

Dwoje nastoletnich bohaterów, Demon i Melanie. Łączy ich wiele, w zasadzie cała sfera emocjonalna – oboje w młodym wieku utracili kogoś bliskiego, oboje utknęli w czarnym punkcie rozpaczy i tęsknoty, z którego nie potrafią się wydostać; oboje przez swoją stratę stali się zupełnie innymi ludźmi. Wydaje się to wyjątkowe, że bohaterowie odnaleźli siebie nawzajem, gdyż nikt nie potrafi zrozumieć ich lęku i żalu lepiej, niż ta druga osoba. Ich znajomość jest, zarówno dla Melanie, jak i dla Damona, formą oczyszczenia, pozbycia się zbyt długo skrywanych uczuć.

Już po przeczytaniu opisu książki można się domyślić, że szczególną rolę w powieści odgrywa śmierć i smutek. Początkowo współczułam bohaterom, ponieważ sytuacja, w jakiej oboje się znaleźli, jest niewątpliwie niezwykle trudna i każdemu człowiekowi, nie tylko temu młodemu, byłoby ciężko sobie z nią poradzić. Jednak każda strona powieści z osobna, nasycona tymi negatywnymi uczuciami, przygnębieniem i rozpaczą, stawała się dla mnie coraz bardziej nużąca. Wiecie, każda rzecz, nawet najbardziej poruszająca, powtarzana po raz setny stanie się męcząca. Autorka próbowała zapewne stworzyć historię dwójki cierpiących bohaterów, których czytelnik mógłby żałować, ale zdecydowanie zabrakło tutaj umiaru, ponieważ niekończący się smutek przepełniający książkę spotykał się z mojej strony nie ze zrozumieniem i empatią, ale z obojętnością lub nawet irytacją. Poza tym nagromadzenie tych negatywnych uczuć w bohaterach skutkowało tym, że wydawali mi się oni złożeni w stu procentach tylko ze swojej żałoby. Nie sądzę, aby udało mi się w trakcie lektury dowiedzieć się o nich czegoś więcej poza tym, że Melanie utraciła chorą na raka matkę, a przyjaciel Damona popełnił samobójstwo, ponieważ cała akcja skupia się tylko na tych wątkach. Szkoda, że ich osobistym historiom, tym niezwiązanym ze zmarłymi bliskimi, nie poświęcono większej uwagi.

Choć Mów do mnie ma zaledwie nieco ponad dwieście stron, wobec czego lektura tej książki nie powinna zająć wiele czasu, tym bardziej, że język powieści jest lekki i niewymagający, to czytanie jej było dla mnie męczarnią. Choć może trafniejszym określeniem byłoby to, że Mów do mnie stanowiło dla mnie idealny środek nasenny. Książka ta była tak nudna, że – autentycznie – sięgałam po nią, gdy miałam problem z zaśnięciem. Sprawdzała się w tej roli doskonale, bo odpływałam po przeczytaniu dwóch stron. Jednak gdybym miała czytać ją w tak małych fragmentach, nie zdążyłabym z recenzją przed Wielkanocą, więc chcąc nie chcąc musiałam zmuszać się do dalszego czytania. Szczerze mówiąc, było to nie lada wyzwanie, bo moje myśli raz za razem uciekały gdzieś w eter, dryfując tak daleko od fabuły książki, jak to możliwe. Wniosek? Jeśli cierpicie na bezsenność, jest to powieść dla Was. Jeśli nie, cóż, może być ciężko.

Chociaż naszych głównych bohaterów łączyły wspólne doświadczenia, ich relacja wydawała mi się kompletnie nie na miejscu. W porządku – spędzali ze sobą czas, bo ich wzajemne towarzystwo przynosiło im ulgę. Ale przerodzenie się tej relacji w stosunki bliższe miłości niż przyjaźni? Coś mi tu nie pasowało. Czasem od razu wyczuwa się tą chemię między bohaterami, ale tutaj zdecydowanie nie było jej ani trochę. Miałam wrażenie, że to ich całe „uczucie” jest wyjątkowo mało wiarygodne, a oni sami starali się być ze sobą na siłę. Nie wspomnę już o kilku scenach (tych bardziej… romantycznych) z ich udziałem, które wypadły według mnie naprawdę żenująco, tak że miałam ochotę jak najprędzej zamknąć książkę i już do niej nie wracać.

Cieszę się, że wspomnienie o powieści Soni Belasco częściowo już wyparowało z mojej głowy, bo nie jest to książka, o której chciałabym pamiętać. Była to lektura do bólu nudna, męcząca i… bez wyrazu. Choć zapowiadała się obiecująco, zabrakło tu porządnego wykonania. Niestety, nie mogę szczerze polecić Wam Mów do mnie… Chyba, że macie problemy z zasypianiem!

booksofsouls.blogspot.com

Link do opinii
Avatar użytkownika - redgirl_books
redgirl_books
Przeczytane:2019-03-10,

"(...) Zdjęcia to nie wszystko, co po sobie zostawiamy. Ani listy, ani rysunki czy obrazy, ani domy, samochody, pieniądze czy ubrania.

Zostawiamy również ludzi".


Damon i Carlos przyjaźnili się ze sobą od przedszkola. Znali się na wylot. W każdym bądź razie chłopak tak myślał, bo za nic nie potrafi zrozumieć dlaczego Carlos popełnił samobójstwo. Teraz, aby być bliżej niego nastolatek robi to, co jego przyjaciel uwielbiał: zdjęcia.


Melanie jest przybita po śmierci swojej ukochanej mamy, która była słońcem i duszą towarzystwa. Każdy miał ją za pogodną i uroczą kobietę, ale to nastolatka była przy niej, kiedy życie jej mamy gasło. Rak, tak niespodziewanie odebrał Melanie ukochaną mamę. Melanie maluje tak jak niegdyś ona, aby być bliżej niej. 


Ścieżki Damona i Melanie niespodziewanie się przecinają. Jednak dopiero Tristan - przyjaciel dziewczyny sprawia, że obydwoje zaczynają ze sobą rozmawiać, a z czasem ich więź zaczyna się wzmacniać. Mają ze sobą wiele wspólnego, a rozmowy i spędzony razem czas sprawia, że nieświadomie stają się dla siebie lekarstwem na smutek. 


"Mam taj przynajmniej dwadzieścia razy dziennie. Robię coś albo coś mówię, albo coś widzę i mam ochotę wysłać pocztówkę do tego miejsca bez adresu, w którym teraz przebywasz: "Szkoda, że Cię tu nie ma".


Sonia Belasco stworzyła tę historię bazując na własnych doświadczeniach. Chciała pokazać jak trudnym okresem jest przechodzenie żałoby po bliskiej nam osobie. Jak ciężkie i skomplikowane są uczucia, które się wtedy w nas kotłują. Bez względu na to, czy tracimy kogoś z powodu raka, czy dlatego, że bliska nam osoba dobrowolnie odeszła z tego świata -  ból i smutek zawsze pozostaje ten sam. 


Damon i Melanie obydwoje mają swoje sekrety, problemy, z którymi muszą się mierzyć. Każde inaczej na swój sposób. Autorka wplotła do fabuły wątek homoseksualny, problemy w domu czy więzi rodzinne. Książka jest pełna bólu, smutku, złości, bezsilności i poczucia winy. Jednak przyznam, że na mnie za bardzo nie oddziaływały.


"Mów do mnie" to lekka i przyjemna w czytaniu książka. Jest to na swój sposób urocza historia. Mnie szczerze mówiąc nie wciągnęła tak jak tego oczekiwałam, uczucia, które targały bohaterami nie robiły na mnie większego wrażenie. Coś mi tu nie zagrało. Jednak nie da się ich nie lubić, a książka z pewnością powinna trafić w dłonie, każdego nastolatka. Nie ma tu zbędnych opisów, widać, że to, co autorka pisze jest w jakimś celu. Po prostu zabrakło emocji. Jednakże polecam jeśli lubicie takie lekkie książki, które czyta się szybko.

Link do opinii

Mów do mnie
Autor: Sonia Belasco


"Od AutorkiZanim rozpoczęłam studia w California College of the Arts, mój były chłopak zabił się - dokładnie trzy tygodnie wcześniej. Byłam ostatnią osobą, z jaką rozmawiał, choć nie spotykaliśmy się już prawie od roku. Byliśmy ze sobą przez przeszło pięć lat, znaliśmy się od dziesięciu i bardzo boleśnie odczułam jego stratę.Tak bardzo, że musiałam napisać o tym książkę.Tak bardzo, że wyznaczyło to dalszy kierunek mojej kariery.Tak bardzo, że nadal ciężko mi o tym mówić, nawet po tylu latach."


Nie urzekła mnie aż tak bardzo ta książka, chyba przez narrację, która /moim zdaniem/ była ciutkę za bardzo chaotyczna i nie do końca oddawała emocje... Już bardziej podobało mi się posłowie.
Ale przeczytać można, tym bardziej, że tematyka jest uniwersalna i dotyka każdego z nas...


Poruszająca opowieść o żalu, uczciwości i uzdrawiającej mocy sztuki - więziach, które nas łączą, nawet gdy ci, których kochamy, znikają na zawsze...


Melanie i Damon żyją w cieniu straty i śmierci.
Melanie straciła matkę, która umarła na raka.
Damon stracił najlepszego przyjaciela, Carlosa, który odebrał sobie życie.


Gdy walczą o wypełnienie pustych miejsc, które pozostawili ich ukochani, los postanawia ich połączyć.
Damon robi zdjęcia aparatem Carlosa, a Melanie zaczyna malować. Zbliża ich sztuka teatralna Otello, w której biorą udział. Dzięki niej odkrywają, że możliwe jest życie bez ukochanych osób, choć smutek nigdy ich nie opuści...
**********************************************************************
"Mam tak przynajmniej dwadzieścia razy dziennie. Robię coś albo coś mówię, albo coś widzę i mam ochotę wysłać pocztówkę do tego miejsca bez adresu, w którym teraz przebywasz: „Szkoda, że Cię tu nie ma”.
Nie ma dobrych słów, by wyrazić ból po stracie. Nie ma słów, które pomogłyby walczyć z pustką po kimś, kto odszedł.
To dlatego Melanie zaczęła malować. Jej matka była dość ekscentryczną artystką, wspaniałą kobietą. Zmarła przedwcześnie na raka. Melanie maluje, by poczuć jej bliskość.
To dlatego Damon zaczął robić zdjęcia. Carlos, jego najlepszy przyjaciel, był fotografem. Odebrał sobie życie. Damon chce zrozumieć, dlaczego. Wierzy, że przez obiektyw jego aparatu zobaczy świat oczami Carlosa.
Dla obojga sztuka to terapia, światło nadziei w trudnym powrocie do normalności.
Spotykają się podczas prób do szkolnej wersji Otella. Mają ze sobą wiele wspólnego, coraz dłuższe rozmowy przynoszą obojgu ulgę. Przekonują się, że czasami wystarczy, by ktoś nas wysłuchał, bo zainteresowanie życzliwej osoby to najlepsze lekarstwo na smutek."

Link do opinii
Avatar użytkownika - benita_bednarczyk
benita_bednarczyk
Przeczytane:2018-03-23, Ocena: 4, Przeczytałam,

Historia przedstawiona jest z dwóch perspektyw - Damona i Melanie, których losy splatają się na początku powieści. 

Pierwszego poznajemy Damona - czarnoskórego nastolatka, który nie może się otrząść po samobójczej śmierci swego przyjaciela Carlosa. Chłopak przeżywa żałobę w dość osobliwy sposób, a mianowicie podejmuje się nowych, nietypowych dla niech zainteresowań. Początkowo nastolatek zaczyna interesować się fotografią, którą kiedyś parał się jego zmarły przyjaciel. Następnie, Damon bierze udział w castingu walcząc o główną rolę Szekspirowskiego Otella, który będzie wystawiany przez jego szkołę. Na próbach, chłopak zbliża się do Melanie, która odpowiedzialna jest za scenografię. Druga najważniejsza postać książki, Melanie, podobnie jak Damon, również zmaga się z żałobą po bliskiej jej osobie. Dziewczyna stara się uporać ze śmiercią chorej na nowotwór matki, po której odziedziczyła oczy, pasję i artystyczne zdolności. 

Co do fabuły, odniosłam wrażenie, że jest ona mocno odtwórcza. Poza głównym motywem książki, jakim jest żałoba, książka sama w sobie jest przewidywalna i pełna "stockowych" elementów, takich jak "przypadkowe" i niezręczne pierwsze spotkanie głównych bohaterów, podziwianie kogoś z odległości, nie wspominając o motywie wystawiania Szekspirowskiego dramatu, z którym utożsamiają się bohaterowie, na którego próbach postacie się do siebie zbliżają, i którego wystawianie jest finałem książki. 

Mimo wszystko jednak ogromną zaletą książki jest jej motyw przewodni, którym jest tak jak wspominałam wcześniej - żałoba. Nie jest to temat ani łatwy ani przyjemny, dlatego nadaje on dosyć prostej fabule głębszego znaczenia, a odbiorców zachęca do refleksji. Jest to dosyć niespotykane wśród znacznej części książek młodzieżowych, które najczęściej ograniczają się tylko do wątku romantycznego. 

W kwestii bohaterów, niestety podobnie jak fabuła, są schematyczni. Zbuntowana nastolatka, której "ostry" wygląd jest przeciwieństwem wrażliwego wnętrza, jej najlepszy przyjaciel - gej, który zawsze wspiera, doradzi, zrozumie i który ma na koncie kilka bardziej lub mniej burzliwych relacji, czy nauczycielka odpowiedzialna za wystawianie sztuki - pełniąca jednocześnie rolę "terapeuty", któremu można się zwierzyć, który wzbudza zaufanie, i który pomoże. 

To, co tej dosyć szablonowej fabule dodało powiew świeżości, to narracja, która wprowadza pewne zróżnicowanie. Tak, jak to wspominałam wcześniej, treść książki przedstawiona jest z dwóch przeplatających się ze sobą punktów widzenia - Damona i Melanie. Na początku wprowadza to lekki chaos, ponieważ nie do końca rozumiemy skąd nagłe zmiany osoby, jednak szybko się to klaryfikuje, ponieważ perspektywa zmienia się wraz z nadejściem nowego rozdziału. Każdy rozdział poprzedzany jest również krótkim monologiem kierowanym do zmarłych bliskich naszych bohaterów, co nadaje dosyć katartyczny charakter całości. 

Podsumowując, fabuła książki i jej bohaterowie nie zaskakują, jednak pewne elementy sprawiają, że książka pozytywnie odstaje od pozostałych w swoim gatunku. Mów do mnie mogę polecić wszystkim miłośnikom młodzieżówek, którzy szukają czegoś więcej, niż typowego love story. 
 

Link do opinii
Avatar użytkownika - katooola
katooola
Przeczytane:2019-05-16, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2019, Mam,

Po pierwsze urzekła mnie okładka! Książka niby młodzieżowa ale spokojnie mogą po nią sięgnąć starsi czytelnicy. Porusza bardzo ważny problem utraty kogoś nam bardzo bliskiego a także żałoby. Tutaj historia przedstawiona jest z perspektywy dwóch nastolatków, Melanie i Damona. Damon stracił bliskiego przyjaciela Carlosa, który popełnił samobójstwo pod drzewem, pod którym się często spotykali. Damon próbuje się pogodzić z utratą przyjaciela grając w sztuce Otella, próbując w ten sposób dać ujście emocjom. Melanie straciła matkę, która zmarła na raka, próbuje się z jej utratą uporać za pomocą malarstwa, tak jak jej mama artystka. Melanie i Damon pierwszy raz spotykają się przypadkowo pod drzewem, które ma dla każego z nich ogromne znaczenie, Damon tam spotykał się z Carlosem a Melania z mamą. Książka pokazuje, że nieważne czy śmierć bliskiej osoby jest nagła czy powolna, zawsze cierpimy, zawsze żałujemy, że czegoś nie zrobiliśmy gdy ta osoba jeszcze żyła. I każdy z nas reaguje inaczej, i każdy próbuje tę pustkę po utracie kogoś bliskiego czymś zapełnić, każdy na swój spobób.

Link do opinii
Reklamy