Christopher nie skrzywdziłby nawet muchy. W każdym razie nie celowo. Nadal w to wierzę. Nawet pomimo tych wszystkich wydarzeń…
Christopher Harris jest samotnym chłopakiem. Chłopakiem, który nigdy nie pasował do swojej rodziny i od zawsze czuł, że coś go w życiu omija. Aż do dnia, w którym odkrył aktówkę na strychu rodzinnego domu. Poznał wówczas sekret o swojej matce. Tego dnia wszystko się zmieniło. Oto w końcu Christopher ma szansę na szczęście. Szczęście, którego będzie bronił za wszelką cenę.
A jaką cenę ty byłbyś skłonny zapłacić za idealną rodzinę?
Powieść „Matka” S.E. Lynes przykuje waszą uwagę aż do ostatnich stron i sprawi, że zmiękną wam nogi. To idealna historia dla miłośników „Dziewczyny z pociągu” Pauli Hawkins, „Sióstr” Claire Douglas oraz „Mrocznego zaułku” Louise Doughty.
Wydawnictwo: Vesper
Data wydania: 2019-05-17
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 324
Tytuł oryginału: Mother
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Marek Król
"Nadzieje kogoś, kogo kochamy, są dla nas często większym brzemieniem, niż nasze własne."
Anglia przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych dwudziestego wieku i mroczne tajemnice opanowanego obsesją młodego mężczyzny. Z jednej strony, świeży powiew w fabułach thrillerów psychologicznych, ciekawa koncepcja na intrygę. Z drugiej, jak pomysły scenariusza zdarzeń należą do atrakcyjnych i ekscytujących, tak zmysłowe zmagania bohaterów nie przekonują. Potencjał historii nie został w pełni wykorzystany. Położono nacisk na psychologiczną oprawę, ale została ona odmalowana w takich barwach, że trudno uwierzyć w jej prawdziwość, a przez to zidentyfikować się z postaciami. Ich wzajemne relacje sprawiają wrażenie oderwanych od rzeczywistości, żadna ze stron nie mogłaby się tak ekstremalnie zachowywać, zdumiewa szybkość przeskakiwania ponad niektórymi etapami znajomości, przyjaźni i miłości. Nie wypełniono emocjami pośrednich kroków, ucięto istotne aspekty, prześlizgnięto się nad kluczowymi zagadnieniami. Jednak wobec idei docierania do biologicznych korzeni, odnajdywania własnej tożsamości, zbliżania się do prawdy, kim tak naprawdę się jest, nie mam większych zastrzeżeń. Dyskusyjnym pozostaje fakt, czy genetyczne uwarunkowania są determinantami życia człowieka, czy wychowanie i otaczające środowisko. Pojawiają się refleksje odnoszące się do trzech stron adopcji, ich uwarunkowań i zależności.
Przyznam, że nie byłam w stanie zrozumieć postawy, jaką Christopher przyjął wobec adopcyjnych rodziców, kłóciło się to z czysto ludzkimi odruchami. Słusznie obawiałam się, że przejaskrawianie pewnych wspomnień może prowadzić ku wewnętrznej dysharmonii. Główny bohater wpada z jednej skrajności w drugą, nie potrafi docenić tego, co ma, koncentrując się na ulotnych nadziejach. A stąd już kilka kroków do psychicznego załamania, zaprzeczenia samemu sobie, powielania tych samych błędów. Osiemnastolatek opanowany jest pragnieniem nie tyle poznania biologicznej matki, co możliwością nawiązania z nią kontaktu. Autorka wyposażyła Christophera we frapujące cechy osobowości, szkoda tylko, że uwypuklając jedne, nie zostawiła przestrzeni dla innych, niemniej ważnych i zasadnych w profilowaniu. Podobały mi się za to kryminalne nuty, a właściwie sposób wplecenia ich w fabułę, tak aby napędzały spiralę niepokoju, a jednocześnie nadawały powieści dodatkowego smaczku. Może sporo było w tym przewidywalności, ale chętnie brałam udział w zwrotach akcji i łączyłam wątki w finalnej odsłonie. I jeszcze okazja do przyjrzenia się przybliżanej historii z trzech perspektyw, dwie z nich zasadniczo ją modelowały, trzecia zaś przyjęła funkcję urozmaicenia. Mam mieszane odczucia wobec książki, wiele elementów pasowało mi, uważnie podążałam ich tropem, ale niektóre obrazy nie w pełni mnie zadowoliły. Pewnie ocena byłaby wyższa, gdy tylko udało mi się przymknąć oko na wybrane uproszczenia w sferze psychologicznej, ale i tak uważam, że warto sięgnąć po książkę, ma w sobie to coś.
bookendorfina.pl
Lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte XX wieku, Leeds w Wielkiej Brytanii. Christopher Harris to zwyczajny chłopak. Skrupulatny, cicho mówiący, nie robiący problemu z każdego drobiazgu, nieśmiało uśmiechający się, pochłaniający książki jedną po drugiej, słuchający muzyki i wciąż poszukujący własnej tożsamości. Jego życie zmienia się po odkryciu na strychu walizki zawierającej rodzinną tajemnicę.
Christopher Harris czy Martin Curtis? Kim jestem? Skąd pochodzę? Jaka jest historia mojego życia? Do jakiej rodziny należę? Z jakiej jestem krwi? Takie pytania zadaje sobie główny bohater rozdarty wewnętrznie pomiędzy rodzicami adopcyjnymi a biologiczną matką. Tuż przed wyjazdem na Uniwersytet w Leeds Christopher utwierdza się w przekonaniu, że nic do niego nie należy, że spędził dotychczasowe życie starając się niczego nie zniszczyć, że tak naprawdę nie należy do rodziny, w której jest wysokim i ciemnowłosym odmieńcem. Za cel życiowy obiera sobie odnalezienie biologicznej matki. Bardzo podobało mi się jak S. E. Lynes przedstawiła stopniowe nawiązywanie więzi matki i syna, początkową sztywność w zachowaniu, za którą kryją się burzliwe emocje. Christopher początkowo zachowuje się formalnie, ale wewnątrz duszy aż krzyczy: Zawsze wiedziałem o Twoim istnieniu, przez całe życie! Czuję Cię w sercu tak samo, jak czuję puls mojego życia. Stara się powstrzymywać swoją wyobraźnię, najgłębsze pragnienia, lęki i poczucie zagubienia, a przede wszystkim nie chce wystraszyć odnalezionej matki. Tytułową matkę, czyli Phyllis Griffiths poznajemy, gdy przebywa w ośrodku i w ramach terapii pisze książkę. Stopniowo opisuje swoją historię i tragiczne wydarzenia, w które uwikłany został jej syn. Zapewniam Was, że nie można przejść obojętnie obok tych zdarzeń.
,,Matka" to rewelacyjny thriller psychologiczny, który wciąga jak magnes, intryguje i niepokoi do ostatnich stron. Miłość, wstyd, żal, grzech, gorycz, przebaczenie, zaufanie, nadzieja, dążenie do osiągnięcia spokoju, szukanie swojego miejsca w życiu, a gdzieś nad tym wszystkim unosi się zapach śmierci, bo mrocznymi ulicami grasuje Rozpruwacz czyhający na życie kobiet. Niezapomniana historia, którą serdecznie polecam:)
Christopher zawsze czuł się jakos obco w swojej rodzinie. Kiedy pakując się na studia odkrył walizkę z kocykiem w kratke i kartką z klasztornego sierocińca, przekonał się że był adoptowany! Nie mówiąc nic rodzicom, odnajduje swoją prawdziwa matkę. Z rodziną Phyllis chlopak szybko się integruje i nawet wprowadza do nich. Az któregoś dnia na progu staje Ben, ktory informuje Christophera, że przyjaechał odnaleźć matkę. To Ben jest prawdziwym synem Phillis i choć Christopher o tym wie, nie zamierza tracić swojej wymarzonej rodziny...
Oj,ciężko się zaczęło,nie mogłam wciągnąć się w fabułę książki ale im dalej tym lepiej.
Christopher Harris to zwyczajny chłopak. Skrupulatny, nie robiący problemu z każdego drobiazgu, nieśmiało uśmiechający się, pochłaniający książki jedną po drugiej i wciąż poszukujący własnej tożsamości. Jego życie zmienia się po odkryciu na strychu walizki zawierającej rodzinną tajemnicę. Po jej odnalezieniu ma całe mnóstwo pytań do siebie...Kim jest?Skąd pochodzi? Jaka jest historia jego życia? Do jakiej rodziny należy? Chris jest rozdarty wewnętrznie pomiędzy rodzicami adopcyjnymi a biologiczną matką. Bohater chwyta się wszelkim sposobów, aby poznać prawdę, ponieważ cały czas czuje, że żyje w pustce i czegoś ważnego w jego życiu brakuje. Finał natomiast zaskakuje, wiele wyjaśnia, choć pozostawia również wiele pytań bez odpowiedzi, jak to bywa w prawdziwym życiu. Tytułowa Matka czyli Phyllis Griffiths poznajemy, gdy przebywa w ośrodku i w ramach terapii pisze książkę. Stopniowo opisuje swoją historię i tragiczne wydarzenia, w które uwikłany został jej syn.
"Matka" to rewelacyjny thriller psychologiczny, który wciąga jak magnes, intryguje i niepokoi do ostatnich stron. Mamy tu bardzo dobry wgląd w ludzką psychikę i targające człowiekiem emocje. Książka Lynes urzeka i nie pozwala odłożyć na bok lektury nie ze względu na wartką i dynamiczną akcję, ale przez narastające uczucie niepokoju i wrażenia, że zaraz coś bardzo złego wydarzy się. Książka porusza również ważny problem jakim jest poszukiwanie własnego celu w życiu i własnej tożsamości.Polecam
Christopher to chłopak, który od zawsze czuł, że znajduje się w nieodpowiednim miejscu i nie pasuje do swojej rodziny. Gdy pewnego dnia na strychu rodzinnego domu znajduje starą, zakurzoną aktówkę wszystko nabiera sensu. Chłopak poznaje prawdę o własnej matce i zyskuje szanse na szczęście, którego pragnął i o które będzie walczył za wszelką cenę. A jak wiele Ty zrobiłbyś dla życia w idealnej rodzinie ?
"Matka. Kłamstwa zawsze cię dogonią" to bardzo oryginalna i klimatyczna opowieść o samotności, poszukiwaniu własnej tożsamości i ślepym dążeniu do szczęścia. To rownież odrobinę mroczna historia o chłopcu, którego każdy z nas mógłby spotkać na swojej drodze i który wzbudziłby wśród wielu współczucie i empatię. Główny bohater to poszukujący własnego miejsca na ziemii chłopak, który opuszcza dom rodzinny i odkrywa, że jest gdzieś inny świat, w którym znajdzie swoje miejsce. Z każdą kolejną stroną czytelnik odkrywa jednak, że to co z pozoru wydaje się zwykłym pragnieniem przynależności okazuje się chorą obsesją i chęcią podporządkowania otoczenia własnym pragnieniom. Autorka bardzo dokładnie analizuje psychikę głównego bohatera i ukazuje jak wiele człowiek jest w stanie zrobić aby osiągnąć zamierzony cel. To ciekawe studium międzyludzkich zależności i doskonały przykład dla destrukcyjnego wpływu skrywanych latami tajemnic. Jeśli macie ochotę na podróż w głąb mrocznego, owładniętego obsesją umysłu - polecam Wam lekturę książki S.E. Lynes i gwarantuję, że wywoła ona u Was dreszczyk emocji.
Jedna stara aktówka z rodzinnymi sekretami. Jedna podjęta decyzja i rozpętało się rodzinne piekło. Może czasami lepiej nie wiedzieć, nie dociekać? Książka „Matka” S.E.Lynes sprawiła, że od kilku dni rozmyślam nad jedną kwestią – do jakich czynów może posunąć się człowiek, by osiągnąć to, czego pragnie. Jaki potwór może wyjść z człowieka?
Anglia, przełom lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych dwudziestego wieku. To właśnie tutaj dorasta Christopher, samotny chłopak, który od zawsze czuł, że nie pasuje do swojej rodziny. Czyżby jego rodzice kiedykolwiek dali mu odczuć, że kochają go mniej? Przez całe swoje życie czuł się odosobniony i nierozumiany, Christopher jest też bardzo przewrażliwiony na punkcie swojego imienia, nie ważcie się do niego zwrócić zdrobnieniem. Chłopak jest zdolny i bez problemu dostaje się na uniwersytet w Leeds. Gdy zbliża się moment wyjazdu i pakowania przypadkowo na strychu Christopher znajdzie starą aktówkę, a w niej tajemniczy list sprzed lat, z którego wynika, że jego przypuszczenia od zawsze były słuszne. Został adoptowany! Christopher, gdy już zna prawdę, zaczyna obsesyjnie myśleć o biologicznej matce i zrobi wszystko, by ją odnaleźć. Czy mu to się uda i dzięki temu także odnajdzie siebie? Chłopak czuje, że właśnie teraz ma szansę na szczęście i będzie go bronić za wszelką cenę. Jednocześnie w Leeds grasuje seryjny morderca – Rozpruwacz. Czy coś go łączy z naszym bohaterem?
Muszę Wam powiedzieć, że zaczynałam tę książkę ze strachem i wielką obawą, czy dam radę ją po prostu skończyć. Spójrzcie sami na jej okładkę, jest niepokojąca, a ja zazwyczaj unikam takich książek. I jej wstęp był bardzo niepokojący, bo zaczyna się sceną, w której dwaj mężczyźni walczą ze sobą, a jeden z nich chce zabić. Kim oni są i dlaczego zostanie prawdopodobnie popełniona tu zbrodnia? Tego nie zdradzę, bo sami musicie to odkryć. Narratorem książki, który opowiada nam o Christopherze, jest tajemnicza kobieta przebywająca w szpitalu psychiatrycznym. Jej tożsamość także jest osnuta tajemnicą i była ona dla mnie zaskoczeniem. Myślałam, że to kto inny opowiada nam historię życia chłopaka, który obsesyjnie poszukiwał swojej tożsamości. Odnalezienie biologicznej matki będzie stanowiło sens życia Christophera i mu się uda ją odnaleźć. Matka – Phyllis będzie niczym druga połówka jabłka i przysłoni mu cały świat. Przybrana rodzina nagle pójdzie w odstawkę, bo Christopher w końcu dostanie to, o czym zawsze marzył. Będzie w końcu mógł być normalny, właśnie dla niej, dla matki. Tylko czy to szczęście nie doprowadzi jednak do zguby?
„Matka” ma klimat od początku, do samego końca. Nie raz zastanawiałam się, ale o co tu tak naprawdę chodzi, co miał z tym wszystkim wspólnego wstęp? Kim jest narratorka i do czego posunął się Christopher? Będzie tu mrocznie, tajemniczo, a mimo wszystko wciągająco. Choć akcja kilkakrotnie zwalnia, to nie ma tu mowy o nudzie, bo autorka zgrabnie podrzucać nam będzie nowe wątki. Nie zapominajmy także o szalejącym Rozpruwaczu, na punkcie którego nasz bohater dostał obsesji i zbierał wszystkie materiały na jego temat.
„Matka” S.E.Lynes to połączenie doskonałego studium psychologicznego z trzymającym w napięciu thrillerem. To doskonały przykład, by zobaczyć, w jaki sposób pracuje mózg chorego człowieka. Do czego zdolny jest człowiek, który desperacko pragnie się odnaleźć w świecie? Sprawdźcie to sami!
"Nadzieje kogoś, kogo kochamy, są dla nas często większym brzemieniem, niż nasze własne."
To trudne spotkać byłego po tak długiej rozłące. Uśmiechasz się uprzejmie, nawet kiedy twoje serce bije szybciej. Patrzysz, jak zagląda do wózka i widzi...
NIE WIE, ŻE TAM JESTEM I OBSERWUJĘ JĄ W LUSTRZE. WSUWA RĘKĘ POD BLUZKĘ. A WTEDY WIDZĘ COŚ NIEMOŻLIWEGO. ONA NIE JEST W CIĄŻY... Wpada do mojego życia...
Przeczytane:2019-05-28, Ocena: 5, Przeczytałam,
Christopher od zawsze czuł, że nie pasuje do swojej rodziny. Że podczas gdy jego rodzeństwo tak doskonale wpisuje się w familijny obrazek, on jest inny i wyraźnie odstaje. Mając już osiemnaście lat, znalazł potwierdzenie tego, co od zawsze, choć podświadomie, podejrzewał: został adoptowany. Po wyjeździe na studia Christopher postanawia odnaleźć biologiczną matkę. Kiedy nawiązuje kontakt z Phyllis, zaczyna rozumieć, że to właśnie jej brakowało mu przez całe życie. Jeszcze nigdy nie należał do nikogo tak bardzo, jak do niej – a ona do niego. Ogarnięty miłością do odnalezionej mamy, jest gotowy zrobić wszystko, by pielęgnować tę relację. Powstrzyma każdego, kto spróbuje wejść pomiędzy niego a Phyllis.
Na pierwszy rzut oka „Matka” nie należy do najbardziej oryginalnych powieści pod słońcem. Jeśli z pewnym dystansem spojrzeć na fabułę, łatwo można dostrzec, że pomysł na nią nie jest zbyt odkrywczy: motyw adoptowanego dziecka poszukującego biologicznej rodziny, a nawet obsesyjna, zaborcza miłość do rodzica to wątki stare i wałkowane już w wielu książkach. Mimo wszystko od samego początku istniało coś, co przyciągało mnie do tej historii, a gdy odkryłam, że narratorem całości nie jest Christopher, tylko kobieta, której tożsamość pozostaje tajemnicą do samego końca, wiedziałam, że autorce uda się podtrzymać moją ciekawość do ostatniej strony. I tak właśnie się stało.
Powieść zaczyna się z grubej rury, bo dostajemy niezwykle obrazowy, przerażający wręcz opis morderstwa. Nie wiadomo, co się właściwie dzieje, kto zabija kogo, ale ta jedna krótka scena sprawiła, że moje zmysły automatycznie się wyostrzyły i uznałam, że warto mieć się na baczności. Z rozczarowaniem odkryłam, że później akcja znacząco zwalnia i stan ten utrzymuje się dość długo. Przyglądamy się, jak Christopher poznaje studenckie życie, choć właściwie te studia pojawiają się jedynie jako drobne wzmianki; zamiast tego obserwujemy, jak bohater dojrzewa, chodzi do barów ze swoim współlokatorem i zarazem przyjacielem, i czasem załamujemy ręce nad jego nieudolnością w kontaktach międzyludzkich. Brzmi nudno? Być może. Sama dochodzę do wniosku, że tylko dobry, płynny i bardzo plastyczny styl autorki sprawił, że czytałam pierwsze rozdziały bez bólu, bo historia wydawała mi się niezbyt zajmująca.
Z czasem wszystko się zmienia. Christopher z dość przeciętnego, zamkniętego w sobie chłopaka ewoluuje – i niekoniecznie idzie to w dobrą stronę. Im dalej, tym czytelnika ogarnia coraz większy niepokój, tym bardziej, że akcja przypada na przełom lat 70. i 80. XX wieku w Anglii, czyli czas, kiedy na wolności znajdował się seryjny morderca zwany Rozpruwaczem z Yorkshire. Wątek zabójcy pojawia się w książce, początkowo jako tło, a z czasem zaczyna odgrywać coraz większe znaczenie i wręcz rzutować na fabułę, w szczególności na rozwój głównego bohatera. Trzeba też przyznać, że choć Lynes nie zagłębiała się w pełne detali opisy miast czy strojów – były one raczej dość oszczędne – to jednak udało jej się wykreować świetny, ciężki klimat. Ta nastrojowość z czasem obezwładnia odbiorcę, a jeśli jeszcze dodać do tego wstawki dotyczące samej narratorki, o której z biegiem czasu dostajemy coraz więcej szczegółów, to opowieść staje się coraz bardziej gęsta i wciągająca.
Autorka rewelacyjnie pokazała rozwój relacji Christophera i Phyllis. Ich emocje, rosnąca miłość, pogłębianie kontaktu oddane są wyjątkowo dokładnie i naturalnie. Równie przekonująco wypada zachowanie bohatera, które stopniowo zmienia się pod wpływem kontaktów z matką; trzeba przyznać, że jego postać jest naprawdę wielowymiarowa, nawet jeśli na pierwszy rzut oka wypadała dość banalnie. Jego zaborczość, a później nawet i toksyczność robią duże wrażenie, a po pewnym czasie zaczynają właściwie przerażać.
Nie będę ukrywać: z łatwością przewidziałam największy plot twist w fabule, domyśliłam się też, kto relacjonuje historię. A mimo to książka zaskoczyła mnie pod koniec niespodziewanym odkryciem, co nieco złagodziło rozczarowanie, gdy zobaczyłam, że wiele punktów okazało się tak łatwych do przejrzenia. Właściwie rozczarowanie to złe słowo; dużo satysfakcji sprawiło mi rozpoznanie, że trafnie odczytałam różne wskazówki, ale jednak gdzieś w środku liczyłam na jakiś dodatkowy zwrot. No i go dostałam – autorka wyszła naprzeciw moim oczekiwaniom i zrobiła to naprawdę zgrabnie.
„Matka” to dobrze skonstruowana powieść z drugim dnem, która pozornie wydaje się dość przeciętna. Znakomicie obrazuje powiedzenie „kłamstwo ma krótkie nogi”, pokazując, jak mijanie się z prawdą wraca do człowieka i podcina mu nogi w najmniej spodziewanym momencie. Lynes stworzyła historię dopracowaną, w wielu miejscach niespieszną, ale przez to dokładną i działającą na wyobraźnię. Tego nastroju z pewnością długo nie zapomnę, tym bardziej, że w przerwach od czytania przyłapywałam się na rozmyślaniu o bohaterach, a to naprawdę spory komplement.