Wydawnictwo: Mag
Data wydania: b.d
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 636
Rzadko czytam horrory. A ten, poza ilością stron, nie zrobił na mnie jakiegoś ogromnego wrażenia. Akcja toczy się bardzo powoli, po 200 stronie nawet przyszło mi do głowy żeby zrezygnować. Nie lubię jednak zostawiać nie doczytanych książek. Potem było trochę lepiej ale gdyby skrócić to tomiszcze o 200-300 stron to pozycja wiele by na tym nie ucierpiała. Wpadła w moje ręce to przeczytałam ale wracam do gatunków, które bardziej mi odpowiadają. Chociaż uważam, że dla miłośników horrorów to może być perełka.
Kiedy chodzi o Dana Simmonsa nigdy nie będę zupełnie obiektywna. Po protu uwielbiam jego styl. Ubiera w słowa światy, które od dawna żyją w mojej głowie. Buduje miasta, tereny, tworzy ludzi i ich emocje za pomocą niezwykle bogatych i długich zdań, które zawsze fundują mi mroczne marzenia senne.
"Letnia noc" stała już od jakiegoś czasu na moje półce zasilając zbiór tzw. stosu hańby. Simmons się nie rozdrabnia, jak długie zdania tworzy, tak samo nie oszczędza na stronach powieści. Za każdym razem choć lubię go czytać wzbraniam się przed lekturą z uwagi na samą wagę książki.
Kiedy zobaczyłam, że wielkimi krokami zbliża się premiera "Zimowego nawiedzenia" postanowiłam dłużej nie zwlekać i przeczytać "Letnią noc".
Powieść opowiada o lecie 1960 roku, które stało się niezwykłe dla grupki dzieci z miasteczka Elm Heaven w stanie Illinois. Skończył się rok szkolny i gmach Old Central School dla jej uczniów odchodzi w zapomnienie nie tylko z uwagi na początek wakacji, ale i rychłe plany wyburzenia budynku, który skrywa wiele tajemnych przejść i zdążył wpisać się już w miejskie legendy.
W Elm Heaven dochodzi do zaginięcia chłopca, a okoliczne dzieciaki chcąc je wyjaśnić patrolują na rowerach okolice. Podejrzewają oczywiście osoby powiązane ze szkołą :) Ulice przemierza straszny Trupowóz, którego kierowca chce zabić jednego z chłopców, inny z bohaterów z kolei spada ze ściany budynku, a następny odnajduje dziwny tunel, a temu wszystkiemu przygląda się milczący żołnierz, który jak się później okazuje ma jakiś związek z babcią jednego członków patrolu.
W miasteczku zaczynają ginąć zarówno dorośli jak i dzieci, ale jak to w świecie zwykle bywa, ci wyżsi i starsi nie widzą w tym udziału sił nadprzyrodzonych, a jedyne następstwa nieszczęśliwych wypadków.
Tymczasem grupa dzieci dostrzega rozlewający się po okolicy mrok, który w dziwny sposób łączy się z historią pewnego dzwonu, którego dźwięki od czasu do czasu słychać w nocy.
Dan Simmons choć utrzymuje powieść w znanej nam konwencji - dzieci, wakacje, nadprzyrodzone siły, biblioteka, zbieranie informacji - to robi to we własny sposób.
Grupa, którą tworzą dzieciaki, jest pełna indywidualności - nie są oni niczym trzej muszkieterowie. Każdy z nich jest inny, każdy ma własne marzenia, cele, nikt tu nie opływa w luksusy i nikt tu nie chce się poświęcać dla ogółu.
Autor nie boi się również krwawo wymazywać kolejnych bohaterów historii. Akcja jak to w jego powieściach bywa rozwija się powoli. Z ogromną skrupulatnością opisuje nam topografię miasta, wygląd poszczególnych bohaterów czy którejś z demonicznych emanacji.
Historia, która z początku przypomina jedynie wakacje z przygodami zmienia się w prawdziwy horror. Dzieci próbują ratować świat przed zalewającym je piekielnym złem, którego dorośli zdają się w ogóle nie dostrzegać. Co ciekawe każdą z dziecięcych akcji przeciwstawienia się demonom za pomocą na przykład ognia, dorośli są w stanie zawsze wyjaśnić; nie biorąc pod uwagę nieletnich.
Bardzo podobało mi się nawiązanie do wcześniejszej - sprzed Ekspedycji Franklina - historii Erebusa - w połączeniu z wykorzystaniem motywu przeklętego Dzwonu Borgiów, który ma rozpocząć apokalipsę. Pojawiają się tu nawiązania do Aleistera Crowleya, czy do ekranizacji noweli Edgara Alana Poe - "Zagłada domu Usherów". Autor funduje nam prawdziwą plejadę demonów, strachów, straszydeł i tajemnic przeplataną wyszukanymi rodzajami śmierci - od teraz inaczej będę patrzeć na pracujące kombajny.
Mimo ogromu powieści i niezwykle bogatych opisów nie sposób się podczas czytania nudzić. Myślę, że to jest właśnie zasługa mrocznie magicznego stylu Simmonsa. Jego umiejętności żonglowania faktami, czerpania z dzieł innych autorów w połączeniu z kreacjami jego umysłu.
Podobno dzieci widzą więcej, mają bogatszą wyobraźnię.
Kto nie pamięta swoich strachów z dzieciństwa? A co jeżeli nie były to tylko wyobrażenia?
Kiedy tylko dowiedziałam się, że to właśnie "Letnia noc" Dana Simmonsa, była inspiracją dla twórców rewelacyjnego serialu Stranger Things, od razu wiedziałam że muszę ją przeczytać. Dodatkowym bodźcem była również sylwetka samego autora, za którym wprost przepadam. Jego znakomity "Drood" jest to tej pory jedną z moich ulubionych książek. Tutaj już od początku wiedziałam, że również "Letnia noc" uplasuje się na bardzo wysokiej pozycji. Za małolata uwielbiałam książki Stephena Kina (te nowsze darzę już mniejszą miłością), szczególnie te gdzie bohaterami była grupka nastolatków. To właśnie klown z "To" sprawił, że przez tydzień nie mogłam zmrużyć oczu. Teraz czytając powieść Simmonsa cofnęłam się do starych dobrych czasów. Tematyka, styl, bohaterowie wszystko tak przypomina moje ukochane powieści szczeniackich lat, że miałam wrażenie przeniesienia w czasie. Szkoda, że nie mogłam tam zastać na zawsze i delektować się upojną letnią nocą.
Elm Heaven, Illinois, ostatni dzień roku szkolnego. Jeszcze tylko kilka godzin dzieli grupkę przyjaciół od opuszczenia budynku i rozpoczęcia długo wyczekiwanych wakacji. Beztroskę letnich dni przerywa jednak zaginięcie jednego z uczniów. Garstka dzieciaków odkrywa tajemnicę związaną z budynkiem ich szkoły oraz z pewnym dzwonem, którego złowieszcze dźwięki rozlegają się po nocach w całym miasteczku. Od tej chwili zło zdaje się deptać im po piętach, a dzieci nie mają wiele czasu – opracowują plan działania i stają do nierównej walki z siłami, o których istnieniu nie zdawały sobie dotąd sprawy.
Bardzo rzadko zdarzają się książki w których pokochałam absolutnie wszystkie postaci, cały rowerowy patrol. Pewnie stało się tak ponieważ głównymi bohaterami były dzieci, a jak wiadomo to właśnie one są najbardziej prawdziwe w swojej niewinności. Co prawda wiadomo, że jak to nastolatkowie, również i nasz gang miał sporo za uszami, jednak wszyscy jego członkowie wzbudzają w czytelniku sympatię, szacunek, podziw a czasami współczucie. Poznajcie więc ekipę w której skład wchodzą : Dale, Mike, Duane, Harlen, Kevin, Lawrence i Cordie. Oczywiście nie są to zwyczajni nastolatkowie, lecz postaci stworzone specjalnie na potrzeby książki. Spotkałam się z opiniami, że ich sylwetki są przerysowane, przesadzone i nijak nie pasują do ich przedziału wiekowego. Nie zgadzam się z tym. To, że większość z nich potrafiła uruchomić samochód i go prowadzić, na wsiach czy w małych miasteczkach, jest raczej dość często spotykane. Każdy kto ma gospodarstwo rolne doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Od dzieci oczekuje się by pomagały swoim rodzicom w domowych obowiązkach. Taka jest prawda , i to że 11-sto latek kosi trawnik, jeździ kombajnem czy karmi zwierzęta, nie jest niczym zaskakującym. Każdy z chłopców, których tutaj poznajemy jest inny, oryginalny i jedyny w swoim rodzaju. Jedni pochodzą z bogatych rodzin, drudzy mieszkają w slumsach niedaleko wysypiska śmieci. Jedni wychowują się w kochających, pełnych i szczęśliwych rodzinach gdy inni trwają w patologii. Obserwując tych chłopców obserwujemy również obraz społeczeństwa amerykańskiego lat 60-tych. Na podstawie ich zachowania byłam w stanie wyobrazić sobie klimat panujący w miasteczku. Niektórzy z naszych bohaterów są wzorowymi uczniami z wysokim ilorazem inteligencji, jeszcze inni szkolnymi rozrabiakami. Spotykamy tu i ministranta i młodocianego przestępcę, zwykłego szaraczka ze szkolnej ławki i odważną 11-latkę spacerującą ze strzelbą. Jednak oni wszyscy mają wspólny mianownik a jest nim ciekawość świata, cechująca jedynie młodych ludzi. W ich żyłach buzuje żądza przygody. Cieszę się, że cała historia opowiedziana została z perspektywy nastolatków. Dzięki temu nie było tutaj głębokich przemyśleń, zadęcia i paranoi. Dzieciaki poszły na żywioł korzystając ze swojego sprytu i rozwijających się talentów. Stanowili grupę, której wszyscy członkowie wzajemnie się uzupełniali. Taka przyjaźń i zgranie możliwe jest jedynie w latach szkolnych.
Kolejną rzeczą tak często-gęsto krytykowaną przez czytelników i blogerów jest tempo fabuły i zbytnia opisowość. Ci, którzy znają Dana Simmonsa wiedzą, że jest to autor "długich form". Większość jego powieści ma ponad 500 stron. Pisząc tak obszerne dzieła Simmons stara się wprowadzić czytelnika w odpowiedni klimat. Nie boi się korzystać z języka do opisywania świata. Nie mylą się Ci, którzy twierdzą że autor korzysta z obszernych motywów obyczajowych. Dla mnie było to dodatkowym atutem. Kiedy w książce pojawiają się tak fenomenalne postaci jak nasz rowerowy patrol, to wiadomo że czytelnicy chcą poznać wszystkich na wylot. Ciekawi nas ich historia, teraźniejszość, pasje i zainteresowania. Poza tym obrazując zwykłą, szarą rzeczywistość dnia codziennego, w małym amerykańskim miasteczku autor sprawił, że tragiczne, niepokojące i przerażające wydarzenia, których jesteśmy świadkami, nabierają jeszcze głębszego wymiaru. Wyobraźcie sobie gorący, słoneczny dzień. Siedzicie ze znajomymi na boisku kopiąc bez zapału piłkę kiedy nagle zza zakrętu wyłania się pędząca wprost na was ciężarówka lub bawicie się w chowanego kiedy do waszej kryjówki podchodzi dziwny mężczyzna ubrany w mundur z czasów I Wojny Światowej. Owszem może i tempo akcji nie jest najszybsze a fabuła rozkręca się powoli jednak sam klimat powieści ze strony na stronę robi się coraz mroczniejszy i duszny. Kolejną rzeczą są opisy przyrody, miasteczka i okolicy, częste używanie nazw własnych oraz imion. Zgadzam się z tymi, którzy uważają, że zabrakło tutaj mapki. Z drugiej strony rozumiem autora, który poprzez te zabiegi zmusza nas do wizualizacji i skupienia, który pragnie by Elm Heaven stanęło wprost przed naszymi oczami. Muszę przyznać, że jestem zaskoczona faktem iż ani razu nie pomyliłam bohaterów i zawsze wiedziałam przy kim w danym momencie jesteśmy. Było to możliwe dzięki detalom z ich życia codziennego, które sprawiły że postaci nabrały głębi i wyrazistości.
Uwielbiam książki Dana Simmonsa za to, że przekraczają pewne ustalone przez gatunek granice. "Letnia noc" przez wydawcę uznana została za horror jednak w rzeczywistości jest czymś więcej. Rozbudowana warstwa obyczajowa, analiza społeczeństwa, żartobliwy język, elementy gore i mistery, wszystko to sprawiło że w moje ręce trafiła naprawdę kompleksowa powieść. Było dokładnie tak jak lubię. Autor w wyrafinowany sposób dozował mi napięcie, nigdy nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Zwykły piknik mógł się przerodzić w krwawą jatkę a podróż spacerkiem do domu w morderczy wyścig z psychopatą. Również sama fabuła była oparta na solidnych podstawach. Mamy tutaj Bogów starożytnego Egiptu, dzwon należący do rodziny Borgiów a nawet Ku Klux Klan i samosądy na czarnoskórej ludności. Książka ta porusza wiele ważnych tematów dotyczących Stanów Zjednoczonych tuż po II Wojnie Światowej. Możemy zobaczyć jakie nastroje panowały na ulicach, jak traktowano kościół , jak wyglądało życie codzienne. Jednak musimy pamiętać, że przede wszystkim jest to rewelacyjny, trzymający w napięciu i momentami bardzo brutalny horror. Jest to powieść dla dorosłych, doświadczonych i odważnych czytelników, dla których nie ma tematów tabu. Myślę, że wszyscy miłośnicy fantasy, morderczych stworzeń z trzewi ziemi, duchów, zombie i wszelkiego rodzaju zjawisk nadprzyrodzonych będą więcej niż zadowoleni.
Kolejny raz Dan Simmons mnie nie zawiódł i kolejny już raz jego powieść wędruje na sam szczyt mojej listy bestsellerów. Na pewno często macie tak, że po przeczytaniu książki, odkładacie ją na półkę z przeświadczeniem, że to był dobrze zainwestowany czas. Te ponad 700 stron dało mi tyle rozrywki, co kilkanaście odcinków rewelacyjnego serialu platformy Netflix. Ze strony na stronę czytałam coraz wolniej, coraz bardziej delektowałam się każdym kolejnym akapitem i bolałam nad tym jak szybko zbliżam się ku końcowi. Są na tym świecie autorzy, na których dzieła czeka się z wytęsknieniem. Ja tak mam z Danem Simmonsem. Czekam na więcej. Polecam.
Gdy w szkole Old Central School, mieszczącej się w małym miasteczku Elm Haven w Illinois, rozlega się ostatni dzwonek wieszczący zakończenie roku szkolnego na twarzach wszystkich uczniów pojawia się uśmiech. Niedługo jednak grupa głównych bohaterów odkrywa, że potężny, mroczny gmach szkoły skrywa sekrety, które budzą dreszczyk strachu. Zaczynają ginąć dzieci, zło czai się na każdym kroku a nasi bohaterowie usiłują zatrzymać tajemnicze wydarzenia. Nie wiedzą jednak jeszcze, że bedzie to trudna i nierówna walka ze złem, którego rozmiarów nie doceniali.
"Letnia noc" autorstwa Dana Simmonsa to jedna z książek, na które czekałam z niecierpliwością. Po lekturze stwierdzam, że jest to dość zgrabne połączenie gatunków z pogranicza horroru/ thrillera oraz powieści obyczajowej. Oprócz wydarzeń dotyczących głównej akcji w książce poznajemy szereg wydarzeń historycznych mających związek z tajemniczymi wydarzeniami
jak i życie codzienne bohaterów. Przyznam, że nie jestem fanką klimatow sf czy fantasy ale w przypadku tej powieści zostały one ujęty w sposób, który okazał się dla mnie przystępny. W książce pojawia się mnóstwo osób i nazwisk w jednej chwili i początkowo ciężko zapamiętać kto jest kim, jednak po dłuższej lekturze wszystko układa się w całość. Jeśli chodzi o samą akcję ma ona zarówno swoje pozytywne jak i mniej interesujące momenty. Chwilami miałam wrażenie, że autor za dużo uwagi poświęca mniej istotnym aspektom i opisom przyrody czy życia codziennego a za mało głównej fabule i budowaniu napięcia. Generalnie książkę oceniam na plus, motyw tajemniczych zniknięć i zbudowana wokół tego historia sprawiły, że z chęcią przewracałam kolejne strony a momemtami pojawiał się nawet dreszczyk emocji. Książka ma sporą objętość więc zdecydowanie jest to lektura dla zdeterminowanych czytelników. I zapewne jeśli od początku nie "wpasujecie się" w specyficzny klimat powieści możecie nie czuć satysfakcji z lektury.
LATO NOCY
Twórcy niezwykle popularnego serialu Stranger Things pomysły do swojego dzieła czerpali z najróżniejszych źródeł. Powieści Stephena Kinga i filmy Stevena Spielberga najbardziej rzucają się w tym przypadku w oczy (pierwotna nazwa serialu, Montauk, wprost nawiązywała do miasta, które posłużyło w Szczękach za Amity Island), ale to jedynie wierzchołek góry lodowej. Bo scenarzyści pełnymi garściami czerpali zarówno z kina z lat 70. i 80., gier komputerowych, jak i filmów anime. A wśród inspiracji znalazła się także ta powieść, Letnia noc, rewelacyjny i porywający horror, który na polskim rynku doczekał się właśnie wznowienia.
Elm Haven, Illinois, rok 1960. Kończy się kolejny rok szkolny, a wraz z nim dobiega końca historia samego olbrzymiego budynku Old Central School, który powstał, bo miał pomieścić wszystkie przyszłe pokolenia uczniów, ale rozrost miasta nie poszedł tak, jak planowano. Teraz budowla niszczeje, w większości nieużywana, a jej utrzymanie dawno przestało być opłacalne. Jednak miejsce to nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa, a w pełnym zapomnianych przejść gmachu wciąż kryje się wiele tajemnic. Kiedy w okolicy zaczynają znikać dzieci, tylko Dale i jego nastoletni koledzy dochodzą do wniosku, że w Elm Haven dzieje się coś o wiele bardziej przerażającego, niż ktokolwiek byłby gotów przyznać. Postanawiają więc rozwiązać zagadkę zła, które nawiedziło ich miasto, nieświadomi jaki koszmar na nich czeka…
Całość mojej recenzji na portalu NTG: https://nietylkogry.pl/post/recenzja-powiesci-letnia-noc/
Wprowadzone w 1966 roku przez Nicolae Ceauşescu drakońskie przepisy kontroli urodzin spowodowały, że ponad sześćset tysięcy rumuńskich dzieci trafiło do...
Od upadku Hegemonii większością planet rządzi Kościół katolicki wraz z tajemną organizacją Pax. Okazuje się, jednak, że nowej władzy zagraża Enea, która...
Przeczytane:2019-03-10,
Nie będę ukrywać, że ogromnie zaciekawił mnie opis tej książki. Już samo stwierdzenie, iż jest to ścinający krew w żyłach horror, mnie kupił. Jednak, jak było naprawdę?
Głównymi bohaterami tej powieści jest kilkoro chłopców, którzy tworzą zgraną paczkę. Spędzają razem czas, nawzajem się wspierają, a następnie wspólnie podejmują walkę z siłami zła.
Do grupy należą Dale, Mike, Jim, Lawrence, Kevin oraz Duane. Każdy z nich jest na swój sposób wyjątkowy, ale i tak najbardziej polubiłam Mike'a. Jest to chłopiec pobożny, opiekuńczy i troskliwy, a także szalenie odważny. Dlaczego aż tak przypadł mi ten bohater do gustu? Sama tego nie wiem. Jednak, kiedy tylko występował w jakiejś scenie, od razu czytało mi się przyjemniej.
Fabuła opiera się głównie na walce dobra ze złem oraz odkryciu tajemnicy zaginięć dzieci. Choć brzmi to dość nudno, to muszę Wam powiedzieć, że całą historię czyta się genialnie. Autor ma lekkie pióro, które sprawiło, że lektura Letniej nocy była dla mnie jeszcze większą przyjemnością.
Chciałabym również wspomnieć o samym wydaniu powieści. Uważam, że wydawnictwo podjęło bardzo dobrą decyzję, wydając książkę Dana Simmonsa w twardej oprawie. Z racji tego, że pozycja ta liczy sobie ponad siedemset stron (!), twarda oprawa jest strzałem w dziesiątkę. Jest to chyba moja pierwsza tak gruba książka, której nie połamię grzbietu podczas lektury. 😂🙈
Moim zdaniem Letnia noc nie jest ścinającym krew w żyłach horrorem. Owszem, podczas lektury ta dusząca atmosfera opuszczonego gmachu oraz niepokojących zjawisk daje w kość i wywołuje dreszcze, ale nie mogę powiedzieć, że jest to horror z krwi i kości. Jednak historia tu przedstawiona szalenie mi się spodobała i z trudem pogodziłam się z jej skończeniem. Jeszcze podczas czytania, bywały momenty, gdzie siedziałam z otwartą buzią i nie wierzyłam w to, co się właśnie działo. I tym właśnie ta historia sobie nadrabia. Może nie jest zbyt przerażająca, ale szokująca z całą pewnością.
Myślę, że będzie to idealna pozycja dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z czytaniem powieści grozy oraz dla tych, którzy za bardzo nie przepadają za bardzo strasznymi powieściami. Z mojej strony jeszcze, chciałabym Wam bardzo polecić tę książkę, bo jest naprawdę dobra.