Rodzina Carverów (trójka dzieci, Max, Alicja, Irina, i ich rodzice) przeprowadza się w roku 1943 do małej osady rybackiej na wybrzeżu Atlantyku. Zamieszkuje w domu niegdyś należącym do rodziny Fleishmanów, których dziewięcioletni syn Jacob utonął w morzu. Od pierwszych dni dzieją się tutaj dziwne rzeczy; nocą w ogrodzie Max widzi posągi artystów cyrkowych. Dzieci poznają kilkunastoletniego Rolanda, od którego dowiadują się różnych ciekawostek o miasteczku i o zatopionym pod koniec pierwszej wojny statku. Poznają także dziadka Rolanda, latarnika Victora Kraya. To on opowie im o złym czarowniku, Księciu Mgły, który gotów jest spełnić każdą prośbę lub życzenie, ale w zamian żąda bardzo wiele. Coś, co dzieciom wydaje się jeszcze jedną miejscową legendą, szybko okazuje się zatrważającą prawdą.
Musiało upłynąć wiele lat, by Max zdołał wreszcie zapomnieć owe letnie dni, podczas których odkrył, niemal przypadkiem, istnienie magii.
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2010-11-01
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 200
Tytuł oryginału: El Principe de la NIebla
Język oryginału: hiszpański
Tłumaczenie: Katarzyna Okrasko/Carlos Marrodan Casas
Ilustracje:Opalworks
Jestem szczęściarą. Rzadko udaje mi się poznać autora dzięki jego pierwszej książce – zwyczajnie jak trafię, tak czytam, nawet jeśli to piętnasta część jakiejś serii. A z Zafónem mi się powiodło. Tyle słyszałam na temat jego twórczości, plastyczności opisów, łatwości w budowaniu w wyobraźni czytelnika określonych obrazów... Tyle słyszałam, a jakoś nie było okazji przekonać się o tym na własnej skórze. Aż do momentu wymiany na OLX, po której stałam się posiadaczką kieszonkowej wersji debiutu hiszpańskiej gwiazdy.
Podając za Wikipedią (tak, wiem), w ciągu 7 lat „Książę mgły” sprzedał się w ponad 10 milionach egzemplarzy i przetłumaczono go na ponad 45 języków. Czytelnicy pokochali pisarza, choć prawdziwą „zafonmanię” rozpoczął dopiero „Cień wiatru”. W recenzjach, na jakie natknęłam się w sieci, powtarzało się stwierdzenie, że „Książę...” to najsłabsza powieść Zafóna. Ta niewielkich rozmiarów książeczka licząca ledwo 222 strony (z epilogiem) nie została napisana. Ją namalowano – i choć może subtelnymi pociągnięciami pędzla, to bynajmniej nie pastelami. Przeczytałam ją błyskawicznie, co nie znaczy, że była lekka i przefrunęła mi przez głowę, nie zostawiając żadnego śladu. Wciąż pamiętam chłód sunący mi po kręgosłupie, kiedy wraz z Maxem poznawałam zaniedbany ogród, w którym stały figury cyrkowców. W tym ta jedna, najstraszniejsza.
„Alicja zaczęła wmuszać w siebie grzankę, podczas gdy Max usilnie próbował wymazać z pamięci wyciągniętą w zaproszeniu dłoń i wytrzeszczone oczy klowna uśmiechającego się we mgle ogrodu posągów”.
Nazwijcie mnie strachliwą, jeśli chcecie, ale takie obrazy działają na moją wyobraźnię. W tej ponoć najsłabszej książce Zafóna było ich dużo więcej. A o czym właściwie jest „Książę mgły”? To pierwsza część „Trylogii mgły”, opowiadająca o rodzinie Carverów, która w latach 40-tych przenosi się do malutkiej miejscowości nad Atlantykiem, by zacząć tu nowe życie, z dala od wojny. Max, Alicja i Irina od początku zauważają niepokojące rzeczy, jakie dzieją się w domu, a rodzice, zajęci swoimi problemami, zostawiają ich samym sobie. Dzieci poznają Rolanda, wnuka latarnika. Nastolatek pokazuje im okolicę, snuje opowieści o miasteczku i statku, zatopionym w pobliskich wodach pod koniec pierwszej wojny światowej. Młodzi Carverowie poznają też mrożącą krew w żyłach legendę o Księciu Mgły, który – niczym sprzedawca marzeń Kinga – wysłuchuje próśb i spełnia życzenia, ale wystawia im wysoką cenę. Bohaterowie muszą zmierzyć się z potężnym złem, które obudziło się z długiego snu i żąda dopełnienia paktu zawiązanego lata temu z wielkiej rozpaczy.
Sama historia, jaką przedstawia nam Carlos Ruiz Zafón, nie jest specjalnie oryginalna, ale sposób, w jaki ją opisał... Gdyby została nakręcona, z pewnością obejrzałabym film. Może jest trochę naiwna, bohaterowie wyidealizowani, a ich czyny zbyt waleczne (nie ma półśrodków – jak poświęcenie, to pełne). Możliwe. Jednak to wystarczyło, żeby „Książę mgły” mnie zachwycił. A skoro kolejne powieści są tylko lepsze, oznacza to, że czeka mnie kilka fascynujących spotkań z jego książkami. Wspominałam już, że jestem szczęściarą?
„Jestem głęboko przekonany, że istnieją opowieści o uniwersalnym przesłaniu. Dlatego wierzę, że czytelnicy moich późniejszych powieści, „Cienia wiatru” i „Gry anioła”, zechcą sięgnąć również po moje pierwsze książki, w których nie brak magii, mrocznych tajemnic i niezwykłych przygód. Oby tych przygód jak najwięcej w świecie literatury przeżyli moi nowi czytelnicy.
Z życzeniami bezpiecznej podróży
Carlos Ruiz Zafón”
Rodzina Maxa przeprowadza się na wieś, aby uciec przed wojną. Nowy dom skrywa mroczne tajemnice.
Chłopak z siostrą poznają Rolanda, który oprowadza ich po okolicy i opowiada miejscowe legendy.
Przyjaciół czeka niebezpieczna przygoda i spotkanie z nieobliczalnym magiem.
Opowieść o przyjaźni, obietnicach i największym poświęceniu.
Polecam.
Szybka, dobra lektura. Ja bardzo lubię powieści autora. Ta jest akurat z tych "łatwiejszych", ale nie brak tu typowych dla autora zabiegów.
Carlos Ruiz Zafón znany na całym świecie z ,,Cienia Wiatru" i innych dzieł z serii ,,Cmentarz Zapomnianych książek" zaczynał od pełnych magii i strachu opowieści dla młodzieży. Pierwszą książką z jego dorobku literackiego był właśnie ,,Książę z mgły".
Po przeczytaniu debiutu jednego z moich ulubionych autorów mogę spokojnie stwierdzić, że talent do barwnych opisów, budowania napięcia i wciągania czytelnika w wykreowany przez siebie świat miał od samego początku. Co prawda ciężko porównywać przedstawienie Barcelony w jego późniejszych dziełach do małego wymyślonego miasteczka na wybrzeżu Atlantyku. Autor skupia się bardziej na akcji niż na miejscu, a książka nie jest długa. Jednak opisy te wystarczająco działają na wyobraźnię, a co za tym idzie, zaciekawią i młodszego i starszego czytelnika.
Rodzina razem z trójką dzieci przeprowadza się do owianego tajemnicą domu. Syn poprzednich właścicieli utonął w morzu. W garażu nowi mieszkańcy znajdują tajemnicze nagrania, a z tyłu za domem nastoletni Max odkrywa ogród pełen złowrogich rzeźb. Wkrótce też poznaje nowego kolegę i razem z nim odkrywa coraz to mroczniejsze tajemnice tego miejsca.
Elementy horroru można powiedzieć bardzo oklepane, mamy niepokojący dom, wrak statku, clowna, motyw spełniania pragnień za usługę. Jednak autor bardzo umiejętnie buduje nastrój grozy i wciąga w fabułę, tak że chcemy poznać całą tajemnicę. Ona sama zaś robi się coraz ciekawsza. Poznajmy nietuzinkową pełną magii i budzącą niepokój postać.
Nie wszystko mi się jednak podobało. Podobnie jak w czytanym przeze mnie wcześniej "Pałacu Północy" o ile potencjał na historię jest duży, prowadzenie jej i sposób snucia opowieści świetny, tak zakończenie pozostawia niedosyt i wręcz trochę rozczarowania. Część rzeczy jest przewidywalna i znów tak samo, jak we wspomnianej wcześniej książce, główny zły nie jest wystarczająco przedstawiony a jego historia trochę płytka. Mam wrażenie, że gdyby autor wrócił do tych książek, mógłby z samego pomysłu stworzyć coś ciekawszego.
Mimo to nie oceniam książki źle również przez to, że jest jednak skierowana głównie dla młodzieży. Można się więc spodziewać historii prostej (choć nie zawsze). Mamy też morał, który pokazuje nam, że wszystko ma swoją cenę i należy się dobrze zastanowić, zanim sobie czegoś zażyczymy. Zafón nadal stoi u mnie wysoko na liście ulubieńców, a ja z chęcią sięgnę po inne jego książki, z którymi jeszcze nie miałam okazji się zapoznać.
Carverowie wraz z trójką dzieci (Maksem, Iriną i Alicją) przeprowadzają się do domu niedaleko plaży, zamieszkałego niegdyś przez Fleischmannów których syn Jacob utonął w pobliskich morskich wodach. Od początku pobytu daje się wyczuć w okolicy jakąś dziwną i nieco straszną obecność. Niebawem Max odkrywa zasnuty mgłą, ogród posągów przedstawiających postaci cyrkowe, znajdujący się niedaleko posiadłości. Wraz z poznaniem historii Victora Kraya, rodzeństwo odkrywa istnienie złowieszczej magii...
Horror dla młodzieży. Chyba to określenie najbardziej pasuje do tej książki. Czytało się ją naprawdę szybko , lekko i emocjonalnie. Niczym dobrą młodzieżówkę. Z początku w ogóle nie przypominała stylu Zafóna, lecz potem dawało się wyczuć ten sam talent co w innych jego powieściach. Widać że autor był młody, niedoświadczony, choć to wcale nie jest równoznaczne z amatorstwem tekstu - wręcz przeciwnie.
Całokształt fabuły przypomina mi te trzy filmy/książki:
"Magiczne drzewo"- chyba dlatego , że ta seria wydaje mi się podstawą literatury młodzieżowej.
"To" - gdyż w obu tych książkach występują czarne charaktery w postaci klowna. (Ta postać była najstraszniejsza w całym "Księciu Mgły")
"Blair Witch" - z powodu fragmentów, w których Max ogląda amatorskie nagrania Jacoba, filmujące ogród posągów oraz tajemniczą szafę w pokoju Iriny...
Bardzo ciekawa opowieść (jak wszystkie Zafóna ), wzbudzająca emocje (strach, wzruszenie ), trochę brakowało mi tego charakterystycznego, typowego dla artysty opisu otoczenia zajmującego czasem nawet całą stronę, choć myślę że dla innych byłoby to wręcz zaletą ?.
W mrocznej, niebezpiecznej i niespokojnej Barcelonie lat dwudziestych, młody pisarz, żyjący obsesyjną i niemożliwą miłością, otrzymuje od tajemniczego...
Niniejsza opowieść jest skromnym divertimento odwołującym się do niektórych, mniej lub bardziej znanych, szczegółów z życia Miguela de Cervantesa Saavedry...