Krivoklat

Ocena: 4.4 (5 głosów)
Krivoklat, wieloletni pacjent zakładów dla psychicznie chorych, obwołany przez austriacką prasę „kwasowym wandalem”, ma za sobą historię niszczenia dzieł sztuki w najsłynniejszych muzeach Europy. I nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Powieść Jacka Dehnela, pastisz antymieszczańskiej twórczości Thomasa Bernharda, to przepojona czarnym humorem, wyrzucona na jednym oddechu opowieść o sztuce, miłości i człowieku, który nie boi się sprzeciwić społeczeństwu.

Informacje dodatkowe o Krivoklat:

Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2016-05-18
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: 978-83-240-3628-8
Liczba stron: 272

więcej

Kup książkę Krivoklat

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Krivoklat - opinie o książce

Avatar użytkownika - lucter
lucter
Przeczytane:2017-06-07, Ocena: 5, Przeczytałam, Wyzwanie - ze sztuką w tle 2017,
Opowieść-monolog niezwykłego konesera sztuki. Bohater jest austriackim emerytem oraz pacjentem szpitala psychiatrycznego wielokrotnie skazanym za usiłowanie zniszczenia arcydzieł malarstwa poprzez oblanie kwasem. Kolejne "zadania" jak je określa są w jego mniemaniu próbą poruszenia i potrząśnięcia społeczeństwem, zwrócenia uwagi ludzi zapatrzonych tylko w wartości materialne (w tym "wziętą z sufitu" wycenę dzieła), że arcydzieło ma wartości ponadczasowe, a jego strata jest stratą dla ludzkości. Krivoklat ma więc misję, dla której gotów jest ponieść wszelkie późniejsze konsekwencje. Bohater o wszystkich wypowiada się tonem wyższości (tylko wobec arcydzieł sztuki gotów jest upaść na kolana), denerwuje go zupełna nieznajomość sztuki nawet wśród wykształconych - operowanie nazwiskami i komunałami (Botticelli - nieziemska słodycz, Leonardo - imponująca siła geniuszu, Rubens - boskie krągłości itd.). Nienawidzi szczególnie eseistów piszących o sztuce banalne zdania, nienawidzi także dziennikarzy, wyśmiewa się z tak zwanej terapii przez sztukę, krytykuje szkolną edukację artystyczną. Powieść Dehnela ma być pastiszem prozy T. Berhardta. Można ją odebrać jako krytykę konsumpcyjnego społeczeństwa wyzbytego zdolności do artystycznych wzruszeń, wychowanego na telewizyjnych serialach i teleturniejach.
Link do opinii
Avatar użytkownika - nureczka
nureczka
Przeczytane:2016-05-21, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2016,
Moje spotkanie z ,,Krivoklatem" pióra Jacka Dehnela można podzielić na kilka etapów: zaciekawienie, zauroczenie, zdumienie, fascynację, znużenie (nie mylić ze znudzeniem), powrót i smuteczek. A było to tak. Zaciekawienie. Postać Jacka Dehnela nie jest mi obca. Wielokrotnie czytałam o nim zarówno w tradycyjnej prasie - tej staromodnie drukowanej na papierze (należę do skazanego na wyginiecie gatunku, polującego na ten coraz rzadszy pokarm duchowym) jak i w Internecie. Pisarz, poeta, tłumacz, wielokrotnie nagradzany, nominowany, podziwiany, tłumaczony na wiele języków. Posługując się terminologią współczesnych mediów Dehnel to gorące nazwisko. A jednak, choć staram się nadążać za tym, co w trawie piszczy, jakoś tak się złożyło, że dotychczas nie czytałam żadnego tekstu, który wyszedł spod jego pióra. Nic więc dziwnego, że gdy na półkach księgarń pojawił się ,,Krivoklat" poczułam zaciekawienie. ,,O co z tym Dehnelem chodzi" - pomyślałam i zrozumiałam, że oto nadarza się wspaniała okazja by poznać odpowiedź na to, dość w sumie naturalne, pytanie. A co może być lepszym bodźcem do działania niż ciekawość? I tak oto ,,Krivoklat" znalazł się na mojej czytelniczej półce. Zauroczenie. Mówią, że nie należy oceniać książki po okładce. Może i nie należy, ale natury nie oszukasz. Starannie wydana pozycja przyciąga wzrok i zachęca do zakupu. I choć w powieści liczy się przede wszystkich treść, to jednak prawdziwy miłośnik książek odczuwa fizyczną wręcz przyjemność dotykając pięknej okładki, oglądając ją, gładząc, ba!, są nawet tacy, którzy książki wąchają by poczuć zapach papieru i świeżej farby drukarskiej. W ,,Krivoklacie" zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Urzekł mnie starannością wydania i fascynującą okładką: wysublimowaną, niestandardową, realistyczną a jednocześnie pozbawianą płytkiej dosłowności. Zdumienie. Okładka okładką, ale mimo wszystko najważniejsze jest to, co w środku. A w środku niespodzianką. Przynajmniej pod względem formy jest ,,Krivoklat" powieścią nieszablonową. Zazwyczaj niechętnym okiem patrzę na wszelkie eksperymenty formalne, ale w ,,Krivoklacie" rezygnacja z ogólnie przyjętych rozwiązań nie jest, przynajmniej w moim odczuciu, żadnym eksperymentem, a dobrze przemyślanym, wręcz perfekcyjnym, dostosowaniem formy do treści. Autor stosuje przemyślny zabieg: całkowicie rezygnuje z użycia akapitów, tworzy niezwykle długie, rozbudowane zdania, ciągnące się czasami przez kilka stron, pełne wtrąceń dygresji, i powtórzeń. Trzeba chwili by do takiego tekstu przywyknąć, ale gdy już przestawimy się na inny odbiór, ,,kupimy" zaproponowane rozwiązanie, odkrywamy, że jest idealne. Dlaczego? Główny bohater, tytułowy Krivoklat, jest wszak szaleńcem (przynajmniej w kategoriach społeczeństwa, w którym przyszło mu żyć), a powieść jest owego szaleńca monologiem. Wyrzucanym szybko, chaotycznie, na jednym oddechu. Jest to jednak szaleństwo z metodą. W naszym świecie tylko szaleniec, nieskrępowany ciasnym gorsetem norm, może szczerze mówić o tym co najważniejsze - o sztuce i o miłości. Monolog Krivoklata jest tylko pozornie bezładny. Fascynacja. Gdy już zanurzymy się w świat wykreowany przez Dehnela zauważymy, że każdego słowo jest tam starannie przemyślane, że z pozornego chaosu niczym z barwnych plamek na obrazie Renoira (nota bene znienawidzonego przez Krivoklata :) ) wyłania się spójny wizerunek świata. Autor snuje opowieść niezwykle konsekwentnie, a jednocześnie cały czas nie przestaje nas zadziwiać. Zdania skrzą się inteligencją i dowcipem. Przy czym jest to żart najwyższej próby: delikatny, nienachlany, mądry, ironiczny ale nie złośliwy, z elementami uwielbianego przeze mnie czarnego humoru. Bo ,,Krivoklat" to przede wszystkim powieść prześmiewcza, oparta na wielopiętrowej ironii - czasem trudno się zorientować z kogo tak naprawdę się śmiejemy: z wyśmiewanego czy z prześmiewcy? Przepyszna rozrywka intelektualna. Znużenie. Muszę teraz szczerz się przyznać, że mimo świetnej zabawy, jakiej dostarczył mi ,,Krivoklat", nadeszła w końcu chwila, gdy poczułam się lekko znużona lekturą. Zwyczajnie, fizycznie, zmęczona. Wspomniana już wcześniej przeze mnie forma - długie, wielowarstwowe, zdania, dygresje, brak akapitów - sprawiają, że czytanie wymaga sporego skupienia. Jest jak gra w szachy - dostarcza niezapomnianych emocji, ale jednak męczy. Jest też aspekt czysto praktyczny. Książki nie da się czytać ,,z doskoku" - w metrze, w autobusie czy w poczekalni do lekarza. Trzeba wygospodarować sporo czasu poświęconego wyłącznie obcowaniu z powieścią. I nie chodzi mi nawet o koncentrację, bo znam osoby, które potrafią skupić się w każdych warunkach. Mam na myśli aspekt czysto praktyczny. Głupio jest odłożyć książkę w połowie zdania. A w przypadku ,,Krivoklata" doczytanie do kropki może oznaczać dobry kwadrans. Oczywiście, znam książki jeszcze bardziej ,,nieprzyjazne" pod tym względem, chociażby słynne ,,Bramy raju" Andrzejewskiego składająca się z jednego tylko zdania, ale nie zmienia to faktu, że nie jest to forma wygodna. Mówiąc krótko - poczułam przesyt i postanowiłam odpocząć. Powrót. Porzucony ,,Krivoklat" leżał sobie kilka dni na półce, podczas gdy ja pozwalałam odetchnąć mózgowi robiąc skarpetki na drutach (niezwykle odstresowujące zajęcie - polecam wszystkim zagonionym i zabieganym). Nie trwało to jednak długo. Dość szybko poczułam wewnętrzną potrzebę zanurzenia się ponownie w wykreowany przez Dehnela świat. W każdym związku, czy jest to małżeństwo, przyjaźń, czy relacja czytelnik-książka, czasami potrzebny jest chwila oddechu. Krótkie rozstanie dobrze nam zrobiło. Po przerwie ,,Krivoklat" wciągnął mnie jeszcze bardziej. Nawet nie zauważyłam kiedy dotarłam do końca. Smuteczek. Potem był już tylko smuteczek. Żal, że to już koniec, że pora rozstać się z ,,Krivoklatem" i jego światem. Na otarcie łez pozostała mi tylko nadzieja, że Dehnel, będąc wszak pisarzem młodym, w pełni sił twórczych, nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i za czas jakiś znowu nas czymś zaskoczy.
Link do opinii
Avatar użytkownika - MagdaMc
MagdaMc
Przeczytane:2019-02-18, Ocena: 3, Przeczytałem,
Avatar użytkownika - grzeniuJee
grzeniuJee
Przeczytane:2017-10-15, Ocena: 4, Przeczytałem,
Avatar użytkownika - baros83
baros83
Przeczytane:2016-07-22, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2016,
Inne książki autora
Fotoplastikon
Jacek Dehnel0
Okładka ksiązki - Fotoplastikon

Fotoplastikon, najnowsza książka Jacka Dehnela, to zbiór stu miniatur prozatorskich towarzyszących starym fotografiom, znalezionym przez autora na pchlich...

Rynek w Smyrnie
Jacek Dehnel 0
Okładka ksiązki - Rynek w Smyrnie

Rynek w Smyrnie Jacka Dehnela, autora znakomitej Lali, to zbiór sześciu opowiadań z lat 1999–2002, poruszających i przewrotnych, z których wyłania...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy