Czasem warto kusić los, by odnaleźć szczęście.
Prawie trzydziestoletnia Marylka, atrakcyjna i bystra, porzucona przed kilku laty przez narzeczonego, wciąż pozostaje singielką z widokami na obiecującą karierę w agencji reklamowej.
Pewnego dnia wpada w oko firmowemu przystojniakowi Marcelowi. Wskutek intrygi kolegi z pracy para nieoczekiwanie spędza romantyczny weekend w Sopocie. Po powrocie Marcel bez słowa wyjeżdża na szkolenie do Madrytu, Maryla zaś z zaciśniętymi zębami stara się sprostać wyzwaniu, jakim jest współpraca z jednym z najbardziej wymagających, a zarazem najbardziej atrakcyjnych klientów - Krzysztofem Gawłowiczem. Właściciel międzynarodowej firmy okazuje się uroczym mężczyzną, któremu dziewczyna wyraźnie się podoba...
Tymczasem świat przygotowuje się na prorokowaną przez Majów zagładę. Czy jego koniec będzie pretekstem do nowego początku w życiu Marylki?
Izabella Frączyk (ur. 1970) - absolwentka Akademii Ekonomicznej w Krakowie oraz Wyższej Szkoły Handlu i Finansów Międzynarodowych w Warszawie. Pisaniem zajęła się w 2009 roku. Do tej pory wydała trzy książki: ,,Pokręcone losy Klary" (2010), ,,Kobiety z odzysku" (2011) i ,,Dziś jak kiedyś" (2013), ciepło przyjęte przez czytelniczki.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2014-03-25
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 336
Z premedytacją wybrałam książkę Pani Izabelli Frączyk, jako przerywnik pomiędzy kolejnymi częściami Parabellum Remigiusza Mroza. Chciałam przeczytać coś lekkiego i zabawnego. To już trzecia książa Pani Izabelli, po którą sięgam w ciągu 2 miesięcy. Musi być coś na rzeczy :-).
Dwudziestoośmioletnia Maryla pracuje jako copywriterka w agencji reklamowej CreativeStuff. Jednocześnie zajmuje się swoim bratankiem, którego ojciec leży połamany w szpitalu. Kobieta zostaje wysłana do Spotu na oględziny nowej inwestycji stałej klientki. Dzięki intrydze jaką przygotował jej kolega z pracy, zostaje uwięzona z Marcelem – biurowym lowelasem - w starym, rozwalającym się hotelu. Napięcie związane ze strasznym hotelem, zimno i alkohol powoduje, że wraz z Marcelem łamią biurowe reguły – romans w pracy. I można byłoby mieć nadzieję, że od tego momentu Marylka będzie wiodła cudowne życie z męższczyzną u boku. Nic bardziej mylnego. Po powrocie do Warszawy, Marcel znika…
„ Pani Gienia ze sklepu po raz kolejny wcisnęła jej wiktuały, które nadawały się do długiego magazynowania i nie wymagały lodówki. Do zapowiadanego końca świata pozostało już niewiele czasu, więc spożarnia początkowo sceptycznej Marylki nie wiedzieć kiedy zaczęła wyglądać całkiem imponująco. Gospodyni zeszła do piwnicy i z satysfakcją spojrzała na dobrze zaopatrzony regał. Ustawiła na nim kolejnych kilka konserw i cztery woreczki suszonych buraków. Obrotna sklepikarka namówiła ją również na zakup większej ilości soli i cukru (ponieważ tego nie imają się żadne robaki). Jeszcze kilka paczek makaronu i zawartość pozwoli przetrwać mi przetrwać kilka miesięcy bez zakupów, westchnęla smętnie Marylka”.
To jest bardzo zabawny motyw tzw. końca świata wg. Majów. Ja już zapomniałam ile było szumu związanego z datą 21.12.2012 r. Ale czy u mnie na osiedlu sprzedawczynie tak szalały? Nie jestem pewna. W zasadzie wszystkie kłopoty Marylki pojawiły się właśnie przez koniec świata.
Chciałam przeczytać coś zabawnego i lekkiego. To była dobrze opowiedziana historia o kobiecie, której potencjalny koniec świata mocno namieszał w życiu osobistym i zawodowym. Jakie jeszcze „przygody” miała Marylka, dowiecie się czytając tę powieść. Jeżeli liczycie na dobrą zabawę i ciekawą historię – polecam.
Są autorki, po książki których sięgam „w ciemno” bo wiem, czego mogę się spodziewać. Do nich z całą pewnością należy ta pisarka. A to, że ma ogromne rzesze fanek (i pewnie fanów też) to o czymś chyba świadczy.
Ta książka, to lektura lekka, łatwa i przyjemna. Jej pierwsze wydanie ukazało się kilka lat temu, i teraz wkracza na rynek księgarski z nową szatą graficzną, a czy nowa okładka przyniesie książce sukces, to już muszą ocenić czytelniczki.
Styl jakim pisze autorka jest lekki, dzięki czemu książkę czyta się bardzo szybko. Humor przeplata się tu z chwilami wzruszenia, i chyba nikt nie powinien się przy tej lekturze nudzić.
Główna bohaterka nie jest może ideałem kobiety szczególnie pod względem osobowościowym, ale nie można jej nie polubić, chociaż czasami jej zachowanie mocno mnie irytowało. Szczególnie jej samokrytyka i narzekania na wszystko.
(…) – Niech to cholera! Dlaczego takie historie nigdy nie mogą mieć miejsca w lecie? Dlaczego to zawsze musi być zima? Nawet jak „Titanic” się rozpieprzył, woda musiała być lodowata! Ten słynny samolot w Andach również rozwalił się w zimie. A powstanie styczniowe? A Stalingrad? Cholerna pora roku – mamrotała pod nosem. (…)
Autorka dawkując czytelnikowi sporą ilość dobrego humoru, przemyca również poważne tematy. Jednym z takich poważnych wątków jest na przykład samotność ludzi w tłumie, jak to się zwykło mówić, czyli samotność ludzi otoczonych w pracy wianuszkiem znajomych, a całkowicie samotnych, na przykład w czasie świąt.
(…) – Spędzałaś święta samotnie? – Marcelowi aż zabrakło słów. – Jak tak można?
– Normalnie. Ubierałam drzewko, kładłam pod nim prezent dla samej siebie i niespodziankę, którą Robert zawsze przysyłał mi pocztą. Oglądałam w telewizji Kevina, wcinając wędzoną makrelę, popijając winem. (…)
Czasami ludzie zawiodą się na kimś i tylko krok dzieli ich od podjęcia decyzji, o której wcześniej myśleli, że nie chcą zrobić lub nie mają odwagi na zmiany. Ale takie osamotnienie względem osób, którym się kiedyś ufało, potrafi wpłynąć na decyzje, które spowodują nagły zwrot akcji w życiu osobistym i zawodowym przyczyniając się do wielu pozytywnych zmian, o których wcześniej człowiek nawet nie chciał myśleć.
Wiem, że tego typu książki są potrzebne na rynku, chociażby dlatego, aby się wyluzować i odprężyć przy łatwej lekturze, ale momentami miałam wrażenie, że autorka postanowiła napisać taką trochę bajkę dla dorosłych, znudzonych życiem dziewczynek. I chociaż kibicowałam głównej bohaterce we wszystkim, to jednak trochę mi było za dużo tej sztucznej słodkości i takiego mało realnego, iście bajkowego świata.
Wiem, że niejedna czytelniczka chciałaby być na miejscu Marylki, ale czy wielu tak się w życiu układa?
Polecam tę powieść czytelniczkom, które nie należą do grona zbyt wymagających pod względem fabuły. Z pewnością książki nie polecę tym, którzy stawiają na bardzo ambitną literaturę, ale dla relaksu i oderwania się od własnych problemów, zawsze można się przenieść w świat problemów innych ludzi. To przecież nie koniec świata.
„Koniec świata” to moje pierwsze spotkanie z powieścią Pani Izabelli Frączyk. Książka napisana lekkim, wręcz swobodnym językiem z elementami slangu młodzieżowego może zaciekawić miłośników historii obyczajowych i fanów rodzimej literatury.
Marylka Limanowska to przedsiębiorcza i porywcza kobieta po trzydziestce. Pracuje w agencji reklamowej, ma własny dom z ogródkiem i nieźle radzi sobie w życiu. Bohaterka zajmuje się swoim dorastającym bratankiem Kubą, którego ojciec przebywa w szpitalu po urazie kręgosłupa. Marylka prawie cały swój wolny czas poświęca na zawodowe przedsięwzięcia. Jedno z takich priorytetowych zleceń związane jest z weekendowym wyjazdem do Sopotu i okazuje się być brzemienne w skutkach. W rezultacie doprowadza do zmiany pracy i sporej rewolucji w życiu bohaterki. Życie bowiem przygotowało Marylce nie lada niespodziankę.
Tytuł powieści nawiązuje do przewidywanego przez Majów końca świata, który miał nastąpić 21.12.2012 roku i wątek ten często przewija się w powieści. Sytuacje z tym związane wywołują uśmiech na twarzy, tym bardziej, że wspomnianą apokalipsę udało nam się przeżyć. Bohaterka wplątuje się w różne zabawne intrygi, które również dostarczają dużej dawki humoru. Dzięki temu książkę miło i szybko się czyta. Trudno Marylki nie lubić i nie kibicować jej decyzjom. Jednak jak dla mnie historia opisana przez autorkę jest zbyt płytka i przewidywalna. Można ją potraktować jako lekką opowiastkę przed zaśnięciem bez doszukiwania się głębszego sensu, czy znaczenia.
Historia Marzeny, uzdolnionej młodej architekt, znanej w środowisku z bogactwa oraz idealnych rodzinnych relacji, pokazuje nam, do jakiego stopnia pozory...
Pomimo młodego wieku Ania ma spore wymagania i aspiracje. Życie na sądeckiej wsi nie pozwala na rozwiniecie skrzydeł, ale od czego są studia z dala od...
Przeczytane:2017-02-23, Ocena: 6, Przeczytałem, Mam,