Arturiańskie mity w zupełnie nowej odsłonie!
Gdy potwory z piekła rodem atakują królestwo Pendragon, dzielny król z pomocą magicznego miecza ratuje świat przed złymi mocami. Jednak lata mijają, a królestwo podupada podobnie jak jego władca, upojony swoim wielkim sukcesem i trunkami, których nie odstawia nawet na chwilę.
Magiczny miecz od dawna się nudzi i marzy o kolejnych wspaniałych bitwach, a młoda królewna nie może już patrzeć na staczającego się ojca. Szczególnie, że ten zamierza ją wydać za mąż za natrętnego barona.
By uciec przed swym losem, Ysabelle wyrusza w podróż. Chce żyć po swojemu, zakosztować życia z dala od pałacu i odnaleźć zaginioną siostrę. Czy pomoże jej w tym tkwiąca w broni magia? I czyj gniew okaże się silniejszy – żądnego mordu miecza czy walczącej o swoją wolność dziewczyny.
Oto „Furia” – komiks Mathieu Burniata i Geoffroya Monde’a brawurowo przepisujących znane motywy z legend, by pokazać zupełnie inne oblicze bohaterskich historii i magicznych sztuczek.
Wydawnictwo: Kultura gniewu
Data wydania: 2024-03-01
Kategoria: Komiksy
ISBN:
Liczba stron: 228
KSIĘŻNICZKA UCIEKA
Ja i arturiańskie mity? No nie, jakoś mi nigdy nie było po drodze, w książkach, w kinie, w komiksach nawet (takiego marvelowskiego Czarnego Rycerza to ja lubię tylko w wersji avengersowej z lat 90., gdzie tej mitologii prawie nie było). I ja wiem, że to coś zrośnięte z kulturą i popkulturą, że ten miecz w kamieniu albo okrągły stół to rzeczy, które zna każdy i wciąż się gdzieś przewijają, ale jakoś nigdy to do mnie nie przemawiało. Zawsze wolałem Rzym, Grecję, starożytny Egipt, nawet skandynawskie podania, ale nie arturiańskie. A tu ,,Furia" wpadła mi w ręce i całkiem fajne się to okazało. Trochę klasyczne, trochę wykręcone, trochę typowe i przewrotne trochę. I bardzo szybkie w odbiorze, więc nawet kogoś podchodzącego do tematu jak ja rzecz nie znużyła.
Akcja opowieści zabiera nas do Pendragon, królestwa, którego dzielny król władający magicznym mieczem kiedyś pokonał złe moce, ocalił świat, a teraz... No teraz królestwo nie ma się najlepiej, on sam zresztą też, żyjąc jedynie wspomnieniami dawnej chwały, upajając się nimi, jak upaja się nieprzerwanie trunkami. Co innego ten jego magiczny oręż, który przygód nie ma dość. Ale pewnego dnia wszystko się zmienia za sprawą księżniczki, która zaczyna mieć wszystkiego dość - dość tego, co dzieje się z jej ojcem, dość perspektywy ożenku, dość, po prostu dość. Więc ucieka, rzuca się w wir podróży z mieczem u boku, chcąc poznać nieco innego życia, świata, czegoś odmiennego. No i odnaleźć zaginioną siostrę. Dokąd ją to wszystko zaprowadzi?
https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2024/03/furia-geoffroy-monde-mathieu-burniat.html
Wszyscy znamy legendę o królu Arturze, jego niezwykłym mieczu oraz bohaterskich czynach, które rozbudzały i wciąż rozbudzają wyobraźnię całego świata... Jednak niewielu z nas zastanawiało się nad tym, co wydarzało się potem z królem, mieczem i jego magiczną mocą... I tu z pomocą przychodzi nam znakomita, odważna, klimatyczna opowieść fantasy w komiksowej postaci - ,,Furia", którą to możemy cieszyć się od kilku tygodni za sprawą Wydawnictwa Kultura Gniewu. Zapraszam was do poznania recenzji tego albumu.
Król Artur jest pijakiem, jego córka Ysabelle nieszczęśliwa zaś magiczny miecz..., potwornie znudzony. Ten trudny układ wzajemnych relacji komplikuje jeszcze bardziej decyzja króla o wydaniu córki za mąż za starego, niezbyt urodziwego, odpychającego barona. Wtedy też Ysabelle postanawia uciec z zamku, pragnąc dla siebie wolności, możliwości decydowania o własnym życiu, szczęścia. Na wskutek pewnych okoliczności towarzyszy jej w tej podróży magiczny miecz Artura, który okaże się całkiem przyjemnym kompanem ucieczki. I tak też młoda dziewczyna i mówiący miecz rozpoczną swoją wielką, zaskakującą, czasami niebezpieczną, ale też i piękną przygodę, która zmieni wszystko...
Geoffroy Monde dał nam historię fantasy - trochę baśń, trochę przygodową powieść drogi, trochę też i dramat. I wykorzystał on w tym celu legendy arturiańskie, które stanowią jednak jedynie punkt wyjścia, gdyż potem wszystko jest już zupełnie innym, zaskakującym, niezwykle frywolnym, ale też i pięknym. Bo w komiksie tym znajdziemy akcję, przygodę, magię i humor - czasami rubaszny, czasami wręcz czarny, ale jednocześnie znajdziemy też życiową prawdę o tym, że świat nie zawsze jest gotowym na nasze plany i zamiary, gdy oto marzenia i pragnienia zderzają się z gorzką, nierzadko brutalną i smutną, rzeczywistością.
Główną oś wydarzeń wypełniają kolejny losy Ysabelle, która po ucieczce z zamku przymierza wsie i miasta, zmierzając do miejsca pobytu swojej starszej siostry, która również uciekła przed laty. Po drodze spotka ją walka, niechęć ze strony autochtonów i pech..., ale jednocześnie też i z każdym kolejnym krokiem przyjdzie odkrywać jej prawdę o sobie i magicznym mieczu. By było jeszcze ciekawiej, pojawią się tu potwory, demony, a i nawet sam czarodziej Merlin. Całościowo mamy do czynienia z ciekawą, klimatyczną, umiejętnie poprowadzoną i trzymającą w napięciu relacją, którą wieńczy coś na kształt szczęśliwego ,,inaczej", finału.
To, co szczególnie mnie tu zaskoczyło, to bardzo mocne uwspółcześnienie tej osadzonej w quasi średniowiecznej i fantastycznej scenerii, historii. Z jednej strony są królowe, jest magia i nie brak walki z mieczem w dłoni..., ale z drugiej pojawia się tu tak wiele współczesnych nam tekstów i odniesień, że z czasem traktujemy tę opowieść jako bardzo aktualną, dzisiejszą, niezwykle naszą. Druga kwestią jest też odwaga tej historii, która za sprawą słów i obrazów raczej nie jest przeznaczoną dla dziecięcego czytelnika, gdy pojawiają się tu chociażby odniesienia do erotyki.
Można też pokusić się o tezę, że za tą bajkową oprawą kryje się naprawdę dramatyczna opowieść o kobiecym losie, który nie zmienił się aż tak wiele od stuleci - decydowanie o przyszłości dziewczyny, brak perspektyw na lepsze jutro, powszechne wykorzystywanie przez mężczyzn itd... Owszem, to bajka fantasy, ale przynajmniej w mej ocenie niosącą sobą ważne, feministyczne przesłanie, że niezależnie od okoliczności, miejsca i czasu, każda kobieta ma prawo być tym kim chce i żyć tak, jak tego pragnie. I żaden król, żaden czarodziej i nawet żaden magiczny miecz, nie mają nic do tego...
Bardzo ciekawie przedstawia się ilustracyjna postać tego komiksu, gdzie czasami mamy bardzo lekką, płynną i zamierzenie niezbyt ładną kreskę..., ale za chwilę najprawdziwszą maestrię rysunku, co wspólnie tworzy udaną, interesującą, znakomitą całość. Przewodnim motywem tych ilustracji jest zaś żart, karykatura i pastisz baśniowej fantastyki, zaś całości efektu dopełniają ładne dla oka, zróżnicowane względem danej sekwencji scen, dobrze dobrane kolory. Mathieu Burniat - twórca tych ilustracji, wykonał tu tym samym naprawdę świetną pracę.
Najważniejszą rzeczą jest to, że tę liczącą sobie blisko 230 stron opowieść poznajemy z wielką przyjemnością i zaciekawieniem tego, jak potoczą się dalsze losy Ysabelle, magicznego miecza, jej bliskich. I uwierzcie mi na słowo, że wcale nie łatwym jest przewidzenie finału, choć kto wie, być może komuś się uda. Przede wszystkim możemy się tu pośmiać, nacieszyć oczy dobrymi ilustracjami, zatopić w tę dziwną, baśniową rzeczywistość. Możemy również zastanowić się nad tym, jak wciąż nie końca dobrze poukładanym jest świat, w którym bycie kobietą oznacza bycie zależną od mężczyzn.
,,Furia" Geoffroy'a Monde, to rzecz dobra, intrygująca, świetnie wykonana i przede wszystkim zaskakująca swoim oparciem w legendach arturiańskich. To również barwna fabuła, znakomity humor i emocje, które czasami są tymi dobrymi i ciepłymi, ale też i nie zawsze. Ze swej strony gorąco polecam i zachęcam was do sięgnięcia po ten komiks - naprawdę warto.
Przeczytane:2024-11-09, Ocena: 6, Przeczytałem,
POPKULTUROWY KOCIOŁEK: Akcja albumu rozgrywa się w królestwie Pendragon, które niegdyś nawiedziła horda demonów. Kraj przetrwał tylko dzięki królowi Arturowi i jego potężnemu świadomemu mieczowi. Po tym wydarzeniu państwo zaczęło jednak znacząco podupadać. Wyczerpany władca, który popadł w alkoholizm i pewne problemy zdrowotne, nie radził sobie zarządzaniem w czasach spokoju. Jakby tego było mało postanowił on wydać swoją córkę Ysabelle za służalczego barona z przerośniętym ego i niezbyt okazałą aparycją. Bohaterka nie ma jednak zamiaru podporządkować się woli ojca. Wyrusza więc ona na poszukiwanie swojej starszej siostry, która wiele lat wcześniej poszła tą samą drogą. Jej wiernym towarzyszem podczas tej przygody zostaje rapier ojca, który nie chce kurzyć się w zamkowej zbrojowni i zdecydowanie przyda się odważnej księżniczce.
Duet Geoffroy Monde (scenariusz) i Mathieu Burniat (rysunki) od samego początku oferuje tu czytelnikowi mocno fantastyczną wariację klasycznej legendy. Ramy arturiańskiej opowieści wykorzystywane są tu jednak jedynie jako szkielet dla mieszanki wartkiej przygody, humoru, emocji, dramatu i pewnych odniesień do trudniejszej tematyki (chociażby miejsce kobiet w społeczeństwie).
Twórca na pierwszy plan wysuwa tu wartką przygodę, która mocno angażuje i potrafi w wielu momentach zaskoczyć. Bawi się on tutaj sprawdzonymi schematami, dodając do nich przemyślany humor i tworząc z tego brudny, ponury, wielowarstwowy świat, w którym demony czasem są mniej przerażające niż ludzie. Nie brakuje tu wielkich bójek, widowiskowej magii, kąśliwych dialogów oraz zaprezentowania wewnętrznej walki bohaterki. Tworzy to feministyczno-buntowniczą opowieść, w której zachowana jest doskonała równowaga pomiędzy humorystyczną fantazją, przygodą, wyraźnie politycznym kontekstem i pewnymi emocjami. Nie ma tu nawet ułamka sekundy na nudę. Na każdej stronie dzieje się bowiem coś istotnego, co popycha historię do przodu. Niektóre z zaprezentowanych tu wątków są jednak trochę przewidywalne. Jest to jednak naprawdę bardzo mała niedoskonałość....